Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 13:39   #4
Karenira
 
Karenira's Avatar
 
Reputacja: 1 Karenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znany
Siedząca przy swoim stoliku Charo z zadowoleniem przyjmowała fakt, że nikt jej nie zaczepiał. Półmrok panujący w pomieszczeniu choć raz działał na jej korzyść. Z pewnością pomagała też znaleziona niedawno czapka, naciągnięta teraz głęboko na czoło i kryjąca jej gęste, granatowoczarne włosy. Rozpięty płaszcz rozchylał się odsłaniając porozciągany sweter. Jego za długie poły wystawały z rękawów i opadając luźno poniżej nadgarstków przykrywały drobne dłonie. Dziewczyna nie rozglądała się wokół. Grzebiąc w talerzu z resztami jedzenia miała czas na rozmyślania. Dość posępne biorąc pod uwagę obecny stan jej majątku. Nie pozostało jej praktycznie nic. Wyłączając rzeczy, których pozbywać się nie chciała, a względy rozsądku mówiły, że wręcz nie mogła. Zaspokojenie głodu udobruchało ją trochę i wprawiło w nieco lepszy nastrój, nie rozwiązało niestety innych problemów. Pozostanie w tym mieście nie miało sensu. Za kilka dni nie miałaby czym opłacić pobytu. Nie mówiąc już o propozycjach, których nawet nie chciała słyszeć. Kupczenie własnym ciałem nie wchodziło w grę. Wolała szukać szczęścia na pustyni. Dotykać nie pozwalała się nikomu, wyrzucając z pamięci te kilka przykrych doświadczeń. Zsunęła się niżej na krześle, długie nogi wyciągając pod stołem.

Gęste od dymu powietrze drażniło, paskudnym smrodem wciskając się nozdrza. Narastający w barze hałas irytował ją. Wytrącał z zadumy. Niestety, na wynajęcie pokoju było jeszcze zbyt wcześnie. Nie mogła więc, pomimo chęci, ułożyć się wygodnie i zasnąć. Odciąć się od tłumu niedomytych ciał i zapachu przetrawionego alkoholu. W głębi sali było źródło jej niepokoju, a także jak dowiedziała się z zasłyszanej rozmowy, możliwe źródło przyszłych zarobków. Człowiek, który chwilę wcześniej rozmawiał o tym z barmanem przeciskał się teraz w tamtym kierunku. Nie próbowała śledzić wzrokiem jego sylwetki. Odgłos kroków szybko umilkł, bar w gruncie rzeczy nie był taki duży. Do pozornie nie zainteresowanej dziewczyny dobiegło jeszcze głośne szuranie drewnianych nóg krzesła i stuknięcie kufla o blat.

Zanim jednak wsłuchała się w padające słowa doszło ją coś jeszcze. Znacznie, znacznie bliżej. Mimowolnie uniosła głowę w tę stronę. Przy pobliskim stole znajdowało się dwóch mężczyzn. Jeden nieco młodszy i sądząc po ledwo wychwytywanym drżeniu głosu bardziej zdenerwowany. Nie widziała broni, cichego kliknięcia nie pomyliłaby jednak z niczym innym. Charo spięła się, gotowa uskoczyć w każdej chwili. Rozpoznanie, który z nich mierzył nie było łatwe. Przynajmniej dopóki nie zdradził się słowami. Na wyjście teraz było już prawdopodobnie za późno. Mijając ich przez przypadek oberwać. Kierunek do tyłu też nie był najszczęśliwszy. Za dużo skłębionych ciał, za dużo nadpobudliwych rąk. Co robić? Na wplątanie się w żadną aferę nie miała ochoty. Na to nie miewa się jej nigdy. Zwłaszcza bezinteresownie. Nie wiedząc nawet kto jest kim. Sapnęła cicho. Nie znosiła zabijania. Nie wśród ludzi. Nie miało znaczenia, że nie ona była ofiarą. Mogła przecież stać się nią w każdej chwili. Miała zwyczaj unikania problemów, zwłaszcza jeśli przyjmowały formę burd i bijatyk, nie potrafiła jednak beznamiętnie odwrócić się od śmierci. Nie dla tego, że chciała być bardziej ludzka. Pomimo świata, w którym przyszło jej żyć przemoc wydawała się czymś niezrozumiałym. Niepomiernie dziwnym i wstrętnym. Charo nie sprowokowana nie wyciągała broni nigdy.

Chwilę wcześniej była już prawie gotowa, by pójść w ślady innych i porozmawiać z grupą Los Diablos siedzących w sali. Teraz czekała w napięciu na rozwój wypadków. Na reakcję drugiego mężczyzny. Spłoszonym spojrzeniem omiotła smugę światła przy wyjściu. Miała nadzieję, że wyjdą nie zakłóciwszy panującego wewnątrz kruchego spokoju. Miała nadzieję, że siedzący bez ruchu mężczyzna trzaśnie młodego w pysk i na tym się skończy cała awantura. Cudze racje nie obchodziły jej ani trochę. Leżącą obok torbę przysunęła do siebie. Powietrze, choć wydawało się to niemożliwe, zgęstniało bardziej. Nogi, wcześniej wygodnie wyciągnięte teraz gotowe były w każdej chwili odbić się od podłogi. Dziewczyna siedziała, pozornie nie zainteresowana niczym. Zdradzały ją oczy i wcześniejsze rozbiegane spojrzenie. Za plecami gwar rozmów, ktoś kasłał, ktoś siadał, trącając szklany kufel, zaskwierczał gdzieś gaszony papieros. Przed nią przyspieszony oddech i pełna napięcia cisza.
 
__________________
"...pogłaskała kota, który ocierał się o jej łydkę, mrucząc i prężąc grzbiet, udając, że to gest sympatii, a nie zawoalowana sugestia, by czarnowłosa czarodziejka wyniosła się z fotela."
Karenira jest offline