Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 13:57   #117
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tamir

- Musimy przede wszystkim odciąć blaszaki od naszych wojsk - odpowiedział Empatojayos Brand. - Ciężki sprzęt niszczymy przy okazji, ale nie skupiamy się na nim. Koncentrujemy się na bezpośrednim wsparciu.

Tamir zrozumiał. Wraz z dwoma klonami przeleciał nad szeregami droidów, strzelając czym tylko mógł. Fala podnoszącego się kurzu sygnalizowała gdzie Jedi trafiał. Kilkadziesiąt piechurów wroga zostało zmiecionych z powierzchni Elomu. Pod lufę nawinął się też jeden z Pająków, który oberwał w nogę, po czym runął na ziemię przygniatając jeszcze kilku swoich żołnierzy. Po przelocie Torn pociągnął za ster, a jego maszyna łagodnie wzniosła się w powietrze. Wykonał zwrot i ponownie zanurkował otwierając ogień. To samo uczyniły dwa V-19 lecące za nim. Znowu tylko tuman kurzu wznosił się w powietrze, a kolejne droidy padały pod naporem przeciwnika.

Młody rycerz atakował tak kilkakrotnie, podobnie jak pozostali piloci. Nie wyhamowało to jednak postępów armii Konfederacji. Wciąż dziesiątki pojazdów i tysiące żołnierzy parło na zachód spychając kolejne formacje klonów. Tamir uderzył ponownie. Tym razem atak opłacił się o wiele bardziej niż poprzednio. Tym razem oberwały dwa NR-N99, a jeden z nich ostatnim strzałem godził jakiegoś Hailfire'a, który po chwili eksplodował. Zabrak dumny ze swojego osiągnięcia udał się na północny-wschód, by zawrócić i znów zanurkować nad szeregami wroga. Jego radar przekazał mu jednak złe wieści. Po chwili mistrz Brand utwierdził Jedi w przekonaniu, że ten nie ma zwidów:

- Z północnego-wschodu zbliżają się jednostki wroga. Jest ich całe mrowie. Przygotować się do walki.

Rzeczywiście, ze wspomnianego kierunku nadlatywały myśliwce Separatystów. Po chwili, gdy eskadra ustawiła się w formacji bojowej, a droidy zbliżyły się na odpowiednią odległość, Torn rozpoznał charakterystyczny kształt Vulture'ów. Droidy bardzo podobne do Hien, które to wryły się w pamięć Jedi po walce o wzgórze. Tym razem miał zamiar zrewanżować im się za ostatnie wydarzenia. Problem polegał na tym, że one były w zdecydowanej większości.


Era

Droidy wciąż mocno naciskały na pozycje 4 batalionu. Gdy Era nakazała wycofanie się piechoty niewiele brakowało by obrona pękła, a blaszaki ruszyły w pogoń za wycofującymi się oddziałami i je bezlitośnie wyrżnęła. Na szczęście AR-9945 zmobilizował swoich żołnierzy do większego wysiłku i jakoś wytrwali. Po chwili Jedi przybyła na miejsce wraz z jedynym ocalałym AT-TE z kompanii wspierającej do niedawna 3 batalion.

Okopane w ziemi cztery machiny kroczące prowadziły silny ostrzał przedpola, ale nie było to łatwe ze względu na olbrzymie drzewa, które skutecznie przysłaniały widok. Nieco z tyłu, Juggernauty strzelały ze swoich wyrzutni rakiet, ale ich siła ognia nie była zbyt duża, chociaż robiły co mogły. Nieliczni piechociarze wspierali maszyny jak tylko mogła, ale ograniczało się to do likwidowania droidów, które znalazły się zbyt blisko ich stanowisk. Wkrótce AT-TE, z którym przybyła D'an dołączył do towarzyszy.

Blaszaki nacierały fala za falą. Ponosiły olbrzymie straty, ale mimo wszystko wciąż parły do przodu. Jedynym co pozwalało republikańskim żołnierzom odpierać kolejne ataki zdawała się być pochyłość zbocza, na którym stali. Puszki atakowały pod górę. Wkrótce musiały się wspinać po truchłach atakujących wcześniej, ale wciąż nie rezygnowały. Wreszcie jakiś błysk uderzył w któregoś AT-TE, a ten eksplodował raniąc piechurów stojących w pobliżu.

Ubytek w liniach defensywnych pozwolił Separatystom na znaczny postęp. Droidy skoncentrowały się na szturm tego najsłabszego miejsca i wreszcie, po wielu trudach, przerwały obronę wojsk zmechanizowanych. Poszerzając wyłom w szykach klonów, wprowadziły własny ciężki sprzęt, który zabrał się za systematyczne likwidowanie machin kroczących. Era odważnie skoczyła w tamtym kierunku wraz z kilkunastoma piechurami.

W bezpośrednim starciu z Jedi pojedyncze B1 i B2 nie miały szans, ale dziesiątki tych machin stanowiły zagrożenie nawet dla mistrza. Mimo wszystko D'an dzielnie starała się powstrzymać wroga chociaż kilka sekund, które mogły zadecydować o ratunku bądź zagładzie oddziałów prowadzonych przez Helio. Dziewczyna usłyszała jeszcze jakąś eksplozję, po czym zapadła ciemność.

* * * * *

Era mrugnęła kilka razy. Wpatrywała się w twarz jednego z klonów. Po chwili zorientowała się kim był. AR-9945 wyglądał na zmartwionego.

- Jak się pani czuje? - spytał. Dziewczynie zajęło trochę czasu, aby zauważyć, iż leży na całkiem wygodnej pryczy, wewnątrz jakiegoś statku. Moment koncentracji wystarczył, by stwierdzić iż jest to kanonierka LAAT przystosowana do transportu rannych. Jedi rozejrzała się wokół. Widziała, że na kilku łóżkach leżą ranni żołnierze. Droidy i sanitariusze czuwali nad nimi. Widocznie stan D'an nie był na tyle poważny, by trzeba było jej doglądać.

- Oberwała pani w głowę od jakiegoś droida, chyba skończy się tylko na guzie - stwierdził dowódca zmechanizowanego batalionu. - Ledwo zdołałem panią wyciągnąć.


Jared & Kastar

Eksplozja wstrząsnęła całym pomieszczeniem. Ogromne kawałki metalu oderwały się od wysokiego sufitu i uderzyły z całym impetem w ziemię miażdżąc jednego z droidów. Na dół opadły liny po których zaczęły się zsuwać duże postacie. Wewnątrz bunkra rozgorzała walka. Ani Jared ani Kastar nie specjalnie rozumieli co się dzieje. Niedawne spranie przez Korela dawało się we znaki, nie nadążali za szybką akcją. Jedi słyszeli tylko odgłosy strzałów i mieczy świetlnych.

Chwilę później ktoś musiał wyłączyć pola siłowe w których się znajdowali. Opadli na ziemię, a następnie ktoś ich podniósł i zaczął taszczyć w jakimś kierunku. Każdy z nich w pewnym momencie poczuł jak nogi odrywają mu się od ziemi. Mogło to oznaczać tylko jedno. Byli wywożeni na górę. Po chwili dźwięki starcia zamilkły.

Dalej ktoś taszczył ich przez trawy. Wreszcie pozwolono im usiąść i oprzeć się o jakąś ścianę. Kilka minut później poczuli jak to na czym siedzą wzbija się w powietrze. Dopiero gdy wszystko się uspokoiło Koreliańczyk rozejrzał się dookoła rozumiejąc co się dzieje. Siedzieli w LAAT, a wokół nich zgromadziło się kilkunastu klonów-komandosów, tych samych, z którymi Jared przyleciał na Elom. Uratowano ich, byli już bezpieczni.
 
Col Frost jest offline