Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 17:07   #34
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Russel przepuścił mnie w wejściu do klubu i jako pierwsza weszłam do „Krwi i Potu”. Nie wiem czy wynikało to z jego zasad gentlemana czy uznał, że w razie zasadzki ja mam przyjąć ją na klatę. Lokal jak większość klubów tego typu miał wszystko to, co dany przybytek powinien mieć. Dyskretne wejście, solidne drzwi a w środku dobrze zaopatrzony bar, wybieg do striptease’u i sporo powierzchni tanecznej. Wszystko urządzone ze smakiem. Miejsce gdzie każdy z chęcią spędzałby sobotnie wieczory. Gdyby nie ta cholerna aura. Aura miejsca, w którym Nieumarli codziennie odciskają piętno swojej obecności. Od delikatnie odczuwanego zimnego powiewu jakiegoś upiora aż po martwe cuchnące krwią i śmiercią miazmaty energii pod moimi stopami pochodzącymi prawdopodobnie od gromady uśpionych Pijawek. Nie, naprawdę nie mogłam zrozumieć jak ludzie mogli spędzać tu swój czas i jeszcze nazywać to dobrą zabawą.

Mężczyzna, który nas przyjął najwyraźniej lubił dramatyczne gesty, bo siedział tak, że jego cała postać ukryta była w cieniu i dopiero, kiedy dotarliśmy w miejsce wskazane nam przez jakąś młodą apatyczną dziewczynę wyłonił się z ciemności. Bardzo dramatyczne doprawdy. Pewnie zrobiłoby to na mnie większe wrażenie gdybym, już od wejścia nie wyczuła posmaku jego specyficznej energii loup garou i doskonale wiedziałam, że facet tam siedzi. Oprócz niego i tej dziewczyny jeszcze tylko barman krzątał się za barem. Cóż za kameralne spotkanie.

Łak przedstawił się jako Benjamin Sander i zaproponował nam drinka. Potem od razu wyskoczył z tekstem, który mnie podkurzył. Facet zasugerował, że Kantyk postanowił wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. Spodziewałam się, że Pijawa będzie chciał załatwić sprawy po swojemu, ale nie spodziewałam się, że jawnie i oficjalnie się nam do tego przyzna. Albo łak się zagalopował w swojej gadce albo to rzeczywiście było stanowisko krwawego barona. Kurde nie wyobrażałam sobie żeby Zębaty wstawił taki tekst któremuś ze starych wyjadaczy z Ministerstwa a jeśli nam go zafundował to mogło oznaczać, że doskonale wie, że jesteśmy swieżynkami. W zasadzie to nic dziwnego, że orientuje się nieźle w kwestiach spraw w MR, jako lokalny boss musi trzymać rękę na pulsie. Co do drinka i tak nie miałam zamiaru skorzystać bo zwykle nie piję o tak wczesnej porze ale Caine odmówił zasłaniając się etyką pracy. No tak, kodeks pracy. Dotychczas nie przejmowałam się takimi bzdurami, bo moja ostatnia i właściwie jedyna poważna praca polegała na siedzeniu samotnie w moim mieszkaniu i nawalaniu w klawisze maszyny do pisania, ale teraz, kiedy pracuję z ludźmi i spotykam się w robocie z nieludźmi warto chyba przyjąć jakieś zasady postępowania. Jak na przykład to, że nie piję na służbie W sumie niezłe, skoro stykam się w robocie z istotami, które są szybsze, silniejsze i ogólnie sprawniejsze ode mnie to lepiej nie dawać im dodatkowych forów w postaci moich opóźnionych reakcji i trudności w kojarzeniu faktów. Z resztą w tym miejscu nie dałabym rady przełknąć niczego, więc nie wzięłam dla siebie nawet kawy czy herbaty.

Caine zamówił dla siebie kawę i przeszedł do rzeczy. Rzucił nasze nazwiska łakowi i zaczął ustawiać faceta do pionu. To było całkiem niezłe. Telekinetyk dwa razy użył słowa cywil i mówił łakowi na ty. Poinformował go też, co sądzimy o samosądach. Aż z trudem powstrzymałam uśmiech cisnący się na usta.

A potem ich rozmowa przybrała dziwny obrót. Niby zaczęli mówić o morderstwach, ale zeszli na tak boczne ścieżki w rozmowie, że się w tym pogubiłam. Teraz zaczęło mi to bardziej przypominać sprawdzanie swoich sił i ustalanie nawzajem swojego miejsca w stadzie. Cała ta akcja, kto tu jest samcem alfa, kto beta i tak po kolei aż do ostatniego omegi. Widocznie faceci tak mają, że muszą powarczeć na siebie i ustalić pewne fakty. Na wszelki wypadek się nie wtrącałam do ich słownej rozgrywki. Z resztą i tak bym nie wiedziała, co powiedzieć. Na razie Russel przypuszczał ataki a Sander się odgryzał. Nie wydawało mi się żeby Benjamin miał wysoką pozycję w swoim stadzie. Bądź, co bądź robił u wampira, więc pewnie wszystkie Pijawy z grona Kantyka mogły mu rozkazywać. Bardziej przypominał mi w tym momencie psa łańcuchowego, który mimo tego, że przykuty jest do fragmentu trawnika o rozmiarach dwa na dwa metry pomiędzy śmietnikiem a drzwiami kuchennymi, to i tak broni swojego kawałka przestrzeni i szczeka na każdego w swoim zasięgu. Chociaż może określanie go psem było mylące. Facet dobrze się kontrolował i zwierzę, które siedziało gdzieś tam głęboko ukryte nie próbowało wydostać się na powierzchnię. Ale nawet w takiej sytuacji, jeśli się dobrze przyjrzało loup garou to można było dojrzeć pewne cechy odzwierzęce, które mogły pomóc określić, jakiego zwierzaka łak opanował. W przypadku Bena stawiałam na lisa. To, dlatego facet był dość spokojny jak na łaka i nie dał się sprowokować Russelowi. Oczywiście był loup garou i to czyniło go niebezpiecznym. Każdy łak niezależnie od zwierzęcia, które było jego nosicielem stanowił niebezpieczeństwo. Nawet gdyby duch opanował farbowanego na różowo, miniaturowego pudla mojej ciotki to powstały z tego loup garou i tak byłby groźny.

W końcu Caine spróbował wobec Sandera małej prowokacji:

- Przepraszam, zapomniałem, co mówiłeś. Jak się nazywają Ci Twoi znajomi, którzy są zamieszani w tą sprawę?

A łak odwarknął:

- Nikt z moich znajomych nie jest wmieszany w tą sprawę, regulatorze. To nie robota naszego gniazda, Zaręczam ci to.

Byłam pod wrażeniem. Naprawdę nieźle się kontrolował. Poza tym rozmowa wróciła na znajome mi tory i uznałam, że najwyższa pora przykręcić trochę ten wyciek testosteronu i wtrącić się do rozmowy. Zanim oni znowu zaczną swoje. Czas na jakieś konkrety.

- Widzę Benjaminie, że jednak coś wiesz a przynajmniej wydaje ci się, że coś wiesz skoro zaręczasz, że żaden z twoich znajomych nawet w najmniejszym stopniu nie jest wmieszany w sprawę tych morderstw. I mylisz się twierdząc, że ta sprawa nie dotyczy Żywych. Żywi stracili tu życie, więc wszyscy Żywi są jak najbardziej zainteresowani odnalezieniem sprawcy. I może teraz nie będziemy już rozmawiali o tym, czego nie wiesz a podyskutujemy raczej o tym, co na pewno wiesz. Jak na przykład, czy byłeś wczorajszej nocy w lokalu, kiedy znaleziono ciała w zaułku?

- Byłem. Jak zawsze.

No to jakiś konkret i mogłam polecieć z listą pytań, którą już ułożyłam sobie w głowie.

- Wiesz, kto znalazł ciała?

- Zombie. Nazywa się “Tatuśkiem Roar” W dzień kręci się w pobliżu wejścia do metra na Long Street 104. Większość towarzystwa go zna. Śmierdzi jak ... strasznie.

Jak to zombie, chciałam dodać ale się powstrzymałam.

- Jest bywalcem waszego lokalu czy po prostu kręcił się po nocy w okolicy? – kontynuowałam.

- Nie wpuszczamy takich klientów - skrzywił się - to lokal z klasą. Papa Roar lubi kręcić się w pobliżu i żebrać. Naciąga Worki by dawały mu kasę w zamian, za co odchodzi. Jak pojawia się blisko klubu, gonimy go. Ale wraca.

Ha, nawet wśród Umarłych są równi i równiejsi.

- To od niego dowiedzieliście się o ciałach w zaułku czy od kogoś innego?

- Od niego. Narobił nielichego zamieszania. To on wezwał tutaj policję.

- Jak to było? Wbiegł i krzyczał przy gościach w lokalu czy tylko poinformował obsługę klubu?

- Poinformował, z typowym dla siebie krzykiem i rykiem, ochronę na zewnątrz a ta niezwłocznie zawiadomiła Kantyka.

Przynajmniej tyle dobrego, że nie dowiedzieli się o tym goście lokalu i nie postanowili obejrzeć sobie miejsca zbrodni. Zadeptaliby wszystkie możliwe ślady.

- Kto w takim razie był następnym, który sprawdził zaułek po zombiaku? Ile osób weszło do zaułka zanim zjawiła się tam policja? I czy wśród tych osób był jakiś loup garou lub wampir? Bo jeśli tak to czy wyczuli swoimi zmysłami coś nietypowego? Czy wyczuli, że krew ofiar była świeża i niedawno przelana?

- Kantyk i jego Bliźnięta - powiedział niechętnie po chwili.

Czyli wampirek był tak jeszcze przed policją. Musiał coś wywąchać swoimi zmysłami. A ja musiałam się dowiedzieć co on tam dostrzegł.

- Kim są Bliźnięta? – chyba powinnam to wiedzieć, ale nie wiedziałam.

- Rada Barona.

- O której godzinie znaleziono ciała?

- Nad ranem. Blisko świtu.

- Czy dużo osób było wtedy jeszcze w lokalu?

- Coraz mniej. Nie znam dokładnej liczby. Koło pół setki. Mieszane towarzystwo - Żywi i Nieumarli.

- Jaką funkcję pełnisz w barze?

- Nadzoruję striptizerów.

Powstrzymałam się z pytaniem czy sam też występuje. Nie miało to nic do rzeczy i wymyśliłam je tylko przez moją niezdrową ciekawość. Chciałam jeszcze zapytać czy Ben znał zamordowane dziewczęta, ale skoro nie było go w zaułku przy ciałach to nie mógł widzieć ich twarzy. A ja nie miałam teraz ich zdjęć żeby pokazać je łakowi a nie sądziłam żeby ich nazwiska coś mu powiedziały. Kolejny punkt w programie to zdobyć te zdjęcia.

- To wszystko z mojej strony. Czy zanim wyjdziemy mógłbyś nas oprowadzić po lokalu?

- Jasne.

- To zostawiam panów na moment i skorzystam z toalety.

Teraz Caine i Sander mogli kontynuować swoją małą tyradę a ja mogłam wprowadzić w życie swój plan. Wcześniej rzadko zapuszczałam się na Rewir i nie za dobrze znałam tę okolicę. Wcześniej nic mnie to nie obchodziło, ale teraz sprawa wyglądała inaczej. Musiałam przejść przyspieszony kurs znajomości terenu. Poznać wszystkie uliczki i zaułki w tym bagnie a także popularne lokale jak na przykład ten należący do Kantyka. Kiedyś to mogło uratować mi życie. Weszłam do damskiej toalety i sprawdziłam czy jest tam okno i czy jest dostatecznie duże żebym się przez nie przecisnęła. Było i to nawet spore i nie umieszczone za wysoko, ale blokowała je krata. Sprawdziłam kratę. Trochę pracy z pilnikiem do metalu i można było tędy wejść do „Krwi i Potu”, tak samo wyglądała sprawa w męskim. Dobrze wiedzieć na przyszłość. Wróciłam do Łowcy i łaka. Obaj siedzieli w ciszy i spoglądali na siebie niechętnie. Uznałam, że Russel też już nie ma pytań do garou. Zgodnie z umową Benjamin oprowadził nas po lokalu i dogadaliśmy wieczorną rozmowę z Kantykiem. Przyglądałam się wszystkiemu bardzo dokładnie. Gdzie znajdują się pomieszczenia gospodarcze, gdzie inne wyjścia z lokalu i zapamiętywałam – na przyszłość.

Kiedy wyszliśmy na słońce odetchnęłam z ulgą .W tamtym miejscu czułam się jak w zatęchłej krypcie. Nawet widok naszych Milczących Chłopców jak przezwałam Egzekutora i Krzyżaka był kojący. Pokusiłam się o komentarz naszego spotkania:

- Spodziewałam się, że rzecznik Kantyka będzie jakimś ześwirowanym Gothem a nie łakiem.

Naprawdę tak myślałam.

Niestety Milczący Chłopcy niewiele potrafili mi powiedzieć o zaułku wiec postanowiłam pofatygować się tam sama.

Caine zaciągnął się fajkiem, rozejrzał się od niechcenia i wziął następnego bucha.

- Taaa... Tylko, że są kiepskimi rzecznikami – skomentował dokonania Benjamina Sandera. - Raczej Kantyk nie będzie ucieszony, gdy się dowie, że jego podwładny przyznał się do dokonywania samosądów a nawet oskarżył o to swojego mistrza.

Strząsnął na bruk słupek popiołu i kontynuował:

-Wydaje mi się, że to nie on. Chyba, że jest cholernie opanowany i tylko udawał, rozstrzęsionego. No, ale to by nie pasowało do Łaka. Dobra, Emma jak obejrzysz zaułek to proponuje podskoczyć po raport. Usiądziemy gdzieś na kawie i go poczytamy. Potem będzie trzeba oblecieć rodziny i przyjaciół ofiar. Jak ktoś z Was ma kontakty w Rewirze to można po nie sięgnąć. Nie głupie byłoby też przesłuchanie zombie który znalazł ciała. Jednym słowem mamy kupę roboty, ale za mało czasu. Jak się dzielimy robotą?

- O jakim raporcie mówisz? A rozmowy z rodzinami i przyjaciółmi ofiar to raczej zadanie dla glin. Poza ty można by u nich sprawdzić czy te dziewczyny nie były notowane a jeśli tak to, za co – uznałam, że mundurowi mają wprawę w takich sprawach i to oni powinny się tym zająć.
- No i załatwić od rodzin zdjęcia ofiar, bo jeśli chcielibyśmy o nie rozpytywać to same nazwiska nam nie pomogą, najlepiej mieć jakieś ich fotografie – przypomniałam sobie o potrzebie zebrania fotek dziewczyn.

Weszłam do zaułka i wzdrygnęłam się na widok obrysów ciał i plam krwi, ale zaraz przykucnęłam przy nich i z uwagą zaczęłam studiować całe miejsce. Atmosfera grozy już się zaczęła ulatniać i nie potrafiłam stwierdzić tego, co mnie najbardziej interesowało czy te dziewczyny zostały tutaj zamordowane czy tylko ktoś później podrzucił ich ciała. Wstałam i przeszłam się wzdłuż jednej i drugiej ściany. Tymczasem Caine odpowiedział na moje pytanie:

- Porucznik z GSR miał nam skserować akta sprawy. Gliny coś się nie wywiązują chyba z umowy, z resztą nasze uprawnienia chyba w tej chwili się zazębiają. Co do sprawdzenia przeszłości dziewczyn i zdobycia zdjęć to dobry pomysł.

- Nie ma, co biegać i rozmawiać z ośmioma rodzinami – nie zgodziłam się z Russelem.
- Za dużo czasu to nam zajmie. Niech mundurowi się za to wezmą a my im tylko podrzucimy interesujące nas pytania. Trzeba wziąć ten raport od GSRu włącznie z raportem techników dotyczących śladów na miejscu zbrodni i dowiedzieć się, kiedy będzie raport z sekcji zwłok. Ale zaczęłabym i to natychmiast od przesłuchania zombiaka. Jest ryzyko, że zabójcy jak już po zmroku wylezą ze swoich nor to się do niego dobiorą albo on sam się gdzieś ukryje.

Bardzo interesował mnie raport techników w sprawie miejsca zbrodni. Ja sama nabierałam przekonania, że zaułek był tylko miejscem gdzie podrzucono ciała a nie tym gdzie dokonano zabójstw. Uważałam, że gdyby tutaj rozdarto gardła ośmiu osobom to któraś z nadnaturalnych istot bawiących w tym samym czasie w „Krwi i Pocie” poczułaby odór krwi. Albo przez otwarte lufciki na bocznej ścianie lokalu skierowane w stronę zaułka albo przez otwierane drzwi, kiedy kolejni goście nad ranem opuszczali klub. Jakiś łak musiałby coś poczuć. Z resztą wampiry też miały swoisty radar, kiedy chodziło o krew. Oczywiście to były tylko moje przypuszczenia i dlatego nie podzieliłam się nimi z nikim. Musiałam poczekać na raport. Oprócz tego miałam nadzieję, że sekcja zwłok da nam kolejny punkt zaczepienia. Po śladach ugryzień będzie można stwierdzić czy rzeczywiście ukąszenia zostały zrobione przez wampira a po rozstawie kłów czy był to jeden osobnik czy więcej. Jeśli prowadzący sekcje zna się na tym to nawet powinien powiedzieć nam ilu dokładnie było napastników. Ale wszystko po kolei.

Kiedy skończyłam oględziny wyszłam z zaułka i spojrzałam na to co widać kiedy patrzy się na miejsce zbrodni od strony głównej ulicy. Obrysy ciał nie były widoczne. Czyli „Tatusiek Roar” musiał wejść głębiej w zaułek żeby znaleźć ciała. Ciekawe. Skinęłam głową, że skończyłam i ruszyłam w stronę samochodu.

Podzieliliśmy obowiązki i ruszyliśmy do Ministerstwa. Russel z Egzekutorem mieli skoczyć po raport i pogonić gliniarzy w sprawie zdjęć i rozmowy z rodzinami ofiar. Ja i Krzyżowiec mięliśmy wytropić zombiaka i wziąć go w krzyżowy ogień pytań. He he. Krzyżowy ogień pytań, a to dobre. To zły znak, kiedy zaczynają mnie bawić moje własne dowcipy. Chyba powinnam częściej wychodzić z domu. Skupiłam się na pracy:

- Dla mnie taki plan jest ok. Po rozmowie z zombiakiem podjedziemy z powrotem do Ministerstwa i pomożemy wam z tym raportem a potem dogadamy nocną wyprawę na Rewir, bo raczej tego nie unikniemy, jeśli chcemy pogadać z Kantykiem.

Zaczęłam dzień od rozmowy z łakiem, teraz czekał mnie zombie a wieczorem wampir. Ciekawe, co przyniesie jutro?
 
Ravanesh jest offline