Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 18:29   #36
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Eburon okazał się bardziej skory do opowiadań i w skrócie powiadomił wszystkich o nocnych zajściach. Na to wszystko oburzył się niziołek, który najwidoczniej bardzo chętnie przesłuchałby dwójkę goblinów w kwestii kilkunastu ostatnich godzin.

- Przypuszczam, że w kwestii tortur masz wielkie doświadczenie? - zadrwił łowca zanim zdołał ugryźć się w język. Wiedział, że sprzeczki nie są im teraz potrzebne, ale denerwowało go takie gadanie. A cóż innego, jak nie dowiedzieć się czegoś o zamiarach orków i goblinów, starał się uczynić Falanthel? Któż mógł przewidzieć, że ta parka pójdzie prosto w środek lasu po pewną śmierć? Oczywiście Lajl prawdopodobnie spodziewał się, że po schwytaniu gobliny wszystko chętnie wyśpiewają. Według niego pewnie wystarczyło je grzecznie zapytać. I ciekawe co wówczas chciał z nimi uczynić? Zostawić związanych na pewną śmierć, zarżnąć, czy może wypuścić? Chłopak wyglądał na mądrzejszego, chociaż z drugiej strony trudno mu się dziwić. Poprzedniego dnia stracił wszystko co miał, emocje brały górę. Myśliwy nie przeprosił jednak towarzysza niedoli. Może na drugi raz zastanowi się zanim ponownie wypali z jakimś pomysłem szczególnie, że i tak było już po wszystkim.

W grobowym nastroju elf opuścił jaskinię, zostawiając niedojedzony kawałek królika. Nie był głodny. Zajścia z ostatniej nocy nie dawały mu spokoju. Po przejściu kilku metrów przykląkł w miejscu, w którym w nocy przechodziła dwójka barbarzyńców. Ręką rozsunął nieco trawy i ujrzał ślady goblinich stóp. Wstał i spojrzał w kierunku, w który się udali. Myśl, że szukali czegoś więcej niż bandy dzieciaków nieustannie zajmowała jego umysł. Pokręcił głową by ją odgonić po czym wrócił do groty i pomógł w porządkach, zarządzonych przez druida.

* * * * *

Siódemka uciekinierów z Brim wyszła na osłonecznioną polanę. Prowadził ich tropiciel, który całkiem nieźle zapamiętał drogę, wskazaną wszystkim przez Eburona. Niemal w tym samym momencie z przeciwnej strony, z krzaków wyłonili się Ian i Marysia. Falanthel ucieszył się na ich widok, chociaż zastanowił go brak trzeciego z grona wyrywnych. Przez chwilę spodziewał się, że i on wyjdzie na polankę, gdyż zaciera po całej trójce ślady bądź sprawdza czy nikt ich nie śledzi. Nic takiego się jednak nie wydarzyło i w łowcę uderzyła czarna myśl. Musiał zginąć. Mimo, że myśliwy spodziewał się tego, widok powracającej dwójki dał mu nadzieję. Tym silniejszym ciosem okazał się brak Elliota.

Nie, żeby elf go jakoś specjalnie polubił. Nawet nie zdążył go dobrze poznać. Po prostu każde życie jest dla niego święte, a wśród mieszkańców wioski było już o wiele za dużo ofiar. Każda kolejna tylko potęgowała ból łowcy, ale przede wszystkim innych, którzy stracili niedawno bliskich, przez co przeżywają wszystko o wiele mocniej niż tropiciel.

- Widzę ,że jednak przetrwaliście! Zaraz zaraz... Gdzie Elliot? Przecież był z wami – spytał druid, który zabrał głos jako pierwszy.

- Nie mam pojęcia. Rano wybrał się jeszcze do Brim żeby zobaczyć czy... - tym, którzy nocowali w lesie nie dane było poznać pełnej odpowiedzi. W tej samej chwili na polankę wbiegł ostatni ze zwiadowców krzycząc, by wszyscy uciekali.

Nikt go jednak nie zrozumiał. Czemu mieliby uciekać? I właśnie wtedy, mimo krzyków złodziejaszka, elf usłyszał inne kroki. Ktoś go ścigał!! Dosłownie chwilę później z krzaków wyłoniła się grupka wściekłych goblinów, które nawet na chwilę nie zatrzymały się, widząc towarzyszy tego, którego ścigali. Wręcz przeciwnie zachowały się dzieci, które jakby sparaliżowane stały, obserwując wszystko, jakby to było jakieś interesujące widowisko. Wszystko jednak działo się na prawdę, co uświadomił im dopiero Harril, który jako jedyny zachował przytomność umysłu.

- Wiać! - krzyczał i popychał tych, którzy wciąż stali jak kołki, żeby wreszcie się ruszyli. Falanthel poczuł lekkie pchnięcie na klatce piersiowej i dopiero wtedy uzmysłowił sobie co się dzieje. Zwrócił się w jakimkolwiek kierunku i zaczął biec. Po prostu. Nie oglądał się za siebie, wiedział, że musi uciekać.

Lawirując między drzewami był w stanie osiągnąć dużą prędkość, dzięki czemu dość szybko napastnicy stracili go z oczu. Wtedy jednak spostrzegł, że jest sam. Zatrzymał się jednocześnie skrywając się za jakimś konarem i oczekiwał. Kto pierwszy wybiegnie z krzaków? Któryś z dzieciaków czy jednak goblin? A może łowca ruszył w tę stronę jako jedyny? Z takimi myślami tropiciel oczekiwał w napięciu, ale nie trwało to na szczęście długo, gdyż zaledwie kilka chwil później z krzaków wypadli Marysia, Timmy i Sandro, ciężko oddychając. Dla nich biegi po lesie nie były codziennością. Elf wyszedł ze swojej kryjówki i pogonił towarzyszy:

- Dalej! Jeszcze nie czas na odpoczynek. Wciąż mogą nas ścigać.
 
Col Frost jest offline