Czarny olbrzym z niedowierzaniem patrzył na wciąż tkwiący w boku drzewiec. Krągły elegancik z wyjątkową maestrią naruszył chyba wszystkie narządy wewnętrzne, ale nie wyciągnął bełtu ani o cal. Krew falami wyciekała spomiędzy mięsa i drewna. Nie czuł bólu, jeszcze czy już- nie miało to znaczenia, a jedynie złość. W myślach karcił się za lekkomyślność. W rzeczywistości pięść z siłą imadła zaciskała się na drzewcu. Coraz więcej krwi zasilało stróżkę w jego boku, coraz większa plama wypływała spod pleców.
~Durniu.. chciałeś wiać. Jaki z ciebie wojownik. Pokonany przez barona o aparycji kreta. Metalowym patykiem. -szczęka Blaka zaciskała się coraz bardziej, chyba nawet Magoo słyszał wściekłe zgrzytanie wojownika, a tylko bogowie widzieli krzesane przez rozjuszonego berserkera iskry i gromy w oczach.
-Bez awantury się nie obejdzie... - westchnął ork ułamawszy drzewiec pocisku i starając się wstać, dobyć broni i:
~...urżnąć tego pajaca w gustownym opakowaniu jak tu stoi, wypatroszyć służalczego psa i wypchać słomą. Nadziać na pal, postawić na miedzy i niech szkodniki robią na jego frak z jedwabi i reputację. Póki starczy tchu! -obiecał sobie w duchu niepewnie stając na nogi. |