Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2010, 23:22   #31
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Muszę się bronić. Musze zabić. Nie mam innego wyjścia.


Cela pierwsza, najbliższa pokojowi z gramofonem. Pusta. Nie było nic pod kocem, rozdarcie poduszki też nie przyniosło żadnych rezultatów. Kopnięcie w ścianę nie ujawniło żadnej skrytki a przekleństwa rzucane pod nosem okazały się nie ujawnić ukrytego magicznie kuferka z bronią. Nadal jest bezbronny.
Przegrywa.

Rozumiesz mnie, prawda? To tak, jak z Tobą. Sytuacja wymusiła na mnie to wszystko... Musiałem coś zrobić, nie miałem wyjścia...


Krzyk. Dziki, mało kobiecy, jedna na pewno wydany przez ćpunkę, świadczący o tym, że walka w sąsiedni pokoju już się rozpoczęła. Kurt jednak starał się o tym nie myśleć, na razie musiał znaleźć jakąś broń, wtedy, niezależnie od przebiegu zdarzeń, będzie na lepszej pozycji niż teraz.
Wbiegł do kolejnej celi. Z pozoru taka sama, jak poprzednia. Puste ściany, zwykła prycza nakryta kocem i właściwie nic więcej. Nie mógł jednak oczekiwać, że broń będzie leżała w szkatułce na środku pokoju przewinięta wstążeczką. Tak jak poprzednio, z jeszcze większą wściekłością i rozdrażnieniem ściągnął koc z posłania i wstrzymał oddech.
Sam nie wiedział, czego oczekiwał po słowie "broń", jednak na widok czekana wspinaczkowego poczuł się przez moment dziwnie nieswojo. Myśl, że będzie musiał kogoś zabić już mu nie ciążyła, była to jedyna słuszna decyzja. Jednak fakt, że będzie musiał zrobić to czymś nie przeznaczonym do zabijania, był dla niego dziwnie... obrzydliwy.


Ludzie uważają mnie za psychopatę tylko dlatego, że Was zadźgałem. Ciekawe, co oni zrobiliby na moim miejscu... Wiele razy zastanawiałem się, czy mogłem postąpić inaczej. Kiedy siedziałem w ciemni, było mi łatwiej myśleć. O Tobie, o Nas, i o tym, co mogłem zrobić...


Kurt chwycił surowy, stalowy przyrząd. Stylisko miało trochę ponad pół metra, dziób zakończony był tępo, jednak przy dostatecznie mocnym uderzeniu wbije się w ciało bez problemu. Po drugiej stronie była mała łopatka, również nadająca się do wbicia w ciało przeciwnika. Ostatnim "morderczym punktem" był zakończony grotem trzonek. Jak widać, przedmiot nie stworzony do zabijania mógł być wręcz doskonałym narzędziem zbrodni. Brakowało mu tylko jednego- mordercy, który się nim posłuży.
I oto zjawił się.

I wiesz co? Chyba faktycznie dałem się ponieść emocjom. Wiesz, jaki nerwowy jestem, a to co mi zrobiliście było z Waszej strony okrutne. Ale przyznaję, popełniłem błąd. Mogłem rozwiązać to inaczej.


Ścisnął w dłoni broń i wybiegł z celi. Kąciki ust uniosły się w spokojnym, jednak obłąkańczym, biorąc pod uwagę sytuację, uśmiechu. Jednak gdy znalazł się na korytarzu, mina mu zrzedła. Zatrzymał się dopiero po paru krokach, obok Atilli stojącego nieruchomo przed roztrzęsioną Dianą trzymającą w dłoni pistolet. Zbliżyła się do nich, na odległość zaledwie dwóch, trzech kroków, przesuwając muszkę od jednej głowy do drugiej. Chłopak zacisnął mocno czekan i przełknął nerwowo ślinę. To nie miało się tak skończyć.

Przyznaję, źle zrobiłem zakradając się wtedy do tego domku i... Sami wiecie. Niewiele mi to pomogło. Wy nie żyjecie, a ja nadal cierpię, bardziej niż poprzednio. Ponieśliście karę, jednak, choć tego się nie spodziewałem, nie zmniejszyło to waszej winy w moim mniemaniu, nadal jestem na Was wściekły i mam Wam za złe to, co mi zrobiliście. Głupio mi o tym myśleć, ale nienawidzę Was. Mimo tego, że nie żyjecie. Śmierć niczego nie zmieniła, a raczej nie zmieniła tego, co miała zmienić.


Strach jest dziwny. Sparaliżował Kurta i kazał mu czekać na śmierć. Mógł rzucić się na nią, i pewnie też by zginął, jednak to kwestia psychiki danego osobnika i jego postawy wobec życia, jak i śmierci.
Dlaczego stał w miejscu? Dlatego, że nie chciał walczyć o swoje istnienie, czy może dlatego, że ciągle miał nadzieję, że zdarzy się coś, co go uratuje?
Chęć do życia nie oznacza gotowości do walki o nie. Do tego trzeba czegoś więcej. Chęci przeżycia. Różnica jest niewielka, jednak w ekstremalnych sytuacjach to ona decyduje o tym, kto przetrwa, a kto się podda.

Trzy krótkie pstryknięcia kurka rewolweru zmieniły obecną sytuację. Teraz to narkomanka miała przesrane. Lewa ręka zwisająca luźno, uszkodzona prawdopodobnie podczas szamotaniny z Węgrem, w drugiej ściskała niewielki pistolet, bez naboi. Rękę miała cały czas wyprostowaną., co Kurt postanowił wykorzystać.
Zdarzył się cud, cud na który czekał. Nie zamierzał zwlekać, musiał to rozwiązać właśnie teraz. Zrobił krótki wypad w przód i lewą ręką usiłował złapać dłoń ściskającą pistolet, czekan zaś chciał wbić dziobem pod pachę wyprostowanej i napiętej ręki, uderzając od dołu. Jeśli mu się to uda, bez trudu powali ją na ziemie i zacznie okładać wszystkimi trzema ostrymi końcówkami, w jakie producenci czekanów wyposażyli ten model.

Ale tym razem śmierć coś zmieni. Uratuje mi życie, i nic więcej. Bo przecież niczego więcej od niej nie wymagam. Nie jestem psycholem, prawda? Znasz mnie, nie jestem nim. Wiesz o tym.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline