Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 01:48   #16
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zapał wyraźnie opadł z Jednorożca gdy wyjaśniono zasady pierwszej konkurencji. Bushi z zachodu jakby zmalał i osłabł w oczach. Westchnąwszy spojrzał w niebo jakby doszukując się w niespiesznie poruszających się wysokich chmurach odpowiedzi na jakieś pytanie po czym ruszył za swoimi współlokatorami.
Podczas pospiesznej odprawy nie oglądał się na nikogo, poza może Skorpionem, na którego rzucił okiem raz czy dwa, a który był przecież przyczyną nocnych niedogodności. Wyrzutu jednak jakby nie mogąc w sobie żadnego znaleźć do tego samuraja, skupił się na naczyniu z przyjemnie dymiącą sencha, które powędrowało do jego rąk. Odetchnąwszy głęboko kilka razy upił parę łyków intensywnego naparu, po czym podał klęczącej obok shugenja. Potem spokojnie wziął jedną z filiżanek i bez rutynowej wprawy, ale za to z nieukrywaną ulgą, nie otwierając więcej oczu, sączył naturalnie słodki napój.
Namiastka ceremonii, która może mu być tak bardzo dziś potrzebna...

Na miejscu wrzało. Ponad dwie setki zawodników przymierzało się do rozstawianych na morzu palach. Pracownicy domu Pana Kakity uwijali się jak pracowite mrówki między samurajami, by umożliwić każdemu dostanie się do upragnionego pala bez tworzenia zbędnego chaosu. Jednorożec przedostał się do części tych wysuniętych głębiej w morze. Nie trzeba było być rybakiem, by szybko ocenić naturę fal i wiedzieć gdzie ich siła przejawia się drapieżniej, a gdzie nie. A Risu ponadto zawsze świetnie odnajdywał się w sytuacjach zgotowanych mu przez naturę. Uśmiech zawitał na jego twarzy gdy spostrzegł, że dla wielu takie sprawy nie grają roli. Mogło to oczywiście wynikać z chęci podjęcia wyzwania, ale w większości jednak przypadków obwiniał zwyczajnie brak pomyślunku. To budziło smutne nadzieje, że będąc słabym można na takim tle okazać się zupełnie przyzwoitym.
Łodzie heiminów lawirowały zręcznie po palowisku zostawiając kolejnych samurajów. W końcu i Risu wsiadł na jedną. Znajoma żurawka z monem gospodarza również na nią wsiadła. Uniesione kąciki ust i nieobecny wzrok, który jeszcze wczoraj krzyczał, mogły sugerować, że nie może się czegoś doczekać. Całodniowej medytacji? Czy tego co później? To drugie wydało się Jednorożcowi pozytywnie beztroskie. Zatrzymał heiminkę, która chciała już wysadzić dziewczynę na jeden ze skrajnych pali. Żurawka na chwilę spojrzała na niego ze zdziwieniem, a potem przytaknęła, by heimini powiosłowali do innego pala nieopodal. Uprzejmość w pierwszej konkurencji nic nie kosztowała i nie była niczym trudnym. Dopiero później zacznie. To miało tę zaletę, że nie była też jeszcze zobowiązująca i nikt raczej nie dopatrywał się w niej podstępu. Bushi skinieniem odpowiedział na jej nieme podziękowanie i z uśmiechem pokazał jeszcze dłonią, by poprawiła przekrzywioną kanzashi, która mogła przecież w trakcie medytacji rozłożyć włosy i w efekcie wybić z rytmu. Strasznie musiała być czymś zaaferowana, że tego nie zauważyła, pomyślał z zaciekawieniem. Dziewczyna zakryła usta, by zakryć szerszy uśmiech rozbawienia.
W końcu i on wybrał swój pal. Równy i stabilny. Wygodny. Pozostawało to za czym nie przepadał.
Medytacja zawsze była dla Risu stanem nie do końca przez niego kontrolowanym. Umysł, gdy już udawało mu się w nią wprowadzić, podążał jakby samoistnie własnymi, czasem zupełnie nieoczekiwanymi ścieżkami. Była jednak jedynym rozwiązaniem na przetrwanie w jednej pozycji całej doby. Jednorożec zamknął oczy i rozpoczął długie podchody do samego siebie...

Zimna kipiel w mig pochłonęła go całego. Był już tego świadomy gdy leciał w dół. Skostniałe, zesztywniałe dłonie odruchowo, lecz próżno próbowały łapać się jeszcze pala, który od wilgoci powietrza zrobił się nieprzyjemnie śliski. Gorzki posmak rozczarowania przebijał się przez morską sól, która wdarła się do jego ust. Miał już przecież zagadkę...
Heimini szybko i z wprawą go wyłowili. Jakże zaskoczoną był Jednorożec gdy jeden z nich przygotował się, by spisać zagadkę. Risu nadal ledwo żywy, czuł jak powoli wraca czucie do jego kończyn, a także twarzy, która smagana bryzą zdawała się zastygnąć w jednym wyrazie. Przymknął oczy przywołując w pamięci stan w jakim był przed upadkiem...
Mówił powoli:

Pięć martwych serc skrytych w pięciu urnach
Pierwsze z czarnego granitu, serce wojownika
Drugie obieżyświata, z szorstkiego piaskowca
W trzeciej urnie kwarc ostry jak umysł mędrca
Czwarte ze szmaragdu, gładkiego słowa artysty
Ostatnie zaś z diamentu, najpierwszego z pierwszych wodza
Wskaż to, w którym drzemie ziarno prawdziwej wielkości
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 30-08-2010 o 12:41. Powód: literówki i gramatykówki
Marrrt jest offline