Hrod miał na sobie tylko szatę maga i w ręku trzymał swoją laskę.Przy boku miał pas i mieszek ze złotem,aczkolwiek spod niego wystawał mały sztylet pokryty jakąś dziwną lekko zielonkawą mazią. Była to trucizna paraliżująca która w kontakcie z krwią wyżerała wszystkie komórki nerwowe.
Wychyliwszy kufel z piwem Hrod otarł pianę z wąsów,po czym usiadł na krześle,zdjął czapkę i położył ją na stole. Spojrzał obojętnie na obydwu i zaczął mówić :
- Jestem Hrodgar Aldor,mam nadzieję że z tej wyprawy wszyscy powrócimy żywi aczkolwiek nigdy nic niewiadomo. Saverocku skoro już pytasz czemu akurat my trzej mam dziwne wrażenie ze nie będzie to zwykła wyprawa,lecz coś bardziej zawiłego o czym my nie wiemy...
Wziął kapelusz,nałożył go sobie na swoje siwe długie włosy,wstał i rzekł :
- Arturze o której jutro wyjeżdżamy?
Po tych słowach poszedł bo kufel piwa i przysiadł obok swych towarzyszów. |