Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 11:46   #39
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Sandro spał niespokojnie tej nocy. Znów dręczyły go te dziwne sny. Nie chodziło o to, że wspominał tragedie poprzedniego dnia. Utrata ojca i domu. Nie to go dręczyło w sennych marzeniach. Znów ukazała mu się we śnie para purpurowych oczu. Przyglądała mu się, a on jakby zawieszony w niebycie nie mógł się ruszyć. Czuł lęk i bezgraniczną chęć spełnienia każdego życzenia istoty, która na niego patrzyła. W powietrzu pojawiły się usta rozciągnięte w uśmiechu. Lekko się rozchyliły i kapłan czekał na rozkaz. Usłyszał pierwsze zgłoski i wtedy się obudził.

Lekko rozczarowany rozejrzał się wokół siebie. Wciąż był w jaskini. No tak, to raczej normalne. Sandro wciąż na w pół przytomny podniósł się z ziemi i przeciągnął. Wtedy wszedł do środka Falanthel z kolejnym upolowanym królikiem. Zabrał się do przygotowania posiłku i po godzinie znów wszyscy mogli zaspokoić swój głód. A raczej może tylko oszukać żołądki, bo jeden futrzak na pewno nie wystarczył by ukoić w pełni głód tylu osób.

Kiedy rozgorzała dyskusja na temat nocnych wypadków Sandro tylko słuchał i się nie wtrącał. Najwyraźniej ich nocni stróże postanowili, nikomu nie mówiąc, udać się w pogoń za tą parą goblinów. Gdyby ich obudzili mogli by obezwładnić zielonoskórych. Jednak kapłan wolał się nie wypowiadać na ten temat. Równie dobrze wypadki nocy mogły się potoczyć nie po ich myśli i ktoś mógł zginąć. Nie czas było teraz o tym dyskutować. Czas było się zbierać i spotkać z grupą zwiadowców, którzy wybrali się do wsi. Długo nie przyszło im czekać. Dwójka z dzieci pojawiła się po chwili. Jednak wciąż brakowało Eliota. Kapłan miał zamiar spytać gdzie podziewa się ostatni ze zwiadowców, ale uprzedził go druid. Zresztą odpowiedzi też nie zdążył otrzymać, a może i otrzymał ją, ale nie w takiej formie jakiej się spodziewał.

Na polankę, bowiem wyskoczył nagle Eliot krzycząc, by uciekali. Co się działo? Ledwie ta myśl zagnieździła się w umyśle kapłana w powietrzu świsnęły strzały wbijając się w pobliskie drzewa. Sandro wziął sobie do serca wykrzyczana radę i wziął nogi za pas. Biegł tak naprawdę na oślep, a obok siebie słyszał odgłosy biegu pozostałych. Po chwili wypadł z krzaków na kawałek otwartej przestrzeni. Zza konaru wyłonił się Falanthel mało nie przyprawiając kapłana o zawał serca. Z krzaków wyłonili się też Timmy, Marysia. Nigdzie nie było widać reszty.Ledwo zdążyli się zatrzymać tropiciel znów pogonił wszystkich do biegu.

- Zaraz chwila, gdzie są pozostali? – kapłan zwrócił się jednocześnie do wszystkich wokół. Nie mogli się przecież teraz pogubić. Jeśli przyjdzie im walczyć z goblinami w większej grupie mają większe szanse.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline