Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 12:59   #32
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Cytat:
„Nikomu nie udało się stąd uciec. Jedyną możliwością ocalenia jest ucieczka. Nie dajcie się zabić, a o 18..00 dzisiejszego dnia będziecie mieli szansę. Główny hol. Niech Bóg ma was w swojej opiece.”
Rebeka złożyła karteczkę na pół i wsunęła do kieszeni. Która mogła być teraz godzina? I za ile czasu będzie osiemnasta? Jej dłoń natrafiła na inny skrawek papieru w kieszeni więziennego ubrania. Dowód jej zdrady. Potargała karteczkę na setki drobniutkich części i wysypała w ślad za rozrzuconymi resztkami jedzenia.

Okrzyk kobiety spowodował mocny skurcz żołądka. Zachłanne jedzenie i stres wywołały ból brzucha, ale to w tej chwili było jej najmniejszym problemem. Wróciła do głównego holu i wtedy poczuła to... ten zapach. Zapach przeszłości, marzeń, szczęścia... zapach Gabriela. Oparła się o ścianę, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa i osunęła się w dół. Przez chwilę czuła się słabą, zmęczoną istotą, którą przerosło całe życie. Zapach przeszłości ukruszył gruby mur, którym odgrodziła się od świata. Łzy pociekły po jej policzkach.

- Wiem, że ciebie tu nie ma, Gabrielu. Jestem sama. Samotna... – powiedziała na głos, aby jej słowa nabrały większej mocy. – Wszyscy jesteśmy sami.

Powtarzane od lat te same hasła, nabierają z czasem ogromnej wartości, stają się niemal przykazaniami. Gdy Rebeka przypomniała sobie o nich, udało jej się opanować i przywrócić względny spokój. Starła z twarzy łzy i nie mogła pozwolić sobie na więcej bezczynności. Jeśli jej towarzysze wrócą, prawdopodobnie nie będą w dobrych nastrojach. Będą zadawać pytania. Rebeka musi mieć w ręku kartę przetargową, by nie dać im powodu do zabicia. Mimo wszystko wolała być żywa i samotna, niż martwa, w najgłębszym i najmroczniejszym kręgu piekła – bo dobrze wiedziała, że tam właśnie trafi po śmierci. Życie, to jedyne, co jej teraz zostało.

Kobieta podniosła się i po krótkim namyśle postanowiła zwiedzić piętro. Ruszyła schodami na górę. Rozkład korytarzy i pomieszczeń był identyczny, jak na dole. W powietrzu dało się uchwycić dziwny, jednostajny dźwięk. Rebeka podążyła tym tropem i nie musiała długo szukać – dźwięk dobiegał z pierwszego z brzegu korytarza. Tuż pod nim musiały się właśnie rozgrywać makabryczne wydarzenia, to tam znajdowali się odcięci od świata więźniowie.

Kobieta z lekkim wahaniem weszła do korytarza. Okazało się, że tajemnicze dźwięki, to tykanie setek, jeśli nie tysięcy, zegarów porozwieszanych na ścianach. Miały różne kształty i różne mechanizmy, wskazywały przeróżne godziny, ale wszystkie tykały jednostajnie, w tym samym rytmie, napędzane jakby jednym, wspólnym sercem. Rebeka zajrzała do pierwszego pomieszczenia i zamarła. Przypominał idealnie odwzorowaną kuchnię w domu na farmie, w którym mieszkała razem z Jamesem. To musiało być przywidzenie. Musiało!

A jednak... kolejne pomieszczenia przypominały dokładne kopie różnych pokoi z jej własnego życia. Rebeka szła z otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, aż zatrzymała się tuż przed drzwiami swojego dziecinnego pokoju. Dokładnie pamiętała te wielkie, dębowe drzwi z masywną klamką. Były niedomknięte. Kobieta popchnęła je, a gdy zajrzała do środka, wiedziała już, że to wszystko nie może być prawdą. Pośrodku pokoju stała mała dziewczynka. Miała bardzo jasne włoski, ciasno związane w dwa warkocze i duże, niewinne oczy. Była ubrana w skromną brązową sukienkę i biały fartuszek szkolny.

To była ona. Rebeka. W wieku dziesięciu lat.

Dziewczynka uśmiechnęła się zachęcająco i gestem dłoni zaprosiła swoją starszą kopię do środka.

- Chodź. Należy ci się odpoczynek – powiedziała, a gdy dorosła Rebeka weszła do środka, mała wskazała jej łóżko i poprosiła, by się na nim położyła. Kobieta automatycznie wykonywała te polecenia, była zbyt oszołomiona, by zaprotestować lub zadawać jakieś pytania.

- A teraz, moja droga Rebeko, powiedz mi tylko jedno. Dlaczego tak spaprałaś moje życie?

Wielkie, niewinne i błyszczące oczy dziecka wpatrywały się w nią z wyrzutem. To jedno pytanie zmroziło krew w żyłach Rebeki, dosłownie ją sparaliżowało. Nie miała pojęcia co powiedzieć temu dziecku. Dziewczynce, która dorastała pełna ufności w ludzi, wiary w ukochanego Boga, otoczonej kochającą się rodziną. Kiedy ten obraz zdołał się tak bardzo zmienić? Kiedy ludzie stali się zimnymi, niedostępnymi, zamkniętymi tworami, kiedy Bóg okazał się okrutnym sędzią karzącym za najmniejsze błędy, kiedy rodzina stała się niereformowalną skamieliną? Czy to właśnie tak wyobrażała sobie życie dziesięcioletnia Rebeka? Wyklęta przez rodzinę i społeczność, w kazirodczym związku z bratem, splamiona krwią dziesiątek nienarodzonych dzieci? Nie... To nie miało być tak. Ale cóż może wiedzieć o życiu i cierpieniu takie dziecko, zamknięte w klatce dewocyjnej rodziny? Nic... Zupełnie nic.

- Tak musiało się stać – odpowiedziała po chwili. – Czy miałam na to jakiś wpływ? Nie. Nie miałam żadnego wpływu na nasze życie, Rebeko. Wszystko było z góry ustalone. Nie pamiętasz jak próbowałam? Ile lat czekałam na Gabriela? Jeśli nadal próbowałabym walczyć z tym fatum, do ślubu i tak by nie doszło. Może nawet naraziłabym Gabriela na śmierć. Los eliminuje wszystkie przeszkody na swojej drodze. Uratowałam mu życie.

Kobieta przerwała, łzy napłynęły jej do oczu. Mimo, że wyparła to wspomnienie ze świadomości, musiała powrócić do tego dnia, gdy zrozumiała, że nigdy nie poślubi jedynego człowieka, którego kochała. Od tamtej pory przestała walczyć ze światem, choć tak naprawdę dopiero wtedy jej walka się zaczęła.

- Kiedy byłam w twoim wieku, poszłam z Jamesem na spacer. W lesie, z dala od farm, zapytał mnie, czy chcę zobaczyć jego penisa. Był ode mnie o pięć lat starszy. Powiedział, że mi go pokaże, jeśli ja dam mu pomacać swoją pipkę. Zawsze tak później mówił, „pipka”. Wystraszyłam się, chciałam wracać do domu, a on zaczął się ze mną szarpać. „Chcę ją tylko zobaczyć, tylko spojrzeć!” krzyczał do mnie i próbował zedrzeć ze mnie sukienkę. Może nawet tą samą, w której jesteś teraz. Już wtedy był wielki i silny. Nie wiem skąd przyszło mi to do głowy, ale z całej siły kopnęłam go w krocze. Był podniecony, widziałam to dokładnie, nabrzmiały członek rozsadzał wnętrze jego spodni. Po prostu kopnęłam, a on mnie puścił i zwinął się z bólu. Gdy biegłam ścieżką do lasu, krzyczał za mną: „Jeśli sama nie chcesz, to kiedyś się z tobą ożenię i będę ją macał codziennie! Będę mógł z nią robić co będę chciał! Zobaczysz, kiedyś się z tobą ożenię!”. Rozumiesz? To musiało się stać! To było jak klątwa, fatum, los. James wypełnił swoją obietnicę. Co do słowa.
 
Milly jest offline