Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 19:10   #40
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ulli


Wykład z geografii Puszczy Lundru nie przypadł Oskarowi do gustu.
„Nie z północy tylko z zachodu, też coś.” Prychnął kpiąco. „Tak jakby nie mogli okrążyć wioski obchodząc jakieś bagna.” Ale szybko stłumił w sobie niechęć. „Druid na pewno wie lepiej jak ty. Nie bądź jajkiem mądrzejszym od kury.” Było dla niego jasne, że będąc w lesie przywódcami są ci którzy o lesie wiedzą najwięcej czyli Eburon i Falanthel.

Krasnoludzka duma nie pozwalała jednak łatwo pogodzić się z tym, że nie ma racji i cała sprawa popsuła mu nieco humor. Na szczęście krzątanina związana z porządkowaniem obozowiska, posiłek i dopieszczanie swej prowizorycznej broni dała mu zajęcie dzięki któremu mógł o tym zapomnieć.

***

Poza wyrażeniem troski o los zwiadowców nie odzywał się do przyjścia na miejsce. Starał się trzymać możliwie blisko Harrila do którego jako do krasnoluda miał największe zaufanie. Idąc westchnął tylko smutno wspominając ostatnie wypadki i beztroskę trójki zwiadowców. „Ciekawe czego dowiedzieli się przez noc czego razem nie moglibyśmy dowiedzieć rano? Teraz zamiast iść po pomoc trzeba ich szukać w okolicy przeczesywanej przez to zielone paskudztwo.”
Poza tym czas wykorzystał na modlenie się za swych rodziców.

Widząc wchodzących na polankę Iana i Marysię Oskar skrzywił się paskudnie.
„Czyżby pan lepkie palce wpakował się w kłopoty?”
Prawda okazała się jednak o wiele gorsza, bo chwile później na wpadł Elliot sprowadzając pościg. Okazało się, że w kłopoty wpakował ich wszystkich.

- Wiać!

Słowa Harrila powstrzymały wypowiedzenie kilku niezbyt grzecznych i z pewnością nieprzystających kapłanowi Moradina słów. Chwycił tylko mocniej swój drąg i pochylając się żeby stanowić możliwie jak najmniejszy cel ruszył pędem za Harrilem.


***


Podczas kilku minut bezładnej, panicznej ucieczki zachował tylko tyle przytomności, żeby nie zgubić prowadzącego Harrila niewiele myśląc o tym kto jeszcze biegnie z nimi i czy się nie podzielili.

Zatrzymali się dopiero po dłuższej chwili.

- Niech demony porwą wszystkie gobliny... i złodziei!

Powiedział patrząc spode łba na Elliota, który niefortunnym zbiegiem okoliczności okazał się być w ich grupie. Rozejrzał się wokół „Kto jeszcze, Garret?” No cóż nic nie miał przeciw bardowi, ale żałował w tym momencie, że nie ma z nimi Falanthela, lub Eburona. Świst strzał na chwile ucichł. Nie było też słychać wrzasku orków i goblinów, oczywistym jednak było że nie mogą tu zostać. Teraz ich prześladowcy wiedzieli, że część wiśniaków żyje i nie spoczną póki ich nie zabiją. Fakt, że orki zostały w wiosce był przykry także z innego powodu. Oznaczał, że wszyscy zginęli. Nie było szans na uratowanie kogokolwiek, tak samo jak na doposażenie się przed długą drogą.

- Jesteście cali? Któryś z was jest nas w stanie wyprowadzić na trakt, lub chociaż z powrotem do jaskini w której nocowaliśmy? Jakieś pomysły?


Uczucie beznadziei zaczęło powoli kiełkować w umyśle kapłana. Brak jedzenia, nieznajomość drogi, horda zielonoskórych na karku, dwa tygodnie do najbliższego miasta.

„Moradinie wspomóż.”
 
Ajas jest offline