Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 19:13   #22
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Wyruszyło nas siedmioro. Siedmioro z plemienia Wallawarów wybrała Czarnopióra do podążania za gwiazdą – Rayen uznała, że należy wyjaśnić tę kwestię urrukarowi.

- Ale przybyła was tutaj piątka – zauważył Kahal.

- Tak, ale dwójka, która się od nas odłączyła też tutaj przybędzie – przynajmniej Rayen miała taką nadzieję.

- Wtedy razem z tamtymi przybyłymi będzie nas dwanaścioro - Samotny Księżyc była ciekawa jak „Łapiący Noc” wyjaśni tę sytuację.

Ale najwyraźniej cała sprawa zaczynała przerastać urrukara, bo tylko potrząsnął głową i ponowił swoją prośbę, aby udali się we wskazane przez Valkora miejsce a sam zajął się nowo przybyłymi. Rayen przyglądała się piątce nieznanych jej Jeźdźców. Oczywiście największą ciekawość budził Samak Dziki Zew, syn niesławnego Trygarrianina Okrwawionej Czaszki. Wysoki i barczysty, krótko obcięty, z lekkim zarostem, spoglądał wokół czujnie żółtymi, kocimi oczami. Nosił się na trygarriańską modłę, na nogach miał spodnie z futra tygrysa, a nagi tors pomalował w pasy. Ogólnie sprawiał silne i dzikie wrażenie. Naturalnie nie tak dzikie jak jego ojciec – Czaszka. Jego wierzchowiec dzikolew nie robił na Samotnym Księżycu wielkiego wrażenia, bo dobrze znała już ten rodzaj Bestii. Churkurr Śmieszek też jeździł na dzikolwie. Tak samo wierzchowce „koniarzy” nie były dla niej nowością. Właściwe wielkie Bestie Zawartan były w ogóle pierwszymi Bestiami, jakie miała okazję oglądać, więc teraz poświęciła im tylko krótkie spojrzenie. Natomiast Bestie dwóch dziewcząt z Malowanych Kamieni zupełnie zaskoczyły Rayen. Do tej pory nie miała pojęcia, że mogą istnieć Bestie rogobyki. Wiedziała oczywiście, że rogobyki są silne i wytrzymałe, ale zawsze bardziej kojarzyły jej się z przedmiotem na pieczyste a nie na wierzchowce dla Jeźdźców. Neyar też podzielała zdanie dziewczyny, bo wciągnęła mocno powietrze, kiedy mijały Jeźdźczynie Malowanych Kamieni i oblizała się ze smakiem. Samotny Księżyc na ten widok zagryzła wargi żeby stłumić śmiech.

Rozłożyli się obozem w miejscu wskazanym przez Valkora. Rayen dopiero teraz poczuła znużenie ogarniające całe ciało. Widziała, że jej towarzysze też słaniają się na nogach. Mieli do tego prawo. W końcu jechali całą noc potem stoczyli walkę z Shar’Rhaz a później jechali cały dzień. Powinni odpocząć. Jednak nikt się do tego nie kwapił. Wszyscy wpadli w jakiś gorączkowy stan, kiedy jest się tak zmęczonym, że nie można zasnąć. Mało rozmawiali, co jakiś czas spoglądając w stronę szczeliny jakby ta cały czas przyciągała ich myśli.

Rayen najchętniej przeniosłaby obóz jak najdalej od tej ogromnej dziury w ziemi. Czuła, że jakiś niewypowiedziany lęk zakradł się do jej serca, ale nie chciała się przyznać pozostałym towarzyszom do odczuwanego strachu. Zamiast tego usiadła przy ogniu i grzebała w ziemi jakimś znalezionym patykiem popatrując to w stronę Ashashki, to w stronę urrukara i otaczających go Jeźdźców. Z goryczą stwierdziła, że szaman szybko się ich pozbył, kiedy przybyli ci nowi. Kiedy zobaczył kolejną piątkę wysłaną przez Czarnopiórą przestał się interesować Wallawarami. Możliwe, że było mu wszystko jedno, kto uda się do rozpadliny. Byle tylko osiągnąć swój cel. Nie był pewien, kto został wybrany do zmierzenia się z tym, co czekało na dole, ale był gotów ryzykować ich życiem żeby się tego dowiedzieć. Rayen czuła, że narasta w niej gniew. Może Kahal był najważniejszym szamanem plemienia Zawarty, ale czy to dawało mu prawo do wysyłania ich na śmierć tak jak to prawdopodobnie zrobił z Jeźdźcem Zawartan, tym, który spłonął wcześniej na ich oczach. Czy ich życie było tak niewiele warte, że można było je poświęcić, aby dowiedzieć się czegokolwiek o Ashashce? I po raz kolejny spotykali się z tym, że szamani nie byli pewni jak zinterpretować znaki zsyłane przez Potęgi a z tego, co już wiedzieli i tak nie mówili im nawet połowy. Przemknęła jej przez głowę pozbawiona szacunku myśl, że szamanizm w niewielkim stopniu opierał się na szukaniu odpowiedzi i rozsądku a za to w ogromnym na spożyciu dużych ilości widmotrawy i bajdurzeniu

Dziewczyna zorientowała się, że teraz już gniewnie dźga ziemię patykiem i zaciska szczęki aż do bólu. Odrzuciła kij daleko od siebie i chwyciła jedzenie, którym poczęstowali ich Zawartanie. Wgryzła się zębami w mięso i z rozbawieniem zauważyła, że było to mięso rogobyków. Spojrzała w kierunku dwóch sióstr i ich wierzchowców i zaśmiała się pogardliwie. Te zwierzęta nadawały się tylko do tego żeby wykroić sobie z nich połać mięsa i upiec na ogniu a potem zatopić zęby w krwistym, soczystym kawałku udźca. Tak soczystym, że przy każdym kęsie soki z mięsiwa tryskałyby do ust. Rayen przyjrzała się kawałkowi trzymanemu w dłoniach. Nie smakował jej. Był zbyt wypieczony. Odłożyła go i poszła zaczerpnąć wody, aby zmyć smak mięsa z gardła. Nalała sobie kubek i znowu mimowolnie zerknęła na Jeźdźców słuchających „Łapiącego Noc”. Tym razem jej wzrok przyciągnął Samak Dziki Zew. Dlaczego, na wszystkie Potęgi, młody Trygarranin znalazł się tutaj? Czy Potęgi wybrały go do tego żeby stanął przeciwko swemu ojcu? Czy można żądać od kogoś czegoś takiego? Czy Potęgi miały prawo zażądać tego od niego? Ależ oczywiście, bo Potęg nie obchodziły uczucia Samaka. Skażą go na tę konfrontację a osnuci dymem z widmotrawy szamani wskażą mu odpowiedni kierunek. Byle tylko osiągnąć wybrany cel.

Samotny Księżyc poczuła, że mąci jej się w głowie i jej myśli zaczynają przybierać niebezpieczny kierunek. Osuszyła kubek i udała się na spoczynek. Neyar od razu przylgnęła do jej boku. Zwykle dziewczyna uwielbiała spać blisko wilczycy, ale dzisiaj ciało Bestii wydawało się jej zbyt gorące, odsunęła się, więc od niego próbując umościć się wygodnie pod narzutą ze skór. Długo przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć aż w końcu udało się jej zapaść w niespokojny sen. Marzenia senne, które nadeszły w chwilę później przywołałyby na jej policzki rumieńce wstydu gdyby była przytomna. Zamiast tego zrobiło jej się tylko jeszcze bardziej gorąco i rozkopała się przez sen. A po jakimś czasie sen, który jutrzejszego ranka, jeśli go zapamięta wywoła w niej wyrzuty sumienia przekształcił się w coś zgoła innego.
 
Ravanesh jest offline