Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-08-2010, 13:57   #21
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Calin nie czul się najlepiej. Ta dziurzasta dziura wpływała na niego, trudno powiedzieć, jak. Niepokojąco? Na pewno tak, ale właściwie Calinowi trudno było określić swój nastrój. Pewności siebie oraz radości dodawała mu obecność Ilyi. Jej uśmiech pełen delikatnej serdeczności, wypełniony uczuciem oraz przyozdobiony cudownymi słowami rozrywał ową szaroburą mgłę.

Chciał wypocząć. Położył się, ale jednak wypoczynek był trudny. Uczucie niepokoju, jak wtedy, gdy podglądał pierwszy raz z chłopakami kapiące się dziewczęta, nie opuszczało go. Ciągle miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. Usiłował sobie wmawiać, iż to nieprawda. Na logikę, to musiała być nieprawda, ale jednak … no właśnie.

Ponadto tyle niepokojących spraw. Nowi jeźdźcy … kim byli? Dlaczego akurat przybyli? Jaką mieli misję? Ale najbardziej wkurzające było nie to wypełnione kompletną niewiedzą puste naczynie, jaka stanowił teraz jego umysł, tylko jeden spośród nich … Samak Dziki Zew, syn Okrwawionej Czaszki z plemienia Tryggaran. Ilya Ciche OstrzeSamak przybył do obozu … widział ją … tak, Okrwawiona Czaszka, on … Czyżby chciał się zemścić? Walczyć? Ale nie … chyba nie. On naprawdę … Calin widział jego wzrok ślizgający się po pięknej, dziewczęcej postaci Ilyi. Wcześniej tego nie dostrzegał. Dziwił się sobie, jak mógł tego pieprzonego spojrzenia nie zauważyć? Szlag! On ją obmacywał wzrokiem! Tak, to było wyraźne. Teraz, kiedy Calin ułożył się do snu, kiedy zasypiał, dokładnie przypominał sobie tą sytuację. Ten wzrok Samaka, niby zmęczonego, jednocześnie zaś kryjącego w sobie pragnienie odebrania mu jej. Spojrzenie pełne, niby pragnienia odpoczynku, ale tak, Calin był niemal pewny, także chęci porwania Ilyi, rozerwania jej uczuć, zniszczenia więzi, która łączyła ich obydwoje.

Deszcz w Twarzy nigdy wcześniej tak nie myślał. Nigdy? Czy naprawdę nigdy? Czy kiedy Ilya niedawno rozmawiała z jakimś tam chłopakiem z wioski, którego imienia nawet nie pamiętał, czy wtedy także Calinowi nie przemknęła przez myśl nuta, że przecież ktoś może skraść uczucie, którym Ilya obdarzyła właśnie jego. Tylko wyłącznie jego. Przecież należała do niego, tak, jak on do niej! Dlaczego więc, szlag, Samak do niej się przywala. Spojrzeniem? Tak, na razie. Ale czyż nie omywał jej dokładnie okiem, które spoczywało najpierw na jej słodkich licach, potem powoli, przesuwając się do dołu, dotykało piersi … piersi, której jeszcze on sam nie widział, ale widział w wyobraźni nie raz jej piękno, kiedy jego własne usta, powoli spływały z warg ukochanej przenosząc się niżej, coraz niżej, wreszcie dotykając cudownych malin ozdabiających jej biust. Tymczasem Samak … tak, marzył o tym samym, na pewno. Natomiast Ilya … przecież … kocha go, ale czy Samak, niczym młody bizon ... To jego wejrzenie oraz jej odpowiedź ... przecież ...

- Nigdy! - wstrząsnął się. - Czy ona także go … czy nie wolałaby jednak tego ... silnego, niczym umięśniona góra ... przybysza ...

- Ale przecież to nie ma sensu. Calin – usiłował uspokoić sam siebie – przecież kochacie się, chcecie się wspomagać, dawać sobie nawzajem owa prawdziwą siłę oraz wsparcie, które jest jedyne, wyjątkowe, którego nie można porównać do niczego innego. Mocniejsze bicie serca, nagłe radości, spowodowane normalnym spojrzeniem, tak prostym, jednocześnie zaś tak niesamowicie niezwyczajnym. Miłość, miłość pochłaniająca, jednocześnie dająca spełnienie, potrafiąca nadać wszystkiemu wyższy sens. Ilya, Ilya, Ilya, świetna, najświetniejsza …

- Tak, tak, tak! Ale jednak …

Sen pełen niepokoju. Wypełniony myślami. Dotykający spraw, które nigdy wcześniej nie niszczyły jego spokoju ducha. Naprawdę?
- Może jednak tak, tylko dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Dlaczego? Co się dzieje? - odrzucał uporczywie wizje Samaka oraz innych, które narzucały mu się.

- Wstać. Pić – chciał wydać sobie komendę. Nie mógł, aż wreszcie jakaś litościwa siła pozwoliła mu na to. Skoczył do jakiejś misy wypełnionej wodą. Wypił trochę, resztę wylał sobie na głowę, żeby ostudzić gorączkowe myśli.
 
Kelly jest offline  
Stary 30-08-2010, 19:13   #22
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Wyruszyło nas siedmioro. Siedmioro z plemienia Wallawarów wybrała Czarnopióra do podążania za gwiazdą – Rayen uznała, że należy wyjaśnić tę kwestię urrukarowi.

- Ale przybyła was tutaj piątka – zauważył Kahal.

- Tak, ale dwójka, która się od nas odłączyła też tutaj przybędzie – przynajmniej Rayen miała taką nadzieję.

- Wtedy razem z tamtymi przybyłymi będzie nas dwanaścioro - Samotny Księżyc była ciekawa jak „Łapiący Noc” wyjaśni tę sytuację.

Ale najwyraźniej cała sprawa zaczynała przerastać urrukara, bo tylko potrząsnął głową i ponowił swoją prośbę, aby udali się we wskazane przez Valkora miejsce a sam zajął się nowo przybyłymi. Rayen przyglądała się piątce nieznanych jej Jeźdźców. Oczywiście największą ciekawość budził Samak Dziki Zew, syn niesławnego Trygarrianina Okrwawionej Czaszki. Wysoki i barczysty, krótko obcięty, z lekkim zarostem, spoglądał wokół czujnie żółtymi, kocimi oczami. Nosił się na trygarriańską modłę, na nogach miał spodnie z futra tygrysa, a nagi tors pomalował w pasy. Ogólnie sprawiał silne i dzikie wrażenie. Naturalnie nie tak dzikie jak jego ojciec – Czaszka. Jego wierzchowiec dzikolew nie robił na Samotnym Księżycu wielkiego wrażenia, bo dobrze znała już ten rodzaj Bestii. Churkurr Śmieszek też jeździł na dzikolwie. Tak samo wierzchowce „koniarzy” nie były dla niej nowością. Właściwe wielkie Bestie Zawartan były w ogóle pierwszymi Bestiami, jakie miała okazję oglądać, więc teraz poświęciła im tylko krótkie spojrzenie. Natomiast Bestie dwóch dziewcząt z Malowanych Kamieni zupełnie zaskoczyły Rayen. Do tej pory nie miała pojęcia, że mogą istnieć Bestie rogobyki. Wiedziała oczywiście, że rogobyki są silne i wytrzymałe, ale zawsze bardziej kojarzyły jej się z przedmiotem na pieczyste a nie na wierzchowce dla Jeźdźców. Neyar też podzielała zdanie dziewczyny, bo wciągnęła mocno powietrze, kiedy mijały Jeźdźczynie Malowanych Kamieni i oblizała się ze smakiem. Samotny Księżyc na ten widok zagryzła wargi żeby stłumić śmiech.

Rozłożyli się obozem w miejscu wskazanym przez Valkora. Rayen dopiero teraz poczuła znużenie ogarniające całe ciało. Widziała, że jej towarzysze też słaniają się na nogach. Mieli do tego prawo. W końcu jechali całą noc potem stoczyli walkę z Shar’Rhaz a później jechali cały dzień. Powinni odpocząć. Jednak nikt się do tego nie kwapił. Wszyscy wpadli w jakiś gorączkowy stan, kiedy jest się tak zmęczonym, że nie można zasnąć. Mało rozmawiali, co jakiś czas spoglądając w stronę szczeliny jakby ta cały czas przyciągała ich myśli.

Rayen najchętniej przeniosłaby obóz jak najdalej od tej ogromnej dziury w ziemi. Czuła, że jakiś niewypowiedziany lęk zakradł się do jej serca, ale nie chciała się przyznać pozostałym towarzyszom do odczuwanego strachu. Zamiast tego usiadła przy ogniu i grzebała w ziemi jakimś znalezionym patykiem popatrując to w stronę Ashashki, to w stronę urrukara i otaczających go Jeźdźców. Z goryczą stwierdziła, że szaman szybko się ich pozbył, kiedy przybyli ci nowi. Kiedy zobaczył kolejną piątkę wysłaną przez Czarnopiórą przestał się interesować Wallawarami. Możliwe, że było mu wszystko jedno, kto uda się do rozpadliny. Byle tylko osiągnąć swój cel. Nie był pewien, kto został wybrany do zmierzenia się z tym, co czekało na dole, ale był gotów ryzykować ich życiem żeby się tego dowiedzieć. Rayen czuła, że narasta w niej gniew. Może Kahal był najważniejszym szamanem plemienia Zawarty, ale czy to dawało mu prawo do wysyłania ich na śmierć tak jak to prawdopodobnie zrobił z Jeźdźcem Zawartan, tym, który spłonął wcześniej na ich oczach. Czy ich życie było tak niewiele warte, że można było je poświęcić, aby dowiedzieć się czegokolwiek o Ashashce? I po raz kolejny spotykali się z tym, że szamani nie byli pewni jak zinterpretować znaki zsyłane przez Potęgi a z tego, co już wiedzieli i tak nie mówili im nawet połowy. Przemknęła jej przez głowę pozbawiona szacunku myśl, że szamanizm w niewielkim stopniu opierał się na szukaniu odpowiedzi i rozsądku a za to w ogromnym na spożyciu dużych ilości widmotrawy i bajdurzeniu

Dziewczyna zorientowała się, że teraz już gniewnie dźga ziemię patykiem i zaciska szczęki aż do bólu. Odrzuciła kij daleko od siebie i chwyciła jedzenie, którym poczęstowali ich Zawartanie. Wgryzła się zębami w mięso i z rozbawieniem zauważyła, że było to mięso rogobyków. Spojrzała w kierunku dwóch sióstr i ich wierzchowców i zaśmiała się pogardliwie. Te zwierzęta nadawały się tylko do tego żeby wykroić sobie z nich połać mięsa i upiec na ogniu a potem zatopić zęby w krwistym, soczystym kawałku udźca. Tak soczystym, że przy każdym kęsie soki z mięsiwa tryskałyby do ust. Rayen przyjrzała się kawałkowi trzymanemu w dłoniach. Nie smakował jej. Był zbyt wypieczony. Odłożyła go i poszła zaczerpnąć wody, aby zmyć smak mięsa z gardła. Nalała sobie kubek i znowu mimowolnie zerknęła na Jeźdźców słuchających „Łapiącego Noc”. Tym razem jej wzrok przyciągnął Samak Dziki Zew. Dlaczego, na wszystkie Potęgi, młody Trygarranin znalazł się tutaj? Czy Potęgi wybrały go do tego żeby stanął przeciwko swemu ojcu? Czy można żądać od kogoś czegoś takiego? Czy Potęgi miały prawo zażądać tego od niego? Ależ oczywiście, bo Potęg nie obchodziły uczucia Samaka. Skażą go na tę konfrontację a osnuci dymem z widmotrawy szamani wskażą mu odpowiedni kierunek. Byle tylko osiągnąć wybrany cel.

Samotny Księżyc poczuła, że mąci jej się w głowie i jej myśli zaczynają przybierać niebezpieczny kierunek. Osuszyła kubek i udała się na spoczynek. Neyar od razu przylgnęła do jej boku. Zwykle dziewczyna uwielbiała spać blisko wilczycy, ale dzisiaj ciało Bestii wydawało się jej zbyt gorące, odsunęła się, więc od niego próbując umościć się wygodnie pod narzutą ze skór. Długo przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć aż w końcu udało się jej zapaść w niespokojny sen. Marzenia senne, które nadeszły w chwilę później przywołałyby na jej policzki rumieńce wstydu gdyby była przytomna. Zamiast tego zrobiło jej się tylko jeszcze bardziej gorąco i rozkopała się przez sen. A po jakimś czasie sen, który jutrzejszego ranka, jeśli go zapamięta wywoła w niej wyrzuty sumienia przekształcił się w coś zgoła innego.
 
Ravanesh jest offline  
Stary 30-08-2010, 20:09   #23
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Gdy słuchała opowieści o Ashashce przed oczyma stawały jej coraz to nowsze, bardziej odpychające obrazy, od widoku których włos jeżył się na głowie. Szczególnie, że odnajdywała swoją sylwetkę wśród niektórych z nich, co napełniało ją wstydem i strachem.

Równocześnie Ilya miała takie dziwne uczucie, że ktoś się jej przygląda. Nie było to pełne miłości i uwielbienia spojrzenie Calina, lecz coś bardziej nachalnego i niepokojącego do tego stopnia, że miała wrażenie, że mrówki chodzą po jej karku. Z trudem powstrzymywała się od zerkania przez ramię. Równocześnie jej myśli błądziły po dziwnych, wykrzywionych i niepokojących ścieżkach, jednakże zbytnio skupiała się na opowieści szamana by zwracać na nie uwagę.

W końcu uniosła wzrok i wraz z innymi spojrzała na nadjeżdżającą grupę Jeźdźców w mniej-więcej tym samym wieku co oni. Z ciekawością przesunęła wzrok po twarzach bliźniaczek czując jednocześnie zazdrość i żal. Pobladła niezwykle słysząc imię syna wojownika Tryggaran, którego nie tak dawno pokonała i przepędziła wraz z Aime’m. Czy wieść o porażce ojca już do niego dotarła? Czy jest taki jak jego ojciec – szalony i na wskroś zły? Na pewno był do niego podobny.

Skromnie spuściła wzrok, nie chcąc być zbyt nachalną w swych, ale jej wyobraźnia podsunęła jej przed oczy cudownie realną i wyraźną wizję. Jej myśli błądzące po dotąd nieznanych jej ścieżkach właśnie w tej chwili wyklarowały się. Oto owy wojownik spogląda na nią, a w jego oczach widzi zachwyt i pożądanie. Czyż nie była jedną z piękniejszych córek Wallwarów, wyróżniającą się na tle innych? Tylko ona i Nemain posiadały inne od wszystkich Bestie. Czy to nie czyniło z nich istot wyjątkowych? Nic więc dziwnego, że zwróciła jego uwagę.

Ilya wpatrywała się w swoje ręce złożone na kolanach nie mogąc uwierzyć, że właśnie o czymś takim pomyślała. Ona, która nigdy nie zajmowała się swoim wyglądem więcej niż powinna! Owszem, Calin, jej przyszły mąż, nie raz powtarzał jej, że jest piękna niczym rozgwieżdżone niebo, lecz ona nigdy nawet w swoich najskrytszych myślach nie wyróżniała siebie na tle innych. Co więc się nagle z nią stało? Przerażona i zawstydzona swoimi rojeniami poszła za resztą swych towarzyszy nie odzywając się ani słowem.

Niemal machinalnie rozścieliła sobie posłanie niedaleko ukochanego, którego ukradkiem obserwowała, gdy jedli podane przez gospodarzy mięsiwo. Później gdy już położyli się na posłaniach, leżała na boku wzrokiem śledząc linię jego ciała rysującą się pod kocem.

W świetle rozpalonego ogniska wydawał się jej być pięknym niczym bóstwo, które zstąpiło pośród śmiertelników, a widok jego spokojnej twarzy o mocno zaznaczonych rysach sprawiała, że w jej ciele budziła się nieznana dotąd tęsknota, która podsycana była jeszcze myślą, że już niedługo, jak tylko wrócą do rodzinnej wioski, Juhar połączy ich węzłem małżeństwa i zamieszkają razem w jednym tipi, i będą razem jako mąż i żona. Mężczyzna tak przystojny i silny jak Deszcz w Twarzy - myślała sennie, gdy położyła się w końcu rozgrzana obecnością Sabah, ciepłem z ogniska oraz tym rozkosznie pulsującym ogniem, który zrodził się w jej ciele - musiał sobie wybrać kobietę równą jego urodzie i sile. To chyba czyniło ją najpiękniejszą z pięknych, gdyż to właśnie ją wybrał. Nie Jewę czy Melesugun, ale ją Ilyę, córkę Stepowego Wilka. Ileż to razy mówiono jej, że odziedziczyła urodę obojga rodziców, a w tańcu rozkwitała bujnie niczym ziemia w środku wiosny? Już niedługo znów zatańczy, a jej dojrzała piękność rozbłyśnie w mroku nocy oblekając twarze innych kobiet pełnym zazdrości grymasem. A Calin… Calin będzie patrzył tylko na nią wielbiąc i pożądając.

Nagły trzask drewna w ognisku wytrącił jej myśli z tych rozkosznych i niepokojących marzeń. Ukryła rozpaloną twarz w dłoniach, starając się nie łkać z bezsilności, dziękując Potęgom za to, że jej postać skryta była pod kocem, którym się otuliła. Cóż za zła siła podsuwała jej te obrazy burząc spokój jej ciała i ducha? Dlaczego jej myśli tak nachalnie stawiały ją ponad innymi dziewczętami jej szczepu, karząc jej uważać, że są gorsze od niej? Miała ochotę wstać i prosić, nie - błagać towarzyszki o wybaczenie takiej obrazy, a potem skryć się w ramionach ukochanego. Jednakże pomysł ten rodził w niej jeszcze inne obrazy te zakazane, ale przecież nie tak odległe. Gdy tylko pomyślała o nim, jego silnych ramionach, które nie raz oglądała podczas ich wspólnych wypraw na prerię, czuła, że jej ciało staje się gorące niczym ogień, oddech przyspieszony, a skóra dziwnie wrażliwa na każdy dotyk.

Co bardziej niepokojące jeszcze wczoraj nie pomyślałaby o przyszłości, o ich związku w taki sposób jak teraz. Cóż się więc zmieniło? Czy to ta opowieść o Ashashce, czy też oddziaływanie tego, co kryło się wewnątrz krateru? Nie potrafiła dociec, co dzieje się z nią i jej ciałem, lecz bała się nawet zwierzyć się ze swoich odczuć towarzyszom. Uniosła lekko głowę i spojrzała wprost w rozjarzone ślepia swojej Bestii, która wyczuwając targające jej wnętrze sprzeczności przysunęła się bliżej kładąc łeb w zasięgu jej dłoni. Machinalnie pogłaskała szorstką sierść jaguara i zacisnęła mocno oczy próbując usnąć i odsunąć od siebie natrętne myśli. W końcu zmęczenie dało o sobie znać, a sen zmorzył ją zsyłając zbawienną niepamięć.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 31-08-2010, 07:59   #24
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Ashashca, plugawa jak ropiejąca rana pośrodku stepu, rozsiewająca dookoła smród zgorzeli.
Jak bardzo trzeba zatracić człowieczeństwo, aby zmieścić w sobie tyle zła i potworności…
Nemain długo leżała bezsennie na posłaniu przy ognisku, przewracając się z boku na bok i wracając myślami wciąż i wciąż do Rozdarcia, które brzydziło i przerażało ją jednocześnie. Niemalże czuła jego fizyczną bliskość. Kilka razy otwierała nawet oczy, mając wrażenie, że coś ją obserwuje.
Źle zrobili pozostając tak blisko…

Niczego już nie rozumiała. Dlaczego Potęgi przysłały aż tylu wybrańców, skoro do Rozpadliny miała się udać tylko piątka? Buntowała się przeciwko myśli, która coraz częściej pojawiała się w jej głowie. Chcą nas sprawdzić? Wybrać najlepszych? Przecież to Wallawarowie są najbardziej godni tego zaszczytu! Najwięcej młodych Jeźdźców pochodzi w końcu ich klanu! Czy ci otumanieni dymem z widmotrawy szamani tego nie rozumieją? Do tego różnorodność Bestii w ich grupie tylko podkreślała ich wyjątkowość i przewagę… Myślała, że Czarnopióra również to doceniła. No i byli już bohaterami. Prawdziwymi, przez duże B. Czy któreś z młodzików mogło się pochwalić takimi osiągnięciami w tak krótkim czasie ?!
Gniew w jej głowie nadciągał falami.

Jakim prawem jakiś szaman Zawarty ma decydować o ich losie?!? Jakim prawem syn mordercy członków ich plemienia i sługusa Ciemności został wybrańcem Potęg ??!?

Duma i pycha... Nagły obraz ojca przerwał strumień strasznych myśli. Usłyszała jak do niej mówi. Duma i pycha Nemain, to dwaj wrogowie wojownika. Nie pozwól im nigdy zawładnąć swoim sercem.
Twarz kobiety zalała się rumieńcem. Jak to możliwe, że zapomniała o tym, czego nauczył ją Ahaja? Skąd się wzięły w jej głowie takie myśli?
Zerwała się z posłania i poszła przemyć twarz zimną wodą. Było jej niedobrze. Odszukała wzrokiem śpiącego Abu i głaszcząc jego sierść, przytuliła się do niego, jakby czerpiąc płynący od niego spokój.
Gepard zamruczał.
Wyciszyła myśli i wkrótce zmęczone ciało Nemain zapadło w sen.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 31-08-2010, 11:25   #25
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mogli jej nie lubić. Mogli jej nawet nie ufać. I żadna z tych rzeczy nie mogła zmienić faktu, że to za przyczyną jej uporu znaleźli się tam, gdzie byli najbardziej potrzebni. Dostrzegała krzywe spojrzenia towarzyszek. Bardziej niż ich niechęć, martwiła Melesugun ich krótkowzroczność i brak w miarę chłodnej oceny sytuacji. Nie żeby ona posiadała nadmiar dystansu... ale – w przeciwieństwie do dwójki, którą zostawili za plecami – potrafiła dla dobra grupy zrobić coś, co nie tylko nie było po jej myśli, ale wręcz stanowiło bezpośrednie zagrożenie dla integralności tak grupy jak i ich własnych skór. Wybrały, skoro wolały sądzić Melesugun zamiast ją zrozumieć i docenić wysiłek, który poczyniła dla dobra stada, niech tak będzie. Skoro wolały nosić w sercu złość niż zrozumienie, ich sprawa. Grunt, że przywiodła ich do miejsca, gdzie spełnić się miało przeznaczenie.

*

Mimo przybycia kolejnych Jeźdźców, podjęli decyzję o udaniu się na spoczynek. Zasługiwali na to, biorąc pod uwagę wydarzenia minionego dnia. Poranione ciało zrastało się szybko, ale towarzyszył temu uciążliwy ból. Choć chciała się przekonać, czy to oni zostali wybrani, by zejść w głąb Ashaski, rozsądek podpowiadał sen.
Po dłuższej chwili wiercenia się na legowisku, Melesugun wstała i zostawiwszy swoje rzeczy na miejscu, ruszyła krzywą, biegnącą przez obozowisko wydeptaną już ścieżką.


Wieczorne powietrze pełne było z wolna cichnących odgłosów obozu, którego mieszkańcy sposobią się do snu. Korzystając z samotności, ciemnowłosa wojowniczka plemienia Wallawarów delektowała się względną ciszą. W końcu była sama. Spacerując pomiędzy rozłożonymi z dala od siebie namiotami, zręcznie omijała spiętrzone w ciemności sprzęty. Wnioskując z zapachu, zbliżała się ku koniarzom. Kilka postaci, skupionych wokół ognia podawało sobie drewnianą miskę pełną pachnącej zupy. Lubiła koniarzy Zawartan za ich praktycznie podejście do świata. Choć koń był dla nich zwierzęciem totemicznym, bez skrupułów korzystali z całego dobrodziejstwa, jakie te szlachetne zwierzęta mogły im zaoferować: od możliwości szybszego podróżowania po mięso. Nie udawali, nie ubierali swojego życia w nikomu niepotrzebne mądrości. Żadnych zbędnych wątpliwości.

Ta myśl przypomniała jej o Jewie i o Aimem. O spojrzeniach Nemain i Ilyi. Gniew zaczął gotować się w duszy Melesugun. Całe życie radziła sobie praktycznie sama. Lubiła białowłosą, i to ona okazała się ta, która pierwsza odwróciła się od ciemnowłosej. Poczuła rosnąca niechęć na myśl o grupie. Na myśl o ich dąsach, o argumentach, których próbowali używać w dyskusji z Potęgami. O ich mniemaniu o sobie. Czy naprawdę sądzili, że są dość wielcy, by przeciwstawiać się bóstwom? Prychnęła, coraz bardziej zła. Pomyślała, że gdyby nie ona, w życiu nie dotarli by tutaj, wymyślając sobie coraz to ważniejsze w ich mniemaniu i coraz to bardziej błahe misje. Była zła, naprawdę zła. Nie dosyć, że musiała po raz pierwszy w życiu stale przebywać w czyimś towarzystwie, to jeszcze były to osoby myślące i czujące zgoła inaczej.
Z każdym krokiem ruchy Melesugun stawały się coraz ostrzejsze, coraz mniej zrelaksowane. Zaczęła odczuwać palącą potrzebę zniszczenia czegoś. Odreagowania. Chciała pozbyć się tego gniewu, przekuć go na działanie. Świadomość, że nie może z tym nic zrobić, jeszcze pogłębiała złość.
Z ciemności między namiotami usłyszała ziewnięcie. Magrire wróciła z nocnych łowów.

- Masz rację – powiedziała w noc – lepiej pójdę spać.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline  
Stary 31-08-2010, 12:46   #26
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Jewa z Lodu i Aime Kamień na Dnie Rzeki



Zbliżaliście się w stronę gęstej mgły, która tłumiła dźwięki walki toczonej przez Vuccovara. Nie wiecie skąd się wzięła. Nawet Potęgi musiały być zdziwione jej nagłym pojawieniem się wokół Zajuha.
Byliście zaledwie kilka kroków przed ścianą dymu, kiedy gwałtowne poruszenie za waszymi plecami zwróciło waszą uwagę. Oba Shar’Rhaz, które przed chwilą z takim trudem powaliliście na ziemię, stały nietknięte i szykowały się do natarcia. Na waszych zdumionych oczach rany na kościstych cielskach zasklepiały się. Bestie ryknęły gromko i zaatakowały z dziką wściekłością nie pozostawiając wam wyboru. Znów musieliście walczyć. Tym razem jednak ze strony ofensywnej zmuszeni do przyjęcia defensywy.

Potężne Shar’Rhaz wyprowadzały kolejne ciosy. Haczykowate odnóża o włos mijały wasze ciała, wasze żywonoże ponownie smakowały posokę Pomiotów. Dymiąca posoka unosiła się z ran, kiedy kły waszych bestii i wasz oręż znaczył cielska kolejnymi szramami.

Czuliście, jak mięśnie drętwieją wam ze zmęczenia, jak oczy łzawią od ciągłego wyszukiwania okazji do wyprowadzenia własnego ciosu, dłonie ledwie utrzymują broń w uścisku poparzone posoką demonów.

Aime, w pewnym momencie popełniłeś błąd. Udało ci się uskoczyć przed zamaszystym ciosem odnóża, lecz haczykowaty koniec zahaczył cię i cisnął w bok. Ból był tak przejmujący, że aż wyrwał skowyt z gardła twej Hieny. Upadłeś na plecy, czując jak siła uderzenia wyrywa ci dech z piersi. Nim Shar’Rhaz zdołał cię dobić twoja Bestia znalazła się pomiędzy wami. Kłapnęła paszczęką przed Shar’Rhaz, który cofnął się o krok, dając ci czas wstać. Czułeś się jednak kiepsko. Z trudem chwytałeś oddech i broczyłeś krwią z ran.

Jewo – ty z gracją wilczycy przeskakiwałaś pomiędzy opadającymi ciosami, jednak twoje ataki zdawały się nie robić większego wrażenia na Shar’Rhaz. Twoja Bestia zachodziła demona i kąsała po nogach zmuszając do dzielenia ataków pomiędzy was dwie.

Niespodziewanie z mgły wyskoczył Vuccovar. Rozmazany kształt poruszający się szybciej niż strzała wystrzelona z łuku. Hiena warknęła złowrogo, kiedy owa smuga cienia odbiła się od jej grzbietu, a ty Aime ujrzałeś tylko, jak przez chwilę rozmazana prędkością sylwetka Vucovarra znalazła się na wysokości łba Shar’Rhaz. A demon – owa niezniszczalna kreatura – zachwiała się i padła na ziemię już w powietrzu zmieniając w dobrze wam znany, dymiący szlam.

- W guz na czole – krzyknął Vuccovar w waszą stronę. – Dziabnijcie go w tę narośl.

Nie było wam tego trzeba powtarzać dwa razy.
Wilczyca Jewy doskoczyła do nogi, Aime rzucił się z boku a Jewa wyskoczyła z ziemi i uderzyła żywonożem w narośl na czaszce. Stopami odbiła się od kościstej klatki demona i przetoczyła się po ziemi szybko podrywając na nogi. Do ciała ubabranego krwią i posoką przykleił się piach.

Shar’Rhaz obok was, tym razem zmieniając się w toksyczny opar – jak zawsze, kiedy jeden z Pomiotów Upadłych zostaje zgładzony.

Kilka oddechów później walka była skończona.

Staliście, rozglądając się wokół zmęczonym wzrokiem. Dopiero teraz docierały do was lamenty i płacze, jęki rannych i konających, zawodzenia i skowyty. Najwyraźniej walka w obozowisku miała dramatyczniejszy przebieg niż sądziliście.

W waszą stronę kroczył Vuccovar. Jego twarz wyglądała jak kamienna maska. Oczy, pierwszy raz od czasu kiedy mieliście okazję w nie spojrzeć, były poważne, czujne i zaniepokojone.

- To zaszło dalej, niż sądziłem – zerwał coś z szyi i rzucił w stronę Jewy. – Przechowaj to dla mnie. Dołączcie najszybciej jak dacie radę do reszty waszych przyjaciół. Powiedzcie im, że będę na was czekał na Wzniesieniu Wilka za siedem dni od jutra. Chciałbym, byście przybyli na moje wezwanie.

Nie mówiąc nic więcej przyzwał swojego piaskowego tygrysa i wskoczył na siodło.

- Nie zawiedźcie mnie – rzucił raz jeszcze nie odwracając się jednak. – Step ma poważne problemy. A ja chyba wiem, jak im zaradzić.

Nim zdążyliście coś powiedzieć odjechał w takim tempie, że żadna Bestia nie byłaby mu w stanie dotrzymać kroku. Zaiste – ten Jeździec jest kimś wyjątkowym, nawet pośród innych Jeźdźców.

W waszą stronę kuśtyka Ushak „Kudłata Żaba”. Wesoła twarz stała się ponura. Prowizorycznie opatrzona noga chłopaka broczy krwią.

- Nic wam nie jest?

Nie macie nawet sił by odpowiedzieć. Potrzebujecie wody, opatrunków, jedzenia i snu. W tej kolejności.

Widzicie jednak, że szamani i zielarze zajmują się rannymi z klanu Zawarty. Na Potęgi! Tam naprawdę działo się źle.

Widzicie białowłosą Wanej krążącą pośród potrzebujących. Najwyraźniej teraz jej pochodzenie nie miało znaczenia. Liczył się dal kojenia bólu i wiedza o ranach, jaką dziewczyna miała.
Z daleka widać było, że Wanej sama została zraniona. Chyba jednak nie groźnie.
Białowłosa jakby poczuła na sobie wasze spojrzenie. Uniosła głowę i uśmiechnęła się smutno.


RESZTA


W końcu zmęczenie wzięło górę i poszliście spać. Objęcia snu w tym miejscu, tak blisko straszliwego Rozdarcia, nie mogły jednak pozostać zwykłymi snami. Nie tutaj. Nie tak blisko rany zadanej Stepowi.


Calin Deszcz w Twarzy



Zazdrość. Uczucie kiełkujące, niczym kolczasta róża w ogrodzie miłości. Czyż nie jest jednak tak, że najpiękniejsze róże mają zarazem najdłuższe i najostrzejsze kolce.
Kiedy śniłeś znalazłeś się właśnie w takim ogrodzie. Pełnym kwitnącego kwiecia o barwach i zapachach oszałamiających bogactwem.
Mimo pozornego piękna było w tym ogrodzie coś złowieszczego, coś niepokojącego, coś powodującego, że spacerując pomiędzy kwiatami czułeś dziwne przeczucie klęski.

Wtedy usłyszałeś ... cichy jęk rozkoszy. Niósł się gdzieś spomiędzy ukwieconych ścian. Ignorując latające wszędzie wielkie, brzęczące owady, szedłeś za tymi jękami. Za westchnieniami prowadzącymi się przez roślinny labirynt.

Aż dotarłeś do małego stawu nad brzegiem którego ujrzałeś Ilyę w ramionach jego. W ramionach Samaka – syna Okrwawionej Czaszki.

Zabij!

Szept, który rozbrzmiał w twej głowie był niczym rozpalony kamień położony na zimne ciało. Sparzył. Sparzył duszę!

Nie byłeś się w stanie opierać temu, co miało się zdarzyć. To był tylko sen, lecz sen straszny. Koszmar, którego nie chciałbyś doświadczyć nigdy w życiu.

Był kamień w twej dłoni. I gniew zrodzony z zazdrości. Tyle pamiętasz.

Następną sceną w tym koszmarze jest ciało Ilyi unoszące się w sadzawce. Ciało Samaka gdzieś znikło.

Jej twarz – nadal piękna, jej usta czerwone od krwi, jej ciało zanurzone w sadzawce, która staje się jeziorem czerwieni.

Widzisz swoją twarz odbitą w tej krwawej kałuży. Serce ściska ci zimna dłoń!

Ashaska!

Kolejny szept i kilka niezrozumiałych słów. A potem, ból w dłoniach.

Budzisz się widząc, że spiralne wzory płoną jasnobłękitnym blaskiem. Blaskiem, które dodaje ci sił i wiary, że to co widziałeś we śnie było jedynie skażonym oddechem Szczeliny.

Czujesz pieczenie pod powiekami i strach, którym nie tak dawno dzieliłeś się z szamanem Zawarty.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.


Rayen Samotny Księżyc


Sen przyszedł późno. Ale nie tylko do ciebie. Czułaś i słyszałaś że reszta twoich przyjaciół również ma problem z zaśnięciem.

We śnie znalazłaś się wśród spalonych namiotów. Poczerniałe kikuty tyczek godziły w zasłonięte kurtyna pyłu niebo, nadpalone skóry wyglądały jak poparzona skóra.

Czułaś ból, a kiedy spojrzałaś w dół ujrzałaś, że twe ciało spływa krwią. Szłaś przez pobojowisko dostrzegając coraz więcej makabrycznych szczegółów wokół siebie. Szkielety obleczone poczerniałym mięsem leżące tam, gdzie dosięgła ich śmierć i płomienie.

Najwyraźniej byłaś jedyną, która ocalała w tej osadzie. Szłaś, ledwie unosząc nogi, aż dostrzegłaś to, czego szukałaś.

W centralnej części zniszczonego obozowiska wzniesiono kilka długich włóczni na których wisiało ciało Neyar.

Wilczycę porąbano na kawałki: łeb, łapy, korpus – wszystko zatknięto na ostrza włóczni.

Jednak mimo tych okaleczeń wilczyca nadal żyła. Wpatrywała się w ciebie udręczonym, pełnym cierpienia wzrokiem.

Podeszłaś bliżej, czując że zaraz skonasz z rozpaczy. Że oszalejesz, rzucisz się na którąś z włóczni w ślad za swoją Bestią.

Lecz wtedy paszcza Neyar poruszyła się.

ASHASKA! - Zawyła.

A w chwilę później ty – niczym Upadły – tarzałaś się w jej krwi wkładając sobie parujące kawałki ciała wilczycy w usta i połykając pulsujące, ciepłe mięso z demonicznym apetytem.

Obudziłaś się, czując posmak krwi w ustach. Niczym piętno niechcianego koszmaru.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.


Nemain Goniąca Wiatr


Problem z zaśnięciem i dręczące cię złe myśli udzielały się również innym. Czułaś to słysząc jak wiercą się niespokojnie na swoich miejscach, wstawali, pili wodę. Niepokój rósł, niczym fale na rzece po deszczu.

W końcu jednak udało ci się zasnąć.

W tym śnie było niebo. Były chmury pędzone wiatrem. Ciężkie, czarne i burzowe.
Stałaś sama, całkowicie naga, owiewana lodowatym wiatrem. Mimo zimna twoje ciało płonęło.
Kiedy zaczął padać jego pierwsze krople skwierczały na twojej skórze, jak woda wylana na kamienie paleniska.
Podałaś się uderzeniom deszczu niczym Bestia pieszczocie swego Jeźdźca. Drżałaś z zimna, ale i z pragnienia, które narastało gdzieś w głębi twych trzewi.

Deszcz pachniał życiem. Cudowny, niezapomniany zapach. Zamknęłaś oczy poddając się tym cudownym wrażeniom.

Otworzyłaś je, kiedy coś ciężkiego pacnęło obok ciebie w błoto.

To co ujrzałaś było straszliwym widokiem. Deszcz był potokiem krwi spływającej z nieba. W ślad za nim z chmur spadały fragmenty ciał: głowy, dłonie, całe ramiona. Stałaś oniemiała ze zgrozy w tej koszmarnej scenerii.

ASHASKA

Szept przyniósł wiatr. Niczym zawodzenie potępionej hordy.

Słysząc ten głos padłaś w krwawą kałużę i zaczęłaś się w niej tarzać. Krew – jej zapach, jej ciepło, jej lepkość – budziła uśpione, niezdrowe żądze.

Obudziłaś się nadal czując krew na swoim ciele i jej odór w nozdrzach.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.



Ilya Ciche Ostrze


Zmęczenie dnia dotknęło zarówno ciała, jak i ducha. Tyle się wydarzyło. Aż trudno w to wszystko uwierzyć.
Kiedy zasnęłaś, czując lekkie drżenia ziemi pod sobą, przyszły niespokojne sny.
Miałaś wrażenie, jakby coś śliskiego, lepkiego, brudnego i paskudnego wśliznęło się do twoich myśli, ale ty nic nie mogłaś na to poradzić.

Twój sen był .. straszny.

Chodziłaś po opustoszałej osadzie Szarych Wilków. Zaglądałaś do namiotów, widząc jedynie idealny porządek. Równo ułożone derki i futra na posłaniach, tlący się ogień pod paleniskami, rzeczy pozostawione w trakcie ich używania.

Kręciłaś się zdezorientowana pomiędzy namiotami zaglądając do każdego z nich, lecz poza dziwaczną pustką niczego nie mogłaś zobaczyć.

I wtedy, tknięta jakąś niepokojącą senną myślą, skierowałaś swe kroki w stronę Kręgu Ceremonialnego – miejsca, gdzie są zaślubiny, gdzie zwalnia się niewolników z ich przysiąg służebnych, gdzie odbywają się najważniejsze klanowe zgromadzenia i rytuały.

Byli tam. Wszyscy, których znałaś. Nawet matka zabita podczas ataku Shar’Rhaz. Nawet brat.

Nadzy. Pokrwawieni. Tańczący w kręgu – podążający jedno za drugim. Co jakiś czas któryś z tancerzy wgryzał się w plecy poprzedzającej go osoby i odrywał zębami kawał mięsa. Widziałaś krew spływającą po jasnych zębach, niczym sok czerwonych jagód.

Stałaś – porażona tym odrażającym spektaklem. Nie wiedząc, co czynić, nie wiedząc co robić.

A wtedy upiorni tancerze wznieśli głowy ku niebu i zawyli jednym, przeraźliwym wyciem:

- ASHASKA

Obudziłaś się nadal słysząc echo tego zawołania w uszach.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.



Melesugun Szalona


Ta noc była dziwna. Rozdarcie śmierdziało ci na milę czymś, od czego najchętniej byś uciekła. Jednak złożyłaś, jak reszta, głowę do posłania i zasnęłaś, jak reszta, niezbyt szybko.

We śnie pędziłaś na grzbiecie Wilczycy. Wiatr rozwiewał ci włosy. Dziki pęd wpychał bojowy okrzyk do gardła! Pędziłaś by walczyć! Pędziłaś, by przelewać krew!

Za tobą gnali inni Jeźdźcy. Szeroką, rozciągniętą ławą! Dziesiątki, jeśli nie setki Bestii i Jeźdźców!

Ziemia dudniła pod naciskiem łap, kopyt, racic i stóp! Czułaś te drżenie! Rytm serca! Gigantycznego serca Stepu.

I wtedy, pomiędzy jednym a drugim uderzeniem łap Wilka o trawę, przed wami rozwarła się Szczelina z której wyłoniły się koszmarne Shar’Rhaz, jakich jeszcze Step nie widział. Istoty wyglądające jak krzyżówki Bestii, zwierząt, ludzi i istot zrodzonych we śnie szaleńca. Pełne kleszczy, macek, kolców, rogów i kończyn, których nie dało się opisać się słowami. Niektóre Shar”Rhaz były niczym dym i cień, inne jak obdarte ze skóry zwłoki, jeszcze inne jak gigantyczne ludzkie szkielety. Setki setek tych koszmarnych stworów nagle wyroiło się na Step i zwarło się z Jeźdźcami.

I wtedy zamarłaś. Strach ścisnął twe gardło niewidzialnymi szponami. Nie potrafiłaś sięgnąć po broń. Jedyne, co byłaś w stanie zrobić, to zawrócić Bestię i rzucić się do ucieczki.

Ścigał cię śmiech innych Jeźdźców oraz rechot Shar’Rhaz.

Obudziłaś się mokra od potu.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.


Wszyscy - poza Jewą z Lodu i Aimem Kamieniem na Dnie Rzeki

Obudziliście się.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegacie coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywacie się z posłania.

Pięcioro Jeźdźców z Samakiem Dzikim Zewem na czele zbliżało się właśnie do Rozdarcia. Oczami wyobraźni ujrzeliście jego twardą, zawziętą twarz.



Z bezpiecznej odległości przyglądał im się Kahal Łapiący Noc i dwóch innych szamanów.

Co oni robią!? – przemknęło wam przez myśli. – Zginą!

Wtem ujrzeliście, jak z pobliskiego wzniesienia pędem zjeżdża jakiś Jeździec. Znajomy piaskowy tygrys! To Vuccovar!

- Powstrzymajcie ich! – słyszycie jego krzyk. – Zginą, jeśli tam podjadą. Powstrzymajcie ich!
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-09-2010 o 15:37. Powód: usunięcie P.S.
Armiel jest offline  
Stary 31-08-2010, 14:31   #27
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Rzucała się we śnie, a szybko zmieniające się obrazy we śnie sprawiały, że jej gałki oczne drgały pod zamkniętymi powiekami.

Deszcz…. Olbrzymie, chłodne krople, które spływały po jej ciele pieszcząc je i studząc rozpaloną skórę. Drżała z podniecenia, poddając się strumieniom ożywczej ulewy z zamkniętymi oczami .
Kiedy coś z głośnym chlupotem upadło tuż obok jej nogi spojrzała otwierając oczy.
To co wcześniej wzięła za deszcz było krwią. Całym wodospadem czerwonej posoki, wraz z którą z nieba zaczęły spadać szczątki ludzkich ciał.
Zamarła z przerażenia wpatrując się w ohydę, której była świadkiem.
ASHASHKA – usłyszała niesiony przez zawodzący wiatr szept.
Zapragnęła tej krwi, zapragnęła kąpieli w niej, zapragnęła… Nurzała całe ciało w ciepłej czerwonej lepkości, pełna żądzy, których do tej pory nie znała, a które dostaczały jej tyle cudownych doznań.


Wyrwała się nagle ze snu nadal czując odór krwi i jej śliskość na ciele. Zadygotała z obrzydzenia i trwogi rozglądając się dookoła jakby szukając potwierdzenia, że koszmar, który przeżyła był tylko snem.

Świtało, lecz upiorny blask bijący z głębi Rozdarcia tłumił urok wschodzącego słońca.
Nagle jej uwagę przyciągnęły zarysy pięciu Jeźdźców, z Samakiem Dzikim Zewem na czele, którzy zbliżali się niebezpiecznie do krawędzi Rozdarcia!

A szamani, z Kahalem na czele, przyglądali się wszystkiemu z bezpiecznego dystansu!

- Nie! – wrzask wyrwał się z piersi Nemain

W tym samym momencie ujrzała, jak z pobliskiego wzniesienia pędem zjeżdża jakiś Jeździec. To Vuccovar na piaskowym tygrysie!

- Powstrzymajcie ich! – usłyszała jego krzyk. – Zginą, jeśli tam podjadą. Powstrzymajcie ich!

Nie wahała się ani chwili z decyzja o tym co zrobi. Nie mogła pozwolić na to by bezsensownie zginęli.

Wyciągnęła ręce do góry i pozwoliła, aby poranny wiatr owinął się wokół nich z całych sił. Potem skupiając się na jego zawodzeniu zamknęła oczy i wyszeptała kilka słów.

Powietrze pomiędzy Rozpadliną a piątką Jeźdźców zawirowało silnie, a potem z nienacka zerwał się potężny wiatr, który z wściekłością uderzył w szaleńców podążających ku Rozpadlinie uniemożliwiając im swobodne przejście.
Przez kilka sekund wydawało się, że żywioł skutecznie powstrzyma całą piątkę, jednak po chwili jasne było, że obcy jeźdźcy mozolnie, ale konsekwentnie brną na przód starając się przełamać jej zaklęcie.

Wykrzyknęła więc do towarzyszy prośbę o wsparcie…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 02-09-2010, 09:12   #28
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Bosymi stopami stąpała po wysuszonej ziemi. Wokół panowała nieznośna cisza. Wiatr przyniósł ze sobą zapach trawy i ziół. To była jej rodzinna osada, to mogła być jej rodzinna osada. Nie była tego pewna, bo nie znajdowała nigdzie żywej duszy a namioty i pozostawione sprzęty mogły należeć do kogokolwiek. Błąkała się zagubiona i nieszczęśliwa. Aż w końcu, na centralnym placu wioski znalazła Neyar. Nieeeeeeeee!!!!!

Rayen wysunęła się z objęć obłąkanego snu, takiego, który mógł powstać tylko w umyśle szaleńca, chorego człowieka. Wsparła się na łokciach i oddychała ciężko. To był tylko sen. Tylko sen, a jednak wciąż czuła na języku ciepło świeżej krwi i kawałków mięsa, mięsa Neyar. Tylko, że przecież nie można zjeść Bestii. Bestia nie jest materialnym stworzeniem świata, jest tworem umysłu i woli swego Jeźdźca. Samotny Księżyc wiedziała, że nigdy nie zapragnęłaby pochłonąć swojej Bestii.

To Ashashka tego chciała. Chciała pożerać nasze Bestie, czyli tak naprawdę chciała pożerać nasze umysły i wolną wolę Jeźdźców. Pozbawić nas rozsądku i woli, zrobić z nas niewolników niskich instynktów i pragnień.

Dziewczyna podniosła się i w bladym świcie poranka ujrzała jak piątka przybyłych wczorajszym wieczorem Jeźdźców zbliża się do Rozpadliny. Na wszystkie Potęgi, jacy byliśmy głupi wierząc, że damy radę zmierzyć się z tym, co czeka przyczajone na dole – pomyślała. I jak niemądrzy są oni skoro wierzą, że mogą zajrzeć w głąb tego szaleństwa i to przeżyć. Wzrok Rayen padł dalej gdzie w pewnej odległości poczynaniom młodych Jeźdźców przyglądał się „ Łapiący Noc”. Posyłał ich na śmierć a sam tkwił bezpieczny i czekał na rezultaty. Rayen ogarnął gniew. Przypomniała sobie wczorajsze wątpliwości i rozterki dotyczące postępowania urrukara i czuła jak dominujące uczucie złości odbiera jej jasność myślenia. Stała w miejscu pozwalając rosnąć jej wściekłości, gdy nagle zza wzniesienia wyłonił się Vuccovar na swoim piaskowym tygrysie. Zakrzyknął do nich słowa, które utwierdziły dziewczynę, że na zbliżających się do Szczeliny czyha niebezpieczeństwo. Ten krzyk wyciągnął młodych Wallawarów z osłupienia i zmotywował do działania.

Nemain zareagowała pierwsza przywołując Potęgę Wiatru i odpychając jej siłą piątkę młodych od Rozdarcia. Mimo to uparci dalej brnęli w kierunku swej zguby. Rayen zdecydowała się w jednym uderzeniu serca. Wynagrodzi bliźniaczkom wszystkie pogardliwe myśli, które ku nim kierowała.

- Biorę rogobyki – wrzasnęła do swych towarzyszy i puściła się biegiem jednocześnie myślą wzywając wilczycę.

Dziewczyna i Bestia wybiły się w górę a później wylądowały w tym samym miejscu perfekcyjnie zgrane jak tylko potrafią być dwie istoty dzielące jedna jaźń. Neyar opadła na ziemię pierwsza a Rayen tuż po niej dosiadając grzbietu wilka. Puściły się biegiem ustawiając bokiem do wiejącego wiatru. Samotny Księżyc przywarła płasko do ciała Bestii. Mimo że wiatr je spowalniał i tak poruszały się szybciej niż piesze Adrja i Darja. W chwilę później odgrodziły bliźniaczki od Szczeliny. Neyar naparła na nie cielskiem odpychając Jeźdźczynie rogobyków od dziury.

- Nie podchodźcie bliżej, bo spłoniecie - Rayen starała się przekrzyczeć wiatr.

Po czym nie czekając na ich reakcje spięła Neyar do skoku i wdarła się pomiędzy siostry jednocześnie wciągając jedną z nich na siodło. Wydała w myślach rozkaz wilczycy do jak najszybszego biegu. Samotny Księżyc zakładała, że druga pozostawiona na ziemi bliźniaczka nie będzie próbowała iść w stronę Rozdarcia, gdy jakaś obca Wallawarka właśnie uprowadzała jej siostrę. To był najlepszy sposób w tym momencie żeby obie siostry odciągnąć od Szczeliny. Rayen skierowała się w stronę zbliżającego się Vuccovara szukając w nim potencjalnego sojusznika. Tymczasem wiatr dął jej teraz w plecy i nadawał dodatkowej prędkości.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 02-09-2010 o 09:13. Powód: korekta imion
Ravanesh jest offline  
Stary 02-09-2010, 18:09   #29
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Pomyślał, że gdyby zastał Ilyę z kim innym, tak jak to było podczas snu, kiedy oddawała się Samakowi, coś naprawdę kiepskiego mogłoby się stać. Przygryzł wargi wściekły czymś, co doprowadziło go do ostrych nerwów. Kochał ją. Bardzo. Cudowną Różę Prerii i szlag go trafiał na myśl, że mogłaby połączyć się z kimś innym. Kochał ją … bardzo … bardzo też pragnął. Każdego fragmentu jej ciała, ale nie tylko … słowa … spojrzenia … delikatnego dotyku … Śniła. Tuż obok. Wtulona. Nie wiedząc noc na temat jego rozpalonych koszmarnie myśli. Jakoś odruchowo przysunęła się do niego, jeszcze bardziej prowokując jego uczucia i dłonie. Jakoś właśnie lewa dłoń sama wyciągnęła się spocząwszy na biodrze leżącej na boku Ilyi. Przez chwilę trzymał ja nieruchomo, gdy nagle, przestraszony, chciał zabrać, ale … przytrzymała ją. Przez senne marzenie, czy prawdziwe pragnienie? Nie wiedział, ale tam jej biodro, cudownie ukształtowane. Dotykał je dłonią przytrzymywaną ręką Ilyi. Oczy miała przymknięte, oddychała gwałtownie unosząc rytmicznie pierś … pierś … pierś … Przewróciła się na wznak wypuszczając jego dłoń. Jeszcze bliżej przy nim. Kusiła go. Czuł się głupio, ale … dziewczyna … narzeczona była tak piękna, tak straszliwie pociągająca. Zamruczała coś lekko rozchylając usta, na których spoczęła drobna kropelka. Naprawdę wytrzymałość chłopaka napięta do granic na chwilę puściła. Jego opuszki palców musnęły ją. Najpierw szyję, potem leciutko spłynęły niżej. Na okryte kocem piersi. Były piękne … miękkie … delikatne. Cudowne, wspaniałe, rozkoszne, bo tyle mógł wyczuć przez jeden krótki moment, kiedy dotykał ją.

Nagły ruch dziewczyny rozproszył go, przestraszył. Obróciła się kolejny raz na lewy bok. Odruchowo uciekł palcami. Potem już nie odważył się powtórzyć, ale jego uczucia, myśli szalały długo. Wreszcie zdołał jakoś usnąć wypełniony myślami na jej temat. Słodkimi, delikatnymi oraz sprośnymi, które najbardziej rozwiązłego lubieżnika doprowadziłyby do rumieńców wstydu. Scałowywał ją, spijał, doprowadzał do ekstatycznego szaleństwa. Wszystko pomieszane ze sobą. Przez jakiś czas jeszcze one dominowały, aż wreszcie zmęczenie przemogło.

Ranek obudził go tyleż zawstydzonego, co jednak uradowanego. Bo przecież ta piękna dziewczyna miała wyjść za niego za mąż. Mieli być razem, wspierać się, dodawać sobie sił, kochać się, dzielić uczuciem, dawać radość. To było cudowne. Potem jednak krzyki, niepewność oraz gwałtowna akcja.

Vuccowar krzyczał. Nemain, Rayen, inni … Mógł zrobić jedno. Nie był mistrzem arkana, ale … co za dupek. Sa … uchrzaniony … mak. On był ich wodzem. To jego trzeba było powstrzymać. Jeżeli przytrzyma go, inni może także …
- Wilk! - wrzasnął pędząc ile sił.

Nie pamiętał nawet, jak w przelocie złapał lasso wiszące na jakimś kiju oraz wskoczył na uśmiechniętego od ucha do ucha Wilka. Bestia, mimo bliskości ohydztwa, cieszyła się starciem. Pognał. Oni szli pieszo. Biegli nawet. Byli bliżej, ale naprawdę, nie mieli szans. Pędził, wiatr świszczał mu we włosach. Zbliżał się. Cóż mógł zrobić? Powstrzymać go siłą? Jak? Nawet zaś jeżeli, to czy nie byłoby to właśnie to, co chciał Wróg? Opętał tamtych. Przywoływał. Nakłaniał do uczynienia czegoś potwornie bezsensownego. Cóż więc można było uczynić? Powstrzymać oraz oddać szamanom. Jeszcze. Arkan. Wyprost nadający pęd kłębowi liny, która sięgnęła go. Oczywiście wszystko dla jego dobra! Oczywiście, choć pewnie gdzieś czaiła się jakaś iskierka, która pamiętała ów sen, kiedy Sanak obściskiwał ją. Starał się odrzucić ją jednak. Starał się, gdy pętla zaciskała się na piersi Sanaka, Wilk powolny zaś komendzie chłopaka, nagle zatrzymał się oraz skoczył prąc całą siłą do tyłu. Przewrócić Sanaka, wytrącić go, wyrzucić na chwilę siłę, która próbowała nim właśnie teraz kierować.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 02-09-2010 o 18:11.
Kelly jest offline  
Stary 06-09-2010, 11:51   #30
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Duszny i męczący sen nie przyniósł oczekiwanej ulgi. W zasadzie mogłaby się nie kłaść, efekt byłby ten sam. Sen zirytował i napełnił bezsensownym niepokojem serce ciemnowłosej wojowniczki Wallawarów. To duchy z niej kpiły? Czy może urrokur Zawartan, poznawszy jej skrywany lęk, urządzał sobie jej kosztem igrce z jemu tylko wiadomych powodów?
W jej mniemaniu nie było w tym koszmarze ani jednego choćby odrobinę zabawnego elementu. Ucieczka z pola walki był hańbą hańb. Wolałaby zginąć… Śmiech Jeźdźców i Shar Rhaz wciąż jeszcze dzwonił jej w uszach, gdy uniósłszy się na łokciu, dostrzegła brnących ku rozpadlinie Jeźdźców.

Zerwali się na nogi, jakby mimo krótkiego czasu spędzonego razem, stali się już jednym organizmem.
~~ Powinni zginąć, skoro tak tego pragną ~~ przemknęło jej przez myśl. Nie byłoby w tym nic złego, ot, wynik ich własnej decyzji, do podjęcia której pchnąć ich musiała głupia pycha. Z drugiej jednak strony wszystkie znali na niebie i ziemi wskazywały, że zanosi się na największą walkę, jaką kiedykolwiek widział Step. Walkę, w której potrzebna będzie każda para rąk, każde ostrze, każdy pazur i każde odważne serce. Bezmyślność Samaka mogła umniejszyć ich siły o piątkę Jeźdźców. Warknęła. Szamani obserwujący poczynania grupy Dzikiego Zewu w zwykłej dla siebie postawie biernej obserwacji, wzbudzili jej niemy jeszcze sprzeciw. Choć szanowała Juhara, zaczęła już dostrzegać, że większość jego braci w duchu to po prostu głupcy, którzy swoimi grzechotkami i wywracaniem oczu zyskać chcieli rząd dusz. Nie narażając przy tym zbytnio swych drogocennych, starożytnych niemal dup. Gotowa była postawić w zakład swoją włócznię, że do połowy z nich duchy nie przemawiały już od dłuższego czasu.

- Powstrzymajcie ich! – znajomy głos. Tutaj? – Zginą, jeśli tam podjadą. Powstrzymajcie ich!

Rzucili się w kierunku wciąż posuwającej się grupy. Znów jak jedno zwierzę. Wskoczyła na grzbiet Magrire i porwawszy zwój sztywnej liny, rzuciły się w ich kierunku z prędkością, która zamazywała ich kształty. Gdy odległość zmniejszyła się o tyle, że zaczęła oceniać swoje szanse jako realne, rozhuśtała linę i wypuściła lasso przed siebie, w kierunku pierwszego niezwiązanego walką Jeźdźca. Będzie jej musiał wybaczyć, ze wzięła go na arkan. Życie za cenę dumy.
W tej samej chwili rozpętała się wichura.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me

Ostatnio edytowane przez hija : 06-09-2010 o 19:13.
hija jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172