Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 20:06   #14
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Selene pojawiła się w drzwiach niczym srebrzysta postać skąpana w ciemności. Ciemności która podrygiwała, zapuszczała gdzieniegdzie języki i ramiona, czmychała pod srebrnym światłem lampy drwala i rozwidniająca się na brzegach tarcia z jej światłem. Księżniczka trzymała w dłoniach srebrną, błyszczącą tacę przykryty rdzawobrązową pokrywą. Po powrocie uśmiechnęła się do nich, stawiając tacę na stoliku i zdejmując przykrywkę.

-Będzie nam milej rozmawiać dobrym, tutejszym apéritif...

Na gładkiej, odbijającej srebrnej światło, acz nie ukazując odbić powichrzeni okrągłej tacki widniała żywność. Cztery wysokie, przeźroczyste, acz matowe szklanki napełnione były mętną leczą barwy złotej, prawdziwie złotej o gładkiej tafli nad którą unosiła się i nikła w powietrzu żółta mgiełka. Złoty kolor napoju wspaniale kontrastował z ciemnością. Wraz z tym, jak mgiełka ulatniała się w powietrze, wędrowcy poczuli zapach i metaliczny posmak w ustach. Zapach delikatny, przypominał wonią woń wytrawnego wina, posmak zostawiał taki samy, lecz zróżnicowany o smak... Złota. Smak jaki można uzyskać liżąc złotą biżuterię. W centrum podstawki znajdowała się jeszcze mała czarka przeźroczystego płynu oraz szary, kamionkowy półmisek wypełniony... Czymś, co wyglądało na upieczone w panierce małe kawałki mięsa. Selene zakropiła swoją szklankę przeźroczystą cieczą. Kropla spadając do napoju przybrała barwę czarną, w mig rozeszła się po płynie który przybrał barwę mętnego brązu. Nie parował już, nawet nie czuli zapachu wina i metalu, tylko alkoholu. Księżniczka płynnym, niedbałym ruchem dłużyła czarkę i podęła swą szklanicą. Upiła łyk napoju z uśmiechem siadając nie przy stoliku, lecz na swoim łóżku. Księżniczka odłożyła szklankę na szafkę nocną, jak do tej pory nie zauważyła bujnego trawniczka, wręcz przeciwnie, przyjrzała się Lorraine w odrobinę przerysowanym geście marszcząc brwi.

-O, czekaj... Mam coś dla ciebie.

Młoda malarka czuła gdzieś we wnętrzu serca, że księżniczka ma ma czystą, nie skalane gniewem i złością do nich intencje. Miła w swoich działaniach, gestykulacji, mowie i myśli beztroskę pomieszaną z lekką sympatią w ich kierunku. I samotność. Na ramieniu Brigid poczuła zimną, lepką dłoń, najpierw niepostrzeżoną, uformowanie z ciemności. Przepełza jak z mroku, po szyi. Kobiecie zniknął głos z gardła, sparaliżowało ją jakby ta sama cienka macka na ramieniu leżała na sercu, ssąc te drobiny życia które w niej były. Dopiero poświecenie w jej stronę Kristberga lampą rozwiały jak na wietrze mackę. Pozostała po niej plama ciemności w srebrzystym świetle, cofająca się na skraje pokoju. W tym czasie, w absolutnej ciszy Selene odwrócona no ich plecami, szukała czegoś w szafce. Zadowolona księżniczka odwróciła się z wielkim uśmiechem zadowolenia prezentując w poniesionej dłoni parę kolisty, srebrnych kolczyków wysadzanych skrzącymi się, seledynowo-brunatnymi diamencikami. Skoczyła na łózko, siadając po turecku.

-Ładne, prawda? Dostałam je Djausa, ale mogę Ci je dać – uśmiechnęła się w kierunku malarki. - Mama i tak nie pozwala mi ich nosić... – księżniczkę ogarnęła kolejna fala nowych pomysłów, charakter tycznie dla siebie pobłądziła wzrokiem wszędzie wkoło, upiła gwałtownie łyk napoju, sięgając ręka po kawałek mięsa. - Sir Kristberg mógłby opowiedzieć mi jedną ze swoich przygód?

Usadowiła się wygodniej do słuchanie lecz zaraz po chwili nabrała ją chęć na co innego. Spochmurniała, trzymając w dłoniach napój i spoglądając w toń. Dotychczas jaśniejące oblicze pięknej dziewczyny przygwoździł smutek. Zaczęła słabym głosikiem. Położył na szewce kolczyki dla malarki, posuwając je, aby wzięła.

-Mamy jeszcze trochę czasu na rozmowę, potem zawołam służbę i pokarze wam pokoje... Jak ja nie lubię bali! Bal powinien być wesoły i piękny w samej swej istocie, a nie posępnym wiecem marnej hołdownicy gdzie piękno miesza się ze strachem. Nawet muzycy o których prosiłam tworząc... Ładnie, ale nie ma radości w nich, jest tylko smutek. Pan Mozart dokończył ostatnie dzieło, nawet matka dała je jego przyjaciołom. Tylko czemu grają same utwory żałobne? Nad czym rozpaczają? Przecież pracują dla nas, na najwspanialszym dworze. Czy... Czy oni rozpaczają nad Omeyocan? Nad... Czy wasza, wasze ojczyzny też są upadłe? Ale czym ma być upadek? Tutaj jest przecież dobrze.

Selene zamyślona odłożyła szklanice ponownie, oparła lonie na kolanach. Mrok bo bokach zadrżał.

-Może lepiej opowiedzcie wesoła historie. Ostatnio plotę bez ładu i składu. Tak mało mamy gości...
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline