Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 20:23   #14
MrYasiuPL
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Cyryl podniósł się powoli z pryczy. Magiczna kulka. Co to do cholery miało być? Z drugiej strony, czołganie się po tunelach przypominało mu dzieciństwo. To musiał być sen. W furgonetkach rzadko wykopuje się korytarze. Sanitariusz przetarł załzawione oczy. Ledwo na nie widział, a to znaczyło... och nie! Czy tamto co leżało w klatce obok było psem?! Jego głowa pulsowała tępym bólem. Rozejrzał się zaskoczony po sali. Sali? To było więzienie.
-Też siedzę w klatce…
Wyglądało na to, że jest tu masa innych więźniów. Co właściwie się przed chwilą stało? A może raczej: kiedy to było? Medyk usiadł z powrotem na twardym czymś tam i zaczął zbierać myśli. Trasa, ciężarówka, kurier, sen. Uch, więc to było nie tak.
-To idiotyczne, po co kurierowi prywatny areszt?
Przeleciał wzrokiem po innych jeńcach. Co za dziwolągi. Najbliżej widać było małe, szmaciane coś-tam i psa. Brr... to nieludzkie. Przebywanie w takim miejscu było nieprzyjemne samo z siebie, ale były pewne granice. Czy spuchły mu już ręce? Medyk spojrzał na swoje dłonie. Dłonie. To coś znaczyło.
-A tak, zaraz stąd wyjdę.
Cyryl szarpnął kraty swojej celi. Ledwo się ruszyły, a w dodatku cela wyglądała na taką, z której ktoś taki jak on nie wydostanie się. Nie miał ani narzędzi, ani mięśni większych od ciężarówki. Takie próby i tak nie miałyby sensu. Przecież nie będą marnowali jedzenia na przetrzymywanie takiej zgrai. Z drugiej strony, gdyby chcieli ich zabić, zrobiliby to już wcześniej przy wolnej okazji. Na pewno nie mieli też zamiaru ich wypuścić. To nie trzymałoby się kupy. Medyk ziewnął.
-Typowe.
Środek pustkowi na których nikogo nie ma i areszt w idealnym stanie. Kto mógł używać czegoś takiego? Cyryl nie wiedział jak daleko mógł być od miejsca, w którym urwał się mu film.

Zabrali mu wszystkie rzeczy. Dobrze, że obok pryczy leżało jeszcze kilka ciuchów, należących do niego. Na wszelki wypadek założył rękawice, patrząc nieufnie na psa. Gogle nie były mu w tej chwili potrzebne, więc schował je do kieszeni płaszcza przeniesionego na legowisko. Ludzie zaczęli się budzić. Albo przynajmniej przestali udawać śpiących. Może zrobili to nawet wcześniej niż on. Było ich dużo... bardzo dużo, jeśli wziąć pod uwagę to, że w okolicy autostrady nie było żadnych osad… oprócz Sedony.
-Och, dziękuję za gościnę tubylcy.
Medyk podrapał się po głowie i wsadził rękę między pręty, w stronę kupki łachmanów. Ruszającej się kupki łachmanów. Dosięgnięcie do niej, sprawiło mu pewne trudności. Nie lubił trudności. Zrezygnował z chęci zapytania o parę rzeczy. Pewnie i tak nikt nie wiedział co tu się dzieje. Sanitariusz zaczął głaskać się po włosach.

Zajęcie to przerwało mu wejście „szeryfa”, który zaczął opowiadać swoją kłamliwą historyjkę. Pomyśleć, że nie wyglądał na takiego bandytę, jakim na pewno był. Tak samo jak pieprzony kurier, przez którego Cyryl tu siedział. Gadający rzeczywiście był tym, na kogo wyglądał. To było dosyć dziwne, jak na takie hm... zadupie. Ostatnimi czasy wszystko robiło się dziwne. Medyk zdecydował być bardziej ostrożnym, a przynajmniej ostrożniejszym niż zwykle. Zaczął uważnie słuchać.
Całe opowiadanie wydawało się mieć na celu zniechęcenie go do swojej podróży… a raczej wszystkich siedzących w celach. Nie przypuszczał, że tyle osób może chcieć się dostać do miasta, które mogło zostać rozwalone na początku wojny. Pogoń za plotkami. Musiał przyznać, że facet w mundurze zasługuje na podziw. Wymyślenie podobnych głupot na poczekaniu musiało być trudne. O ile zrobił to na poczekaniu. Równie dobrze mógłby myśleć nad tym tydzień, kiedy Cyryl był nieprzytomny. Skupił na nim swoją uwagę. David Goob był pewny siebie. Zbyt pewny siebie. Medyk nie przypuszczał, że tak się stanie, ale w momencie kiedy drzwi zostały otworzone, ten mały tłum więźniów mógł rozerwać szeryfa na strzępy gołymi rękami. Pan Goob, lubował się najwyraźniej także w sadyzmie. Lekarz czuł bijące od niego zadowolenie i satysfakcję. Mania władzy, a może coś jeszcze gorszego. Cieszył się z wmawiania ciekawych ciekawostek zdanym na jego łaskę. Zresztą to było nieważne. Miał zamiar iść do Sedony, bez względu na wszystkie jego słowa. Nie miał w końcu złych zamiarów. Co było złego w skradzeniu kilku ciekawych informacji o dłubaniu w ranach? Poza tym nie wiadomo czy tubylcy zwróciliby na niego uwagę. To miasto nie było jakąś tam maleńką mieściną, więc po ataku Molocha powinno zostać tam więcej ocalałych.

Cyryl wyszedł ze swojej celi przyglądając się innym. Dobrze, że nikt go nie okradł. Właściwie dlaczego? Mieli do tego idealną okazję, a przecież nawet okradzieni, ale puszczeni wolno więźniowie powinni być szczęśliwi, przynajmniej w pewnym stopniu.
Nadszedł czas odebrać ekwipunek. Lekarz otarł z czoła pot i skierował się w stronę parkingu. Nadal było gorąco. Czemu nie mógł zacząć padać deszcz? Wielka, gigantyczna burza. Dlaczego skrytki stały na dworze? Przebiegł wzrokiem po numerach. Było ich całkiem dużo
-Ta jest moja! -krzyknął mimo woli.
Zacierając ręce podszedł do schowka i zaczął wyjmować z niego różne śmieci. Zastanawiało go, jak to możliwe, że szeryf upchnął tam jego dwukółkę, ale miał teraz ważniejsze sprawy. Medyk jęknął. Tak długo pakował wszystko przed wyprawą, żeby teraz robić to od początku. Powinien nie brać ze sobą tylu rzeczy. Albo znaleźć jakiegoś kierowcę. Po kilku minutach był gotowy do drogi. Wrócił się do więzienia i zaczął wpatrywać się w mapę. Nie mógł się skupić, nadal bolała go głowa.
-No dobra, ale jak mam tam dojść?
 
MrYasiuPL jest offline