Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 21:38   #15
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
ama nie pozwala mi ich nosić. Dostałam je od Djausa. Mama nie pozwala mi ich nosić" - powtarzała Brigid w myślach, bo wyznanie trajkoczącej księżniczki nagle wydało się jej ważne.

Djaus. Ojciec nieba. Djaus. Zeus. Jupiter. Tyr. Div. Zawsze wielki, brodaty, ojcowski. Zawsze mężczyzna. Światło i lśnienie. Zawsze światło dnia. W sanskrycie nawet brzmi podobnie. Divasa. Dzień.


Złote światło dnia. "Dostałam je od Djausa. Mama nie pozwala mi ich nosić".
Złote światło lampy Kristberga. "Czy to światło jest legalne? Nie."

Legalne jest tylko srebrne światło księżyca. Światło w nocy. Światło Selene. Jedyna nadzieja i radość. Dla tych, co zapomnieli światła dnia, oczywiście. Aby go nie pragnęli. Aby nie szukali. Aby im wystarczyło. Większość ludzi to to tchórze i minimaliści.

Brigid kręciła w zamyśleniu nóżką kielicha w palcach i znów zdała się wtapiać w tło, naturalnie i niepostrzeżenie przemieszczając się na ostatni plan tego, co tu uchodziło za rzeczywistość. Selene tymczasem, zdaniem zdegustowanej mniszki, dawała kolejny popis totalnego braku empatii czy choćby zdroworozsądkowej percepcji swojego otoczenia. Coś jednak księżniczce nie grało, nawet jeśli nie wiedziała, to przeczuwała, że dzwonią - tylko nie miała pojęcia czemu i w jakim kościele. "Tutaj jest przecież tak dobrze. Jasne. Niech jedzą ciastka!".

Irlandka powąchała podejrzliwie swój kielich. Kolorystycznie i mitologicznie zaryzykowałaby przypuszczenie, że może to sławetna ambrozja, ale jakoś nie pociągało jej testowanie przypuszczeń na własnej żywej tkance.

"Księżyc, Księżyc...", podrapała się w zamyśleniu krawędzią pucharu po nosie. Według nawiedzonej koleżanki Brigid ze studiów, twardo wierzącej we wróżby i ustawiającej swoje życie według układu tarota, karta Słońca oznaczała zwycięstwo, radość, wielkie sukcesy, szczęście. Księżyc reprezentował rozczarowanie, nieszczęście i smutek. Pani Smutku. Tu by się zgadzało. Brigid obejrzała się gwałtownie, czy ciemności nie przyszło przypadkiem do głowy znowu pomacać jej po ramieniu.

"Księżyc, Księżyc..."

***

Był sobie pewien chłopiec, sierota. Gdy szedł z wiadrami po wodę na niebie pojawił się Księżyc. Chłopiec stanął i zapłakał:
- Udręczenie moje! Mój trud nie ma końca!.
W pewnym momencie spojrzał na Księżyc i powiedział:
-Abym zamiast tego stał się duchem Słońca i Księżyca!.
Wtem Księżyc wraz ze Słońcem zeszli z nieba i zaczęli wyrywać sobie nawzajem dziecko. Przestraszony chłopiec skrył się wraz z wiadrami w wiklinie. Księżyc wyrwał wiklinę i wraz z chłopcem zabrał do nieba. Od tej pory chłopiec mieszka na Księżycu, opierając się jedną nogą o wiklinę. Nadal też ugina się pod ciężarem nosidła.

***

To nie była opowieść, która rozbawiłaby Selene. Brigid jednak miała specyficzne poczucie humoru i właśnie bawiła ją szalenie myśl, że ludzie przez wieki patrzyli na Księżyc, i widzieli na jego tarczy a to mysz, a to królika, a to babę przędącą, a to babę zbierającą drewno... a najbardziej to, że w średniowieczu w plamach kalających oblicze księżyca widziano nikogo innego, jak Judasza. Gdzie miał niby pokutować. Tutejszy Judasz nie wyglądał jej na kogoś, kto padnie telemarkiem na ziemię i posypie głowę popiołem, ale Brigid i tak nie mogła się doczekać, kiedy mu strzeli na odlew tym żarcikiem.

Tymczasem obserwowała z zaciekawieniem mrok drgający za Selene. Gdy księżniczka smutniała, zdawał się ożywać.

- Znam jedną historię - zagaiła nagle Brigid cichym głosem za plecami Kristberga. - Ale to nieprzyzwoita historia - przymrużyła oczy z rozbawieniem i mimo wszystko kontynuowała: - W czasach, kiedy ciemność pokrywała Ziemię, pewną dziewczynę co noc odwiedzał ktoś, kogo nie mogła rozpoznać. Ażeby wreszcie dowiedzieć się, kto to mógł być, zmieszała trochę sadzy z tłuszczem i posmarowała sobie tą pastą piersi. Następnego dnia wstała z posłania i odkryła, że to jej brat ma wokół ust czarne kręgi sadzy. Wrzasnęła na niego tak straszliwie, aż się liście posypały z drzew, złapała go i wyrwała mu garściami włosy z głowy. I gdy tak się kotłowali na ziemi, nadeszli ich ojciec i matka, skarcili oboje surowo, lecz syna bardziej, bo mężczyzna nie powienien bić się z kobietą. Chłopak począł uciekać, a dziewczyna w gniewie chwyciła płonącą głownię z ogniska i zaczęła gonić brata, a co go dopadła, to go tłukła ową żagwią po głowie. Chłopak zamienił się w Księżyc, i dlatego tarcza księżyca jest łysa, bo siostra bratu wyrwała wszystkie włosy z głowy. Dziewczyna, która niosła żagiew, stała się Słońcem. Iskry, lecące z żagwi, utworzyły gwiazdy. Słońce wciąż goni Księżyc, który chowa się w ciemności ze wstydu, aby nie odkryto jego tajemnic.

Brigid na wszelki wypadek przesunęła się bliżej Krisberga i jego lampy, aby wszytko wyglądało naturalnie, położyła lekko dłoń na ramieniu mężczyzny.
- Sir Kristberg, naturalnie... - oznajmiła niewinnie - ... ma na ten temat inne zdanie. On uważa, że po niebie i ziemi kroczą istoty, które potrafią oddzielać światło od ciemności i przelewać je z naczynia do naczynia jak barman pół litra guinnessa... - Brigid bezlitośnie cięła rzeczywistość na kawałki gładkimi zdaniami niczym tort. I lekka złośliwość w jej głosie jasno mówiła, że pomimo tego, że się z Islandczykiem dogadali, Brigid nadal niezmiennie uważa, że to jej kawałek tortu jest większy. I ma ładniejsze wisienki. - A księżniczka jak uważa? I jak jest w Omeyocan?

"Zobaczyłeś, jak światło odchodzi. Teraz powiedz mi, dokąd poszło".
 
Asenat jest offline