(post pisany wspólnymi siłami razem z
daamianem87)
Lagann Gurrensson – młody, wysoki blondyn o bladej karnacji, prosto z mroźnych gór dalekiej północy. Mag Bojowy w służbie Króla Menthoru, a do niedawna oficer królewskiej armii, pędzi na koniu do Grez-Nar, małej, zapyziałej wiochy gdzieś pod Nowenher. Niestety szybkość z jaką może się poruszać jest znacznie ograniczona przez potężnego golema który sunie miarowym krokiem zaraz za nim.
„Dobrze jest znów znaleźć się w kulbace i mieć cię przy boku Managarm” wykrzyknął, w sumie bardziej sam do siebie, no bo przecież golem nie mógł go zrozumieć, po czym dodał w myślach
„To miła odmiana od aresztu domowego” . Do tej pory zastanawiał się co mogło być w tej misji tak ważnego, że sam Arcymag Edwin pokwapił się do jego Nowenherskiej kwatery, w której pozostawał zatrzymany przez ostatni miesiąc. Musiało być to coś naprawdę poważnego, skoro przywrócili go do służby i cofnęli wszystkie zarzuty które mu postawiono. Z rozmyślania wyrwała go majacząca w oddali potężna sylwetka. Od razu rozpoznał w niej golema bojowego, więc spiął konia w strzemionach i zostawiając w tyle Managarma wyrwał do przodu. Po chwili intensywnego galopu zbliżył się do golema i jego pana. Jego oczom ukazał się starszy jegomość , z twarzą naznaczoną licznymi zmarszczkami. Okrążył jego i jego golema dwa razy po czym zatrzymał się parę metrów przed nimi. Drugi mag zwolnił i zatrzymał się przed nim.
-
Witam waszmościa! – zaczął
Lagann – Po golemie wnioskuję, żeś waść Mag. Jestem Lagann Gurrensson herbu Wilczy Łeb, również Mag w służbie Króla. Dokąd waść zmierzasz? -
Zaczepiony osobnik popatrzył dziwnym wzrokiem na rozmówcę. Kiedy dostrzegł podążającego za nim golema, na jego twarzy pojawił się delikatny zarys uśmiechu.
- Witam waść. Rację posiadasz, widzę że i wy paracie się tym szpetnym zawodem. - dodał z nutką ironii w głosie.
-Zwą mnie Ivan Ivanov Smirnow. Do usług! - skłonił się delikatnie.
- Podążam do pobliskiej wioski, której mówiąc szczerze nazwy nawet spamiętać nie mogłem i nie chciałem nawet. Domyślam się jednak, iż cel podróży naszej zbieżny jest. - odparł lekko schrypniętym głosem.
- Niechże zgadnę, chodzi o wioskę Grez-Nar, a podążasz waść na spotkanie z pułkownikiem Arturem Aregionem? Jeśli tak to widzę, że waść równie spóźniony co i ja! - uśmiechnął się prostując się w kulbace. Jego głos był dźwięczny i czysty, ale jednocześnie zimny i beznamiętny.
- Co prawdam nie przyzwyczajony do podróży w towarzystwie, ale skoro cel mamy ten sam, może będziem razem dalej podróżować?
W tym momencie golem
Laganna zrównał się z nimi i zatrzymując się wypuścił z bojlera znajdującego się na plecach kłeby pary. Do pleców golema powrozem przywiązany był trzymający się z tyłu drugi koń
Laganna, objuczony pakunkami.
-Zacna to myśl, jako że w czasach obecnych droga niebezpieczna, a i myśli niebezpiecznie czasem krążą, kiedy gęby do kogo otworzyć nie ma. - odparł
Ivan, patrząc przed siebie.
- Cel wspólny mamy, tak więc widzę że i zaznajomić się można, jako że i dłuższa droga wspólna czeka nas zapewne.- rzucił okiem na golema swojego rozmówcy.
- Stwór waści widzę do boju przygotowany. A czy sprawdzony w boju już, czy dopiero okazję pierwszą krew przelać mieć będzie? - spytał jadącego obok mężczyznę.
- Managarm, bo tako maszyna moja się zowie, nie jednokrotnie już w szranki z truposzami stawał, a wygląda prawie jak nowy tylko i wyłącznie z powodu takowego, że praktycznie co po gruntownym remoncie jest, jako że w trakcie mojego ostatniego z nieumarłymi spotkania, znacznym uszkodzeniom uległ. - odparł, spoglądając w kierunku swojej maszyny
- Niech waszmościa mój młody wiek nie zmyli, bo sam też już w życiu zdążyłem niejedno zobaczyć, a od czasu ukończenia Akademii cztery lata temu, czas praktycznie cały po frontach wszelakich się tułam, a życie na walce mi schodzi. - dodał z nieskrywaną pychą w głosie.
- To widzę żeś waść doświadczony w bojach. Dobrze mieć przy boku kogoś, kto od walki nie stroni, coraz mnie takich mężów obecnie spotkać można. - odparł dziwnym tonem patrząc przed siebie.
- Ano, wojowało się tu i ówdzie. No ale kończmy waść tę rozmowę, bo czas ucieka, a kawałek drogi jeszcze przed nami. - ściągając uzdy ruszył koniem w stronę celu ich podróży.
-Słusznie waść prawisz.- odparł
Ivanov, pogrążając się we własnych myślach i prowadząc spokojnie konia w tempie, jakie narzucił towarzysz.
Podróżowali w milczeniu przez dobre dwie godziny. Gdy już zbliżali się do celu oczu obojga ukazała się czerwona łuna, której źródłem najprawdopodobniej była płonąca wioska, a to mogło oznaczać tylko jedno - truposze.
Lagann miał zamiar coś powiedzieć, ale jego towarzysz go uprzedził.
- Mości Gurrenssonie, prujem na przód, szukając walki, czy też kontynuujem podróż w naszym tempie nie męcząc zbytnio towarzyszy naszych? - Lagann pomyślał chwilę, przekalkulował coś w głowie po czym odparł:
- Walki przynajmniej na razie się nie spodziewałem, stąd pancerz mam na koniu zapakowany, a na sobie tylko lekki pancerz podróżny. - tu wskazał palcem na lekką skórzaną zbroję z naramiennikami wystającą spod podróżnego płaszcza.
- No ale sprawdzić co jest na rzeczy nie zaszkodzi. - to mówiąc poprawił pochwę z dwuręcznym mieczem przytwierdzoną do siodła, sprawdził czy miecz gładko wychodzi, dodając po chwili -
Proponuję przyśpieszyć tempa na tyle na ile nasze golemy nam na to pozwalają. – -Słusznie waść prawisz, jednak wyeksploatować ich zbytnio także nie możemy, w przypadku gdyby walka nas czekała.- dodał
Ivanov, poprawiając się w siodle.
Lagann kiwnął głową przytakując. Przyśpieszyli tempa na tyle aby zbytnio golemów nie męczyć, ale poruszać się z jakąś logiczną prędkością. Zbliżając się do wioski zastanawiali się co tam napotkają.