Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 09:33   #33
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Biegł przez plątaninę korytarzy, schodów, przejść i krat. Obrazy przesuwały się jak w filmie ze Starego Kina. Szarości, cienie, chropowate powierzchnie. Duszny zapach wilgoci, pleśni i rdzy. Cisza, przerywana tylko zdyszanymi oddechami i tupotem kroków na betonowych posadzkach. Biegł szukając śladów Stelli i rozglądając się na boki. W końcu dotarli, parę pięter wyżej. Solidne drzwi były otwarte, w środku siedział cel ich pogoni. A raczej siedziała i zażerała się jakimiś ochłapami. Josh rozglądnął się po sterowni, stare monitory zalewały pokój szarawym światłem. Przez chwilę patrzył na obrazy i starał się uspokoić oddech po szalonym gnaniu w labiryncie korytarzy. Spojrzał na nóż Stelli, który wyjęła przed chwilą i położyła przed sobą. Demonstracja potęgi, czy raczej desperacka próba odstraszenia drapieżników? Josh zmrużył oczy i uśmiechnął się kącikiem ust. Nie odcięła ich, choć pewnie mogła. Spojrzenie Brunsona przesunęło się po panelu kontrolnym i wróciło do kobiety.
- Widzę że sztućców ci nie brakuje, droga Stello. Ten obraz zmieniał się jakoś? - wskazał głową na monitor, na którym kilka osób zbudowanych z niewyraźnych pikseli siedziało w celi podobnej do tej, w której zostawili cieknącego na karminowo meksykańca.
Wziął ostatni talerzyk i jedząc powoli studiował dokładnie widoki na monitorach. Zjadł połowę, szukał czy gdzieś nie mignie mu Jill w swoim wyścigu na drugim końcu labiryntu. Oglądnął dokładnie także kontrolki na panelu kontrolnym. Stanął tak, aby móc zastawić do niego drogę Torgowi i Rockwood. Zaufanie jest przereklamowane.

- Mądrość przez ciebie przemawia kobieto - uśmiechnął się samymi kącikami ust. - Grunt to nie wchodzić sobie w drogę. Jeśli chcesz odejść nie będziemy cię zatrzymywać. To wolny kraj, a raczej jego kawałek rządzony przez popieprzonego doktorka Lechnera. Większe szanse mamy jednak razem.
Uśmiechnął się znowu, bo zorientował się jak to musiało zabrzmieć z ust człowieka, upapranego ciągle posoką meksykańca. Zaraz pstryknął przełącznikami odpowiadającymi za oświetlenie sekcji na końcu kompleksu, tam gdzie musiała być Jill. Jednocześnie spróbował przełączać na parę sekund inne przełączniki światła tak, by zorientować się czy obrazy na monitorach zaczną się zmieniać do taktu gry, którą wygrywał na guzikach.

Po zabawie przełącznikami światła, szybko zorientowali się razem z Chrisem, że na monitorach jest nagranie. Nic nie wskazywało że ludzie na nim widniejący znajdują się razem z nimi w kompleksie. Może jakaś poprzednia grupa? Josh zaraz włączył całe dostępne oświetlenie kompleksu, tak by ułatwić Jill jej zadanie. Przyglądnął się dokładnie znowu kontrolkom, przypominając sobie jaki labirynt musieli pokonać razem z Chrisem goniąc za Stellą. Skoro oni tu dotarli, to droga była otwarta. Nie chciał przełączać na chybił trafił, żeby przypadkowo nie odciąć siostry. Takie ryzyko nie było warte skrócenia jej drogi przez plątaninę korytarzy. Monitory jednak przyciągały jego spojrzenie jak magnes, wywoływały niepokój. Ryzykował. Spojrzał na kompana i stanął tak, aby Stella nie widziała jego twarzy:
- Pilnuj jej, nie daj podejść do panelu. Zerkaj też na monitory, może będzie tam coś przydatnego. Pomieszczenia podobne - snuł szeptem domysły, tak by nie słyszała do Stella - Może to grupka, która już wcześniej wykonywała te zadania co my? Warto by przekonać się jak im poszło. Ja wrócę za chwilę. Rozejrzę się po okolicy. Zastanawia mnie skąd nasza towarzyszka wzięła ten nóż. Poza tym cholera wie jak działają te przełączniki. Pan Lechner mógł przy nich majstrować. Chcę mieć pewność że Jill ma wolną drogę powrotu. To nie potrwa długo. I Chris, pamiętaj potrzebujesz nas aby się stąd wydostać. Pilnuj Stelli – cały czas mówił szeptem, aby babochłop go nie dosłyszał.
Gdy wychodził, w rogu sterówki, za szafką spostrzegł wiszący na sznurku przywiązanym do gwoździa wbitego w sufit stary telefon komórkowy. Jak go nie zauważyli wcześniej? Nie zastanawiał się ni chwili, zerwał szybko aparat i włożył do kieszeni. Spojrzał jeszcze na Stellę i Chrisa. Jakieś ogniki w oczach mężczyzny krążyły niebezpiecznie, ilekroć zerknął na kobietę.
Wyszedł z pomieszczenia i zaczął wracać skąd przybiegli wcześniej. Rozglądał się powoli i spokojnie. Adrenalina zaczęła mniej pazernie krążyć w jego żyłach. Spektakl z meksykańskim demonem skończony szkarłatną eksplozją zmysłów powoli wygasał. Josh uśmiechnął się do siebie. Tyle czasu minęło odkąd dzielili przyjemności z Jill. Myśli popłynęły ku niej i ogień znów zaczął krążyć w żyłach. Podniecenie opanowało go na nowo. Sama myśl o jej świetlistej postaci, skąpanej w euforii jak w słonecznym blasku po zabawie z meksykańcem powodowała że wszystkie chwile spędzone razem stawały mu przed oczami. Ile to już czasu, Jill… Dzięki niech będą pieprzonemu panu doktorowi Lechnerowi i jego Sumieniu!
Wyciągnął jeszcze telefon z kieszeni, przylepiona do niego żółta karteczka z odręczną notatką „zadzwoń o 18.00” i numerem telefonu ratunkowego niemal go rozbawiła. Uciekać? Stąd? Prędzej można by zadzwonić po pizzę… Oglądnął jeszcze telefon, bateria na wykończeniu, brak zasięgu. Co się dziwić, żelbetonowe ściany ciężko przegryźć niewidzialnym falom. Może wyżej uda się złapać zasięg. Tylko po co? „Ratunku! Szalony doktorek zamknął nas w opuszczonym więzieniu! Nie wiem gdzie, skąd mam wiedzieć?!? Może tylko w naszych chorych umysłach? Aha i weźcie z pięć radiowozów, bo do jednego te wszystkie trupy nie wlezą…”.
Śpieszył się, nie uśmiechało mu się pozostawienie dwóch obcych ludzi z kontrolkami, ale musiał odnaleźć siostrę. Niepokoiły go te nagrania na monitorach. To spory kompleks, co jeśli nie są tu sami? Jill umie o siebie zadbać, ale Josh mimo wszystko schodził do niej.

- Jak się czujesz siostrzyczko?
- Jakbym właśnie wróciła z wycieczki z jebanego Czarnobyla...

Josh delikatnie dotknął jej policzka odgarniając kruczoczarne włosy i wycierając usta. Karminowe strużki z nosa zdobiły jej kombinezon. Taka piękna…
- Musimy wracać. – podał jej rękę i Jill wsparła się na niej wstając ciężko. Nie pytał jak jej poszło, o tym że wykonała zadanie Lechnera wiedział zanim się w ogóle odezwał. Ona nie wiedziała jak przegrywać. Prowadził znaną już trasą, przyglądając się czasami siostrze. Była zdecydowanie silniejsza niż na to wyglądała. Zawsze tak było.

Po dotarciu do sterówki, usiadł i przyglądnął się niespiesznie Chrisowi, a potem Stelli. Kwitnąca czerwienią róża w betonowej, szarej pustyni. Nie miał żalu że nie poczekał na nich, podziwiał jego Dzieło. Malowane jak pędzlem cięcia na skórze, czerwone ślady po podnieceniu i spełnieniu. Tworzył z pasją, tego nie można było mu odmówić, ale czemu przerywał w połowie? Chrapliwy, urywany oddech Stelli bruździł w ciszy, denerwował, przeszkadzał. Jill odczuwała chyba podobnie, bo zaraz wskoczyła na stolik z nową, dziką energią.
Rozkosznie lepkie, miękkie odgłosy uderzania twarzy o beton wypełniły zaraz ciszę. Szkarłatne kropelki znów zaczęły wędrówkę wokół, osiadając jak w zwolnionym tempie na szarych ścianach, na ich twarzach. Brunson od razu przyłączył się do siostrzanej zabawy. Nie ingerował, chłonął. To Jill zawsze miała większy talent i wyczucie chwili, on się tego od niej uczył. Nie przeszkadzał jej, przysunął się tylko blisko i dotknął nagiej łydki Stelli, podskakującej w rytm uderzeń. Jego dłoń delikatnie wędrowała do góry, ku zaciśniętym udom i głębiej. Agonalne drgawki były takie cudowne… jak spazmy rozkoszy, fale orgazmu. Josh uśmiechnął się do siostry, gdy podniosła krwawą miazgę, która została z twarzy Stelli. Tylko w takich chwilach czuł, że żyje. Tylko wtedy cokolwiek wypełniało pustkę.

Spojrzał jeszcze na Torga i jego rozciętą nogę. Znów zmrużył oczy obserwując jak próbuje zacisnąć opaskę z nogawki kombinezonu na swym udzie. Niedobrze. Będzie opóźniał…
Podszedł do panelu i pstryknął przełącznikami, chcą odciąć podziemia.
- Cela 77? Czy czekamy na kolejne rozkazy Lechnera?
 
Harard jest offline