Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 11:25   #25
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mogli jej nie lubić. Mogli jej nawet nie ufać. I żadna z tych rzeczy nie mogła zmienić faktu, że to za przyczyną jej uporu znaleźli się tam, gdzie byli najbardziej potrzebni. Dostrzegała krzywe spojrzenia towarzyszek. Bardziej niż ich niechęć, martwiła Melesugun ich krótkowzroczność i brak w miarę chłodnej oceny sytuacji. Nie żeby ona posiadała nadmiar dystansu... ale – w przeciwieństwie do dwójki, którą zostawili za plecami – potrafiła dla dobra grupy zrobić coś, co nie tylko nie było po jej myśli, ale wręcz stanowiło bezpośrednie zagrożenie dla integralności tak grupy jak i ich własnych skór. Wybrały, skoro wolały sądzić Melesugun zamiast ją zrozumieć i docenić wysiłek, który poczyniła dla dobra stada, niech tak będzie. Skoro wolały nosić w sercu złość niż zrozumienie, ich sprawa. Grunt, że przywiodła ich do miejsca, gdzie spełnić się miało przeznaczenie.

*

Mimo przybycia kolejnych Jeźdźców, podjęli decyzję o udaniu się na spoczynek. Zasługiwali na to, biorąc pod uwagę wydarzenia minionego dnia. Poranione ciało zrastało się szybko, ale towarzyszył temu uciążliwy ból. Choć chciała się przekonać, czy to oni zostali wybrani, by zejść w głąb Ashaski, rozsądek podpowiadał sen.
Po dłuższej chwili wiercenia się na legowisku, Melesugun wstała i zostawiwszy swoje rzeczy na miejscu, ruszyła krzywą, biegnącą przez obozowisko wydeptaną już ścieżką.


Wieczorne powietrze pełne było z wolna cichnących odgłosów obozu, którego mieszkańcy sposobią się do snu. Korzystając z samotności, ciemnowłosa wojowniczka plemienia Wallawarów delektowała się względną ciszą. W końcu była sama. Spacerując pomiędzy rozłożonymi z dala od siebie namiotami, zręcznie omijała spiętrzone w ciemności sprzęty. Wnioskując z zapachu, zbliżała się ku koniarzom. Kilka postaci, skupionych wokół ognia podawało sobie drewnianą miskę pełną pachnącej zupy. Lubiła koniarzy Zawartan za ich praktycznie podejście do świata. Choć koń był dla nich zwierzęciem totemicznym, bez skrupułów korzystali z całego dobrodziejstwa, jakie te szlachetne zwierzęta mogły im zaoferować: od możliwości szybszego podróżowania po mięso. Nie udawali, nie ubierali swojego życia w nikomu niepotrzebne mądrości. Żadnych zbędnych wątpliwości.

Ta myśl przypomniała jej o Jewie i o Aimem. O spojrzeniach Nemain i Ilyi. Gniew zaczął gotować się w duszy Melesugun. Całe życie radziła sobie praktycznie sama. Lubiła białowłosą, i to ona okazała się ta, która pierwsza odwróciła się od ciemnowłosej. Poczuła rosnąca niechęć na myśl o grupie. Na myśl o ich dąsach, o argumentach, których próbowali używać w dyskusji z Potęgami. O ich mniemaniu o sobie. Czy naprawdę sądzili, że są dość wielcy, by przeciwstawiać się bóstwom? Prychnęła, coraz bardziej zła. Pomyślała, że gdyby nie ona, w życiu nie dotarli by tutaj, wymyślając sobie coraz to ważniejsze w ich mniemaniu i coraz to bardziej błahe misje. Była zła, naprawdę zła. Nie dosyć, że musiała po raz pierwszy w życiu stale przebywać w czyimś towarzystwie, to jeszcze były to osoby myślące i czujące zgoła inaczej.
Z każdym krokiem ruchy Melesugun stawały się coraz ostrzejsze, coraz mniej zrelaksowane. Zaczęła odczuwać palącą potrzebę zniszczenia czegoś. Odreagowania. Chciała pozbyć się tego gniewu, przekuć go na działanie. Świadomość, że nie może z tym nic zrobić, jeszcze pogłębiała złość.
Z ciemności między namiotami usłyszała ziewnięcie. Magrire wróciła z nocnych łowów.

- Masz rację – powiedziała w noc – lepiej pójdę spać.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline