Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 12:46   #26
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Jewa z Lodu i Aime Kamień na Dnie Rzeki



Zbliżaliście się w stronę gęstej mgły, która tłumiła dźwięki walki toczonej przez Vuccovara. Nie wiecie skąd się wzięła. Nawet Potęgi musiały być zdziwione jej nagłym pojawieniem się wokół Zajuha.
Byliście zaledwie kilka kroków przed ścianą dymu, kiedy gwałtowne poruszenie za waszymi plecami zwróciło waszą uwagę. Oba Shar’Rhaz, które przed chwilą z takim trudem powaliliście na ziemię, stały nietknięte i szykowały się do natarcia. Na waszych zdumionych oczach rany na kościstych cielskach zasklepiały się. Bestie ryknęły gromko i zaatakowały z dziką wściekłością nie pozostawiając wam wyboru. Znów musieliście walczyć. Tym razem jednak ze strony ofensywnej zmuszeni do przyjęcia defensywy.

Potężne Shar’Rhaz wyprowadzały kolejne ciosy. Haczykowate odnóża o włos mijały wasze ciała, wasze żywonoże ponownie smakowały posokę Pomiotów. Dymiąca posoka unosiła się z ran, kiedy kły waszych bestii i wasz oręż znaczył cielska kolejnymi szramami.

Czuliście, jak mięśnie drętwieją wam ze zmęczenia, jak oczy łzawią od ciągłego wyszukiwania okazji do wyprowadzenia własnego ciosu, dłonie ledwie utrzymują broń w uścisku poparzone posoką demonów.

Aime, w pewnym momencie popełniłeś błąd. Udało ci się uskoczyć przed zamaszystym ciosem odnóża, lecz haczykowaty koniec zahaczył cię i cisnął w bok. Ból był tak przejmujący, że aż wyrwał skowyt z gardła twej Hieny. Upadłeś na plecy, czując jak siła uderzenia wyrywa ci dech z piersi. Nim Shar’Rhaz zdołał cię dobić twoja Bestia znalazła się pomiędzy wami. Kłapnęła paszczęką przed Shar’Rhaz, który cofnął się o krok, dając ci czas wstać. Czułeś się jednak kiepsko. Z trudem chwytałeś oddech i broczyłeś krwią z ran.

Jewo – ty z gracją wilczycy przeskakiwałaś pomiędzy opadającymi ciosami, jednak twoje ataki zdawały się nie robić większego wrażenia na Shar’Rhaz. Twoja Bestia zachodziła demona i kąsała po nogach zmuszając do dzielenia ataków pomiędzy was dwie.

Niespodziewanie z mgły wyskoczył Vuccovar. Rozmazany kształt poruszający się szybciej niż strzała wystrzelona z łuku. Hiena warknęła złowrogo, kiedy owa smuga cienia odbiła się od jej grzbietu, a ty Aime ujrzałeś tylko, jak przez chwilę rozmazana prędkością sylwetka Vucovarra znalazła się na wysokości łba Shar’Rhaz. A demon – owa niezniszczalna kreatura – zachwiała się i padła na ziemię już w powietrzu zmieniając w dobrze wam znany, dymiący szlam.

- W guz na czole – krzyknął Vuccovar w waszą stronę. – Dziabnijcie go w tę narośl.

Nie było wam tego trzeba powtarzać dwa razy.
Wilczyca Jewy doskoczyła do nogi, Aime rzucił się z boku a Jewa wyskoczyła z ziemi i uderzyła żywonożem w narośl na czaszce. Stopami odbiła się od kościstej klatki demona i przetoczyła się po ziemi szybko podrywając na nogi. Do ciała ubabranego krwią i posoką przykleił się piach.

Shar’Rhaz obok was, tym razem zmieniając się w toksyczny opar – jak zawsze, kiedy jeden z Pomiotów Upadłych zostaje zgładzony.

Kilka oddechów później walka była skończona.

Staliście, rozglądając się wokół zmęczonym wzrokiem. Dopiero teraz docierały do was lamenty i płacze, jęki rannych i konających, zawodzenia i skowyty. Najwyraźniej walka w obozowisku miała dramatyczniejszy przebieg niż sądziliście.

W waszą stronę kroczył Vuccovar. Jego twarz wyglądała jak kamienna maska. Oczy, pierwszy raz od czasu kiedy mieliście okazję w nie spojrzeć, były poważne, czujne i zaniepokojone.

- To zaszło dalej, niż sądziłem – zerwał coś z szyi i rzucił w stronę Jewy. – Przechowaj to dla mnie. Dołączcie najszybciej jak dacie radę do reszty waszych przyjaciół. Powiedzcie im, że będę na was czekał na Wzniesieniu Wilka za siedem dni od jutra. Chciałbym, byście przybyli na moje wezwanie.

Nie mówiąc nic więcej przyzwał swojego piaskowego tygrysa i wskoczył na siodło.

- Nie zawiedźcie mnie – rzucił raz jeszcze nie odwracając się jednak. – Step ma poważne problemy. A ja chyba wiem, jak im zaradzić.

Nim zdążyliście coś powiedzieć odjechał w takim tempie, że żadna Bestia nie byłaby mu w stanie dotrzymać kroku. Zaiste – ten Jeździec jest kimś wyjątkowym, nawet pośród innych Jeźdźców.

W waszą stronę kuśtyka Ushak „Kudłata Żaba”. Wesoła twarz stała się ponura. Prowizorycznie opatrzona noga chłopaka broczy krwią.

- Nic wam nie jest?

Nie macie nawet sił by odpowiedzieć. Potrzebujecie wody, opatrunków, jedzenia i snu. W tej kolejności.

Widzicie jednak, że szamani i zielarze zajmują się rannymi z klanu Zawarty. Na Potęgi! Tam naprawdę działo się źle.

Widzicie białowłosą Wanej krążącą pośród potrzebujących. Najwyraźniej teraz jej pochodzenie nie miało znaczenia. Liczył się dal kojenia bólu i wiedza o ranach, jaką dziewczyna miała.
Z daleka widać było, że Wanej sama została zraniona. Chyba jednak nie groźnie.
Białowłosa jakby poczuła na sobie wasze spojrzenie. Uniosła głowę i uśmiechnęła się smutno.


RESZTA


W końcu zmęczenie wzięło górę i poszliście spać. Objęcia snu w tym miejscu, tak blisko straszliwego Rozdarcia, nie mogły jednak pozostać zwykłymi snami. Nie tutaj. Nie tak blisko rany zadanej Stepowi.


Calin Deszcz w Twarzy



Zazdrość. Uczucie kiełkujące, niczym kolczasta róża w ogrodzie miłości. Czyż nie jest jednak tak, że najpiękniejsze róże mają zarazem najdłuższe i najostrzejsze kolce.
Kiedy śniłeś znalazłeś się właśnie w takim ogrodzie. Pełnym kwitnącego kwiecia o barwach i zapachach oszałamiających bogactwem.
Mimo pozornego piękna było w tym ogrodzie coś złowieszczego, coś niepokojącego, coś powodującego, że spacerując pomiędzy kwiatami czułeś dziwne przeczucie klęski.

Wtedy usłyszałeś ... cichy jęk rozkoszy. Niósł się gdzieś spomiędzy ukwieconych ścian. Ignorując latające wszędzie wielkie, brzęczące owady, szedłeś za tymi jękami. Za westchnieniami prowadzącymi się przez roślinny labirynt.

Aż dotarłeś do małego stawu nad brzegiem którego ujrzałeś Ilyę w ramionach jego. W ramionach Samaka – syna Okrwawionej Czaszki.

Zabij!

Szept, który rozbrzmiał w twej głowie był niczym rozpalony kamień położony na zimne ciało. Sparzył. Sparzył duszę!

Nie byłeś się w stanie opierać temu, co miało się zdarzyć. To był tylko sen, lecz sen straszny. Koszmar, którego nie chciałbyś doświadczyć nigdy w życiu.

Był kamień w twej dłoni. I gniew zrodzony z zazdrości. Tyle pamiętasz.

Następną sceną w tym koszmarze jest ciało Ilyi unoszące się w sadzawce. Ciało Samaka gdzieś znikło.

Jej twarz – nadal piękna, jej usta czerwone od krwi, jej ciało zanurzone w sadzawce, która staje się jeziorem czerwieni.

Widzisz swoją twarz odbitą w tej krwawej kałuży. Serce ściska ci zimna dłoń!

Ashaska!

Kolejny szept i kilka niezrozumiałych słów. A potem, ból w dłoniach.

Budzisz się widząc, że spiralne wzory płoną jasnobłękitnym blaskiem. Blaskiem, które dodaje ci sił i wiary, że to co widziałeś we śnie było jedynie skażonym oddechem Szczeliny.

Czujesz pieczenie pod powiekami i strach, którym nie tak dawno dzieliłeś się z szamanem Zawarty.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.


Rayen Samotny Księżyc


Sen przyszedł późno. Ale nie tylko do ciebie. Czułaś i słyszałaś że reszta twoich przyjaciół również ma problem z zaśnięciem.

We śnie znalazłaś się wśród spalonych namiotów. Poczerniałe kikuty tyczek godziły w zasłonięte kurtyna pyłu niebo, nadpalone skóry wyglądały jak poparzona skóra.

Czułaś ból, a kiedy spojrzałaś w dół ujrzałaś, że twe ciało spływa krwią. Szłaś przez pobojowisko dostrzegając coraz więcej makabrycznych szczegółów wokół siebie. Szkielety obleczone poczerniałym mięsem leżące tam, gdzie dosięgła ich śmierć i płomienie.

Najwyraźniej byłaś jedyną, która ocalała w tej osadzie. Szłaś, ledwie unosząc nogi, aż dostrzegłaś to, czego szukałaś.

W centralnej części zniszczonego obozowiska wzniesiono kilka długich włóczni na których wisiało ciało Neyar.

Wilczycę porąbano na kawałki: łeb, łapy, korpus – wszystko zatknięto na ostrza włóczni.

Jednak mimo tych okaleczeń wilczyca nadal żyła. Wpatrywała się w ciebie udręczonym, pełnym cierpienia wzrokiem.

Podeszłaś bliżej, czując że zaraz skonasz z rozpaczy. Że oszalejesz, rzucisz się na którąś z włóczni w ślad za swoją Bestią.

Lecz wtedy paszcza Neyar poruszyła się.

ASHASKA! - Zawyła.

A w chwilę później ty – niczym Upadły – tarzałaś się w jej krwi wkładając sobie parujące kawałki ciała wilczycy w usta i połykając pulsujące, ciepłe mięso z demonicznym apetytem.

Obudziłaś się, czując posmak krwi w ustach. Niczym piętno niechcianego koszmaru.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.


Nemain Goniąca Wiatr


Problem z zaśnięciem i dręczące cię złe myśli udzielały się również innym. Czułaś to słysząc jak wiercą się niespokojnie na swoich miejscach, wstawali, pili wodę. Niepokój rósł, niczym fale na rzece po deszczu.

W końcu jednak udało ci się zasnąć.

W tym śnie było niebo. Były chmury pędzone wiatrem. Ciężkie, czarne i burzowe.
Stałaś sama, całkowicie naga, owiewana lodowatym wiatrem. Mimo zimna twoje ciało płonęło.
Kiedy zaczął padać jego pierwsze krople skwierczały na twojej skórze, jak woda wylana na kamienie paleniska.
Podałaś się uderzeniom deszczu niczym Bestia pieszczocie swego Jeźdźca. Drżałaś z zimna, ale i z pragnienia, które narastało gdzieś w głębi twych trzewi.

Deszcz pachniał życiem. Cudowny, niezapomniany zapach. Zamknęłaś oczy poddając się tym cudownym wrażeniom.

Otworzyłaś je, kiedy coś ciężkiego pacnęło obok ciebie w błoto.

To co ujrzałaś było straszliwym widokiem. Deszcz był potokiem krwi spływającej z nieba. W ślad za nim z chmur spadały fragmenty ciał: głowy, dłonie, całe ramiona. Stałaś oniemiała ze zgrozy w tej koszmarnej scenerii.

ASHASKA

Szept przyniósł wiatr. Niczym zawodzenie potępionej hordy.

Słysząc ten głos padłaś w krwawą kałużę i zaczęłaś się w niej tarzać. Krew – jej zapach, jej ciepło, jej lepkość – budziła uśpione, niezdrowe żądze.

Obudziłaś się nadal czując krew na swoim ciele i jej odór w nozdrzach.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.



Ilya Ciche Ostrze


Zmęczenie dnia dotknęło zarówno ciała, jak i ducha. Tyle się wydarzyło. Aż trudno w to wszystko uwierzyć.
Kiedy zasnęłaś, czując lekkie drżenia ziemi pod sobą, przyszły niespokojne sny.
Miałaś wrażenie, jakby coś śliskiego, lepkiego, brudnego i paskudnego wśliznęło się do twoich myśli, ale ty nic nie mogłaś na to poradzić.

Twój sen był .. straszny.

Chodziłaś po opustoszałej osadzie Szarych Wilków. Zaglądałaś do namiotów, widząc jedynie idealny porządek. Równo ułożone derki i futra na posłaniach, tlący się ogień pod paleniskami, rzeczy pozostawione w trakcie ich używania.

Kręciłaś się zdezorientowana pomiędzy namiotami zaglądając do każdego z nich, lecz poza dziwaczną pustką niczego nie mogłaś zobaczyć.

I wtedy, tknięta jakąś niepokojącą senną myślą, skierowałaś swe kroki w stronę Kręgu Ceremonialnego – miejsca, gdzie są zaślubiny, gdzie zwalnia się niewolników z ich przysiąg służebnych, gdzie odbywają się najważniejsze klanowe zgromadzenia i rytuały.

Byli tam. Wszyscy, których znałaś. Nawet matka zabita podczas ataku Shar’Rhaz. Nawet brat.

Nadzy. Pokrwawieni. Tańczący w kręgu – podążający jedno za drugim. Co jakiś czas któryś z tancerzy wgryzał się w plecy poprzedzającej go osoby i odrywał zębami kawał mięsa. Widziałaś krew spływającą po jasnych zębach, niczym sok czerwonych jagód.

Stałaś – porażona tym odrażającym spektaklem. Nie wiedząc, co czynić, nie wiedząc co robić.

A wtedy upiorni tancerze wznieśli głowy ku niebu i zawyli jednym, przeraźliwym wyciem:

- ASHASKA

Obudziłaś się nadal słysząc echo tego zawołania w uszach.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.



Melesugun Szalona


Ta noc była dziwna. Rozdarcie śmierdziało ci na milę czymś, od czego najchętniej byś uciekła. Jednak złożyłaś, jak reszta, głowę do posłania i zasnęłaś, jak reszta, niezbyt szybko.

We śnie pędziłaś na grzbiecie Wilczycy. Wiatr rozwiewał ci włosy. Dziki pęd wpychał bojowy okrzyk do gardła! Pędziłaś by walczyć! Pędziłaś, by przelewać krew!

Za tobą gnali inni Jeźdźcy. Szeroką, rozciągniętą ławą! Dziesiątki, jeśli nie setki Bestii i Jeźdźców!

Ziemia dudniła pod naciskiem łap, kopyt, racic i stóp! Czułaś te drżenie! Rytm serca! Gigantycznego serca Stepu.

I wtedy, pomiędzy jednym a drugim uderzeniem łap Wilka o trawę, przed wami rozwarła się Szczelina z której wyłoniły się koszmarne Shar’Rhaz, jakich jeszcze Step nie widział. Istoty wyglądające jak krzyżówki Bestii, zwierząt, ludzi i istot zrodzonych we śnie szaleńca. Pełne kleszczy, macek, kolców, rogów i kończyn, których nie dało się opisać się słowami. Niektóre Shar”Rhaz były niczym dym i cień, inne jak obdarte ze skóry zwłoki, jeszcze inne jak gigantyczne ludzkie szkielety. Setki setek tych koszmarnych stworów nagle wyroiło się na Step i zwarło się z Jeźdźcami.

I wtedy zamarłaś. Strach ścisnął twe gardło niewidzialnymi szponami. Nie potrafiłaś sięgnąć po broń. Jedyne, co byłaś w stanie zrobić, to zawrócić Bestię i rzucić się do ucieczki.

Ścigał cię śmiech innych Jeźdźców oraz rechot Shar’Rhaz.

Obudziłaś się mokra od potu.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegasz coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywasz się z posłania.


Wszyscy - poza Jewą z Lodu i Aimem Kamieniem na Dnie Rzeki

Obudziliście się.

Niebo na wschodzie różowi się właśnie lecz piekielna poświata dobywająca się z Rozdarcia jest silniejsza niż poblask świtu. I nagle dostrzegacie coś, na tle tego upiornego blasku, co powoduje, że zrywacie się z posłania.

Pięcioro Jeźdźców z Samakiem Dzikim Zewem na czele zbliżało się właśnie do Rozdarcia. Oczami wyobraźni ujrzeliście jego twardą, zawziętą twarz.



Z bezpiecznej odległości przyglądał im się Kahal Łapiący Noc i dwóch innych szamanów.

Co oni robią!? – przemknęło wam przez myśli. – Zginą!

Wtem ujrzeliście, jak z pobliskiego wzniesienia pędem zjeżdża jakiś Jeździec. Znajomy piaskowy tygrys! To Vuccovar!

- Powstrzymajcie ich! – słyszycie jego krzyk. – Zginą, jeśli tam podjadą. Powstrzymajcie ich!
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-09-2010 o 15:37. Powód: usunięcie P.S.
Armiel jest offline