Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 17:59   #47
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Qumi

Sytuacja była coraz gorsza... ledwie uciekli z wioski, teraz ich ścigają, a do tego natknęli się na wilki. Eburon zalecił niziołkowi odsunięcie się od wilków, co Lajl chętnie zrobił bez jakiegokolwiek marudzenia. Po chwili druid zaczął coś do nich mówić, choć niziołek uważał, że to strata czasu. >>To przecież głupie zwierzęta!<< pomyślał obserwując starania Eburona.

Postanowił jednak zaufać w tej kwestii decyzji młodego druida, znał się lepiej na tych sprawach niż on. Zamiast koncentrować się na wilkach, z ponurym uśmiechem przyznał po cichu, że jeśli wilki zaatakują to i tak najpierw zajmą się Ianem lub Mylayem, i zaczął się rozglądać dookoła i nasłuchiwać czy gobliny nie są gdzieś blisko nich. Potrafił je zrozumieć, przynajmniej tę przewagę mieli nad wrogiem.


Nathias

Timmy oparł ręce o kolana próbując złapać oddech. Nie był zwyczajny do takich sprintów, mimo że lubił biegać. Gdy jego płuca postanowiły jednak zostać w piersi chłopak rozejrzał się dookoła. Las. I troje z jego towarzyszy. Marysia, Falanthel oraz Sandro. Przez krótką chwilę trwała cisza, spowodowana najprawdopodobniej koniecznością krótkiego odpoczynku, jak i w pewnym sensie szoku po kolejnej już pogoni przed tymi zielonymi pokrakami. Co gorsza teraz grupa rozdzieliła się. A raczej my się oddzieliliśmy od reszty.
-Jak czmychać, to może w stronę wody? Szum może pomóc nam skryć się, jeśli będzie trzeba się chować...

"Dobry pomysł" pomyślał Timmy, jednak jeszcze nie był w stanie na tyle uspokoić oddechu aby odpowiedzieć dłuższym zdaniem
-Prowadź... - wysapał chłopak. Poza pomysłem Marysi o ukryciu się przy strumieniu był jeszcze jeden powód czemu Timmy chciał udać się w stronę strumienia. Przez ten maraton język stanął mu już kołkiem w gardle z pragnienia.

Gdy po kilkunastu minutach dotarli do brzegu Timmy odczuł ulgę. Powietrze było odrobinę wilgotne, w powietrzu dało się czuć niedostrzegalne gołym okiem krople wody, uwolnione z rzeki przy uderzeniu w jakiś konar lub skałę. Ich twarze owiał delikatny wiatr. Timmy mimo woli uśmiechnął się. Dawno już nie był nad rzeką i zdążył zapomnieć jak tu pięknie. Nie zastanawiając się dłużej wszedł do wody. Była chłodna i kojąca. Całe zmęczenie od razu ustąpiło z obolałych mięśni chłopaka. Timmy wszedł trochę dalej i zanurzył głowę. Woda była kryształowo czysta a prąd niezbyt silny. Leniwie płynąca rzeka całkowicie orzeźwiła chłopaka, który teraz zaczerpnął ręką wody aby ugasić pragnienie. To była rozkosz. Czysta, chłodna, orzeźwiająca. Taka jaka była zawsze. Timmy ugasiwszy pragnienie wyszedł na brzeg i położył się na porośniętym trawą brzegu, założył ręce za głowę i spojrzał w niebo. Pogoda była wymarzona. Gdzieniegdzie po niebie sunęły białe obłoki, a gałęzie drzew delikatnie poruszały się przyginane delikatnym zefirem. Gdy Timmy zobaczył zieleń liści, przypomniał sobie gobliny i znów sposępniał.
-I co teraz robimy? - rzucił do wszystkich bez entuzjazmu

Pteroslaw

Mylay stał obok Iana, nagle usłyszał jakiś warkot, z jaskini powoli wychodziły wilki, stanęli plecami do siebie, Eburon mówił coś, w przeciwieństwie do Iana Venterin nie przyjął postawy obronnej, to nie mogło podziałać, w zamian wyprostował się, nagle zadawało się że ma ponad dwa metry wzrostu. Obnażył swoje żeby, zaczął warczeć, według kilku opowieści które słyszał to pomagało, sam wiedział natomiast że zwierzęta nie mogą wyczuć że się człowiek boi. Teraz wszystko było w rękach tego Boga który był najbliżej

MR.Johny

Harril i jego koledzy stali na małej polance. Sytuacja była bardzo kiepska, a Harril myślał nad tym jak to wszystko się dokładnie wydarzyło. Zaczęło się niewinnie grupka dzieciaków na polance ale jednego z nich brakowało Elliota. Chociaż niezbyt go lubił miał nadzieje że wszystko z nim w porządku. I jak się okazało wszystko było z nim w porządku nie licząc kilkudziesięciu goblinów goniących go na pewno nie miał żadnych innych problemów. Przez pierwsze kilka sekund Harril stał wryty jak słup ale szybko otrząsnął się z osłupienia i wykrzyknął najgłośniej jak tylko potrafił :
-Wiaaaaać!!!
A następnie zaczął uciekać na południe jak najdalej od goblinów po krótkim biegu zauważył że nie jest sam:
-To dobrze- pomyślał- razem większe szansę na przeżycie.-
Wkrótce zatrzymał się aby wziąć kilka głębokich oddechów .Jego koledzy zaczęli rozmawiać już o tym co robić dalej ale rozmyślania ich przerwały strzały goblinów. Horda wściekłych goblinów dalej goniła Harrila i jego znajomych przez las. Strzała śmignęła mu tuż nad jego głową:
-Jak dobrze być krasnoludem-myślał nie przestając biec.-
po nie długim czasie znaleźli się na niewielkiej polance:
-Trzeba się jak najszybciej gdzieś ukryć i liczyć że gobliny nas nie zauważą wejście do wewnętrznej puszczy to pewna śmierć!- Powiedział rozglądając się za jakąś dobrą kryjówką.-
 
Ajas jest offline