Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-08-2010, 19:26   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W czasie gdy trwały przygotowania do wyruszenia Eburon oddalił się na moment od pozostałych uciekinierów. By pomodlić się wolał mieć wokół siebie ciszę. A modlitwy nie zamierzał zaniedbywać. Chociaż Leśna Królowa była bardziej tolerancyjna niż inni bogowie, to ona też obdarzała mocami swych wyznawców po modlitwie.
Oczywiście czary jakimi władał Eburon nie mogły się równać z czarami doświadczonych druidów, ale w sytuacji, w jakiej znalazła się ich grupka najdrobniejszy nawet czar był nie do pogardzenia.

Gdy zjawił się przed jaskinią wszyscy siadali do posiłku.
W sumie zajęło to mało czasu - zjedzenie, zatarcie śladów pobytu i byli już gotowi by ruszyć na miejsce spotkania z trójką śmiałków (lub głupców - zależnie od punktu widzenia), którzy wyruszyli by zbadać sytuację panującą w Brim.
Dojście do polanki, na której mieli się spotkać, zajęło im zdecydowanie mniej czasu, niż nocna droga w drugą stronę. I nawet nie musieli czekać na zwiadowców.
Część zwiadowców, jak się po chwili okazało.

- Widzę, że jednak przetrwaliście! – powiedział Eburon nieco zaskoczony. Jednak nie przybyciem tej dwójki, tylko brakiem jednego zwiadowcy, który to brak od razu rzucił się w oczy. Zgubienie jednej trzeciej składu osobowego... To było dziwne. Jak mogli kogoś zostawić? – Zaraz zaraz... Gdzie Eliot? Przecież był z wami – druid uniósł pytająco brew.

Nagle rozległ się tupot stóp i odgłosy przedzierania się przez krzaki.
Jak głosi stare powiedzenie "O wilku mowa...".
Zdaje się, że Eburon niepotrzebnie pytał o Eliota, bo ten pojawił się niczym wyczarowany za pomocą różdżki. A przynajmniej tak samo efektownie, do czego przyczyniła się towarzysząca mu niczym zbyt długi ogon grupka goblinów.

Eburon nie potrafiłby powiedzieć, czy do szybkiej ucieczki bardziej zachęcił go krzyk Eliota, czy pełen rozsądku okrzyk Harilla, ale bez względu na źródło inspiracji nie zamierzał się długo namyślać i zanurkował w krzaki, poprzedzany przez Ulva.
Kątem oka zauważył tylko, że wszyscy rozproszyli się, a w tym samym kierunku co on pobiegła jeszcze trójka dzieci.
Może gdyby zawrócili i stawili czoło goblinom udałoby im się je pokonać. Nie wiadomo było jednak, ile stworów goni ich grupkę, zaś ryzykować życiem swoim i cudzym byłoby rzeczą mało rozsądną.
Był pewien, że są w stanie uciec każdemu goblinowi, ale... Nie do końca był pewien, czy czasem goblinom nie towarzyszy jakiś ork. I czy krótkonogi Lajl wytrzyma tempo ucieczki.

Eburon zatrzymał się na moment.
Kierunek w jakim podążali nie należał do tych, które by polecił przeciętnemu podróżnikowi. Wilki, które założyły tam swoje legowisko, niezbyt lubiły obcych. I mogło się okazać, że potraktują Iana i Mylaya jako swoistą przekąskę. Uciec z łap goblinów by znaleźć się w paszczach wilków?
A on nie był pewien, czy zdoła ich ocalić...
Odwrócił się do nadbiegającego Lajla.
- Zatrzymaj się na moment - powiedział. Nasłuchując przy okazji odgłosów pogoni. - Tam jest niebezpiecznie... Wilki. Może się się gdzieś schowasz, a ja poszukam tamtych? - zaproponował.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-08-2010, 19:29   #42
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
BoYos


Po dotarciu do Brim znalazł to, czego oczekiwał. Wszyscy grzecznie spali. Wyjątkiem były jedynie gobliny, które pełniły rolę warty. Nie ma co wchodzić. Zbyt wielkie ryzyko. Sam może by się i zakradł...ale zbyt wielkie ryzyko. Ogarnął wzrokiem jeszcze raz całość miasta, a raczej pozostałości i zrobił krok w tył. Odwrócił się i chciał postawić nogę lecz nie mógł. Zahaczył o korzeń i stracił równowagę.
"O cholera jasna!"
Gruchnął z całym impetem na ziemię. Stado ptaków poderwało się do lotu. Z dala słychać było krzyk goblinów. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Elliot podniósł głowę i natychmiast schylił. Strzała przeleciała nad nim i trafiła w drzewo. Dłużej się nie zastanawiał. Wstał i ruszył biegiem. Szybko próbując pozbierać myśli próbował zmylić goblinów robiąc slalom między drzewami. Na początku miał biec do swojej chaty. Jednakże nie chciał narazić na niebezpieczeństwo reszty. Interesującym pomysłem wybiec na polane i przebiec ją wzdłuż. Dzięki wbiegnięciu do lasu z polany prędzej by ich zgubił. Kilka strzał przelatywało niedaleko chłopaka lecz ten za każdym razem albo się schylał, albo zmieniał tor biegu z linii prostej na krzywą.

Biegł już jakiś czas i szczerze mówiąc zaczynał się męczyć. W końcu zaczął widzieć gdzie zaczyna się polana. Ale...byli tam...WSZYSCY! Co robić. Szał myśli zapchał jego głowę. Nie widział innego wyjścia. Wpadł na ostatnie drzewo i złapał oddech. Krzyknął coś ale to bardziej był pisk. Zebrał w sobie jeszcze raz siły i wydarł się niczym wodzirej :
- UCIEKAJCIE !
Sam też nie czekając za długo ruszył w długą przed siebie. Na początku wszyscy biegli w zwarciu jednak później między drzewami gubiły się poszczególne osoby. Na końcu jego ciężkiej drogi wszyscy stanęli. Wszyscy... było ich 4. Harril , Garret , Oskar i Elliot. Spojrzał na ich zmęczone twarze. Nie był w stanie nic powiedzieć. To on przebiegł najwięcej ze wszystkich, jednocześnie pobijając swoją życiówkę na odległość bardzo dużą. Usłyszał mowę Oskara.
Czyli nocowali w jaskini.
Dowiedział się jednego. Warto było wspomnieć, że wszyscy prawdopodobnie byli najedzeni. Oprócz jednej osoby. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiał jeść korę z drzewa albo nawet liście. Gdy złapał oddech i chwilę odpoczął :
- Jeśli wrócimy tak jak biegliśmy to wyjdziemy na polanę. Mam nadzieję. Dalej traficie do tej waszej...jaskini?
spytał opierając ręce na kolanach i dysząc.

Nemo

Młoda wiedźma pamiętała swoje pierwsze polowanie na królika. Chociaż, właściwie, to nie-nie pamiętała. Przynajmniej nie dokładnie. Ale potrafiła przywołać pewien zestaw obrazów i uczuć, który spinał początkowe fazy jej życia jako wróg rodzaju kicającego rodzaju. Wtedy jeszcze niezbyt efektywny, trzeba dodać; brak jakiejkolwiek gracji pośród gałązek i innych dźwiękogennych obiektów które wypełniały las, znacząca utrudniał jej jakiekolwiek próby skradania. Nieznajomość techniki przedzierania się przez krzaki czy im podobne, uczynił ją właścicielką kolekcji bolesnych i dokuczliwych zadrapań. Nie raz, nie dwa wracała do domu z pustymi rękoma, tylko po to by dostać kijem za brak pomysłowości.
Teraz jednak, teraz była kilka lat starsza, a kicająca nacja straciła całe rodziny przez sprawne dźgnięcie czy przebiegle wypuszczony bełt. Tak, niezliczalne zastępy słodkich stworzonek zostały przerobione na przepyszne, doskonale przyprawione posiłki, służące tylko i wyłącznie zaspokojeniu kobiecych kaprysów!
I prawdę mówiąc, Marysia czuła się z tym doskonale dobrze. Ba, przez to, że pierwsze polowania sprowadziły na nią tyle nieszczęść i nieprzyjemności, teraz za każdym razem gdy odbiera życie znienawidzonym kreaturom, czuje przyjemne ukłucie satysfakcji.
Plus, jest tyle wspaniałych wariantów kulinarnych, które zakładają użycie mięsa akurat tego wspaniałego stworzonka. Tyle intrygujących kombinacji! Wciąż nie wypróbowała smaku, jaki daje kombinacja tego zioła z tamtym...
Mmm. Jak wielką inspiracją do przemyśleń i wspominek może być porządne śniadanie! Na pewno większą, niż konieczność składana raportu prostaczkom ze wsi. Meh. Jakie to szczęście, że miała Iana, coby ją wyręczył i pozwolił mądrze kiwać głową, jednocześnie samej nic nie mówiąc. Do tej pory, uznawała dzieci ze wsi za zło konieczne, ale teraz...teraz, zaczynali świecić się pewnym potencjałem, dając jej kilka pomysłów na efektywne ich wykorzystanie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda?

Na pewno było coś dobrego w, dla przykładu, uciekaniu przed sprowadzonymi przez niekompetentnego zwiadowcę hordami goblinów!
Tak, zdecydowanie, było coś, takiego. A przynajmniej nerwowo starała samą siebie do tego przekonać pewna zadyszana i czerwona na twarzy czarownica, która wylądowała niedaleko...wody? Tak, niewątpliwym dowodem na obecność tutaj wody był szum, szum generowany zazwyczaj przez...rzeki! Rzeka, rzeka w lesie, była to rzeka odpływająca z tego jeziora, o źródle jej nieznanym...tak. No, czarownica miała przynajmniej jakiekolwiek, minimalne pojęcie o swojej lokalizacji. Dobrze chociaż tyle. Tylko do czego to wykorzystać?
Rozejrzała się, w poszukiwaniu drzewa. Wymruczała coś pod nosem, najwyraźniej tłumaczonego na "dajcie mi moment, rozejrzę się". I zobaczyłaby, gdzie są pozostali, i sprawdziłaby, czy gonią ich gobliny, a jeśli tak, to przygotowałaby im niemiła niespodziankę pod postacią śmiercionośnej kuszy.
Jednak jej epicka wspinaczka skończyła się fiaskiem; może dlatego, że z kuszą na plecach robi się to zdecydowanie niewygodnie, może dlatego, że przypominanie sobie o tym iż nie jest się samotną pośród liści i wypada zadbać o to by spódnica nie odsłoniła tego co ma kryć, a może dlatego że te trzykrotnie przeklęte gałęzie okazały się zbyt słabe gdy były najbardziej potrzebne. Albo ona była zbyt ciężka, chociaż...nie!
Najgorsze było to, że lądując na pupie, nastawiła się na pośmiewisko, a jej wiedźmi autorytet mógł rozmienić się na miedziaki w mgnieniu oka. Argh. Najgorsze że przez nią stracili chwilę...
-Jak czmychać, to może w stronę wody? Szum może pomóc nam skryć się, jeśli będzie trzeba się chować...
Tako rzecze powstająca z zawstydzającego upadku wiedźma!
 

Ostatnio edytowane przez Ajas : 30-08-2010 o 19:32.
Ajas jest offline  
Stary 30-08-2010, 19:33   #43
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Las część zachodnia


Pomysł Marysi spotkał się z szybką i jednogłośną aprobatą. Mała grupa ruszyła w stronę szumiącej wody, rozglądając się nerwowo i nasłuchując szmerów w krzakach. Te jednak nie nastąpiły. Czyżby gobliny jednak ich nie ścigały? A może udało im się zgubić je w gąszczu drzew? Dzieci wolały tego nie sprawdzać, i przedzierały się przez krzaki prowadzone przez Falanthela który dobrze wiedział jak dojść do „Samotnego Jeziora”. Po kilkunastu minutach przedzierania się przez gęste paprocie, czwórka dzieci wyszła na porośnięty drobną trawką brzeg. Miejsce wyglądało naprawdę pięknie, i gdyby nie obecna sytuacja zapewne każdy mógłby się tu zrelaksować. Woda szumiała cicho, a leciutki wietrzyk wiał na ich spocone twarze chłodząc je przyjemnie.

Rzeka która płynęła w stronę Brim, była używana przez mieszkańców jako źródło wody pitnej. Zawsze była czysta i orzeźwiająca, a dzieciaki nieraz się tam bawiły. Źródło „Samotnego Jeziora” nie było znane, gdyż rzeka miała swój początek w sercu puszczy, i nikomu nie spieszyło się by sprawdzać skąd spływa woda. A po za tym po cóż wgłębiać się w taki szczegóły, gdy woda jest pyszna i czysta? Dzieci upewniwszy się ,że nic ich nie ściga usiadły na brzegu chłodząc spocone twarze w zimnej toni. Mieli teraz czas by wszystko przedyskutować, i podjąć dalsze kroki. Ale co działo się z innymi?

Las część wschodnia
.
Ian i Mylay oparci plecami o zimne kamienie zaglądali do jaskini. Kości na ziemi i wizja ścigających ich goblinów napawała ich niezwykłym przerażeniem. Venterin trzymał mocno swa przystosowaną do walki laskę. Obaj wzięli głęboki oddech i wyskoczyli przed wejście do pieczary trzymając broń w pogotowiu. Mieli szczęście gdyż akurat ta pieczara okazała się pusta. W środku leżało kilkanaście kosteczek małych zwierząt, a uwite z boku legowisko wskazywało na to iż jama to leżę jakiegoś zwierzęcia. Chłopcy rozejrzeli się dookoła, podobnych jaskiń było osiem, może dziesięć.
Nagle coś poruszyło się w krzakach od strony z której przybiegli tu Ian i Mylay . Obaj z głośno bijącymi sercami mocniej chwycili za broń czekając ,aż coś wyłoni się z krzaków.
Ku ich wielkiej uldze był to jedynie Lajl oraz Eburon . Druid gdy tylko ich zobaczył krzyknął:

- Odejdźcie od jaskiń ale już!

Chłopcy popatrzyli na niego nie rozumiejąc tego dziwnego rozkazu, a właściwie z początku go nie rozumiejąc. Gdyż po chwili z paru pieczar wyłoniły się wilki. Przyglądały się one przybyszom powoli okrążając dwójkę stojąca przy pieczarze, ignorując druida i niziołka. Wilków było dziesięć i spokojnie zbliżały się do młodzieńców.


Eburon przełknął głośno ślinę. Miał nadzieje ,że jego towarzyszą nie przyjdzie do głowy nic głupiego. Teraz musieli zachować zimną krew i dać mu działać. Ale ciało kierowane strachem często robi coś głupiego...

Las część północna.
- Czyli mówisz że do jeżeli pójdziemy tędy to... Oskar próbował dokładniej dopytać się o drogę Eliota, jednak strzała która wbiła się tuż koło jego głowy przerwała jego wywód.

- Dalej biegiem!- krzyknął Garet który widział już biegnącą bandę goblinów.

Mówi się ,że strach dodaje skrzydeł, dzieci doświadczyły tego na własnej skórze. Biegli jak oszalali nie myśląc o zmęczeniu czy bólu nóg, wciąż kierowali się na północ przeskakując nad konarami i krzakami. Strzały świstały koło ich głów, a oni mimo usilnych starań nie mogli zgubić pościgu, a zmęczenie było powoli odczuwalne. Sytuacje była naprawdę kiepska, zwłaszcza ,że las gęstniał coraz bardziej i bieg był coraz bardziej uciążliwy. Po dobrym kwadransie biegu kiedy wszyscy już ledwo się ruszali, wypadli na malutka polankę. Rozejrzeli się szybko, kontrast między częścią lasu z której wybiegli, a tym co znajdowało się po drugiej stronie łączki był ogromny. Las z którego wybiegli co prawda był gęsty, ale nie tak jak to co mieli przed sobą. Potężne konary splecione ze sobą tworzyły istny mur z cierni i gałązek. Drzewa były olbrzymie o rozłożystych koronach, a cały las wydawał się mroczny i tajemniczy. Czwórka dzieci nie miała wątpliwości, stanęli właśnie przed wejściem do serca puszczy. Nie mieli dużo czasu na przemyślenia, mogli albo zostać na polanie licząc na to że gobliny dały spokój pościgowi, lub zagłębić się w wewnętrzny las, by ukryć się tam przed zielonoskórymi. Tylko która decyzja była gorsza?
 
Ajas jest offline  
Stary 31-08-2010, 17:02   #44
 
zodiaq's Avatar
 
Reputacja: 1 zodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodze
Po pewnym czasie do Iana dobiegł Mylay, pół-elf lekko skiną głową, obydwaj wyskoczyli przed otwór wejściowy. Pusto, mimo ciemności można było poznać że grota jest pusta, żadnych niemiłych warkotów, charczenia i innych tego typu dźwięków, które chłopcy usłyszeli po chwili gapienia się w czarną pustkę...za plecami.
Ian szybko przeciągnął lewą nogę po płaskim kamieniu wyciągając przy okazji sztylet przed siebie, nic nie trafił, a prawdopodobnie świszcząca stal jedynie rozjuszyła bestie...
-Plecami- sykną do Maylaya
Wilki otoczyły ich, krąg zaczął się zacieśniać...Ian zasłaniając twarz kapturem przyjął postawę, tak jak uczył go Aidan
"Szeroko rozstawione, ugięte w kolanach nogi, sztylet przy twarzy, druga ręka osłania żebra"
Zauważył niziołka i druida, nie słyszał co mówili, był zbyt skupiony na dziesięciu bestiach chętnych rozszarpać go na drobne kawałki.
 
zodiaq jest offline  
Stary 31-08-2010, 17:38   #45
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ulli


Odpowiedź na zadane przez Oskara pytanie nie padło. Prześladowcy po prostu nie dali dość czasu.
Śmigające nad głowami strzały i zbliżające się wrzaski zmusiły wszystkich ponownie do biegu.

„A niech to! Znowu biegniemy w głąb puszczy.” Przemknęło przez głowę krasnoluda.
To oznaczało, że z każdym krokiem będzie im się trudniej wydostać. Pamiętał też opowieści starszych o olbrzymich zwierzętach zamieszkujących te lasy. Poza tym miał serdecznie dość tego biegania.

Przedzierając się przez niezbyt gęste z powodu silnego ocienienia poszycie zaczął gorączkowo rozglądać się na boki. Jego uwagę zwrócił snop światła, który znalazł sobie drogę przez zbite sklepienie lasu nie dalej jak sto kroków od nich.
„Tak, to musi być to!” Wiedziony przeczuciem skręcił ostro w tą stronę.
Po chwili jego oczom ukazała się podłużna polanka utworzona na skutek upadku jakiegoś drzewnego nestora. Olbrzym upadając zrobił wyłom w leśnym gąszczu torując drogę do dna lasu życiodajnemu światłu. Korzystając z okazji setki młodych drzewek rozpoczęły wyścig ku górze tworząc w tym miejscu gęsty młodnik. Porastały nawet gruby na dwa krasnoludy zwalony pień.
Jeśli się ukryć to tutaj. Bez wahania zagłębił się w gęstym zielonym dywanie po czym padł plackiem na ziemię i polecił swą duszę bogu.
 
Ajas jest offline  
Stary 31-08-2010, 17:50   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gobliny czy wilki?
Dla Eburona różnica była wielka, ale dla tych mieszczuchów... Co za różnica zostać złapanym przez goblina, czy znaleźć się w paszczy wilka?
- Cofnij się, Lajlu - powiedział druid cicho do niziołka. - A wy nawet nie drgnijcie...
Zrobił dwa kroki w stronę wilków.
Las należał do wszystkich w takim samym stopniu. Teoretycznie.
Tu, gdzie trafili, był teren należący do wilczego stada. Każdy kto tutaj trafił był albo tolerowanym przechodniem, albo fragmentem posiłku. Tylko głupcy pchali się tu nieproszeni.
On sam znał wszystkie wilki po imieniu, ale i tak w miarę możliwości omijał te okolice, by nie nadużywać uprzejmości Szarego Kła i Szarej Wilczycy, pary która rządziła tą watahą.

- Witajcie, przywódcy stada. - Druid przeszedł na leśny. Chociaż wilki rozumiały język ludzi, to jednak za nim nie przepadały. Tak delikatną sprawę jak zrezygnowanie ze skonsumowania Iana i Mylay'a lepiej było załatwiać w przyjemniejszym dla ich ucha języku.
- Mam nadzieję - mówił dalej Eburon - że nie zrobicie krzywdy moim towarzyszom. To jeszcze szczeniaki, które uciekły przed złem, co zniszczyło ich legowiska.

Jak na szczeniaki Ian i Mylay byli całkiem wyrośnięci. I trudno było powiedzieć, czy przywódcy stada zrezygnują z posiłku, który sam z własnej woli zapewnił im śniadanie.
Mógł przypuszczać, że Szara Wilczyca, zwykle patrząca na niego dość przychylnym okiem, da się przekonać. Gorzej mogło być z Kłem...

Oczywiście do niektórych nic nie docierało...
Ian sięgnął po broń. Co było w pewnym sensie zrozumiałe, ale w obecnej sytuacji dość głupie i mogło mieć opłakane skutki.
- Schowaj to, głupcze! - powiedział Eburon do Iana.
 
Kerm jest offline  
Stary 31-08-2010, 17:59   #47
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Qumi

Sytuacja była coraz gorsza... ledwie uciekli z wioski, teraz ich ścigają, a do tego natknęli się na wilki. Eburon zalecił niziołkowi odsunięcie się od wilków, co Lajl chętnie zrobił bez jakiegokolwiek marudzenia. Po chwili druid zaczął coś do nich mówić, choć niziołek uważał, że to strata czasu. >>To przecież głupie zwierzęta!<< pomyślał obserwując starania Eburona.

Postanowił jednak zaufać w tej kwestii decyzji młodego druida, znał się lepiej na tych sprawach niż on. Zamiast koncentrować się na wilkach, z ponurym uśmiechem przyznał po cichu, że jeśli wilki zaatakują to i tak najpierw zajmą się Ianem lub Mylayem, i zaczął się rozglądać dookoła i nasłuchiwać czy gobliny nie są gdzieś blisko nich. Potrafił je zrozumieć, przynajmniej tę przewagę mieli nad wrogiem.


Nathias

Timmy oparł ręce o kolana próbując złapać oddech. Nie był zwyczajny do takich sprintów, mimo że lubił biegać. Gdy jego płuca postanowiły jednak zostać w piersi chłopak rozejrzał się dookoła. Las. I troje z jego towarzyszy. Marysia, Falanthel oraz Sandro. Przez krótką chwilę trwała cisza, spowodowana najprawdopodobniej koniecznością krótkiego odpoczynku, jak i w pewnym sensie szoku po kolejnej już pogoni przed tymi zielonymi pokrakami. Co gorsza teraz grupa rozdzieliła się. A raczej my się oddzieliliśmy od reszty.
-Jak czmychać, to może w stronę wody? Szum może pomóc nam skryć się, jeśli będzie trzeba się chować...

"Dobry pomysł" pomyślał Timmy, jednak jeszcze nie był w stanie na tyle uspokoić oddechu aby odpowiedzieć dłuższym zdaniem
-Prowadź... - wysapał chłopak. Poza pomysłem Marysi o ukryciu się przy strumieniu był jeszcze jeden powód czemu Timmy chciał udać się w stronę strumienia. Przez ten maraton język stanął mu już kołkiem w gardle z pragnienia.

Gdy po kilkunastu minutach dotarli do brzegu Timmy odczuł ulgę. Powietrze było odrobinę wilgotne, w powietrzu dało się czuć niedostrzegalne gołym okiem krople wody, uwolnione z rzeki przy uderzeniu w jakiś konar lub skałę. Ich twarze owiał delikatny wiatr. Timmy mimo woli uśmiechnął się. Dawno już nie był nad rzeką i zdążył zapomnieć jak tu pięknie. Nie zastanawiając się dłużej wszedł do wody. Była chłodna i kojąca. Całe zmęczenie od razu ustąpiło z obolałych mięśni chłopaka. Timmy wszedł trochę dalej i zanurzył głowę. Woda była kryształowo czysta a prąd niezbyt silny. Leniwie płynąca rzeka całkowicie orzeźwiła chłopaka, który teraz zaczerpnął ręką wody aby ugasić pragnienie. To była rozkosz. Czysta, chłodna, orzeźwiająca. Taka jaka była zawsze. Timmy ugasiwszy pragnienie wyszedł na brzeg i położył się na porośniętym trawą brzegu, założył ręce za głowę i spojrzał w niebo. Pogoda była wymarzona. Gdzieniegdzie po niebie sunęły białe obłoki, a gałęzie drzew delikatnie poruszały się przyginane delikatnym zefirem. Gdy Timmy zobaczył zieleń liści, przypomniał sobie gobliny i znów sposępniał.
-I co teraz robimy? - rzucił do wszystkich bez entuzjazmu

Pteroslaw

Mylay stał obok Iana, nagle usłyszał jakiś warkot, z jaskini powoli wychodziły wilki, stanęli plecami do siebie, Eburon mówił coś, w przeciwieństwie do Iana Venterin nie przyjął postawy obronnej, to nie mogło podziałać, w zamian wyprostował się, nagle zadawało się że ma ponad dwa metry wzrostu. Obnażył swoje żeby, zaczął warczeć, według kilku opowieści które słyszał to pomagało, sam wiedział natomiast że zwierzęta nie mogą wyczuć że się człowiek boi. Teraz wszystko było w rękach tego Boga który był najbliżej

MR.Johny

Harril i jego koledzy stali na małej polance. Sytuacja była bardzo kiepska, a Harril myślał nad tym jak to wszystko się dokładnie wydarzyło. Zaczęło się niewinnie grupka dzieciaków na polance ale jednego z nich brakowało Elliota. Chociaż niezbyt go lubił miał nadzieje że wszystko z nim w porządku. I jak się okazało wszystko było z nim w porządku nie licząc kilkudziesięciu goblinów goniących go na pewno nie miał żadnych innych problemów. Przez pierwsze kilka sekund Harril stał wryty jak słup ale szybko otrząsnął się z osłupienia i wykrzyknął najgłośniej jak tylko potrafił :
-Wiaaaaać!!!
A następnie zaczął uciekać na południe jak najdalej od goblinów po krótkim biegu zauważył że nie jest sam:
-To dobrze- pomyślał- razem większe szansę na przeżycie.-
Wkrótce zatrzymał się aby wziąć kilka głębokich oddechów .Jego koledzy zaczęli rozmawiać już o tym co robić dalej ale rozmyślania ich przerwały strzały goblinów. Horda wściekłych goblinów dalej goniła Harrila i jego znajomych przez las. Strzała śmignęła mu tuż nad jego głową:
-Jak dobrze być krasnoludem-myślał nie przestając biec.-
po nie długim czasie znaleźli się na niewielkiej polance:
-Trzeba się jak najszybciej gdzieś ukryć i liczyć że gobliny nas nie zauważą wejście do wewnętrznej puszczy to pewna śmierć!- Powiedział rozglądając się za jakąś dobrą kryjówką.-
 
Ajas jest offline  
Stary 31-08-2010, 18:58   #48
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Łowca zaprowadził grupkę do "Samotnego jeziora". Olbrzymie jezioro robiło piorunujące wrażenie. Widok był po prostu wspaniały, chociaż elf nie przypuszczał by ktokolwiek z jego towarzyszy, może prócz wiedźmy, go docenił. Gdy dzieci rozłożyły się już nad wodą, myśliwy postanowił się upewnić, czy aby na pewno gobliny już im nie zagrażają. Nie mówiąc nic reszcie zniknął między krzakami na krótką chwilę. Wrócił akurat w momencie, gdy Timmy wyszedł już z jeziora.

- I co teraz robimy? - spytał chłopak po krótkiej chwili.

- To co wcześniej postanowiliśmy. Idziemy do miasta, albo raczej oddalamy się od Birm. No chyba, że ktoś z was zna drogę. Reszta, jeżeli uniknęła pogoni, prawdopodobnie również tak postąpi, a w mniejszych grupach będzie łatwiej nam umknąć ewentualnemu pościgowi. Zresztą i tak się teraz nie odnajdziemy w tym lesie. Inni mogą być praktycznie wszędzie - Falanthel wyraził swoje zdanie.
 
Col Frost jest offline  
Stary 31-08-2010, 20:56   #49
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Sandro podążył za łowcą w kierunku obiecanego zbiornika wodnego. Trzeba przyznać, że ogromne jezioro robiło spore wrażenie. Nawet osoba tak słabo obeznana z naturą jak on potrafiła to docenić. Kapłan uklęknął na brzegu jeziora i nabrał w ręce wody. Była krystaliczna czysta, chłodna i zimna. Zrobił łyk i przepełniło go uczucie orzeźwienia. Wspaniała. Nabierając więcej wody obmył głowę i ukoił pragnienie. Jednak wolał się cały nie zanurzać jak uczynił to Timmy. Tymczasem Falanthel wrócił z szybkiego rekonesansu. Najwyraźniej nic wartego uwagi nie znalazł, a jak znalazł to znowu nie uznał za stosowne podzielić się tym z innymi. Jak z goblinami. Cóż jego wola. Sandro przysłuchiwał się wymianie zdań i postanowił wtrącić swoje trzy grosze.

- Cóż jeśli Falanthel twierdzi, że nie znajdziemy naszych towarzyszy teraz w lesie to zapewne ma rację. Osobiście mało wiem o tej puszczy. Miejmy nadzieję tylko, że nie dorwały ich gobliny. Faktycznie chyba najlepszym wyjściem będzie ruszyć w kierunku miasta. Pewnie spotkamy się z resztą na trakcie o ile będą się trzymać naszego planu.

Planu… Trochę to szumnie brzmi. No, ale z braku lepszego określenia może być i takie na ich pospieszną improwizację.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 31-08-2010, 21:14   #50
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Spokojnie, las to moje środowisko naturalne, gdyby w pobliżu było jakieś stworzenie prócz nas, wiedziałbym o tym - Falanthel wskazał na swoje szpiczaste uszy. Trochę przecenił swoje możliwości, ale fakt faktem, że w lesie radził sobie nie najgorzej. No i w końcu czy nie usłyszał tej parki goblinów ostatniej nocy? Zresztą dziewczyna chyba się lekko denerwowała, więc lepiej było nieco podkolorować, jednocześnie ją uspokajając. - Jeśli pozwolisz wolałbym ruszać natychmiast. Dopiero co uniknęliśmy pogoni, rozbijania obozowiska i rozchodzenia się po lesie za roślinami nie uważam za najlepszy pomysł. Przynajmniej nie tutaj.
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172