Podpierając się ostrzem i ramieniem Myverna, z wielkim bólem wymalowanym na twarzy, zdołał się podnieść. Pociski nadal tkwiły w ciele wymuszając pochyloną pozycję i powodując ból przy każdym kroku. Starał się biec, ale nogi dosłownie odmawiały posłuszeństwa. Jakby u kostek wisiały solidne łańcuchy. Obejrzał się za siebie:
~Nikogo. Ale wóz to za mało na tego psa.. i skąd ci kulturyści u antykwariusza. Chłodna historia..
-Ktoś.. musi szybko opatrzyć moje rany.. Znacie jakieś miejsce..? - głos olbrzyma urywał się przy ciężkim oddechu.
Choć ból był nieziemski to ork równie zdecydowanie nie zamierzał żegnać się z życiem. Jeśli nie liczyć bełta tkwiącego pod żebrami, to bywał w gorszych opałach.
~Nikt nie mówił, że będzie łatwo.. |