Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 22:19   #18
Arnathel
 
Arnathel's Avatar
 
Reputacja: 1 Arnathel nie jest za bardzo znany
*Ech... cóż za bezsensowny spór. I o co oni się tak kłócą, przecież mamy razem podróżować. Mamy stać się towarzyszami broni... widzę, że trochę potrwa nim wszyscy będziemy mogli na sobie polegać. Oby te spory szybko minęły...*
Razem z tą myślą założyłem nogę na nogę, siedząc na krześle i opierając się łokciem o stół stojący na środku sali. Jeszcze raz przebiegłem wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, choć nie powinni oceniać się książki po okładce, to jednak chciałem już na samym początku wybadać rysy twarzy swych nowych kompanów i dowiedzieć się jak najwięcej po ich ubiorze. Trwało to dłuższą chwilę, jednakże nie potrafiłem wszystkich rozszyfrować, a to bardzo niedobrze.
*Zawsze udawały mi się takie wyczyny, co dawało mi wielką przewagę na polu walki, no ale w końcu nie jest mi pisane toczyć z nimi sporów, więc nie ma się o co martwić.*
Pocieszyłem się w duchu, po czym złapałem swój miecz za rękojeść i szepnąłem pod nosem.
- Już niedługo znów przeszyjesz ciało, któregoś z tych plugastw, znów posmakujemy krwi naszych w rogów.

W tym momencie gnom przeleciał kilkanaście metrów w powietrzu, wydając z siebie pisk, więc oderwałem się od swych własnych przemyśleń i przeniosłem swój wzrok na to wydarzenie. Cała sytuacja bardzo mnie rozbawiła i na mojej twarzy zagościł uśmiech. Był on jednak widoczny jedynie przez chwilę, gdyż nagle drzwi do komnaty otworzyły się i do sali wszedł generał i jakiś tajemniczy elf, którego widziałem pierwszy raz w życiu. W tym momencie spoważniałem, gdyż zrozumiałem że zaczynają się poważne rzeczy.

Wsłuchiwałem się w każde słowo jakie wypływało z usta generała i kiedy usłyszałem swoje imię, skinąłem w jego stronę głową w podzięce za pochwałę. Niestety mimo jej samej przydzielono mnie do dowodzenia drużyną.
*Hmm... chyba generał ma jakieś inne predyspozycje co do dowodzenia małymi oddziałami. No nic, nie ma co się smucić... może to i nawet lepiej, że znów poczuję się jak zwykły żołnierz i odpocznę od tej wiecznej niepewności i strachu czy kolejna decyzja nie będzie zgubna dla wszystkich towarzyszy. W końcu i tak będziemy mieli dużo do powiedzenia... A więc mag i paladyn... hmm... interesujące....*
Urwałem nagle myśl kiedy do głosu doszedł elf, który okazał się magiem. Tym razem postanowiłem wyłapać każde słowo i okazało się, że dobrze wybrałem. *Bez mapy będzie o wiele trudniej, ale ile to razy wyruszało się w bój w nieznane. Dobrze, że chociaż dostaliśmy dokładne wytyczne, ale coś czuję że to zadanie będzie trzeba zaliczyć do niewyobrażalnie trudnych. W końcu z tak potężnymi demonami nie ma co żartować i trzeba iść na całość.*
W moje myśli powoli zaczynała się wkradać niepewność i po usłyszeniu ostatnich kwestii generała zrozumiałem, że przez jakiś czas moje życie całkowicie się zmieni. Nie było jednak czasu do stracenia, szybko zerwałem się na równie nogi i po wyprostowaniu kości, które najwyraźniej ścierpły mi od zbyt długiego siedzenia na średnio wygodnym siedzeniu, wyszedłem z komnaty bez słowa.

Moim pierwszym przystankiem był oczywiście magazyn w którym zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy na zbliżającą się podróż. Nie było tego wiele, ale cieszyłem się że zabrałem że sobą swojego wierzchowca - Fedon'a. Towarzyszył mi w wielu trudnych walkach i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze zjawiał się w odpowiednim momencie i już nie raz ratował mnie z opresji... nie mogło go więc zabraknąć i tym razem. Kiedy wychodziłem ze stajni, a mój koń był w końcu wypoczęty i najedzony, zapłaciłem stajennemu za opiekę nad moim "przyjacielem" i pomaszerowałem w stronę formującej się grupki, która składała się z moich towarzyszy.
*Trzeba w końcu przełamać te lody.* - podrapałem swego konia za uchem, gdyż już od kilkunastu sekund mnie zaczepiał i przemówiłem do wszystkich.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Skoro mamy być kompanami w tej podróż, która najwyraźniej nie skończy się szybko i do tego polegać będzie na rozlewie krwi, to uważam, że po teleportacji należałoby przełamać wszelkie spory, niejasności i lody. Wszyscy powinniśmy znać swoje mocne i słabe strony, aby wiedzieć czego oczekiwać od reszty... a to zawsze jakiś krok do budowy zaufania. Nie oszukujmy się... jest to jednak moim zdaniem najistotniejsza rzecz w drużynie, ale to tylko moja sugestia. Zrobicie jak uważacie.
W tym momencie zamilkłem i swą uwagę przeniosłem na swego dzielnego rumaka i powolnymi ruchami zacząłem głaskać jego sierść.
*Oby zrozumieli o co mi chodziło.*
 
Arnathel jest offline