Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2010, 11:02   #11
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Odgłosy wybuchów magii z sali obrad były dla Keldorna jednoznaczne. "Mutant". Wraz z generałem do sali wszedł elfi mag. Gnom właśnie przygotowywał kolejny offensywny run a Numer szósty był gotów do uniki. Jeszcze krasnolud Kolgrim, nie mógł się zdecydować czy rozdzielić walczących czy też dołączyć się do bójki. Pozostali pozostali neutralni, chociaż Hans van Gretting znacząco spoglądał na ruchy Jap-Cuir, chciał się przygotować na przyszłość? Alfons Bizmut Cer Darmsztadt Erb Frans Gadolin Hafn Iterb Jod Kiur Lutet Meitner Niob przygotował run obronny, ale działający na zwykłę ataki. Elfi mag korzystając z powiewu wiatru z okna, zwiększył jego moc i cisnął mocą w gnoma. Słoneczny Pisarz lecąc na drugi koniec sal wydał z siebie coś w stylu "weeee", typowe dla gnomów. Kataino z początku wyglądał jakby chciał sie rzucić na gnoma, mógł doskoczyć do niego jednym ruchem

-CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?- Jak na razie generał dla nikogo nie dał sie poznać jako agresywny mięśniak, skrywana uprzejmość miała swoje granice.
-No cóż, może nie wszystkim wyjaśniłem jak znalazł sie tutaj pan Kataino, ale nie wpuściłbym tutaj mutanta bez powodu. A z pewnością nie omamiłby jednego z najlepszych magów w promieniu setek mil, jakim jest ten oto pan Ianlamin- Keldorn wskazał na elfa.

Sala była naprawdę duża, większość miejsca zajmował stół. Okna był przestronne i wiał przez nie lekki wietrzyk. Generał wskazał gestem by wszyscy zasiedli. Jedynie Ianlamin nie usiadł, stanął na uboczu. Orhal ponownie przemówił
-Takie zachowanie NIE MOŻE, powtórzyć się podczas podróży. Dlatego postanowiliśmy wyznaczyć wam dowódcę. Oczywiście największe doświadczenie w dowodzeniu ma pan Arthas- Wskazał na Krwistookiego.- Aczkolwiek dowodził pan grupą trzystu ludzi, tu sytuacja ma się trochę inaczej. Dlatego zdecydowaliśmy się powierzyć dowódctwo dwóm osobom, mądremu Dunigan'owi, oraz templariuszowi Athear'owi. Mimo, że jest pan młody wierzymy w pana umiejętności. Wiele słyszałem od Godryka o twoich zdolnościach, postanowiłem Ci zaufac.

W końcu odezwał się elf
-Mamy nadzieję, że obydwaj będziecie się rozumieć w kwesti wspólnego dowodzenia. Oczywiście każdy ma prawa do kwestionowania waszych decyzji, każdą uwagę musicie przemyśleć. Mimo to ostateczna decyzja należy do was. Rozumiemy się?
-TAK! - Nikt nie chciał wiedzieć dlaczego, ale mag wydawał sie być... przerażajacy mimo, że wyglądał wątło.


Generał zaś zdecydowanie się niecierpliwił.
-Nie przedstawię wam mapy, droga w sensie geograficznym jest prosta. Ianlamin jest was w stanie teleportowć do gór Thokul. Musicie tam uważać na plemienia barbarzyńców. O ile nam wiadomo wciąż opierają się demonom. Tam przejdziecie góskim szlakiem. Najwyżej pięć dni. Obawiam się, że nie możemy wam dać koni. Oczywiście pan Hans ma swojego konia do dyspozycji, tak jak Arthas. Ale więcej nie możemy wam dać, potrzebujemy kawalerii.

Kontynuował elf
-Streszczaj sie Keldorn. Po odejściu z gór, będziecie musieli iść wzdłuż rzeki Ricendithas. Prowadzi ona prosto do pałacu Sindriego. No właśnie sam demon. Jest sześć Rustinów. Głód, Choroba, Pożoga, Wojna, Śmierć, Czarnoksięstwo. Sindri jest tym ostatnim. Możecie się spodziewać armii, wzdłuż rzeki, i elitarnych oddziałów w pałacu.

Genrał wstał, chciał zakonczyć tą rozmowę
-Jeśli nie macie żadnych pytań, wstąpcie do magazynu, dostaniecie prowiant, posłąnia i inne rzeczy niezbędne do podróży. Potem od razu zostaniecie przeniesieni do gór. Zrozumiano?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 31-08-2010, 12:02   #12
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Oczekiwanie trochę go nużyło. Lepiej by było gdyby przyszedł tu ostatni. Nie musiałby już tak długo czekać. 'To ma być drużyna? Już na wstępie jeden chce zabić drugiego.' pomyślał widząc, krótką bojkę. Wolno ruszył do stołu i usiadł przy nim. Słuchał uważnie słów generała oraz elfa. Drgnął lekko, kiedy usłyszał, że będzie pod czyimś dowództwem. On ma słuchać rozkazów? Nie, to już przesada. Przybył tu, aby wykonać zadanie. Mógł zrozumieć, że będzie musiał z kimś współpracować, ale wypełniania rozkazów już nie. Chyba wolałby zostać wysłany na tą misję sam i zginąć, niż słuchać czyiś rozkazów. Wiedział jednak, że już nic się nie zmieni i wszystko jest ustalone. Dlatego nawet się nie odzywał. Chociaż on i tak wolał siedzieć w ciszy, ale teraz nie będzie mu to dane. Przynajmniej do czasu wykonania powierzonego zadania. Zrozumiał wszystko i nie widział powodu, aby o cokolwiek pytać. Wstał bez słowa i skierował się do wyjścia z sali obrad. Wyszedł jako pierwszy i natychmiast skierował się do swojej komnaty, aby zabrać swoje rzeczy. Przyodział się szybko w zbroję. Młot przewiesił przez ramię, a kuszę zawiesił przy pasie. Teraz pozostało mu tylko pójść do magazynu tak jak nakazał generał. Wolnym krokiem poszedł tam, aby otrzymać wszystko czego będzie potrzebował w podróży. Nie śpieszył się, bo wątpił w to, że będzie tam już któryś z jego towarzyszy. Po drodze zastanawiał się jeszcze nad powierzonym zadaniem.
 
Saverock jest offline  
Stary 31-08-2010, 12:53   #13
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Athjeari długo nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. To on miał dowódcą? On? Chyba najmłodszy w całym gronie, najmniej doświadczony i człowiek, który chyba najmniej pragnął tej funkcji? Los lubi sobie czasem stroić żarty. Przecież jednym ze zgromadzonych był tutaj Arthas Lightbringer, o którym słyszał, iż jest wspaniałym dowódcą i wojownikiem. A tymczasem to on jest jego podkomendnym, a nie na odwrót! Być może to była tylko oficjalna funkcja, bo w praktyce może to wyjść zupełnie inaczej, gdyż trudno ocenić co się stanie na trakcie, ale i tak, to było wielkie wyróżnienie dla młodego rycerza. I postara się nie zawieść nikogo.

Wyglądało na to, że pierwszym za co będzie się trzeba wziąć to poprawa stosunków wewnątrz drużyny. Coś takiego, co miało miejsce przed chwilą nie może się powtórzyć. Rozumiał, że mutant może budzić sprzeczne emocje, zwłaszcza jeśli ma być twoim towarzyszem broni i to on po części będzie odpowiadał za twoje życie na polu walki. Jednak on osobiście ufał decyzjom zwierzchników i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż nie żadna z osób nie jest tutaj przypadkowo. Wystarczyło tylko na nich spojrzeć, to nie była przypadkowa zbieranina. Każdy z nich znał się na swoim fachu i tylko taka różnorodność mogła zapewnić pomyślne ukończenie misji.

Po zakończeniu zebrania bez słowa opuścił salę obrad i skierował się do magazynu. Musiał zaopatrzyć się odpowiednio na podróż. Posłanie, pochodnie i żywność musiały chyba wystarczyć. Nie chciał się zbytnio obciążać. Zwłaszcza, że wyglądało na to, iż kilka etapów podróży będzie trzeba pokonać pieszo.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 31-08-2010, 13:09   #14
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Szósty nie spodziewał się, że czło... gnom, z którym miał być w jednej drużynie, uzna go za jakiegoś popranego demona. Gdy ten próbował coś wyczarować, Jap-Cuir ugiął lekko nogi w kolanach, gotując się do skoku. Nie miał zamiaru jednak kontratakować. Po prostu chciał odskoczyć w bok tak, by uniknąć tego, co chciał mu zgotować "kuglarz". Nie zdążył - gnom został rozbrojony. Mutant wykorzystał jednak to, że był gotów i doskoczył do gnoma, ściskając w dłoni pręt w pozycji bojowej.
- Jeszcze raz użyjesz przeciwko mnie tych kuglarskich sztuczek, będziesz zbierał bebechy
Warknął do niego swoim sztucznym, metalowo brzmiącym głosem, zaciskając bezzębne szczęki i świdrując leżącego wzrokiem tak, jakby oceniał rozmiar trumny dla niego. Bo tak było.

W końcu jednak odwrócił się na pięcie i wyszedł, dowiadując się uprzednio, kto został nominowany do roli dowódcy. Jako że nazwiska nic mu nie mówiły, nawet nie wiedział, czyją twarz miał dopasować do danej funkcji...

***

Kroki swoje skierował do kwatery. Założył na przedramiona swoje ostrza, a pręt schował do plecaka w taki sposób, by z łatwością mógł go wyciągnąć, gdyby zaszła taka potrzeba. Plecak zarzucił na plecy i ruszył do magazynu, by zaopatrzyć się w to, co z pewnością mogłoby mu się przydać.
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 31-08-2010, 13:26   #15
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Hans zarzucił nogę na nogę, wyciągnął się w krześle z kapeluszem nasuniętym lekko na twarz. Zdawać by się mogło, że śpi. Naprawdę jednak gonił oczyma z mutantem i żałosnym gnomem, który był jego przeciwnikiem. Mutant ruszał się jak na mutanta przystało - szybko, zwinnie, ostrożnie. Gnom natomiast ... cóż, w myślach Hansa trwało intensywne rozmyślanie na temat "Co on sobie myślał atakując kogoś przy takich personach jak Ianlamin ? Przecież to oczywiste, że oni ściągnęli go tutaj". Fakt, iż uznawał wezwanie mutanta za przynajmniej niewłaściwe nie miał teraz nic do rzeczy. Do sali wpadł ów mag i "rozgonił towarzystwo". "Ciekawe co ten gnom sobie myślał ? Chciał pokazać, że coś umie ?" - myślał Łowca. W końcu wszystko zakończył krzyk generała. Był zły. Bardzo zły. Hans widział już takich ludzi. Często niesieni gniewem robili naprawdę wiele strasznych rzeczy, ale on opanował się szybko i zaczął wyjaśniać sytuację.
-No cóż, może nie wszystkim wyjaśniłem jak znalazł sie tutaj pan Kataino, ale nie wpuściłbym tutaj mutanta bez powodu. A z pewnością nie omamiłby jednego z najlepszych magów w promieniu setek mil, jakim jest ten oto pan Ianlamin.

Zwykła gadanina, zagrożenie już minęło. Teraz dowódcy musieli tylko zaprowadzić porządek. Hans rzucił okiem na ekipę. Zastanawiało go czemu nikt inny nie włączył się do walki w obronie gnoma. Strach ? Ciekawość ? Zobojętnienie ? Wszystkie z tych przyczyn wydawały mu się możliwe. On sam nie miał zwyczaju zabijać wszystkiego co się rusza. Łowił istoty na wskroś złe, które szkodzą ludziom. Ten mutant na razie nie sprawiał zagrożenia. Na razie. Kto wie co przyniesie jutro ? W głowie Hansa przewijały się różne obrazy i podejrzenia. "Może to szpieg ? Może zamachowiec ? Może dywersant ?". Nie można wykluczyć żadnej możliwości. Na wszelki wypadek postanowił mieć go na oku. Jego wzrok padł teraz na rycerzy. Lśniące pancerze i symbole oznaczające wysoką rangę rzucały się w oczy z daleka. Prócz ludzi, mutanta i gnoma był jeszcze krasnolud. Przykuł na chwilę uwagę Hansa. W sumie to tylko krasnoludy nie miały go ... jeszcze ... za bezwzględnego mordercę niewinnych bestii i opętanych.

Głos ponownie zabrał generał. Coś tam truł bez sensownie o tym, iż zachowanie takie nie może się powtórzyć i tak dalej. To dobre dla nieroztropnych podróżnych, narwanych poszukiwaczy przygód i niezdyscyplinowanego wojska. Łowca nie mógł pozwolić sobie na chwilę nieuwagi, nieprzemyślany ruch czy inną głupotę w stylu gnoma, bo może przypłacić to życiem. Gdy wysłannik kościoła usłyszał iż dowództwo powierzono rycerzom udał iż tego nie słyszał. Siedział dalej wyciągnięty na krześle w kącie sali, niewidoczny, z kapeluszem nasuniętym na twarz i obserwował towarzystwo. Dumni rycerze pewnie mieli wprawę w dowodzeniu oddziałami, sami też machali meczami nie najgorzej, lecz jak radzili sobie z małymi oddziałami ? Hans nigdy nie ufał takim rycerzom. Widział jak zawodzą, uciekają, jak demony łamią w nich ducha. Łowca nie mógł zawieść. Równie dobrze mógł by wypruć sobie żyły.

Dalej elf mówił coś do dowódców, próbując wbić im do głów iż mają się dogadywać, brać pod uwagę uwagi innych i tak dalej. "Bezsensu" - pomyślał Łowca. "Co to za pomysł, by dowodziły dwie takie persony ? Jak w wirze walki, pod ostrzałem czy szarżując mają słuchać naszych uwag ? Coś mi się tu nie podoba". Zniecierpliwiony generał mówił którędy mają jechać, ale Hans nadal zdawał się go nie słuchać. Był tym troszkę znużony, nie lubił takich obrad. Najlepiej czuł by się już w drodze. Nawet gdy padła krótka wzmianka o jego osobie nie zareagował. Ktoś mógł by mu zarzucić zimną obojętność wobec powodzenia misji, ale tak nie było. Zresztą Hans wyznawał zasadę - "czyny, nie słowa". Nie miał zamiaru wdawać się z nikim w dysputy, słuchać samobójczych rozkazów frontalnej szarży i tak dalej. Mówić umie każdy, skutecznie machać mieczem - niekoniecznie. W końcu to "posiedzenie" krótko zakończył generał, zadając pytanie o pytania, chcąc jak najszybciej zbyć drużynę. W głowie Hansa zrodziła się na ułamek sekundy wredna myśl by nie dać mu satysfakcji i nie pozwolić odejść, zasypać pytaniami o jakieś błahostki, ale zdusił ją w sobie, a jedynym jej przejawem był trwający sekundę lub dwie niewielki, szyderczy uśmieszek na twarzy Łowcy.

Hans pozwolił wyjść z hali innym, dopiero sam wyszedł. Zastanawiał się chwilę czy nie udać się prosto do stajni, ale nie miał prowiantu. Ruszył więc do magazynu. Tam towarzysze kończyli już wybieranie ekwipunku. On zgarnął tylko żywność dla siebie na kilka dni. Opuścił magazyn bez słowa i udał się do stajni. Tam rzucił monetę stajennemu, jego klacz była najedzona i gotowa do drogi. Z uśmiechem poklepał ją po karku, rzucił krótkie "jak się masz ?" i wyprowadził na dziedziniec. Następnie dołączył do towarzyszy i rzucił z zadowoleniem w ich stronę
- To jak ? Teleportujemy się, hę ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 31-08-2010, 15:44   #16
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Gnomi awanturnik był skupiony na swojej szarży tak mocno, że zupełnie zignorował Kolgrima. I mniej więcej właśnie wtedy, kiedy mutant miał zostać zaatakowany cały świat Alfonsa dosłownie wywrócił się do góry nogami. Oczywiście jak każdy członek rasy niestrudzonych zdobywców świata wykazał się często niedocenianą umiejętnością łagodnego lądowania niczym kot wcielony. Choć, żeby być obiektywnym trzeba przyznać - potomek rodu Windischgraetzów podczas lądowania miał wyjątkowego pecha, gdyż ucierpiał na tym jego biedny wymęczony tyłek. Nie minęła chwila, a już Patron Run stał szukając pod ręką szabli, która wyleciała podczas magicznego ataku potężnego Maga. Ledwie podniósł broń z ziemi, a już stał przed nim cel jego dogłębnie przemyślanego ataku. Podczas wysłuchiwania późniejszej groźby, reprymendy i całej reszty porcji nadętej patetyczności Czternastoimienny, jakby zupełnie zapomniał o całym zajściu cieszył się z faktu, że nie dostaną koni. Choć, trzeba przyznać, że w pierwszym odruchu zamierzał awanturować się, wykłócać o porządne, profesjonalne traktowanie jednakże... gdy już rozdziawiał gębę by wygłosić swój monolog jakby tchnięty refleksją zamknął usta rad, że podróż będzie wyglądać inaczej niż do tej pory.
Skwapliwie wysłuchiwał instrukcji, korzystając ze swojej podzielnej uwagi. W praktyce zapamiętał każdy, nawet najdrobniejszy szczegół: Idą do magazynu się teleportować, a potem na piechotę idą po prostej drodze, na końcu której jest jakiś pałac,gdzie mają zabić Rustina. Albo coś w ten deseń.
Słysząc ostatnie słowa generała przybrał śmiertelnie poważną minę i grobowym głosem podjął:
-Ja mam dwa: Jest jakiś deser? I po drugie, macie zapas fajkowego ziela? Moje wystarczy mi na niezbyt długo, a bez ziela Słoneczny Pisarz jest jak Templariusz bez konserwy!*
--
Po całej rozmowie udał się do swojego pokoju by zabrać swój sprzęt, po czym biegiem puścił się do magazynów, gdzie zabrał jedzenie, picie (szukał wina), aroganckim tonem rzucił też:
-Przydałaby mi się mocna koszula i płaszcz! Mój strój szlachecki nie nadaje się na tak uciążliwą eskapadę, wszak to tylko strój paradny, a koszul tu u was pewnie dostatek!

*Słoneczny Pisarz nie był pewien, czy znają tutaj ten Gnomi wynalazek, niemniej zaryzykował mimo tego, że zebrana tutaj zbieranina nie wyglądała na zbyt inteligentną.
 
Aramin jest offline  
Stary 31-08-2010, 17:51   #17
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
To był dla niego szok, oparł się w cieniu o ścianę, widział jak wchodzi jakiś mutant i…przysnął! Na śmierć zapomniał o powadze sytuacji i dał się we znaki fakt że drzemki nie mają tak pozytywnych efektów, a mógł zamiast tego się pomodlić przed spotkaniem!

Obudził go dopiero odgłosy walki i krzyki maga. Szybko powrócił do powagi sytuacji, jednak nie usiadł nawet gdy zaprosili do stołu, pozostał gdzie był, z jakiegoś powodu nie chciał podejść…wstydził się? No w końcu ich nie zna, no i nawet nie słyszał o żadnym z nich, że krwisto-kto? Nie mógł tego pojąć.
Innym aspektem był dziw tych wydarzeń, wyczuwał brak powagi od Alfonsa, a pośpiech narzucany celu misji był dziwnie sztuczny…
Zaczął się zastanawiać jak to właściwie możliwe aby powstał sojusz wszystkich ras w zaledwie dwa miesiące, bez prawdziwej łaski boskiej nie możliwe jest aby wszystkie istniejące istoty po prostu odrzuciły spory. „Pokażemy elfom, że ich plan był beznadziejny, pozbędziemy się tych, którzy stali się już zbyteczni”…czarne to były myśli.

Zaraz po rozprawie wrócił do swojej kwatery po ekwipunek jaki w niej zostawił.
Czarny płaszcz z kapturem, jego noże i miecz serafina…otworzył go i sprawdził czy wszystko gra, aby potem zarzucić na plecy tobół. Lecz kim właściwie był Nataniel?
Otóż, jak możliwe że jeszcze nikt nie spostrzegł był on pół-elfem, co można było spostrzec po uszach dłuższych od ludzkich, a krótszych od elfach, no i cerze.
Charakterystyczną cechą u Nataniela były jego oczy, lewe (zwykle jak i teraz skryte pod bandażem) było czerwone, drugie zaś niebieskie.
Z ubioru nie dało się wiele wypatrzeć, w brązowo-szarym skórzanym ubraniu i czarnym płaszczu wyglądał raczej jak niewyróżniający się w tłumie podróżnik, chodź z pochwą od miecza w dłoni (czy to pełną czy pustą) równie dobrze mógłby być ślepcem, co magiem.
Pochwa i rękojeść miecza serafina była zrobiona z drewna i tylko okuta metalem, przez co bardziej przypominał laskę przed faktycznym użyciem.

Nataniel westchnął głęboko, nie wiedział jak się zachowywać, chyba nie będzie się starał wyróżniać, jest krukiem z zawodu, toteż nikt nic o nim nie mógł słyszeć, nawet pan paladyn, z kolei był bardzo dobry w swoim fachu i miał sporo doświadczenia, toteż nikt nie będzie narzekał. Udał się do magazynu po dodatkowy prowiant, sama manierka z wodą nie wystarczy.

Wchodząc do magazynu, lekko chodź sztucznie z powodu nerwów się uśmiechnął i przywitał się z już tu obecnymi.
- Nataniel Lastway, miło mi was wszystkich poznać. – no, to się jeszcze w szczegółach okaże.
 
Fiath jest offline  
Stary 31-08-2010, 22:19   #18
 
Arnathel's Avatar
 
Reputacja: 1 Arnathel nie jest za bardzo znany
*Ech... cóż za bezsensowny spór. I o co oni się tak kłócą, przecież mamy razem podróżować. Mamy stać się towarzyszami broni... widzę, że trochę potrwa nim wszyscy będziemy mogli na sobie polegać. Oby te spory szybko minęły...*
Razem z tą myślą założyłem nogę na nogę, siedząc na krześle i opierając się łokciem o stół stojący na środku sali. Jeszcze raz przebiegłem wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, choć nie powinni oceniać się książki po okładce, to jednak chciałem już na samym początku wybadać rysy twarzy swych nowych kompanów i dowiedzieć się jak najwięcej po ich ubiorze. Trwało to dłuższą chwilę, jednakże nie potrafiłem wszystkich rozszyfrować, a to bardzo niedobrze.
*Zawsze udawały mi się takie wyczyny, co dawało mi wielką przewagę na polu walki, no ale w końcu nie jest mi pisane toczyć z nimi sporów, więc nie ma się o co martwić.*
Pocieszyłem się w duchu, po czym złapałem swój miecz za rękojeść i szepnąłem pod nosem.
- Już niedługo znów przeszyjesz ciało, któregoś z tych plugastw, znów posmakujemy krwi naszych w rogów.

W tym momencie gnom przeleciał kilkanaście metrów w powietrzu, wydając z siebie pisk, więc oderwałem się od swych własnych przemyśleń i przeniosłem swój wzrok na to wydarzenie. Cała sytuacja bardzo mnie rozbawiła i na mojej twarzy zagościł uśmiech. Był on jednak widoczny jedynie przez chwilę, gdyż nagle drzwi do komnaty otworzyły się i do sali wszedł generał i jakiś tajemniczy elf, którego widziałem pierwszy raz w życiu. W tym momencie spoważniałem, gdyż zrozumiałem że zaczynają się poważne rzeczy.

Wsłuchiwałem się w każde słowo jakie wypływało z usta generała i kiedy usłyszałem swoje imię, skinąłem w jego stronę głową w podzięce za pochwałę. Niestety mimo jej samej przydzielono mnie do dowodzenia drużyną.
*Hmm... chyba generał ma jakieś inne predyspozycje co do dowodzenia małymi oddziałami. No nic, nie ma co się smucić... może to i nawet lepiej, że znów poczuję się jak zwykły żołnierz i odpocznę od tej wiecznej niepewności i strachu czy kolejna decyzja nie będzie zgubna dla wszystkich towarzyszy. W końcu i tak będziemy mieli dużo do powiedzenia... A więc mag i paladyn... hmm... interesujące....*
Urwałem nagle myśl kiedy do głosu doszedł elf, który okazał się magiem. Tym razem postanowiłem wyłapać każde słowo i okazało się, że dobrze wybrałem. *Bez mapy będzie o wiele trudniej, ale ile to razy wyruszało się w bój w nieznane. Dobrze, że chociaż dostaliśmy dokładne wytyczne, ale coś czuję że to zadanie będzie trzeba zaliczyć do niewyobrażalnie trudnych. W końcu z tak potężnymi demonami nie ma co żartować i trzeba iść na całość.*
W moje myśli powoli zaczynała się wkradać niepewność i po usłyszeniu ostatnich kwestii generała zrozumiałem, że przez jakiś czas moje życie całkowicie się zmieni. Nie było jednak czasu do stracenia, szybko zerwałem się na równie nogi i po wyprostowaniu kości, które najwyraźniej ścierpły mi od zbyt długiego siedzenia na średnio wygodnym siedzeniu, wyszedłem z komnaty bez słowa.

Moim pierwszym przystankiem był oczywiście magazyn w którym zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy na zbliżającą się podróż. Nie było tego wiele, ale cieszyłem się że zabrałem że sobą swojego wierzchowca - Fedon'a. Towarzyszył mi w wielu trudnych walkach i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze zjawiał się w odpowiednim momencie i już nie raz ratował mnie z opresji... nie mogło go więc zabraknąć i tym razem. Kiedy wychodziłem ze stajni, a mój koń był w końcu wypoczęty i najedzony, zapłaciłem stajennemu za opiekę nad moim "przyjacielem" i pomaszerowałem w stronę formującej się grupki, która składała się z moich towarzyszy.
*Trzeba w końcu przełamać te lody.* - podrapałem swego konia za uchem, gdyż już od kilkunastu sekund mnie zaczepiał i przemówiłem do wszystkich.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Skoro mamy być kompanami w tej podróż, która najwyraźniej nie skończy się szybko i do tego polegać będzie na rozlewie krwi, to uważam, że po teleportacji należałoby przełamać wszelkie spory, niejasności i lody. Wszyscy powinniśmy znać swoje mocne i słabe strony, aby wiedzieć czego oczekiwać od reszty... a to zawsze jakiś krok do budowy zaufania. Nie oszukujmy się... jest to jednak moim zdaniem najistotniejsza rzecz w drużynie, ale to tylko moja sugestia. Zrobicie jak uważacie.
W tym momencie zamilkłem i swą uwagę przeniosłem na swego dzielnego rumaka i powolnymi ruchami zacząłem głaskać jego sierść.
*Oby zrozumieli o co mi chodziło.*
 
Arnathel jest offline  
Stary 01-09-2010, 11:20   #19
 
Kolgrim's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolgrim nie jest za bardzo znanyKolgrim nie jest za bardzo znany
Kolgrim po rozmowie i zdrowym opieprzeniu w forcie wyszedł się spakować. Nie trwało to długo, ponieważ najbardziej potrzebne rzeczy miał na sobie. Następnie wyszedł po prowiant. "Nigdy dość jedzenia w podróż" powiedział do tego co rozdawał wyposażenie. Zaopatrzył się również w mały sztylet, który można było łatwo schować pod bujną krasnoludzką brodą.
-Zawsze chciałem mieć coś takiego.
Ruszył dalej do miejsca teleportacji. Gdy szedł nie myślał o celu podróży. Był zadowolony, że nawet nie dostali mapy. "W sumie zaplanowane podróże nigdy nie wychodzą na zdrowie". Wielokrotnie przecież wyruszał w nieznane i często takie wyprawy się najbardziej opłacały.
Mając nadzieję na bliższe zapoznanie się z towarzyszami wysłuchał przemówienia jednego z nich i powiedział:
-Rozumiem o co chodzi. Widząc takie towarzystwo na pewno się szybko za kumplujemy. Jestem Kolgrim Mennuswich, i jak pewnie zauważyliście z pochodzenia jestem krasnoludem. No to... kiedy nas teleportują?
 

Ostatnio edytowane przez Kolgrim : 01-09-2010 o 11:22. Powód: Dopisanie kilku słów
Kolgrim jest offline  
Stary 01-09-2010, 20:39   #20
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Resztę dnia długobrody krasnolud spędził na przeglądaniu wszelkiego rodzaju informacji na temat ich celu. Chciał zgromadzić jak najwięcej użytecznych faktów, co miał nadzieję, pozwoli im szybciej i efektowniej pozbyć się problemu. Przede wszystkim Duningan był pewien tego, że mimo doborowego zespołu, który został stworzony na potrzeby tego zadania, nie będzie to nic łatwego. Głównym problemem było to, iż grupa zupełnie się nie znała. Nie mieli o sobie zielonego pojęcia, a co za tym idzie nie ufali sobie praktycznie zupełnie. A zaufanie, według Siwobrodego, było niezmiernie istotne. Do tego został on wraz z templariuszem Athearem wyznaczeni na nieformalnych dowódców grupy. To dodatkowo wszystko komplikowało, bo niektórzy z członków grupy już na sam dźwięk tego, że są pod czyjąś komendą zareagowali dość agresywnie. Duningan miał nadzieję, że uda się dotrzeć tej grupie i nie pozabijają się przed wykonaniem zadania.
Kiedy skończył studiować zapiski i księgi, udał się na krótką rozmowę do Ianlamina. Pożyczył od niego "Demonologis", obiecując oddać księgę w jednym kawałku. Umieścił troskliwie w swojej magicznej sakwie, po czym udał się na miejsce, w którym zapewne czekała już na niego reszta drużyny.

-Rozumiem o co chodzi. Widząc takie towarzystwo na pewno się szybko za kumplujemy. Jestem Kolgrim Mennuswich, i jak pewnie zauważyliście z pochodzenia jestem krasnoludem. No to... kiedy nas teleportują?
-Jak tylko wszyscy będziemy gotowi.-
Odparł niskim, wiekowym tonem Duningan, który pojawił się obok reszty swoich nowych towarzyszy nie wiadomo skąd.
-Przepraszam was moi drodzy, gdzie moje maniery.- uśmiechnął się do nich delikatnie.
- Jestem Duningan Siwobrody. Jak już słyszeliście, przypadł mi zaszczyt wspierania was moją wiedzą i doświadczeniem, bo jak mniemam jestem z was wszystkich najstarszy. Co nie znaczy niedołężny.- dodał widząc minny niektórych towarzyszy.
-Mogę was zapewnić że nie będę was spowalniał ani nie będę piątym kołem u wozu.-
Popatrzył na wszystkich, po czym dodał tylko.
-Jeżeli jesteśmy wszyscy gotowi, będziemy się powoli zbierać. Domyślam się, że tak zacni mężowie jak wy mieli już nie raz do czynienia z teleportacją, jednak dla pewności przypomnę wszystkim iż jest to zabieg bezbolesny. Przeprowadzi go Ianlamin, z moją drobną pomocą. Macie jakieś pytania czy możemy zaczynać?-
 
daamian87 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172