Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 22:49   #15
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
Przebywanie tyle czasu w nienajlepiej prezentującym się mieście nie sprawiała Erichowi zbyt wiele przyjemności. Pełen entuzjazmu i przejęcia towarzysz poprawiał mu humor swą naiwną ciekawością świata. Kraj ten był ponury, zaniedbany i niższej klasy niż cokolwiek gdzie niemiecki lekarz miał okazję przebywać. Ludzie żyjący swym niewiele wartym życiem, zatrzymujący się w połowie możliwości napełniali jego serce smutkiem. To nie była wszak ich wina iż państwo jest biedne, że sami nie są światli, że nie znają lepszego życia. To co mają zdają się jednak cenić. Choć nieco nostalgicznie rozważając nad położeniem w tym nieszczęsnym świecie lekarz dorzucał co jakiś czas jakąś kąśliwą uwagę, delektując się swoim sarkazmem. Rozkoszował się ostatnimi chwilami beztroski i możliwością poznania tutejszych ludzi od strony nieco mniej formalnej.

***

Klub był zadbany, interesujący, nie ustępujący w niczym tym co było na zachodzie. Starczyła obrotność gospodarza i dojścia by to dociągnąć do odpowiedniego pułapu. Jednostkowe sytuacje były być może zadowalające, jednak brakowało tego u ogółu. Szkoda, że wytrawny biznesmen nie zajął się poważniejszą pracą niż zadowalaniem rozpitych darmozjadów.

Siedząc przy stoliku z towarzyszem, nie czujący się zbytnio na swoim miejscu obcokrajowiec począł się z lekka rozglądać. Nie mając nic ciekawego do roboty naszła go ochota na ocenę, trochę wspomnień, na pewno nic szczególnie przyjemnego by się tym sycić, ale nie wszystko musi być przyjemne.

Młodzież w lokalu była taka jak wszędzie, może tylko nieco inaczej ubrana. Muzyka znośna, o dziwnych słowach, czasami coś niecoś po angielsku, ale wszak nigdy to Ericha nie interesowało zbytnio. Istotni byli ludzie. Niezależnie od narodowości, bogactwa i wychowania wszyscy byli tacy sami. Dla chwili radości i swobody potrzebowali złocistego trunku, który obrotnym ludziom szybko dawał zysk na człowieczej ułomności. Na co dzień zamknięci w sobie, nieśmiali i niezdolni do radości w takich miejscach chętnie oddawali się wszelkim uciechom, które na co dzień kołaczą się w głowie jako niedoścignione marzenia. Mimo to jakimś sposobem niektórzy zdobywają się na odwagę, samozaparcie i radość z dnia codziennego i budują podwaliny społeczeństwa i cywilizacji. Takie miejsca jak to dawały oszukaną radość, pozwalały cofnąć się o całe wieki wstecz, a nawet dalej gdyż pieczołowite usuwanie tematów taboo zwiększało swawolę. Wszędzie było tak samo. Najbardziej zdumiewające przy tym było to, że cywilizacja jakoś rozwijała się dalej. Szkoda tylko, że oświecenie przypadało w udziale tak nielicznym, co ściskało serce zawsze najbardziej...

Poczuł impuls, delikatny powiew kwintesencji, wywołujący lekki skurcz mięśni. Nie spodziewał się tego, i zaskoczony nie mógł teraz zmienić pozycji. Opierając czoło o wyprostowane palce prawej ręki udawał iż dalej patrzy w odmęty szklanki pełnej piwa. Wzrok skierował się jednak w stronę mijającej ich parki, jednak prócz koloru włosów, ubrania i całości sylwetki nie miał okazji się najlepiej jej przyjrzeć. Jedynie jej towarzyszka się odwróciła, ale to było za mało. W głębi ducha podziękował swojej przezorności i ukryciu swądu śmierci.

„Skoro są tu magowie to czemu nie ma z nimi kontaktu? Czyżby byli z technokracji, albo stanowili jakiś socjalistyczny odłam? Strach myśleć co może się tu dziać.” Spojrzał na Kurta, ten jednak zdawał się niczego nie spodziewał i wstał od stolika. O ile będzie pilnował kątem oka jego położenie nic nie powinno się stać. „Konfrontacja prędzej czy później musi nastąpić, mam tylko nadzieję, że nieco później. Trzeba to zgłosić.”

***
Reszta wieczora minęła młodemu Niemcowi na udawanie iż sączy złoty napój i pilnowaniu czy nic się nie dzieje z umuzykalnionym towarzyszem. Jakakolwiek ingerencja w sytuację mogła ich zdradzić, szczególnie iż nikt nic na razie nie zrobił. Skoro tak, albo zostali niezauważeni, lub dostali mały zapas czasu od równie zdziwionych miejscowych, nie wiedzących co zrobić z niespodziewanym gościem. Sytuacja o ile napięta nie była beznadziejna, należało to odwlec w czasie i bezpiecznie wrócić do domu. Jedynym problemem było się rozejrzeć czy nikt ich nie śledzi i nie skanuje ich drogi powrotnej. Erich nie miał wątpliwości, w bystry umysł Kurta, i że razem zachowując odrobinę ostrożności, zauważą ewentualny ogon, nawet jeśli będzie wynikało to tylko z przewrażliwienia.
 
Kritzo jest offline