Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 23:33   #5
Ghash
 
Ghash's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie cośGhash ma w sobie coś
Zaśmierdziało aż zmarszczyła nos i to było jedyne, co mogła zrobić. Usłyszała poruszenie towarzyszy za plecami, zerknęła i zaraz zacisnęła zęby ze złości. Zatem trzeba będzie inaczej.
- Spóźniliście się, ale wam przebaczam. Proszę teraz o zaprowadzenie mnie do miejsca, gdzie się zatrzymaliście, jestem głodna. I proszę również o jakieś obuwie; kamienie ranią mi stopy. No i... możecie wstać...
Odwróciła się powoli do kobiety szeroko i niemalże służalczo uśmiechnięta.
- Ależ oczywiście pani - wykonała głęboki ukłon dłonią niemalże zamiatając ziemie, w głosie nie dało się wyczuć ani nutki sarkazmu. - Proszę wybaczyć moje zuchwalstwo, jednakże musiałam sprawdzić, czy aby na pewno nie śnię. Słyszeliście moi drodzy - zwróciła się do mężczyzn robiąc w tył zwrot. - Musimy się zaopiekować naszą nową panią. Feliksie proszę udaj się do obozu, każ przygotować osobny namiot z dala od naszej niegodnej i plugawej zgrai, ażeby nasza pani mogła w nim wypocząć. Nie ma być w tym namiocie słychać żadnych odgłosów obozu i nikt nie ma się wokół nieco kręcić, przekaż że osobiście zajmę się gościem. Możesz iść. - Na komendę elfi mieszaniec skręcił i zniknął w lesie. - Lwie - zwróciła się do salucjanina - jak sam słyszałeś kamienie ranią boskie stopy naszego czcigodnego gościa, poniesiesz go zatem na swoich ramionach, bo nic bardziej przystającego do pozycji i czystości naszej pani nie mamy.
Stanęła na powrót twarzą do kobiety z uprzejmym uśmiechem. Tamta nie mogła widzieć, jak podczas całego przemówienia Derilei, jej dłonie składały się w kolejne gesty zapożyczone z wojennego języka salucjan. Lew przeszedł obok niej i uklęknął przed kobietą, wyciągnął ramiona, po czym błyskawicznie wyskoczył do przodu, powalił czarnowłosą i sprawnym ciosem ogłuszył.
- I tak będę musiał ją nieść - poskarżył się mieszaniec zarzucając kobietę na ramię na worek kartofli.
- Nie marudź masz cała drogę, żeby sobie obić plecy jej głową, korzystaj, bo druga okazja może się natrafić.
Derilea podeszła do Lwa i zawiązała jej oczy i usta paskami materiału.
- Ruszamy - poleciła i pobiegli z powrotem do obozu.

Siedziała w namiocie, który kazała przygotować. Przed nią z wciąż zawiązanymi oczami i ustami, przywiązana do wbitego w ziemię palika, siedziała czarnowłosa kobieta. Derilea cierpliwie czekała, aż tamta się obudzi w międzyczasie przegryzając paski suszonego mięsa, teraz było dokładnie widać, że nie tylko krok odziedziczyła po felinae.
- O - zainteresowała się, gdy gość poruszył się i jęknął. - Poznaj moją gościnność człeczyno - przywitała się uprzejmie i poczekała chwilę, do momentu, gdy była już pewna, że kobieta odzyskała przytomność i jest na niej skupiona. - Zatem człeczyno wyjaśnię co kilka spraw i pokażę prawdziwy porządek rzeczy, bo mam wrażenie, że wciąż siedzisz uwięziona w swoim zacofanym i nieprzystającym do świata myśleniu. - Wstała i zaczęła przechadzać się po namiocie. - Widzisz świat dorósł do rewolucyjnych zmian, a ja jestem tego dowodem. Swój rodowód mam wypisany na swoim ciele i to jest najszlechetniejszy z możliwych, bo w moich żyłach płynie krew wszystkich stworzeń, jestem uosobieniem tego świata i tylko ja i mi podobni mogą wypowiadać się w jego imieniu i stworzeń go zamieszkujących, bynajmniej nie ludzie tacy jak ty. Jesteście jak mrówki, liczni, ale wobec ogromu świata nic nieznaczący. Jestem zapowiedzią nowego porządku, który chce zaprowadzić Liara, jestem ustami, którymi wypowie swoje nowe prawa. Jestem jej córką, a ty zostałaś przebudzona dla mnie i dla moich planów, rozumiesz? - spytała stojąc za kobietą, rozwiązała jej knebel. - Jakieś pytania? I nie próbuj swoich sztuczek, jesteśmy tutaj same, a na mnie one nie zadziałają.
 
Ghash jest offline