Świadomość wracała z bólem głowy. Znów budziła się w jakimś obcym miejscu i znów było ciemno. Doprawdy, to już stawało się męczące. Jednak pamięć, jak tu się znalazła, wróciła z chwilą gdy usłyszała głos Derilei. I wtedy też zrozumiała, dlaczego nic nie widzi i nie może się ruszyć. Wulkan złości zakipiał. Bezczelne parszywe kundle. Wyrzutki społeczeństwa. Powinna od razu pokazać tej suce, gdzie jej miejsce. U moich stóp; warczała w duchu. Ale im więcej dzikuska mówiła, tym intensywniej zastanawiała się jej więźniarka. I agresja powoli opadała, na rzecz nowych zamysłów. - Córka Liary, twierdzisz - odezwała się tonem osoby popijającej właśnie herbatkę w pawilonie kwiatowym - I Liara chce rewolucji. I działa rękami takiego wielorasowca jak ty.
Właściwie to nie pytała. Chociaż nie wierzyła w połowę tych rewelacji, a na pewno nie w córkę. Ale dowodów żąda jedynie człowiek na zagrożonej pozycji. A ona nie czuła się zagrożona. Dobrze, skoro ty ze mną zagrałaś, zrobię to samo. - Chyba źle zaczęłyśmy tę naszą znajomość. Rozwiąż mnie i porozmawiamy jak równe osoby, Derileo. Możesz sobie być ustami i jakąkolwiek częścią ciała chcesz, ale to na mnie spoczywa łaska Liary... -
A więc to ty, bogini sprawiedliwości, mnie strzeżesz.
-... i jestem nieskończenie cenniejsza dla niej, niż ty. Inaczej umiałabyś wszystko zrobić sama. Sądzę jednak, że możemy wypracować jakiś kompromis -
Zadowolona poczuła, jak Derilea ją rozwiązuje i zdejmuje opaskę z oczu, jednak widok miny kobiety sprawił, że czarnowłosa dałaby wiele, by poznać myśli przeciwniczki.
Wstała, wygładzając kusą tunikę i gąszcz włosów. Dotyk własnej skóry przypominał, jak jest idealna i poprawiał humor. Namiot był wystarczająco duży by po nim chodzić, ale nie figurowało w nim nic, na czym można było zawiesić oko. Zwykłe, surowe wyposażenie. Chyba jeszcze do tego nie przywykłam, pomyślała.
Dziewczyna przeszła się tam i z powrotem dla rozprostowania nóg, schyliła się po pasek mięsa, ale stwierdziła, iż smakuje jak podeszwa. - Ty to jesz? - skrzywiła się, ale nie czekała na odpowiedź. Odsłoniła klapę namiotu i popatrzyła na las - Rewolucja. Więc w końcu mieszańce chcą walczyć o swoje prawa. A ja mam zwrócić się przeciwko własnej rasie, by wam w tym dopomóc. Dlaczego? Ach oczywiście, taka jest wola bogini. Ale zastanawiałaś się, dlaczego obudziła właśnie mnie, a nie obdarzyła łaską jakiegoś waszego dzikusa?
Zerknęła na towarzyszkę z badawczą miną. Czasami umiejętność czytania myśli bardzo by się przydała. Chociaż kto wie czy taki żołnierz jak ta tutaj w ogóle umie budować plany. To prosty, podrzędny dowódca, czekający na rozkazy z góry. - Nie wiem kim jestem - popatrzyła znów na drzewa - I pewnie od ciebie się tego nie dowiem. Ale chcę wiedzieć, co zamierzasz osiagnąć. O co walczysz. I jakimi środkami. Twoja armia kryje się tam w krzakach? Masz w ogóle jakąś armię? Pokaż mi ich.
Opuściła klapę i rzuciła nadgryziony pasek mięsa do zawiniątka. - I chcę coś normalnego do jedzenia. Chleb, ser, cokolwiek co nie ma smaku padliny. Macie jakieś zapasy chyba?
__________________ Wszechświat stworzony jest z opowieści. Nie z atomów. |