Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2010, 19:39   #65
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
NYC, Dowtown. Wydział Specjalny 12:00

Jess nadal przytłoczona informacją o śmierci Marlona zaczęła przeglądać strony w internecie, stare archiwa prasowe.
Strona po stronie otwierał się przed Jessicą bezmiar zbrodni jakie wydarzyły się w Bostonie w 1966 roku.
Niewyjaśnione morderstwa, samobójstwa, wojny gangów, napady, gwałty, terror, obłęd i psychoza.
Co najmniej kilkadziesiąt artykułów poświęconych było śmierci policjantów. Śmierci samobójczych, niewyjaśnionych morderstw i równie zagadkowych przypadków – jak na przykład utoniecie w pustej wannie.
- Czy próba samobójcza szefa to początek zdarzeń, a Marlon przypadek czy kolejna niewyjaśniona śmierć – pomyślała Jess, przełykając kolejne łzy jakie napłynęły jej do oczu.
Czytała to z coraz większym przerażeniem, wyobraźnia podpowiadała jej sceny jakie mogą się wydarzyć w NY. Czuła zimny dreszcz przebiegający przez kark, a w gardle coraz większą gule, która zaczynała ją dusić.
Wydrukowała nagłówki gazet, oraz zapisała strony w komputerze, żeby załączyć je do raportu.
Wtedy jedno ze zdjęć przykuło jej uwagę, a raczej znajoma twarz mężczyzny na fotografii. Otworzyła plik ze zdjęciami przysłanymi przez Baldrica z biwaku ezoterycznego. Nie myliła się to ta sama twarz, ten sam uśmiech. Zmienił fryzurę, ale to na pewno musiał być on Nash Tharot we własnej osobie.
Jess wpatrywała się w obie fotografie chcąc się upewnić co do swojej teorii. Była trochę niedorzeczna minęło przecież ponad 40 lat od tamtych wydarzeń. Mógł to być równie dobrze jego ojciec, wiek mógł się zgadzać.
Wtedy Nash Tharoth na fotografii z biwaku poruszył lekko głową, spojrzał na nią przenikliwymi, nieludzkimi oczami Lestera Crownbridge’a i pozwiedzał cicho „miauuu” puszczając do Jess „oczko”.
Odskoczyła od biurka przerażona. Rozejrzała się po komisariacie, nikt nie zwracał na nią uwagi, wszyscy zajęci swoimi sprawami. Pozostałych członków zespołu nie było na miejscu. Alvaro wyjechał, Cohen był na sekcji, Baldric przy Marlonie, a Grand pomyślała ze smutkiem patrząc na kwiaty, gdzieś prowadząc własną wendettę. Czy wiedział już o Marlonie?
Wzięła kilka głębokich oddechów i podeszła do biurka. Fotografie na monitorze były bez zmian. Nic się na nich nie działo.
Jess czuła zarówno strach, ale i determinację. Nie wiedział czy to co zobaczyła było podyktowane stresem ostatnich kilku godzin czy wydarzyło się naprawdę.
- Dorwiemy Cię – powiedział cicho do fotografii Nasha na ekranie - Tym razem się nie wywiniesz dupku.
Zapisała obie fotografie i wysłała je do działu technicznego, do Sary Maikels zajmującej się obróbką i porównywaniem zdjęć przestępców z prośbą o opinię.
Dostała odpowiedź po dwóch godzinach:
Podobieństwo bardzo łudzące ale pewności nie ma. Podobny typ antropomorficzny. Duże prawdopodobieństwo pokrewieństwa. Niestety z powodu kiepskiej jakości zdjęcia nie da się wystawić jednoznacznej opinie twierdzącej”.
Jess wysłała zdjęcia i opinię Sary, wraz ze swoimi przypuszczeniami do członków zespołu.

Napisała raport i załączyła strony z zamieszek w Bostonie. W oddzielnym mailu do Alvaro napisała
„To może być początek siódmego dnia”

Jess aż podskoczyła kiedy na biurku zadzwonił telefon.
- Detektyw Kingston z Wydziału Specjalnego. Słucham.
- Tu posterunkowy Jonson. Na polecenie detektywa Alvaro zatrzymaliśmy podejrzanego Andyego Ashwooda. Gdzie mamy go przewieść? – usłyszała w słuchawce.
- Przywieźcie go Wydziału Specjalnego na przesłuchanie.
- Tak jest – posterunkowy się rozłączył.
Wykręciła numer do Alvaro. Odezwała się automatyczna sekretarka.

Andy Ashwood wrócił do domu, wiozą go już na przesłuchanie Jess zostawiła wiadomość.

NYC, Downtown, Siedziba Wydziału Specjalnego NYPD, sala przesłuchań 13:30

Jess stała ukryta za weneckim lustrem i przyglądała się przesłuchaniu które prowadził Patric Cohen.
Przesłuchiwanym był Malcolm Brook jeden z zaginionych.
Jess dała znać że włączyła kamerę i przesłuchanie się rozpoczęło:

- Witam pana, panie Brook, nazywam się Patrick Cohen, chciałbym ci zadać kilka pytań.

Na twarzy Malcolma pojawił się uśmiech. Cohen przeszadł do tradycyjnych formułek o adwokacie, prawach świadka i konsekwencjach fałszywych zeznań.

- ...do pięciu lat pozbawienia wolności włącznie – dopiero teraz pozwolił sobie na odwzajemnienie uśmiechu – ale to wszystko zapewne pan już wie. Zatem do rzeczy: gdzie pan był w nocy z 3 na 4 września.

- W New City u doktora Michaela Durranta

.................................................. ..................................................

Przesłuchanie było dziwne. Malcolm wydawał się być nieobecny i czujny zarazem. Jess miała obserwować jego mowę ciała, lecz w zasadzie nie było nic do obserwacji. Żadnej mimiki, mimo ze kamera nagrywająca przesłuchanie dawała również zbliżenie twarzy. Zimne, opanowane oczy, przypominały jej oczy Lestera. Wzdrygnęła się na samą myśl o nim. Żadnych gestów, jak jakiś robot z filmów futurystycznych.
Można by pomyśleć ze jest naćpany, gdyby nie fakt że spędził na komisariacie już jakiś czas i był przeszukiwany. Nie znaleziono przy nim żadnych środków odurzających. Jego lodowatego opanowania nie można było zrzucić na utratę matki. To nie była właściwa reakcja psychologiczna. Normalnie w takich sytuacjach ludzie reagowali płaczem, złością, czasami zamknięciem we własnym świecie, ale nigdy takim zimnym wyrachowaniem jak przesłuchiwany.
Obraz na kamerze skakał a głos zakłócały trzaski, Jess próbowała ustawić ostrość i dźwięk, ale kamera odmawiała posłuszeństwa.
Przydałoby się kupić nowy sprzęt. Trzeba ten zgłosić – przemknęło Jess przez myśl.

Cohen zakończył przesłuchanie, Jess zabrała kasetę, włożyła do szarej koperty z opisem i dołączyła do protokołu przesłuchania.
Wychodząc z sali usłyszała jeszcze irytujący dzwonek telefonu Cohena.

NYC, Downtown, Siedziba Wydziału Specjalnego NYPD, 14:30

Wróciła do swojego biurka i zaczęła szukać informacji o niejakim Adamie Donabadzie – domniemanej drugiej tożsamości Nasha Tarotha, którą odkrył Cohen

Wpisała nazwisko w wyszukiwarkę internetową – nic
rejestr lekarzy – nic

- Co jest – zapytała samą siebie - każdy zostawia jakiś ślad. W obecnej dobie informacji nie da się ukryć.

Napisała do wydziału podatkowego, wydziału meldunkowego, rejestru osób zaginionych, rejestru zmarłych i wydziału drogowego z zapytaniem o Adama Donabada. Każdy musi płacić podatki, mieć prawo jazdy.

Kiedy czekała na wyniki swoich poszukiwań zjawił się kurier z paczką z Bostonu.
Jess pokwitowała odbiór i rozpakował paczkę. To co w niej było zaskoczyło ją.
Niewyraźne kserokopie maszynopisów, ręcznie spisywane zeznania, zdjęcia dowodów, fotografie sprawcy – wszystko, co służyło kiedykolwiek jako dowód, poszlaka, akt procesowy i tym podobne dokumenty w tej sprawie.
Wszystko posegregowane i skrzętnie ponumerowane. Na ostatniej stronie widniała liczba 1388.
1388 stron do przejrzenia, zdjęć do obejrzenia.
- Jasna cholera – wymruczała Jess pod nosem – to mamy kilka dni w plecy.
Nalała sobie kawy, zapaliła lampkę na biurku i zabrała się do pracy.

Najpierw odsiała dokumenty ważne od tych mniej ważnych. Potem zaczęła szukać powiązań z bieżącą sprawą. Nazwisk, osób, miejsc. Cokolwiek. Uważnie przyglądała się każdemu ze zdjęć.

W międzyczasie do komisariatu wrócił Baldric, nie wyglądał na chętnego do rozmów. Kierowana instynktem samozachowawczym postanowiła dać mu spokój. Widziała jak denerwowały go ciche rozmowy za plecami. Czekała na jego wybuch, który o dziwo nie nastąpił. Baldric odebrał jakiś telefon, a później wyszedł z jednym z funkcjonariuszy. Zatopiona w papierach nie zwróciła uwagi nawet dlaczego.

Jess została sama, coś nie dawało jej spokoju. Wciąż miała wrażenie jakby o czymś zapomniała co miała zrobić, co było ważne. Przeglądając zdjęcia natrafiła na kopie malowideł ze ścian i wtedy ją olśniło. Zeszyt Cesarza. Obiecała Grandowi że zrobi kopie i podrzuci księdzu do analizy. Grand nie mógł już się tym zająć, a Jess zaczynała wierzyć że opowieść Voora zawiera jakieś ziarno prawdy.

Zmęczona przeglądaniem papierów postanowiła chwilę odpocząć i zająć się niedokończoną sprawą Cesarza.

Zabezpieczyła wszystkie papiery z Bostonu i wyciągnęła z magazynu dowodów zeszyt kloszarda. Zrobiła kopie i odłożyła na miejsce z notatką o kopiowaniu dowodu.

- Ksiądz będzie miał lekturę przed snem – pomyślała.

Przed wyjazdem wykręciła numer do Cohena – poza zasięgiem.
numer do Baldrica – poza zasięgiem.

Na zewnątrz zaczynało się chmurzyć. Jess złapała taksówkę, jej samochód nadal był na parkingu przed domem Granda. Postanowiła go odebrać w drodze powrotnej z plebani.
 
Suriel jest offline