Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2010, 20:26   #19
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
Rude włosy zatoczyły krąg roztrzepując krople wody w powietrze.
- Deszcz Ci jakoś wybaczymy panie Judaszu, ale nie takie rzucanie nas na otwarte morze! – wycisnęła włosy i wygładziła je, by opadały do tyłu.
- I tak już pływamy niczym na maleńkiej łupinie po oceanie w trakcie nocnego sztormu. Wszędzie ciemno, a cienie zdają się żyć własnym życiem, jak sam mówisz możemy być wszędzie obserwowani - zmarszczyła brwi. - Jak mamy szukać Twoich współpracowników nic nie wiedząc? Na razie wiemy, że czego nie zrobimy ryzykujemy. Nie wiemy nic o dziwnych mocach, które zawładnęły tym miejscem. Jedyne co, to to, że Selene nie zna innego świata i myśli, że mogłoby być jeszcze gorzej. Straszenie nas kolegami też nam nie pomaga. Chcesz byśmy pomogli tej krainie, to powiedz nam jak, a nie straszysz! - spojrzała na niego surowo zaciskając drobne usteczka. Nienawidziła jak ktoś miał wobec niej wygórowane żądania, nie mówiąc co ma robić, a potem co gorsza, robić pretensje, że wszystko jest inaczej niż się chciało. To trzeba było mówić czego się chce!

Judasz zmierzył ją naprawdę zaciekawionym wzrokiem jakby zastanawiając się co dziewczyna ma w sercu. Może już to wiedział? Spojrzenie miał tak tajemnicze, wszechwładne, wiedzące i... Zaciekawione.-Wybaczcie, siła przyzwyczajenia. Niektórzy mają swobodę podróżowania, inni nie. Inni muszą mówić jasno, inni nie. – doprawił te słowa ironicznym uśmiechem. -Ten pierwszy to człowiek mieszkający blisko zamku. Człowiek jak wy, śmiertelny. Ten drugi to również śmiertelny który dowodzi ruchem oporu czy raczej terrorystami. Lubicie te słowo? Terror, terroryści... Izrael chce wygnać stąd nieśmiertelnych. Ja uważam, że możemy się nimi wysłużyć. Ja będę szukał Dajusa. Na bankiecie starajcie się tylko nikomu nie nadepnąć na odcisk.

- Ale co my właściwie mamy zrobić? Przecież to kraina tych nieśmiertelnych, chyba miałęs w tym też jakiś udział. Może i nie jest najlepiej, ale oddanie władzy terrorystom i ruch oporu w składzie kilku nieśmiertelnych w przyszłości raczej nie wygląda zachęcająco... Z czym my tak na prawdę walczymy. Co tu się stało? My mamy to coś naprawić, tak? Więc powiedz co tu się wydarzyło, bo nie chcę tu wracać za rok, i przepędzać nowych władców... terrorystów - wzdrygnęła się i poszukała wzrokiem wsparcia u towarzyszy. Miała nadzieję, że mają podobne do niej wątpliwości, choć to ona teraz wyrażała swoje oburzenie. Gniewała się na Judasza, że nie umie mówić inaczej, ale bardziej, że chyba na prawdę nie chce czegoś powiedzieć.

-Więcej wiedzieć wam nie trzeba, naprawdę. Jeśli zaś zajdzie taka potrzeba, to już kto inny będzie przepędzał nowych władców, kto inny. Was interesuje tylko to, aby sprzyjać moim interesom, a w zamian dostaniecie zapłatę. Poza tym, nie wszyscy są nieśmiertelni. Większość to ludzie. Jak wy i jak nie wy...

Lorraine postanowiła odpuścić. Nie to nie, byle potem nie narzekał. Przynajmniej mieli jakiś punkt zaczepienia. Postanowiła poczekać na towarzyszy, którzy być może również mają jakieś pytania do ich przewodnika i jakimś magicznym sposobem przenikną jego umysł.

W oddali miasto spowijał cień, w tym cieniu snuły się cienie ludzi, tak samo śmiertelnych jak oni. „Tak samo się bojący ciemności, tak samo potrzebujący wsparcia, tacy sami jak my” – pomyślała paryżanka po słowach Judasza. Poczuła do tutejszej ludności prawdziwe współczucie i chęć niesienia pomocy. Gdzieś tam kiełkowała zawiść do nieśmiertelnych, a w głowie formowało się pytanie „Izrael?”.
 
Kritzo jest offline