Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2010, 20:43   #96
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Megara i Wulf

Nie zamknął drzwi, więc dokładnie widział jak wślizguje się do środka. Księżycowe światło, chociaż słabe bo stłumione chmurami, wystarczyło do objęcia wzrokiem całej jej sylwetki, jaśniejącej na twarzy i srebrnych liniach wzoru na skrzącej się od magii szacie. Przekręciła klucz, zbliżając się powoli, ale pewnie. Zagryzała wargi, a oczy przymknęła, gdy materiał powoli spływał po skórze, aż całkowicie znieruchomiał na ziemi. Znieruchomiała, pozwalając mu podejść i wziąć się w ramiona, pozwalając mu na śmiałe pocałunki i na dłonie, bezwstydnie dotykające miękkiego ciała. Nie była też płochą dziewicą, co poczuł, gdy pozbywała się jego niepotrzebnego odzienia. Coraz szybciej i zachłanniej.
A potem, och, potem to zrobili, kładąc się na łóżku, którego wielkość zupełnie przestała przeszkadzać.
Kochali się namiętnie, mocno, do utraty tchu. Nie było mowy o tłumionym zachowaniu, o obawach czy martwieniu się co dalej. To była ich część nocy i wykorzystywali ją tak jak tylko się dało. Nie było mowy o przesadnej delikatności, gdy paznokcie drapieżnie przesuwały się po skórze, potężne dłonie łapały piersi, tak idealnie do nich dopasowane, a ślady po ugryzieniach mogły nie zejść tak szybko... Nie pamiętali kiedy skończyli, ale chyba już świtało. Pozostało niewiele snu, ale i to nie miało znaczenia. Tej nocy Meg leżała wtulona w silne ciało mężczyzny, którego sama wybrała. Tej nocy czuła się prawdziwie szczęśliwa, a wydarzenia, które wyrwały ich ze snu traktowała za coś dobrego. To one przecież zadecydowały. Wulf korzystając ze światła jeszcze przez chwilę podziwiał jej nagie ciało, zanim okrył ich grubymi futrami.
- Mówiłem, że będziesz zadowolona, gdy wreszcie wylądujesz w moim łożu.
Nic nie odpowiedziała, uśmiechając się błogo i pogrążając we śnie.

Chyba budzono ich dość krótko, dzięki mabari, który podniósł się i liżąc oznajmiał, że czas już na spacer i załatwienie pewnych potrzeb. Podnieśli się więc, a Meg, wciąż wyłącznie w cieniutkiej szacie, przemknęła się do swojego pokoju i ubrała. Składanie tak zwanych zeznań nie było miłą procedurą, zwłaszcza, że zakładała przemierzanie miasta i tracenie czasu, a w zamian otrzymywali tylko wymuszone odpowiedzi, niewiele im mówiące. Przede wszystkim należałoby się spytać: dlaczego właśnie Mysz, skoro przy takich środkach musieli wiedzieć dokładnie na co się porywają. Wulf jednakże interweniować i zmuszać pytających do głębszych odpowiedzi nie miał ochoty. Nigdy nie przepadał za przedstawicielami kościoła Tyra. Zazwyczaj była to niewiele warta banda uczepiona ksiąg i przepisów pełnych prawi i obowiązków, których to dociekaliby nawet na środku pola bitwy, bojąc się uderzyć wroga od tyłu, bo zabraniałaby im tego jakaś konwencja. Tak więc mówił tylko to co musiał. Podobnie jak i Megara, która choć ciekawa zeznań złapanego asasyna, szczęśliwa była, że to inni opowieść na śledczych wymusili.

Plan dnia mieli mniej napięty niż dnia poprzedniego, ale tak czy inaczej, należało pozałatwiać jeszcze sporo spraw. Wulf był gotów już od końca przesłuchania, za to czarodziejka postanowiła najpierw odbudować zniszczoną przez siebie ścianę. Poprzedniej nocy prosiła o nie sprzątanie gruzu, dzięki czemu teraz jeden czar przywrócił kamienie na swoje miejsce. Niestety, pokruszone i nierówne, nie nadawały się na to, by "pokazywać" się gościom. Meg wypowiedziała więc kolejne zaklęcie, zbliżając się do ściany i powoli przesuwając po niej dłonią. Czarne, matowe światło wnikało w kamień i wygładzało go wszędzie tam, gdzie przesunęła palcami. Było to żmudne i męczące zajęcie, ale po godzinie kamienie wyglądały jak nowe, chociaż tak na prawdę wewnątrz wciąż pozostawały brzydkie i zmiażdżone. Postanowiła, że właściciele będą musieli z tym żyć. Dla nich wyglądała niemal tak samo - krasnoludów by nie oszukała, ale niziołki? Drzwi pozostawiła tak jak były, a raczej tak samo jak ich nie było. Drewno było daleko poza zasięgiem jej magii.

Gdy już byli na mieście, w drodze na rynek, Wulf odezwał się, patrząc na dziewczynę ciekawie.
- Dlaczego przyszłaś?
Meg odwzajemniła spojrzenie, odruchowo chowając kosmyk włosów pod kaptur płaszcza.
- Uświadomiłam sobie, że wokół nas dzieje się tyle... że następnej okazji może nie być. Żałujesz?
Olbrzym roześmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Słowa żołnierza, Meg. Żałuję tylko jednego - że świt nastał tak szybko.
Przez chwilę jechali w ciszy, a czarodziejka zapatrzyła się przed siebie. Wiatr targał jej płaszczem, ale go nie czuła. Podobnie jak zimnych płatków śniegu głaszczących twarz.
- Pierwszy raz czuję się tak... nierealnie. - Megara nie podjęła wątku, pogrążona nieco w swoich myślach - Mam gdzie wrócić... mam z kim wrócić...
Kapłan skręcił , ciągnąc za sobą także wierzchowca kobiety. Dojrzał wreszcie szyld, którego wypatrywał.
- Dla mnie zawsze wszystkim był zakon. Zawsze mogłem wrócić do klasztoru, zawsze tam na mnie czekali. Teraz jest inaczej, teraz dwa ognie płoną w moim sercu. I póki ich nie połączę, może się zdarzyć, że w pewnym sensie będę musiał wybierać. Niewielu z nas osiada w jednym miejscu, jeszcze mniej zakłada rodziny. Nie wiem czy życie w Elandone będzie mi odpowiadało.
Wiedział jaki wymiar mają jego słowa, ale nie miał najmniejszego zamiaru gasić entuzjazmu i wszystkiego innego co czuła czarodziejka.
- Chodź, sprawimy ci porządne futro. A jeśli będę miał zamiar kiedykolwiek opuścić zamek, zabiorę cię ze sobą. Ktoś musi opiekować się też ogniem w moich lędźwiach!
Z szerokim uśmiechem pomógł jej zejść z konia, przy okazji wyłapując mocnego kuksańca.
- Co z ciebie za rycerz! Powinieneś się uczyć, od Brana... nie, od Brana jednak nie powinieneś. Potrzebujemy kogoś, kto nas wszystkich nauczy trochę etykiety!

Zakupy były krótkie, bowiem wybór futer okazał się na tyle duży, że zakupili jedno, pasujące na Meg jak ulał. Wykonane ze skóry czarnego nieźdźwiedzia, podszyte delikatnym materiałem i wykończone elementami srebrno-szarego futra wilka, komponowało się idealnie z magiczną szatą, którą nosiła pod wierzchnim okryciem. Nie był to strój bardzo wyszukany, ale oboje zgodzili się, że to pasuje im znacznie bardziej. Wychowani na dalekiej północy ciepło i solidność mieli za znacznie istotniejsze od przepychu i piękna. Czarodziejka zresztą pamiętała o amulecie, który zapewniał posiadaczowi niezwykle cudowne stroje.
Potem dopiero udali się, aby wynająć przewoźnika, zakupić zapasy a także wszystko inne, co potrzebne było na początek. Biorąc pod uwagę skalę tego przedsięwzięcia, dobrze, że większość zgodziła się na pracę za zaliczkę i pełną stawkę dopiero na miejscu. Wulf dał im papiery, które wraz z pieczęcią z herbem Kintal, miały posłużyć do odbioru należnych im pieniędzy. Pierwsze interesy zawsze były ostrożne. Czy to na wojnie, czy w czasie pokoju.
 
Lady jest offline