Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2010, 22:30   #20
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
łonie schowane w szerokich rękawach pracowicie zaplatały supełki na wywleczonej z burej tkaniny nitce. Twarz Brigid w cieniu kaptura była pozornie spokojna i zdystansowana. Tylko przymrużone w szparki oczy śledziły czujnie przewodnika. Parsknęła cichutko na nagłe i niespodziewane wyznanie Iskarioty, wysunęła z rękawa szczupłą dłoń o kościstych, długich palcach i pomachała nią w strugach deszczu, by po chwili przygarbić się i naciągnąć mocniej kaptur na oczy.

"I'm singing in the rain
Just singing in the rain
What a glorious feeling...
I'm happy again..."

Brigid też lubiła deszcz. Kiedyś. Ojciec z sąsiadem urwali rynnę na wysokości pierwszego piętra, i Brigid z bratem i bliźniakami sąsiadów półnadzy biegali w rzęsistych strugach. Dopóki matka się nie dowiedziała. Teraz Brigid po prostu nie lubiła moknąć. "Na takie akcje, to był czas piętnaście, no, dziesięć lat temu".

"I'm laughing at clouds
So dark up above
The sun's in my heart
And I'm ready for love"

Już nawet mruczała bezwiednie pod nosem, wystukując rytm sandałem. Cholerna piosenka, teraz nie wyczepi się z myśli przez parę godzin. La la la... I jak tu nie myśleć o różowych słoniach?

- ... możemy się długo nie zobaczyć...


"Ale dlaczego, dlaczego?" Brigid posmutniała momentalnie, krzywy uśmieszek spełzł jej z warg. Głupio jej było przed samą sobą, ale już wiedziała, że będzie jej brakowało Judasza. Nie tylko dlatego, że gdyby nie odstępował ich na krok, łatwiej by jej przyszło świsnąć mu klucze z paska i ulotnić się po angielsku z tej nieciekawej imprezy, na której chyba nikt się dobrze nie bawił. Dlatego, że jej się podobał, fascynował i pociągał. Brigid rozważyła już możliwości pochodzenia Judasza i roboczo przyjęła dwie wersje: według wersji A obecny tu i teraz, plaskający sandałami po mokrej posadzce, faktycznie był Judaszem - bohaterem drugoplanowym Wielkiej Historii, która należała do kogoś innego. Według wersji B był wcieloną ideą, zdrajcy, kłamcy, czyli z człowieczeństwem niewiele miał wspólnego. W wersji A zresztą również - ile było człowieka w Iskariocie, tyle odpadło gnijąc od dyndającego na drzewie wisielca. Brigid jeszcze nie zdecydowała się na żadną z wersji. Obie były tak samo obrzydliwe i fascynujące.

"Juggle Fred. Też z różnobarwnymi oczami, kaleka, chory garbus, a jednak o postawie tak władczej, że niemal nieziemskiej. Czarne oko reprezentuje człowieka prerii, obcego pomiędzy ludźmi, podążającego własnymi, niezrozumiałymi dla innych ścieżkami. Niebieskie oko ma świadczyć o jakiś - jednak pozytywnych cechach. Ale Fred i tak jest niemal archetypicznym złoczyńcą. Ewakuacja musi nastąpić bezzwłocznie..."

-Może opowiesz jakaś anegdotkę o mnie, bo Kristberg zaraz zabije mnie wzrokiem. Jak wtedy wrócicie do domu?

"A chuj ci w dupę i kawałek szkła". Judasz naprawdę zachowywał się jak Autor Bestsellerów. Pokazał im już marchewkę. Teraz, w żartach, ale mimo wszytsko - pokazał, że ma i kij. "Bądźcie ze mną i bądźcie posłuszni. I dbajcie o mnie, bo nigdy nie wrócicie do domu?". I wyraźnie lubił słuchać o sobie.

Brigid odczekała, aż wygładzi się jej twarz ściągnięta od gniewu, pomału ściągnęła kaptur z twarzy, delikatnie, ale zdecydowanie wkroczyła przed Kristberga. I głupio jej się zrobiło za tę obcesowość, za to, że delikatna i pełna wdzięku Fracuzka i drewniany, ale również sympatyczny Kristberg, których zdążyła polubić - akurat w tej sytuacji zdali się jej niepotrzebni i najchętniej usunęłaby egoistycznie towarzyszy za ścianę, albo połać tej żywej ciemności, żeby pokłócić się z Judaszem na intymnej osobności.

- Anegdotkę? Do śmiechu?
- upewniła się złowróżbnie pogodnym głosem, unosząc pytająco brwi. - Nie jestem w nastroju. Jestem niejako w żałobie. Natchnienie nie Duch Święty, nie zapierdala po świecie w stanie wolnym. Pragniesz wesołej opowieści? Rozbaw mnie, a się zrewanżuję. Tym sposobem, oprócz chwili śmiechu, zachowamy też pewne pozory i złudzenie. A złudzenia są nam potrzebne jak woda.

-Dobrze, Brigid. Wyobraź sobie, że nigdy nie łamię danego słowa. Mogą mnie mieć za kłamcę, zdrajcę, mordercę i posłańca złych wieści. Lecz jeśli zdecyduję się wyświadczyć komuś przysługę i spełnić obietnicę, to robię to do końca. Czego dowodem są moi dawni współpracownicy... Powiedzmy zbyt głupi i butni. Zabawne, prawda? Wędrowiec proszący nie raz o dach nad głową i misę jadła, a śmie coś obiecywać. Nyks się z tego śmiała.


"Skąd przypuszczenie, że ją i mnie bawią podobne rzeczy?". Brwi Brigid podjechały niemal na połowę czoła i łagodnie opadły na swoje miejsce. Westchnęła w duchu. "Złudzenie. Złudzenie, że mieliśmy jakikolwiek wybór. Złudzenie, że stoimy tu razem na tych samych prawach. I obietnice. Słowa, słowa, słowa...".

- Dobrze, Judaszu - delikatnie wzruszyła ramionami, idealnie powtórzyła jego intonację. - Wyobrażam sobie, że gdy dajesz słowo, zawsze go dotrzymujesz. Przykro mi, że nikt się nie chciał poznać na twym złotym sercu - w jej głosie nie było nawet cienia kpiny, jakby przyjęła słowa przewodnika za dobrą monetę. - Ufam, że zadbałeś o dotrzymanie obietnic również w takim przypadku, w którym ktoś zechce cię powiesić po raz drugi. Jak wtedy wrócimy do domu, Iskarioto?

-To się nie zdarzy. Nie ma prawa się zdarzyć, a z każą chwilą wątpliwości mija nam cenny czas który moglibyśmy spożytkować zawsze kłamiąc czyli zdobywając od mojej strony informacje, które mogły by wam pomóc.


Odpowiedział krótko, pewnie i tak, jakby stwierdzał oczywistość. Klucze zabrzęczały na zrywającym się wietrzyku. Brigid oblizała wargi czubkiem języka.

"MY byśmy mogli spożytkować. Czyli MY wszyscy musimy kłamać? Zaraz się pogubimy... I nie przez paradoks kłamcy wcale. Judasza może nie tyczyć przypadłość nas - duchowych potomków Arystotelesa. Dla nas jest prawda i jest kłamstwo, i są rozłączne. A Judasz nie jest człowiekiem. Może zaprzeczać równocześnie i prawdzie, i kłamstwu."

- Wątpliwości ma się zawsze - Brigid wzruszyła pomału ramionami, po czym zełgała z największym przekonaniem, na jakie było ją stać i niewinnie błyszczącymi oczami: - Ale przecież jestem po twojej stronie.
-Więc nie marnuj czasu. Gdyby było go więcej, to pewnie przed tym wszystkim zabrałbym was w milsze miejsce i porozmawiał. Czasu nie ma.

"Verum est id, quod est - rzecze Tomasz z Akwinu. Prawdą jest to, co jest. Prawdziwe jest to, co istnieje. Istnieje zagrożenie."

- Kogo mamy unikać, żeby nie strzelić jakiejś gafy albo nie stracić głowy?

-Głównie to Ceridwen oraz Nyks. Wskazane byłoby abyście też uważali na wampiry. Ale wszyscy oni nie wychodzą poza pałac zazwyczaj. Poza nim uważajcie tylko na światło i trefne oferty. Ponadto.. Jestem pewny, że dawna królowa zmarła, a król wciąż żyw czeka na uwolnienie. Wcześniej nie byłem tego taki pewny
- skrzywił się gorzko.

"Verum est adaequatio intellectus et rei. Prawda zachodzi wówczas, jeżeli to, co jest w naszym intelekcie jest zgodne z rzeczywistością. Co tu do kurwy nędzy jest rzeczywiste?"

- Wampiry? Blada cera? Płaszcz z czerwoną podszewką? Hrabia Dracula, eee? - strzeliła gorączkowo Brygid, grając na czas, którego nie było.
-Nie. Ludzie którzy sprzedali całe swoje ja aby zyskać siłę, szacunek i wieczność. Są tak puści, że muszą... Życie, światło, miłość, ciepło - odbierać aby zapełnić swoją pustkę, brak siebie. Kolejny przykład głupców pośród rodzaju ludzkiego. Lecz głupców, których szybkość ociera się o natychmiastowość.

Brigid już się wykrzywiała z niesmakiem i przyganą na tę wyższość, na tę pogardę, i walczyła z nachalną ochotą, żeby wyrwać Kristbergowi lampę i trzasnąć nią z rozmachem po Judaszowym czerepie. Przez usta już jej się przelewała przesączona jadem i żółcią odpowiedź. Zacisnęła zęby. "To tylko gra. A ty dajesz się robić jak podfruwajka".
- Oczywiście, głupcy, wszędzie - uśmiechnęła się suchymi ustami. - Tylko ty mogłeś się urządzić jak panisko i umiałeś się potargować. Ładną sumkę wciągnąłeś. - w jej głosie pobrzmiało coś na kształt podziwu. Ciekawe, czy Kristberg wiedział? Jakie to naprawdę były nędzne grosiki. Za czasów Jezusa i Judasza w Galilei za 30 srebrników można było kupić niewolnika. A życie było tanie. - Zostawmy stare czasy - oznajmiła łaskawie i pojednawczo. - Wróćmy do głupców. Wszędzie głupcy, których nie wolno drażnić. A masz jakiś przyjaciół? Takich, na których możemy liczyć w razie potrzeby?

"Verum est manifestativum et declarativum esse. Wszystko co wskazuje na prawdę, ukazuje ją, prowadzi do niej". Brigid miała wrażenie, że natrafiła na coś, co przynajmniej z pozoru przypominało pewny grunt.

Judasz zebrał zabłąkaną kroplę deszczu w swoja dłoń i roztarł na brodzie, mżąc oczy. Minęło kilka sekund milczenia Powiernika Tajemnic nim zabrał się odpowiedzi.

-Po to właśnie wysyłam was do Adonaj Eleazarosa. Jest mi winien kilka przysług i może wam tylko pomóc. Podobnie obecni władcy ale skoro działamy przeciw nim, to ich pomoc może być problematyczna. Byliśmy u Wielkiej Wyroczni do której dostęp mieliście tylko dzięki mnie. Mam jeszcze sporo możliwości które jednak znowu byłyby problematyczne. Znowu będziesz pytać o oczywistości?

Ironizował kątem oka obserwując dzwonnicę.

- Dla Powiernika Tajemnic, znającego odpowiedź wszystko jest oczywistością - wzruszyła ramionami i również zerknęła na dzwonnicę. Nadępnęła delikatnie na stopę Kristberga i puściła do Lory porozumiewawcze oko. - Pytający albo wybierze właściwą odpowiedź, albo ołgany pobłądzi w ciemnościach jak inni głupcy - nie wierzyła, żeby tak właśnie było, że Judasz łgając radośnie z pełną premedytacją popychał swoich współpracowników do przemiany w potwory. Mimo wszystko nie posądzała go o bezmyślne i bezcelowe okrucieństwo. Ale chciała, by uwierzyli, że jest do tego zdolny, zwarli szeregi i wysilili głowy. Brigid pomału kończyły się pytania, do których miała jakiekolwiek odniesienie. - A nasza rola podczas twej nieobecności to...?

-Jak już mówiłem, odnalezienie Izraela. Tylko tyle. Daje wam kontakt który wam może pomóc. Tylko go naleźć. Oczywiście, w tym tkwi potęga rozumu aby pytać. Więc odpowiem, o co naprawdę chcesz zapytać. Tylko znaleźć, a do tego czasu ja już przybędę i poprzez was i ja go znajdę. Tylko odnaleźć...
– spauzował, a następnie wskazał palcem kolejno na Brigid, drwala i młodą malarkę – umysł, dusza i serce. Z tego powodu was wybrałem. Obicie kilku łbów po drodze czy przekonanie innych nie stanowi problemu w takiej konfiguracji.

"Nie ma to jak dobrze wycelowany komplemencik..."

- W moim świecie Izrael zmagał się z ludźmi i Bogiem i wygrał - Wasz Izrael również. Ale skoro nosi to imię, już zwyciężył. Kogo i w jakich okolicznościach? - Brigid przesunęła się lekko w lewo, by całkowicie stanąć pomiędzy Kristbergiem a Judaszem. Nie była do końca pewna, jak Islandczyk zareaguje na rewelacje o przeciwstawianiu się Bogu.
-Twój świat, mój świat... Przecież to to samo. Światów jest wielka liczba, niekare działają ze sobą, inne nie, jeszcze inne ze wszystkimi. Rodzą się u umierają, jednak trwają wieczność, Jest dokładnie tysiąc ścieżek które prowadzą do tysiąca miejsc kluczowych - Judasz uśmiechnął się rozbawiony. -Zarówno to miasto jak i wasza świat jest kluczowy. Działa na siebie. Nigdy nie byłem dobry w wyjaśnieniu więc nie wytłumaczę na czym to polega dokładnie...Może Izrael jest zarówno skutkiem jak i przyczyną? Ten człowiek urodził się w innym miejscu niewolonym przez nieśmiertelnych. Wygrał, dziś chce to wyzwolić. Swoją droga uważa waszą ojczyznę z waszych czasów za ideał świata.
"Chyba go popieprzyło, jak to fanatyka i bojownika..."
Judasz oparł jedną dłoń o pasek, palcami macając w niezliczonej liczbie kluczy, jakby szukał jednego. Mimo wszystko wciąż patrzył na rozmówczynię.

- Jak rozpoznamy Adonai Eleasara? Czy przebywa w pałacu? Jak głęboko możemy mu zaufać? Przysługa przysługą, ale czy zechce przyłożyć rękę do... czegoś takiego?
-Czego? Widzicie ciemność, życie w ciemności nie jest komfortowe. Wy sami czasem palcie złote światło dla własnego zdrowia. Przywrócimy to miejsce światłu. To moja koneksja i jestem jej pewny. To musi ci wystarczyć. Jego domu nie da się nie zauważyć. Reszta... Zaufacie intuicji.
- Intuicja
- żachnęła się Brigid - to blaga, wciskana rozmiękczonym umysłom. Wolę pewniejsze drogowskazy, ale niech ci będzie. Dlaczego, będąc Powiernikiem Tajemnic, znając Eleasara - sam go nie znajdziesz?
-Ponieważ będę zajmował się inną sprawą w tym samym celu której wy moglibyście nie podołać.
- Mówiłeś Lorze o dwóch swych druhach, na których możemy liczyć. Jeden to Eleasar. Kim jest drugi i gdzie go znajdziemy?
-Drugiego sam będę szukał.
- W przerwach w szukaniu Djausa?
- zadrwiła, opierając dłoń o biodro. - Zarobiony jesteś po pachy. Ani chwili wytchnienia. Na jaką drogę chcesz wepchnąć pana nieba?
 
Asenat jest offline