Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 08:15   #40
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Kroniki Chrisa Twinkle'a 2


Jakieś miasto. Wreszcie miasto. Właściwie, trochę przypomina Kabul. Ruchliwe jak krążek na lodzie, gdy graja Rosjanie przeciwko Kanadyjczykom. Na ulicach tłumy, kobiety osłaniają twarze, a Lena, jak zwykle, mogłaby wygrać koronę miss piękności tej dziury, gdyby takie imprezy organizowano. Oczywiście, przy osłoniętych obliczach wiele lasek nie widziałem, ale to i owo udało mi się podejrzeć, szczególnie, gdy zajrzałem przez dziurę w ścianie, która okazała się wizjerem do przebieralni. To była łaźnia. Uwielbiam łaźnie. Ciekawe, czy cesarzowa także lubi? Szczególnie te koedukacyjne. Usiedlibyśmy sobie wspólnie obok siebie w tym samym baseniku, popijali winko, moczyli się, raczyli leniwą rozmową. Uf, taaaaaak, w łaźni nawet seks chce się przełożyć na troszkę później. Jest cudownie leniwe rozluźnienie. Oczywiście przesadzać z owym odkładaniem stanowczo nie należy. Ciekawe, czy cesarzowa jest równie piękna, jak na przykład Lena? Ha. Szczególnie nago, bo ubrana pewnie przypomina wypacykowana lalkę na którą nakładane są kilogramy pudru oraz słoje kremu za każdym makijażem. Chociaż, kto wie? Dawniej pewnie tak było, ale obecnie, jak straciła tron … Ciekawe, czy zdołamy jej pomóc? Ech, kto wie. Idę na powrót do dziury w ścianie. Zdaje się, że do przebieralni weszło kilka obiecujących kąsków.

Cóż, niestety, dziura była zajęta przez dwóch nastolatków. Trochę głupio byłoby przepychać się facetowi dorosłemu z dzieciakami, żeby oglądać ładne tyłki i kształtne cycki. Niczym Peeping Tom Lady Godivę. Toteż darowałem sobie. Ciekawe, czy tu jest jakiś burdel? Pewnie tak. Wszędzie są. Nie, żebym myślał na temat osobistych odwiedzin. Nie ma leszcza. W Afganistanie mieliśmy przynajmniej jakieś antybiotyki, ale ci, którzy używali dziwek i tak czasem dostawali jakiegoś syfa. Jaja puchły im jak berety. Dzięki za taki interes. Jak sobie człowiek przypomni taki obraz kumpla, to od razu się odechciewa skoków na wesołe panienki. Ale po prostu ciekawe …

Zainteresował mnie natomiast miejscowy szuler, który niemiłosiernie ogrywał kilku brodatych, zapaćkanych farbą mężczyzn w trzy karty. Znaczy, nie widziałem, jak to robi, ale nie wierzę w takie przypadki fuksa, nie licząc drobnego dodatku, że bez problemu dawało się zauważyć kilku ochroniarzy, którzy obstawiali go na wypadek kłopotów spowodowanych przez oskubanego klienta. Rada najprostsza, takich można tylko omijać, czego owi farbiarze nauczą się po dzisiejszym hazardzie.

Cóż, nie lubię takiej zabawy, ale lepiej siedzieć cicho. Choć chciałoby się dać po mordzie. Zamiast tego jednak, wolałem podjeść za jakieś parę miedziaków wydębionych od Asmela. Vilith także to jadła, więc miałem nadzieję, że da się jakoś przełknąć. Rzeczywiście, może nie była to kuchnia pięciogwiazdkowego Hiltona, ale połączenie ryżu, mięsa oraz kilku warzyw potrafiło zaspokoić głód. Wkurzało mnie tylko ciamkanie tego gościa siedzącego obok. Taki brodaty mosiek, który z desperacją usiłował mi wcisnąć maść na porost włosów oraz dwunastoletnią córkę, z którą wyraźnie nie miał co począć. Grzecznie udawałem, że nie słyszę, dlatego po półgodzinie zrezygnował przyczepiwszy się jakiegoś innego gościa, dosyć już podpitego. Cóż, wydawać córkę za mąż metodą „na pijaka” … widocznie miał zdecydowaną nadpodaż tego towaru.


***


Zorion poszedł sobie, pozostawiwszy możliwość skorzystania do bólu z wszelakich napitków oraz smakowitych potraw. Chris sobie nie żałował. Nauczył się w wojsku jeść na zapas, toteż najpierw posiłek obchodził go znacznie bardziej niż pytanie kupca. Niemniej, kiedy wreszcie uznał, że wypada coś powiedzieć, rzucił:
- Rzeka. Wprawdzie Zorion to po prostu przemytnik, który wydałby nas za garść miedziaków pewnie, ale nie, póki mamy wspólne interesy. Jeżeli zarówno ląd, jak rzeka są niebezpieczne, lepiej wybrać to, co jest szybsze. Ponadto mam wrażenie, ze jeżeli ktoś nas szuka, to raczej nie będzie przypuszczał, że wybraliśmy tą drogę. Rozumiecie, tak jak Drużyna Pierścienia. Nikt nie sądził, że Frodo przejdzie przez Morię.
- Kto – zainteresowała się Vilith. - Jakiś znajomy?
- Niezupełnie, czytałem o nim.
- Aha, więc jakiś podróżnik – domyśliła się. - Także w naszych krajach zdarzają się ludzie ciekawi świata, którzy wędrują w nieznane opisując swoje wędrówki.
Chris sięgnął po kubek z sokiem. Stanowczo nie chciało mu się teraz opisywać szczegółów całej wojny przeciwko Mordorowi. Wolał posłuchać, co powiedzą inni. Rzeka, czy ląd? Ląd, czy rzeka? Jeszcze kubeczek soczku.
 
Kelly jest offline