Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 18:09   #29
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Pomyślał, że gdyby zastał Ilyę z kim innym, tak jak to było podczas snu, kiedy oddawała się Samakowi, coś naprawdę kiepskiego mogłoby się stać. Przygryzł wargi wściekły czymś, co doprowadziło go do ostrych nerwów. Kochał ją. Bardzo. Cudowną Różę Prerii i szlag go trafiał na myśl, że mogłaby połączyć się z kimś innym. Kochał ją … bardzo … bardzo też pragnął. Każdego fragmentu jej ciała, ale nie tylko … słowa … spojrzenia … delikatnego dotyku … Śniła. Tuż obok. Wtulona. Nie wiedząc noc na temat jego rozpalonych koszmarnie myśli. Jakoś odruchowo przysunęła się do niego, jeszcze bardziej prowokując jego uczucia i dłonie. Jakoś właśnie lewa dłoń sama wyciągnęła się spocząwszy na biodrze leżącej na boku Ilyi. Przez chwilę trzymał ja nieruchomo, gdy nagle, przestraszony, chciał zabrać, ale … przytrzymała ją. Przez senne marzenie, czy prawdziwe pragnienie? Nie wiedział, ale tam jej biodro, cudownie ukształtowane. Dotykał je dłonią przytrzymywaną ręką Ilyi. Oczy miała przymknięte, oddychała gwałtownie unosząc rytmicznie pierś … pierś … pierś … Przewróciła się na wznak wypuszczając jego dłoń. Jeszcze bliżej przy nim. Kusiła go. Czuł się głupio, ale … dziewczyna … narzeczona była tak piękna, tak straszliwie pociągająca. Zamruczała coś lekko rozchylając usta, na których spoczęła drobna kropelka. Naprawdę wytrzymałość chłopaka napięta do granic na chwilę puściła. Jego opuszki palców musnęły ją. Najpierw szyję, potem leciutko spłynęły niżej. Na okryte kocem piersi. Były piękne … miękkie … delikatne. Cudowne, wspaniałe, rozkoszne, bo tyle mógł wyczuć przez jeden krótki moment, kiedy dotykał ją.

Nagły ruch dziewczyny rozproszył go, przestraszył. Obróciła się kolejny raz na lewy bok. Odruchowo uciekł palcami. Potem już nie odważył się powtórzyć, ale jego uczucia, myśli szalały długo. Wreszcie zdołał jakoś usnąć wypełniony myślami na jej temat. Słodkimi, delikatnymi oraz sprośnymi, które najbardziej rozwiązłego lubieżnika doprowadziłyby do rumieńców wstydu. Scałowywał ją, spijał, doprowadzał do ekstatycznego szaleństwa. Wszystko pomieszane ze sobą. Przez jakiś czas jeszcze one dominowały, aż wreszcie zmęczenie przemogło.

Ranek obudził go tyleż zawstydzonego, co jednak uradowanego. Bo przecież ta piękna dziewczyna miała wyjść za niego za mąż. Mieli być razem, wspierać się, dodawać sobie sił, kochać się, dzielić uczuciem, dawać radość. To było cudowne. Potem jednak krzyki, niepewność oraz gwałtowna akcja.

Vuccowar krzyczał. Nemain, Rayen, inni … Mógł zrobić jedno. Nie był mistrzem arkana, ale … co za dupek. Sa … uchrzaniony … mak. On był ich wodzem. To jego trzeba było powstrzymać. Jeżeli przytrzyma go, inni może także …
- Wilk! - wrzasnął pędząc ile sił.

Nie pamiętał nawet, jak w przelocie złapał lasso wiszące na jakimś kiju oraz wskoczył na uśmiechniętego od ucha do ucha Wilka. Bestia, mimo bliskości ohydztwa, cieszyła się starciem. Pognał. Oni szli pieszo. Biegli nawet. Byli bliżej, ale naprawdę, nie mieli szans. Pędził, wiatr świszczał mu we włosach. Zbliżał się. Cóż mógł zrobić? Powstrzymać go siłą? Jak? Nawet zaś jeżeli, to czy nie byłoby to właśnie to, co chciał Wróg? Opętał tamtych. Przywoływał. Nakłaniał do uczynienia czegoś potwornie bezsensownego. Cóż więc można było uczynić? Powstrzymać oraz oddać szamanom. Jeszcze. Arkan. Wyprost nadający pęd kłębowi liny, która sięgnęła go. Oczywiście wszystko dla jego dobra! Oczywiście, choć pewnie gdzieś czaiła się jakaś iskierka, która pamiętała ów sen, kiedy Sanak obściskiwał ją. Starał się odrzucić ją jednak. Starał się, gdy pętla zaciskała się na piersi Sanaka, Wilk powolny zaś komendzie chłopaka, nagle zatrzymał się oraz skoczył prąc całą siłą do tyłu. Przewrócić Sanaka, wytrącić go, wyrzucić na chwilę siłę, która próbowała nim właśnie teraz kierować.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 02-09-2010 o 18:11.
Kelly jest offline