Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 18:57   #16
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Mówisz masz:

Yue na początku nie wierzył swoim uszom. Siedzenie wśród magów było, że tak powiem...idiotyczne. Rozmowy tylko i wyłącznie o magii, o nauce i o światach elementów nienaturalnych. Stał przy gronie magów, a raczej lekko za nimi. Oni wszyscy byli ustawieni w kółku i energicznie wymieniali zdania. Yue stał prosto, ręce miał także wzdłuż linii, lecz schowane w rękawach. Ruszał tylko oczami przeglądając rozmówców. Wszystko było fajnie, gdyby nie to, że rozmowy o czymś nad czym się siedzi lekko z przymusu to za wiele. Wystarczyło mu odrabianie lekcji i uczenie się do specjalnych egzaminów. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś może mieć obsesję na punkcie magii, by jeszcze poświęcać czas na rozmowy. Rozumiał oczywiście wszystkie zagadnienia padające w rozmowach, lecz to nie było dla niego. Postarał oddalić się tak, by nie zobaczyli jego obecności. Tak też się stało. Siła energii wszechświata była o wiele bardziej interesująca niż otoczenie. Przynajmniej dla nich. To był jeden z powodów, przez które nienawidzi, że jest magiem. Wszystkie piękne kobiety to głównie wojowniczki. Tylko ćwiczenia i pancerze potrafią wyformować piękne łydki i uda. Ale jak można zdobyć serce wojowniczki, jak każda ma przeświadczenie, że każdy mag to idiota i swojego typu frajer rozmawiający tylko o durnej magii.
- Eh. Ja pierdziele... - mruknął tylko gdy doszedł do zgromadzenia. Tam też przyjął formę obserwatora. Wszystkie informacje jakie były o misji - posiadał. Nie było sensu bezpodstawnego wtrącania się w pytania i próbowanie zgrywania najbardziej inteligentnej i ogarniętej osoby w obozowisku. Sam się za taką przynajmniej nie uważał. Osoby pomału rozchodziły się, tak samo jak Yue. Poszedł skontaktować się z ojcem. Jednak nie było nigdzie miejsca, by to bezpiecznie zrobić, a oddalać się nie może. W momencie niebezpieczeństwa gdyby został zmuszony do użycia uwolniena...przy tylu osobach...mogłoby być to bardzo niebezpiecznie. Dlatego zawsze musiał trzymać się z tyłu walki.
Powrócił do rozmówców, których zostało tylko kilku. Osobnik płci męskiej w różowych włosach i kolczykach oraz pani władca-demonów. Usłyszał w rozmowie jak przechodził coś o demonach, dlatego postanowił przybrać sobie dla niej swój własny pseudonim. Stanął przy nich, zaznaczając swoją obecność. Zastanawiało go czemu obecnie patrzą w niebo. Sam spojrzał, lecz po chwili wzrok padł na niego.
- Ym...tego...no. Ładne niebo? Czy może coś się dzieje. Bo tak patrzycie na te niebo i się zastanawiam...Dobra. Nie będę owijał. Z magami siedzieć nie będę bo to idioci, a samemu mi się piekielnie nudzi. Mogę się przyłączyć do towarzystwa? - wymusił uśmiech lecz sam był trochę speszony.

Noc była naprawdę piękna. Wśród trzasków palonego drewna, i tańca szalonych płomieni, nieboskłon odsłaniał swoje tajemnice – gwiazdy. Choć było już dawno po zmroku, obóz tętnił życiem. Claud siedział przy jednym z ognisk, wsłuchany w opowieści innych. Rozmowa o sklepieniu niebieskim zwróciła jego uwagę ku młodej kobiecie, i dość niecodziennym młodzieńcu. Fireheart siedział wpatrzony w ogień, wyłaniając z rozmowy dwójki te ciekawsze fragmenty. Od rozmowy oderwało go nieśmiałe pytanie dobrze odzianego blondyna. Oczy Cluada skierowały się na jego twarz. Odpowiedział pierwszy.

-Jasne ! Siadaj tutaj – odparł, robiąc trochę miejsca.

Głosy nieznanych mu rozmówców oderwały go od oglądania nieboskłonu. Nie podnosząc się z ziemi spojrzał pierw na maga, a potem podnosząc się do pozycji siedzącej jego wzrok padł na Clauda. Ruchy wywołały kolejną serię brzdęków i stukotów jego paciorków. Patrzył rozmarzonym wzrokiem to na jednego, to na drugiego, i próbował uporządkować myśli. Po chwili jedno z miliona pytań krążących po jego głowie wzięło górę nad innymi i wydostało się przez jego usta, do uszu innych. - Lubicie jazdę konną?

Nawet nie wiedziała kiedy, a już wpatrywała się jak zaczarowana w niebo. Zainteresowało ją dopiero pytanie o jazdę konną, jakie zadał Szajel. Spojrzała na przybyłych towarzyszy, którzy dotąd jedynie jej mignęli w czasie pogoni do tego miejsca. Nie słyszała ich przyjścia i pojawienia się tuż obok. Za bardzo się odprężyła. Nie dobrze.

- Ja nie. Pierwszy raz jechałam, ale mi się nie spodobało. Za twardo było, chociaż koń był naprawdę mądry. - Przyznała wesoło. Nie długo będą musieli przerwać tę rozmowę, większość już się rozeszła, co oznacza, że jeszcze trochę i będzie świtało, ale póki mieli czas, warto było porozmawiać i poznać innych podróżników.

- Mi się podobało! To wspaniałe uczucie, tak pędzić przed siebie!- powiedział głośno i żywiołowo Szajel nie przejmując się tym, że większość obozu już spała. On był niezwykle ożywiony całą tą wyprawą. Spojrzał na Clauda i Yue, i zadał im kolejne pytanie. - Jak się właściwie nazywacie?- węgielek i papier były już gotowe by zapisać imiona nieznajomych. Jego twarz jednak zwróciła się jeszcze w stronę Shakti i w jej stronę również popłynęło pytanie. - Czemu właściwie tu jesteś?
 
Ajas jest offline