Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 20:14   #16
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
- Ledwie wyruszyliśmy, a już o takich poważnych rzeczach myślicie - zauważyła Shakti, była w doskonałym nastroju do zabawy. Ciepłe przywitanie i opowieści wuja podniosły ją na duchu. - Lepiej zacząć od czegoś prostszego. Powiedzcie coś o sobie, krótko. Ja jestem Shakti Hari, jestem demonologiem i lubię się bić. Tyle. A wy?

Szajel słuchał opowieści generała uważnie łapiąc każde słowo, które uważał za ciekawe. Nie miał problemu z wyobrażeniem sobie tego wszystkiego, już po chwili oczyma wyobraźni był w jednym ze światów, opisywanym przez generała, jego słowa tylko wyraźniej kreowały tą rzeczywistość. Rozmarzony wzrok zielonookiego wbijał się prosto w epicentrum ogniska.

Gdy Shakti zaproponowała, krótkie przedstawienie się, odwrócił ku niej głowę wywołując przy tym cichutki szum uderzających o siebie paciorków. Co dziwne nie odezwał się od razu lecz patrzył na nią dłuższą chwilę. Badał wzrokiem jej posturę, oraz rozmyślał nad tym co powiedziała. Imię, tak imię pasowało do niej, chociaż nie było tak dobre jak "Valeria". Jednak demonolog, to zupełnie mu nie pasowało, według jego wyobrażeń demony były grube, brzydkie i głupie, ta dziewczyna powinna być tancerką, tak zdecydowanie tancerką! Kiedy już to przemyślał wciąż nie odrywając od niej swych rozmarzonych zielonych oczu, różowowłosy przemówił swoim delikatnym głosem.

- Jestem Szajel, Szajel Gentz... - przełknął nerwowo ślinę, znał reakcje na swoje nazwisko. "Nieopierzony", to nigdy nie budziło szacunku. Jednak Harl, zabronił mu unikać swego nazwiska, toteż chcąc, nie chcąc młody tancerz zawsze przedstawiał się w pełni. Nabrawszy w płuca powietrza kontynuował. - Jestem tancerzem, od wczoraj też pełnoprawnym arlekinem...- na myśl o tym uśmiechnął się szerzej, i potarł swój srebrny pierścień. - A co lubię? Lubię, paciorki, farbki, tańce, śpiewy, kolory, motyle, chmury, gwiazdy... - zaczął wymieniać wyliczając na palcach, po chwili jednak zdał sobie sprawę ,iż miało być to krótki przedstawienie się.- I to chyba wszystko... Miło mi was poznać. Czy tez uważacie, że niebo jest dziś wyjątkowo piękne? O tam, jaki ładny układ gwiazd! - Jego palec wskazał punkt na niebie. W dloni obracał paciorek w kształcie błyskawicy, który przyczepiony był do jego grzywki, wpatrując się zachłannie we wskazane gwiazdy.

Shakti spojrzała intuicyjnie w wskazane miejsce. Widziała jedynie granatowe niebo i migoczące na nim gwiazdy. Nic specjalnego, noc jak każda inna. Jedynie w obcym im miejscu z dala od domu.

- Zwyczajne niebo. Księżyc. Gwiazdy. Co w nim niezwykłego? - Zapytała strapiona. Zupełnie nie pojmowała. Harmonia i spokój zupełnie nie przemawiały jej do wyobraźni. Wolała dynamiczne obrazy, jak te o których opowiadał przed chwilą wuj. - Oczywiście miło mi poznać. Jesteś tancerzem? Podziwiam cię . Nigdy nie potrafiłam wyczuwać tych wszystkich zmian rytmu i przejść, w dodatku kroki są dla mnie czymś niestworzonym. - Przyznała z zakłopotaniem.

Gentz zatrzepotał skrzydłami gdy padło pytanie na temat nieba, różowe pióra zaszeleściły a on szybko zaczął tłumaczyć.- Jak to co!? No tammmmmm! - palcem wskazał jeszcze raz to samo miejsce i zaczął jeździć nim od gwiazdy do gwiazdy. Zupełnie nie pojmował jak można tego nie widzieć. - Jeżeli połączysz te i te, i tą a potem te trzy, na koniec dodając te dwie... - jego palec jak szalony krążył w powietrzu.-... to otrzymasz motyla! Nie widzisz tego? - W spojrzeniu Gentza, które posłał dziewczynie widać było, iż on naprawdę dostrzega tam motyla. Było trzeba naprawdę abstrakcyjnie myśleć, by z wielu jaśniejących punktów wyłowić te o których mówił tancerz, on jednak nie miał z tym problemu. Gdy dziewczyna wspomniała o tańcu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - To wcale nie jest trudne! Harl zawsze mówił ze trzeba po prostu dać się nieść muzyce, a kroki przyjdą same! Harl ma zawsze rację! - Szajel pokiwał głową potwierdzając własne słowa po czym szybko zmienił temat.- To prawda, że demony są brzydkie i głupie? Nigdy nie widziałem żadnego, ale na pewno takie są! - zielone oczy wpatrywały się w Shakti oczekując odpowiedzi.

Shakti nadal nie dostrzegała motyla, o którym mówił Szajel. Postanowiła jednak nie zagłębiać się w temat.

- Głupie? Nie, nie są. Za to są przebiegłe i złośliwe. Musisz na nie uważać. Mogą się omotać i zabić albo wykorzystać do walki. Co do ich urody? Nie wiem. Spotkałam na razie tylko jednego. I przyznam, że brzydki nie był. - Zauważyła. Gdy tak pomyślała o tym dłużej Władca rzeczywiście nie był brzydki, na swój sposób był nawet przystojny. - Muzyka chyba nie bardzo mnie lubi. Brat uczył mnie tańczyc do wolnej, spokojnej muzyki. Nie bardzo mi wychodziło. Może po prostu źle ją dobrał... - Pomyślała głośno Shakti.

Szajel wypowiedzi o demonach zbyt dokładnie nie słuchał, gdyż zajęty był wpatrywaniem się w swój pierścionek. A po za tym na pewno dziewczyna przyzna mu rację! Jednak gdy temat znowu wrócił na taniec młodzian ożywił się, i oderwał wzrok od pierścienia.

- Muzyka musi pasować do osoby, a osoba do muzyki! To jak z kolorami, niektóre się gryzą inne współpracują idealnie! Co ci się stało w dłonie? - zapytał, gładko przechodząc z jednego tematu na drugi, wskazując jej obandażowane ręce.

- Poraził je prąd. Demon, które przyzwałam, odwdzięczył mi się z nawiązką. - Opowiedziała spoglądając na swoje dłonie. Przez chwilę miała ochotę go uderzyć i to bardzo mocno. Najpierw zaczynał temat, a potem gapił się na jakieś swoje ozdóbki. Jeszcze chwilę by to robił, a poczułby, że nie tak bezpiecznie jest ją ignorować. Na jego szczęście wykrzesał nieco uwagi z siebie i przynajmniej o tańcu słuchał. Shakti postanowiła sobie, że jeszcze jeden taki numer, a cały sprzed tego ogniska nie wyjdzie. - A jaką mi byś polecił? Jestem trochę nadpobudliwa, czasami troszkę nerwowa i mam sporo energii w sobie. - Wyliczała, a wuj, który właśnie popijał świeżo zjedzoną przekąskę prawie się zakrztusił. Spojrzał na Shakti przerażony, nadal usiłując się upora z nieznośnym kęsem zalegającym mu gdzieś w gardle.

- Wujku pomóc ci? - Zapytała troskliwie. Zbyt troskliwie. Zamiast leciutko poklepać go po plecach, uderzyła z całej dostępnej jej siły. - Przepraszam, zapomniałam się. - Powiedziała szybko, wcale tej skruchy nie czując.

Szajel patrzył przez chwilę na zabandażowane dłonie dziewczyny. Skoro demon poraził je prądem znaczy, że zapewne był z tych grubych i brzydkich, które swymi ropuchowatymi jęzorami oblizują się na myśl o małych dzieciach. Przynajmniej takie były demony według bajek które słyszał za młodu. Słuchając wyliczanki jej cech obracał co rusz wisiorek między palcami, próbując przypisać ja do jakiejś konkretnej muzyki. Jednocześnie patrzył się w ogień, gdyż naprawdę pięknie wyglądał. Skakał i pląsał swobodnie nie przejmując się osobami, które szukały w nim źródła ciepła, wolny i nieprzejmujący się niczym, tak ogień miał w sobie coś magicznego.

- Co bym polecił? Ciężko to powiedzieć, nie widziałem jak tańczysz. Trzeba zobaczyć, jak nogi i ciało pragnie się ruszać. Ruchy każdego, zawsze dążą do muzyki przypisanej do niego, dla tego też tylko przy odpowiednich tonach taniec ten ma w sobie magię. Ale skoro jesteś pełna energii to zapewne coś żywiołowego... - Szajel uniósł dłonie i zaklaskał parę razy, po chwili do klaskania dodał gwizdy. Nie można było narzekać na tą prowizoryczną muzykę, wystukiwanie rytmu szło mu bardzo dobrze. Były to skoczne proste dźwięki, jednak tkwiła w nich ukryta siła, coś co chciało się przenieść na prawdziwe instrumenty. Szajel po chwili przerwał, przez cały czas miał zamknięte oczy, wsłuchując się w tony, które sam zresztą wytwarzał.- Zapewne coś w tych tonach... - Gentz wrócił do obserwowania dziewczyny, skrzywił się na chwilę przymykając lekko lewe oko. - Mówił Ci ktoś, że lepiej wyglądałabyś w warkoczykach? Pasują Ci do imienia, tak zdecydowanie pasują!- uśmiechnął się do niej rozbrajająco, a grymas szybko zniknął z jego twarzy.- Widziałaś fajerwerki na święcie? Były piękne... - dodał szybko i zwrócił rozmarzone oczy w stronę nieboskłonu.

Shakti pozwoliła poniesc się rytmowi improwizowanemu przez tancerza. Była to bardzo ożywiona i jednocześnie miła dla ucha muzyczka, do której miała ochotę nieco poskakać. Świetnie odgadł jej upodobania i wiedział doskonale, co sprawiało, że miała ochotę tańczyć z radości. Po wygranych pojedynkach niekiedy nie potrafiła się powstrzymać. Opanowała się jednak. Nie wypadało tak manifestować swojego braku talentu. Zamiast tego obiecała sobie, że jeżeli będą mieli chwilę wolnego czasu i odrobinę prywatności, poprosiłaby Szajela o pomoc i kilka prób.

- Były rzeczywiście piękne. Nie widziałam wszystkich, ale te kilka, które raz po raz wybuchły mi nad głową były cudowne. Kolorowe i roziskrzone. Wspaniałe. - Rozmarzyła się wspominając niedawne święto. Przegapiła prawie całą zabawę, skorzystała jednie z popołudniowych atrakcji, które zapewne nie były tak wspaniałe jak rozpoczynające i kończące festiwal. - Warkocze? Tak sądzisz? Nie wiem, kiedyś próbowałam, ale strasznie się ludzie czepiali, że jak macham warkoczem podczas ćwiczeń, to potem ślady mają na twarzy albo szyi. To przestałam. Chociaż tak naprawdę są strasznie niepraktyczne takie włosy, to już do nich przywykłam.

Szajel energicznie pokiwał głową gdy dziewczyna mówiła o fajerwerkach. Pamiętał dokładnie te kolory i rozbłyski, była to jedna z nielicznych rzeczy które potrafił zapamiętać. A o pamięci wspominając, Gentz próbował właśnie sobie przypomnieć jak zwie się jego rozmówczyni. Po kilku nieudanych próbach zapytał jak gdyby nigdy nic. - Jak się nazywasz? Bo nie mogę sobie przypomnieć.- czekając na odpowiedź pogrzebał w swoim worku i spomiędzy ubrań wygrzebał pomięty kawałek pergaminu. Skrawek pokrywały małe rysunki, ale by zobaczyć co przedstawiają było trzeba przyjrzeć się im z bliska, a Szajel zadbał o to by nikt nie mógł długo spozierać na kartkę. Przycisnął ją do piersi, i po chwili wydobył z torby kawałek węgielka oraz mały woreczek, prawdopodobnie były w nim ozdóbki gdyż pobrzękiwał cicho. Różowoskrzydły czekał na odpowiedź Shakti by zapisać jej imię na kartce. Jednak jego myśli jak zwykle wędrowały szybko i chaotycznie, toteż pojawiło się od razu kolejne pytanie. - Jaki masz tytuł? - Gentz nie zdawał sobie sprawy, iż tylko arlekini praktykowali przydzielanie przydomków. Uśmiechnął się do dziewczyny i pokręcił lekko głową, by włosy opadły mu swobodnie na ramiona, wywołując przy tym wiele brzdęków i cichych stuków.

- Tytuł? Nie bardzo rozumiem? Mówią mi po prostu Shakti. - Co za zakręcony człowiek. Uprzejmy i sympatyczny, ale zakręcony jak loczki jej koleżanki z dzieciństwa. - Jestem demonologiem, ale nie mam żadnych tytułów. No, na razie przynajmniej się nie doczekałam. Chociaż zwą mnie czasem Awanturnicą. - Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. I pomyśleć, że będzie ją czekało tyle zabawy.
 
Idylla jest offline