Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 21:18   #17
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Szajel pokiwał głową i starannie zapisał imię dziewczyny na pergaminie, kiedy przyjdzie na to czas będzie musiał pomyśleć co zrobić by je zapamiętać. Co do tytułów to jej odpowiedź wywołała zaskoczenie na twarzy młodziana. Spojrzał na nią pytającą, jak zwykle mówiąc o tym co go nurtowało. - To znaczy, że nie masz swojej specjalnej broni? Myślałem, że wszyscy takie dostają...- Uduchowione bronie, jedna z obsesji Szajela właśnie wychodziła na wierzch, póki co, na szczęście niewinnie wyłaniała się z odmętów jego umysłu. Odsznurowując woreczek z ozdóbkami podsunął go swojej rozmówczyni niemal pod samą twarz. - Chcesz jedną?

Spojrzała na zawartość woreczka i pomachała głową, że jednak nie. Nie przepadała za ozdobami. Przeszkadzały tylko, a nie przydawały urody.
- Chodzi ci o imię mojej broni? - Zapytała po chwili, nadal przypatrując się, kusząco wyglądającym przedmiotom. Może powinna się jednak skusić. Zawsze to jakaś mała pamiątka. Zbierze kilka i będzie miała co podarować maleństwu siostry, kiedy się już urodzi. -Może jednak się skuszę. Wybierzesz coś dla mnie? - Zapytała wesoło przyglądając się rozmówcy.

-Tytuły pochodzą od broni, lub czegoś co wiąże się z naszymi umiejętnościami, lub od czegoś co ludziom kojarzy się gdy o nas myślą.- powiedział to co kiedyś tłumaczył mu Harl. Gdy dziewczyna tylko wspomniała o broni, w jego oczach coś błysnęło, ukryta ciekawość, jak u dziecka, które odkryło nowe funkcje swojej zabawki.- A pokażesz mi ja? Swoją broń? Jaka ona jest?- mówiąc to omiótł ją wzrokiem szukając nie odpieczętowanej broni, jednak jego wzrok nie natrafił na żadną. Na prośbę dziewczyny przytaknął i pogrzebał w worku. Przebierał w wisiorkach i kolczykach co rusz patrząc to na ozdóbkę a to na Shakti. Po chwili przebierania we wzorach i kształtach podsunął jej w otwartej dłoni kolczyk. Przedstawiał on prosto wykonanego pędzącego konia. Wykonany był z jakiegoś, najprawdopodobniej niezbyt drogiego materiału, w kolorze płomienno-pomarańczowym.- Z tego co mam ten chyba będzie pasował najlepiej... Ale to wciąż nie to co być powinno... -drugą część zdania dodał jak gdyby już sam do siebie.

-Dziękuję bardzo. Naprawdę mogę go zatrzymać? Wspaniale. - Ozdobiła nim ucho. Postanowiła, że tam właśnie będzie najbezpieczniejszy. Tylko żeby przed jakąś potyczką nie zapominała o zdjęciu go. - Może jest sporo prawdy w tym stwierdzeniu o broni. Moja ma dość specyficzne imię i pasuje do mnie naprawdę dobrze, ale więcej ci nie zdradzę. Jeszcze nie czas i miejsce. Pewnie wkrótce się przekonasz. - Uśmiechnęła się figlarnie i przytknęła palec wskazujący do ust. Mrugnęła do niego psotnie. Nie zamierzała się dzielić poufnymi informacjami. Promieniował od niego zbyt wielki zapał związany z jej bronią, wolała nie ryzykować. Mimo że mieli razem walczyć i się wspierać wolała najpierw popatrzeć, poobserwować, a dopiero potem powierzać ważne dane na swój temat. To zapewni jej chociaż minimum bezpieczeństwa. - W takim razie powiesz mi swój tytuł, jeżeli to ci nie przeszkadza?

Gdy dziewczyna odmówiła pokazania mu broni, spochmurniał lekko. Uwielbiał oglądać bronie innych bez pieczęci, poznawać ich imiona i umiejętności, od kiedy tylko o nich usłyszał, zawsze to uwielbiał. Spojrzał na nią lekko zasmucony, i westchnął głośno, miał nadzieje, że nie będzie musiał czekać za długo. Gdy wspomniała o tytule, jeszcze bardziej się zasmucił, przestał nawet bawić się swymi ozdóbkami.- Nie lubię swojego tytułu... - mruknął cicho w jej stronę. - Ale Harl zawsze mówi, że tytuł powinno się ogłaszać z dumą, że jest to znak prawdziwego arlekina... - Szajel przymknął oczy na chwile. Widział twarze wszystkich, którzy byli na egzaminie po którym otrzymał tytuł. I ten ich wzrok gdy wychodził z sali. Ten wzrok... - Nie lubię tego tytułu, nie lubię, nie lubię... - powtarzał z zaciśniętymi powiekami, a dłonie wczepił kurczowo we włosy. Skulił się lekko, można było dostrzec, iż po policzku ciekną mu łzy. - Nie lubię go, nie lubię...

Shakti doszła do wniosku, że nie powinna mu zadawać kłopotliwych pytań. Dziwnie reagował na kwestie, o których nie chciał wspominać.
- Rozumiem. Mnie też z początku nie przypadł do gustu mój tytuł, jeżeli mogę go tak nazwać, ale teraz już nawet go lubię, może ty też kiedyś tak zrobisz. Ludzie z wiekiem zmieniają poglądy i siebie. Prawda wujku? - Zapytała mężczyznę, który od dłuższego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie. Prawie czuła jego oddech na karku. Zdenerwował go zapewne mały wybuch Szajela. Postanowiła nieco rozluźnić sytuację. - Pamiętam, jak mam kazała ci wymodlić mądrość opatrzności, po tym jak wybrałeś się na samotną wycieczkę do innego świata i prawie tak utknąłeś. - Zamyśliła się. Spojrzała na tancerza. Chciała, żeby humor mu się poprawił. Przy takich zmianach nastroju, może było to do zrobienia. Czekała na jego reakcję.

Młodzian siedział jeszcze skulony słuchając jej. Ludzie ponoć się zmieniają, ponoć... Czy była to prawda czas pokarze. Jednak coś go zaciekawiło, coś w jej dalszej wypowiedzi zwróciło jego uwagę, a tym samym zmieniło tory jego myśli. Zniknęły smutne wspomnienia, a łzy momentalnie przestały płynąć z jego oczu. Spojrzał na dziewczynę ocierając kilka łez z policzków. Makijaż nie rozmył się, gdyż Gentz używał specjalnych farbek, które polecił mu Harl znający wybuchy emocji młodziana i to ,że martwił się potem zniszczonym makijażem. Te były w miarę odporne na wodę, toteż łzy tak łatwo nie mogły ich rozmyć. Szajel spojrzał na dziewczynę, miał spokojne oczy i chyba pierwszy raz nie były rozmarzone, a skupione bezpośrednio na niej. - Jaka ona jest? Twoja mama?

Temat nie bardzo przypadł jej do gustu. Nie lubiła mówić o matce, bo zawsze się narażała na oskarżenia o brak szacunku i zniewagi kapłanki Bóstwa Wiatru.
- Ojejku, to pytanie dość trudne. Ona jest bardzo gorliwą kapłanką. Jest też bardzo uparta i uwielbia mną rządzić. Niby mówi, że to dla mojego dobra, ale czasami jest tak napastliwa i nieubłagana, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. - Westchnęła. Ciężko było się opanować. Rozmowa o rodzicach zawsze ją denerwowały i stresowały. -Przepraszam. Jest trochę drażliwa na tym punkcie. Czemu pytasz o nią?

- Chciałem po prostu wiedzieć... - powiedział patrząc w ognisko. Shakti zapewne nie wiedziała, że jest właśnie świadkiem ewenementu, czegoś co zdarza się bardzo rzadko, a mianowicie rozmowy z Szajelem, który dokładnie wie co chce powiedzieć. Był to jeden z nielicznych momentów gdy żadne niepotrzebne myśli mu nie przerywały, chwila gdy był panem samego siebie. Zdarzało się to nieczęsto i nieregularnie, wszystko zależało od jego przeżyć wewnętrznych, chociaż gdy rozmowa schodziła na matkę, często zdarzało mu się panować nad swymi myślami. Westchnął i kontynuował spokojnym głosem. - Moja matka zmarła przy porodzie. Ojciec mówił mi kiedyś, kiedy byłem mały, że sama zdecydowała się oddać za mnie życie. Miała ponoć wybór, mogła przeżyć poświęcając mnie, ale tego nie zrobiła. Ojciec nie potrafił tego zrozumieć, chyba miał mi za złe, że umarła. No a potem potoczyło się, jak się potoczyło... Żałuje, że nie mogłem jej poznać, ciekawe czy tez była by uparta? - Gentz zaśmiał się cicho, no i wrócił do swego zbłąkanego świata myśli. Jego oczy znowu były rozmarzone, chwile jeszcze patrzył w ognisko po czym położył się na plecach patrząc w gwiazdy.- A ty widzisz tam jakieś ciekawe kształty? - zagadnął wesoło, całkowicie zmieniając temat i wskazując niebo nad sobą.
 
Ajas jest offline