Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 23:42   #22
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OnIMQElwqUk[/MEDIA]

Magowie dość szybko zabrali się za rytuał teleportacji. Przebiegł szybko i dość bezboleśnie. Również klacz Łowcy nie odniosła jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Człowiek rzucił okiem na towarzyszy. Wszyscy na szczęście byli cali i zdrowi. Hans poklepał swoją klacz po grzbiecie i już kilka minut później ruszyli w drogę. Mozolny przejazd (a dla jego towarzyszy przejście) przez góry zdawało się nie mieć końca. Takie podróże nie były zbyt interesujące do czasu aż coś zaczynało się dziać. Jednak przez kilka godzin było zwyczajnie nudno. Po kilku godzinach jednak Hans wyczuł coś dziwnego. Nie tylko on. Templariusz także zdawał się być czymś poruszony. Po chwili ich oczom ukazała się straszliwa rzeź. Liczna grupa demonów walczyła z jakimiś ludźmi - jak się później okazało - barbarzyńcami. Z początku zdawało się, iż demony wytną ich w pień, ale szybko szala zwycięstwa przeważyła na stronę ludzi. Gdy padł ostatni demon, barbarzyńcy wznieśli okrzyk zwycięstwa. Wódz krzyczał coś, ale Hans nie słuchał. wiedział jak może się to skończyć. Przygotowywał kuszę do strzału, sprawdzał zamek i magazynek. Odjechał od grupy kilkadziesiąt metrów, by móc swobodnie strzelać.Wszystko było w porządku. Łowca szepnął coś do ucha "Kolbie" i ta pobiegła w las. "Mądra klacz, nie ma co" powiedział i uśmiechnął się w duchu do siebie.

Barbarzyńcy zaatakowali, krzycząc coś o tym iż nikt im nie pomógł w walce z demonami. Hans położył kolbę kuszy na ramieniu i nacisnął spust. Deszcz bełtów poleciał w stronę dzikusów biegnących ku niemu. Kilku padło nafaszerowanych drewnianymi bełtami, inni byli coraz bliżej. Kliknął odczepiany bębenkowy magazynek i Łowca odrzucił go w przeciwną stronę od kuszy. "Wróg nie strzeli mi w plecy z własnej kuszy" - pomyślał i przygotował się do walki wręcz. Srebro klingi błysnęło w słońcu i krew polała się po raz pierwszy tego dnia. Jeden z wrogów dobiegł do Łowcy i wyprowadził cios toporem z prawej strony. W odpowiedzi Hans przeszył go mieczem. Wyszarpnął ostrze i stanął gotów do dalszej walki. Trzech wrogów stało dalej, w lepszych zbrojach i z lepszym uzbrojeniem. Jednego z nich nagle otoczyła czerwona aura, jakby dostał nagle nagłego przypływu łaski uświęcającej. Wyskoczył z górę z niebywałą siłą, wybraniec kościoła jednak nie dał się zwieść i uderzył w tym czasie we wroga stojącego za nim. Przeszył go mieczem nim tamten wylądował. Cudem Hans unikał kolejnych ataków barbarzyńcy z aurą, od czasu do czasu parując czy też wyprowadzając szybkie kontrataki. Łowca cofnął się. Zaplótł rękę z tyłu niczym szermierz. Wzbudziło to śmiech barbarzyńców, gdyż nie zdawali sobie sprawy z tego, iż jest ona zaciśnięta na nożu. Wróg z aurą zaatakował. Hans odskakiwał i wyprowadzał szybkie cięcia, lecz do walki przyłączył się drugi - gorzej wyszkolony wojownik. Podczas błędu jaki popełnił jeden z nich, Hans rzucił się w środek i ściął głowę wojownika z tarczą. Już miał wyprowadzić miażdżący cios we wroga z aurą, ale ten sparował to i odrzucił topów. Chwycił miecz pozostawiony przez kompana i z furią krzyknął
- TO BYŁ MÓJ BRAT, ŚMIECIU!

Aura barbarzyńcy zwiększyła się. Rzucił się do przodu, lecz Hans miał już gotowy plan. Przeszedł do ataku, przeciwnik bowiem gorzej radził sobie z obroną. Podczas gdy Łowca odsłonił się w czasie ataku, barbarzyńca chciał kopnąć go i odrzucić. Ten jednak wykazał się refleksem i wbił mu nóż trzymany z tyłu w nogę. Zawył z bólu i wyprowadził szaleńcze uderzenie od góry. Hans sparował je, lecz nie zdążył odbić kolejnego. Miecz przejechał mu po brzuchu w chwili gdy próbował odskoczyć. Tym razem Łowca krzyknął z bólu. Barbarzyńca wyciągnął nóż nogi, a rana ... zasklepiła się. Szybko doskoczył do Hansa, a ten z trudem robił uniki, odskakiwał i wykonywał piruety między cięciami. Wszystko to miało na celu odkrycie obrony przez barbarzyńcę. Gdy ten uniósł miecz, Hans zanurkował i wbił mu miecz w brzuch. Wróg kopnął Łowcę i przywalił mu w twarz. Hans padł na twarz ze złamanym nosem. Zamroczyło go, a barbarzyńca w tym czasie wyrwał sobie miecz z brzucha. Rana znowu zasklepiła się. Leżący na ziemi Łowca wydobył nóż spod płaszcza i gdy tylko przestało mu się ćmić w oczach - rzucił nim i trafił w mostek. Wróg ponownie spróbował wyjąć go, lecz aura zniknęła. Korzystając z tego faktu łowca wydobył trzeci nóż z buta i rzucił się na wroga. Przebił jego serce, gdy ten nie dał rady się obronić. Dźgnął go jeszcze kilka razy i złapał za włosy. Odciągnął głowę do tyłu i przejechał nożem po gardle.

Po zebraniu swojej broni Hans oddalił się za jakiś głaz. Zagwizdał z całej siły. Przez chwilę nic, aż w końcu pojawiła się klacz Łowcy. W jego oczach zabłysła nadzieja. Szybko zaczął przetrząsać juki. Znalazł tam fiolki i bandaże. Opatrzył ranę na brzuchu i zdezynfekował ją zawartością flakonika. Zacisnął zęby i wyciągnął nóż, który wróg wbił mu w nogę gdy ten przebijał jego serce. Tę ranę także opatrzył, po czym padł na ziemię przy kamieniu. Po chwili dopiero otrząsnął się i zobaczył co dzieje się z jego towarzyszami. Nie miał teraz siły dołączać do walki, nie miał siły na cokolwiek ....
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline