Rudolf Kajdaniarz
Łowca podszedł do don Alvaro jak do wielu kapitanów nad Missisipi, którym sprzedawał to, co było zbyt kiepskie do jego "Szybkiej Lucy". Ale tym razem chodziło wyłącznie o uśpienie czujności i skierowanie myśli don Alvara jak najdalej od reszty ekipy i ich aktualnego celu. Rudolfa gówno obchodził fakt że za jakieś dwa miesiące Alvaro się wkurzy i wyśle swoich siepaczy żeby go zarąbali. Tak długo w hegemoni zostać nie zamierzał. Ale na razie...
- Moja oferta jest następujaca: biorę tysiączek gambli od łebka, bez przebierania. To, co klient zaoferuje ponad to trafia do pana kieszeni. Towar będzie pierwszego sortu, bo słabiaki nie przetrwają drogi z nad missisipi do meksyku. W szczególnych przypadkach cenę dogadamy indywidualnie. Groźne okazy, na arenę o ile się trafią, wycenię w zależnoći od ich hmm.. atrakcyjności. Jestem skłonny sprzedać też ograniczoną ilość panu bezpośrednio, o ile będzie pan chętny, za połowę sumy. Nie za dużo rzecz jasna, wtedy szybko bym odpadł z interesu. Za rok renegocjujemy układ, o ile mnie jakiś mutek nie zeżre szybciej oczywiście hehehe -
Rudolf zaśmiał się swoim chrapliwym głosem. Jeśli dobija targu może uda się wyciągnąć z Alvaro coś o Lewiatanach? A może jego towarzysze wyciągneli juz coś z ochrony bossa? |