Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2010, 11:08   #19
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Bornitz zniknął gdzieś w zameczku, pewnie zajęty wystawianiem dokumentu lub poszukiwaniem stosownej mapy, w jaką mógłby wyposażyć najętych przez jego pana ludzi. Również ojciec Leopold pisał list polecający do swych podwładnych. Pozostali sami na dziedzińcu zamku Zvirgstein. Przynajmniej mieli chwilę czasu na przedyskutowanie tego, co przed chwilą się dowiedzieli i omówienie szczegółów planu działania. Chyba pomysł krasnoluda, aby udawać kupców nie do końca był przemyślany. Nawet jeśli otrzymają wóz, to i tak nikt z drużyny nie umiał powozić.

Minęła jeszcze chwila, podczas której przez dziedziniec przemaszerował tabun białych gęsi, które zniknęły gdzieś za bramą i pojawił się Adolf Bornitz. Ręce, w których dzierżył kilka kart, całe miał umazane atramentem, jednak na twarzy malował mu się uśmiech. Rzecz niespotykana u tego typu ludzi.

- Wszystko co chcieliście jest. No może poza wozem, ale to za chwilę - mówił nieco szybciej niż normalnie. Był ożywiony. Jako pierwszy rozwinął największy rulon, wykonany z wyprawionej skóry. - Oto jest mapa włości pana Sebastiana von Zvirgau. Tutaj właśnie jesteśmy. To co jaśniejsze na mapie, to są ziemie, które ród von Zvirgau ma w swoim posiadaniu. Zaznaczono na tej mapie drogi, jakie przebiegają przez wzgórza. To te kropkowane linie. Ogólny pogląd macie też na to, gdzie są lasy. Ach, byłbym zapomniał. Tymi kółeczkami zaznaczyłem gdzie znajdują się starożytne kręgi. Nigdy nie wiadomo co czai się w ich pobliżu. Wielebny Ojciec Kruncheleim mówi, że są bezpieczne, a strzegą ich kapłani. Ale ludzie różnie mówią.



Bornitz zwinął mapę i w stronę Hansa wysunął rękę, w której trzymał dwa niewielkie arkusze papieru. Żołnierz wziął je i jeden z nich natychmiast rozwinął i przeczytał.


- Oto są listy od Ojca Kruncheleima. Napisał dwa, gdyż jak mówił, nie mogliście dojść zgody kto takie pismo dzierżyć powinien - Bornitz patrzył jak Meisen jeden z listów podaje halfingowi. Potem rozwinął ostatni arkusz, opatrzony pieczęcią. Odchrząknął i zaczął czytać. - Zvirgau. Talabekland. Aubentag, czwarty Sigmarzeita, 2252 rok od ustanowienia Imperium. Zaświadcza się, że okaziciele tego dokumentu dla wielmożnego Sebastiana von Zvirgau, pana na Zvirgau, Wurstel, Kleine Fern, Kalte Hole, etc. etc. zlecenie niezwykłej wagi wykonują i uprasza się wszystkich, którym ów dokument przedstawiony zostanie o okazanie pomocy o jaką owi przedstawiciele prosić będą. Pomoc owa dotyczyć może spyży, wiktu i opierunku, a także informacji wszelakiej albo przewodnictwa w terenie. Owo pismo w mocy pozostanie od dnia wystawienia przez dni dwadzieścia. Z upoważnienia Sebastiana von Zvirgau, Adolf Bornitz, zarządca.


Skończył czytać, pismo podał tym razem Tupikowi, który o nie zabiegał. - Jak więc widzicie, macie dwadzieścia dni na załatwienie sprawy bandytów. Pismo owo ma pełną moc na ziemiach pana von Zvirgau, ale okazywanie go każdemu chłopu mija się z celem. Oni i tak nie umieją czytać ni pisać. Pokazujcie je albo kapłanom we wsiach albo sołtysowi, ten jakiekolwiek pojęcie o słowie pisanym mieć może, a jeśli nie to autorytet pieczęci winien do niego przemówić. To wszystko. A teraz sprawa wozu. Proszę za mną.


Prowadzeni przez zarządcę przeszli z zamku do wsi. Odprowadzani ciekawskimi spojrzeniami siedzących na progach chat starców i obszczekiwani przez umorusane w błocie psy, które Bornitz odpędzał podniesionym gdzieś kijem, skierowali swoje kroki ku karczmie. Za budynkiem, obok wielkiej, cuchnącej kupy gnoju, w której grzebało stadko kur, stał zdezelowany wehikuł.


Nie było chyba do końca to, o co Kargunowi chodziło. Był to stary, chłopski wóz, jakich powszechnie używa się do przewozu siana i obornika. Miał wprawdzie cztery koła, wysokie, wykonane z cienkich żerdzi burty i dyszel, do którego można było zaprząc konia, ale o krytej budzie można było zapomnieć. Mając chwilę czasu i kogoś, kto zna się na stolarce dałoby się oczywiście wykonać pałąki, służące podtrzymaniu plandeki, ale czy było warto?

- Oto jest wóz, który możecie zabrać bez szkody dla gospodarki wsi - Adolf Bornitz oparł się delikatnie o pojazd, jakby obawiając się, że może coś uszkodzić. - Konia za chwilę znajdziemy. Oczywiście wszystko do zwrotu. Jeśli będzie szkoda to musicie liczyć się z uszczupleniem Waszej zapłaty.
 
xeper jest offline