Kargun spojrzał na wóz i szlag go omal nie trafił. - Człeku co to jest!? Czymś takim to można siano wozić, a nie kupców udawać! Przecież to się zaraz rozleci w trzydupy! - krasnolud chodził raz w jedną, raz w drugą stronę nerwowo zaciskając pięści -Już tego konia lepiej nie przyprowadzaj! - wypluł to prawie z siebie, machając rękami - Jeżeli jest w takim stanie co wóz, to zdechnie zanim wyjedziemy z kasztelu i jeszcze płacić nam każesz! Twu... jego mać! "Dureń pieprzony. Baran człeczy. Idiota." - Kargun oddalił się od zarządcy by do rękoczynów nie doszło i fiksował w myślach na zarządcę -"Nie dziwota że kasztel w ruinę popada, jak taka łazęga majątkiem się zajmuje."
Gdy już go złość minęła to za resztki grosiwa, zapasy prowiantu uzupełnił i na resztę towarzyszy spokojnie już czekał. |