Salim
Podrapał się po jajach i splunął pod nogi. Miała być awantura, to będzie. Trzeba było gonić do kolumny? Ściągnąć ścierwo pod stalaktyt? Najlepiej byłoby chyba, aby do rzeczy zabrał się ten, którego poczwara najlepiej zapamiętała. "Tutaj mordeczko" - Baklun wycelował i palnął z kuszy w cielsko zeugla - "Pamiętasz mnie? Wesoły drwal ze stateczku!"
Kapłan nie czekał ani sekundy dłużej, zerwał się do biegu. Gdzie woda była głębsza zachwycał rasowym kraulem, gdzie płycej brnął naprzód ile sił w nogach. Do punktu X miał ledwie dwa, trzy susy. Pozostawała tylko nadzieja, że Chleb i Wino dobrze się spisze i zwali skurwelowi sufit na głowę. |