Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-08-2010, 18:15   #31
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wilkołak groźnie wyszczerzył kły i zjeżył sierść na karku, słysząc wzmiankę o sobie. Strzygoń jedynie zachichotał bezgłośnie, odmierzając kolejną dawkę suszonych ziół, mieszanki jego autorstwa. Kolacji może i nie ma, ale ubaw jest przedni. Zresztą, jak mówi stare przysłowie, co się odwlecze...

Narada nad ruinami trwał niedługo i całe towarzystwo generalnie postanowili zlać odkrycie Haveloka i powrócić od pierwotnego planu. Budowa tamy ruszyła pełną parą o poranku. Co prawda nikt z budowniczych nie miał o tym zajęciu zielonego pojęcia i patrząc na efekty ich pracy, okoliczne bobry płakały ze śmiechu, jednak popołudniu rzekę przegradzała koślawa, nie równa, chwiejna i mocno cieknąca konstrukcja. Uszczelnić jej nie było czym, więc o całkowitym zatamowaniu rzeki mowy być nie mogło. Podobnie jak o skierowaniu jej na inne koryto, z grubsza jednak osiągnięto cel, bo przy domniemanej kryjówce potwora poziom wody obniżył się. Pół metra, może metr. Zawsze coś.

Do odsłonięcia wejścia do podwodnej konstrukcji nadal brakowało sporo, ale tu wkroczył do akcji Salim ze swoimi modłami. Zajęło mu to dłużej i było trudniejsze niż się spodziewał, ale w końcu udało mu się osiągnąć co zamierzał. Woda opadła wyraźnie i odsłoniła kamienne schody prowadzące do siedziby potwora. W połowie. Baklun wyraźni czuł upływ mocy, jednak czekać nie było na co, bo nie wiadomo jak długo utrzymają się efekty jego zaklęcia. Ruszyli.

Kamienne schody, śliskie i zdradliwe, pokryte grubą warstwą wodorostów i rzecznego mułu prowadziły ich do długiego, opadającego w duł tunelu. Wygląd jakby był częściowo naturalną jaskinią, dostosowaną do swoich potrzeb, przez ludzi. Lub inne istoty rozumne. Szeroki na dwóch mężczyzn, ale niski dosyć, bo co wyżsi musi się schylać przy wejściu. Szybko tez pojawił się problem, bo tunel schodził wyraźnie w duł a tafla wody zostawała na ym samym poziomie. Początkowo woda sięgała im do kolan, ale z czasem brodzili w niej do pasa i po szyje. W końcu dotarli do miejsca, gdzie tunel schodził na tyle nisko, że był cały zalany wodą.

Znów trzeba było zdecydować do dalej. Zawrócić trochę głupio, skoro doszli już tak daleko a o dalszym obniżaniu poziomu wody nie było mowy. W drodze losowania ustalono, że Cilian wystąpi w charterze ochotnika sprawdzającego dalszą drogę. Poświecenie Mahona opłaciło się, bo odkrył, że za parę metrów tunel kończy się sporą jaskinią, częściowo tylko wypełnioną wodą. Normalnie człowiek nie miałby szans przepłynąć zalanego tunelu, teraz jednak przepłynęli wszyscy. Z wyjątkiem Słowa Bożego. On praktycznie przemaszerował po dnie.

Trudno było stwierdzić jak duża jest jaskinia, bo spowijały ją całkowite ciemności. Już mieli w pośpiechu zapalać pochodnie, kiedy z jednego jej końca usłyszeli oddalone, odbite przez echo glosy i słabe światło. Woda nadal sięgała im do pasa, jednaka iść dało się bez problemów. Szli więc. Najciszej jak umieli.

Uszli może z dwieście kroków, kiedy światło stało się całkiem wyraźne i mogli ujrzeć wnętrze tajemniczej budowli. Okazało się, że nadal byli w tunelu, tyle że znacznie większym. Na jego końcu zaś, czyli w miejscu gdzie właśnie się znajdowali, była ogromna, kulista grota. Światło nikło w mroku, nie odsłaniając im sklepienia jaskini, ale musiało być dobre kilkanaście metrowo nad nimi. Szeroka i długa na drugie tyle, była częściowo zalana wodą. Na przeciwległym jej końcu zaś, leżało to czego szukali. Tyle, że nie tyko to.

Na płaskiej półce skalnej leżał ich znajomy zeulg. Po odrąbanej przez Salima macce, został smętnie zwisający kikut. Na jego końcu zaś, założony był opatrunek. Nie było w tym w sumie nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, resztę sceny. Obok potwora kucała jakaś przygarbiona, dziwacznie poskręcana postać. Dopiero po dobrej chwili dało się rozpoznać w niej człowieka. Starego i potwornie zdeformowane człowieka. Był prawe nagi, ale patykowate ciało niemal w całości pokrywały mu przylepione do skóry, długie siwe włosy. Przykucał tuż koło paszczy stwora, głaszcząc go delikatnie po zrogowaciałej skórze i wkładając wprost do lekko uchylonego pyska kawałki surowego mięsa.

- Tak, tak... Już dobrze... Moje Maleństwo... Wiem, że boli, ale już dobrze.... Masz, jedz.... Nie martw się, tatuś się tobą zaopiekuje... A tych kurwich synów, co ci to zrobili utopi w ich własnych szczynach. Nie martw się... Już niedługo rączka ci odrośnie a za ten czas, tatuś ci przyniesie coś pysznego... No, już, już.... -

Zeulg bulgotał z cicha w odpowiedzi na słowa pokracznego starca, zupełnie jak kot drapany za uszami. Skryci w mroku korytarza badacze jaskini, nie mogli do końca wyjść z szoku, kiedy w zasięgu wzroku pojawiła się jeszcze dwójka, z braku lepszego słowa ludzi. Jeden był tylko w połowie człowiekiem. Dosłownie, bo korpus kończył mu się na drewnianej skrzyni, będącej mniej więcej na wysokości pasa. Poruszał się odpychając rękoma, powłócząc skrzynią po skalistym podłożu. Drugi był wcale nie lepszy, choć stanowił jego przeciwieństwo. Mimo, że mocno pochylony pod ciężarem potężnego graba, to i tak był wyższy od najwyższego z nich co najmniej o głowę. Szerszy był za to ze dwa razy, nawet od Słowa Bożego ubranego w swoją płytówkę. Ręce miał wyraźnie za długie w stosunku do reszty ciała. Poruszając się, powłóczył nimi po ziemi.

- Co z tym robimy? Łun tego żryć nie chce. -

Półczłowiek pokazał na palcem za siebie a spojrzenie obserwujących go trybunlaczyków i kościelnych zalśniły. Pokazał bowiem na znaną wszystkim trumnę. Leżała na stercie czegoś, co wyglądało na ludzkie i nie tylko ludzki kości. Niektóre musiały być świeże i nie do końca obgryzione, bo zwisały z nich czerwone ochłapy. Po stercie przechadzały się szczury i jakieś inksze jeszcze stwory, gryząc się miedzy sobą o pozostałości, pośród których widniała, między innymi głowa jednego z pomocników Brussa...

- Sam se to żryj, jak ci pasuje! – odwarknął staruszek - Trza umrzyka zabrać na górę. Niech Noe zdecyduje co z nim począć. Tamte kurwie syny, ino to wiozły, to może się do czego przyda. –

Po tych słowach garbus podszedł do skrzyni i wziął ja pod pachę. Pamiętający wagę pudła i jego zawartości pasażerowie barki, nabrali do niego szacunku widząc jak, od niechcenia podnosi ją w jednej przydługiej ręce. On i półczłowiek ruszyli zaraz ku wbitym w skałę szczeblom prowadzącym po pionowej ścianie w górę jaskini. Starzec zaś wrócił do cichego uspokajania swojego maleństwa.

Całość sceny wszyscy obserwowali ukryci w mroku korytarza. Przykucnięci za większym kawałkiem skały, wystającym z dna, byli z głębi jaskini nie widoczni. Tyle, że nie wiele im to pomagało, bo żeby dostać się do szczebli a wiec i do trumny trzeba było przejść obok zeulga. I trzeba było zrobić to szybko, bo ten jakby się ożywili mocniej poruszając mackami i parskając głośno. Widać poczuł ich zapach...
 
malahaj jest offline  
Stary 31-08-2010, 21:35   #32
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Luiggi Vampa

Vampie zbierało się na wymioty, gdy zobaczył stertę ludzkich szczątków i potwornych mieszkańców jaskini, ale zdołał się jakoś powstrzymać. Najchętniej wyniósłby się stamtąd w trzy dupy, ale gdy zrozumiał że zeugl ich wyczuł, zmienił zdanie. Uciekając teraz z ranną nogą stałby się teraz pierwszą ofiarą potwora. Nie było wyboru musiał sprowokować potyczkę. Jak najciszej wyłonił się zza skały, następnie dobył noża, wycelował i posłał go prosto w plecy draba niosącego trumnę. Czas jakby zwolnił na chwilę, ukazując zgromadzonym towarzyszom wirujące ostrze, pędzące prosto do ...
 
Komtur jest offline  
Stary 01-09-2010, 09:14   #33
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Hank
„A żeby go szczerbate psy ja jaja poszarpały” pomyślał Hank widząc co zrobił Vampa. Trumna była bezpieczna, wszak słyszeli, że na oględziny szła. Jakby poszła to by się samego krakena rzecznego, w dupę jego mać, się za ciukało, a potem poszło porozmawiać. A tak, jak nic drągal trumnę ciśnie i z łapami do dzielnej drużyny skoczy. Ech, pozostało mieć nadzieję, że to Luiggi będzie jego celem…
- Ściągnijcie krakena pod tą kolumnę na prawo, stlagdyta czy jak ta kurwa się nazywa, i niech Boże ciało przewróci to na niego. Potem tylko się poobrzyna co będzie wystawać. - wyszeptał.
Oparł kusze o głaz i dokładnie wycelował, jeden strzał, jeden trup. Tak go uczyli. Wstrzymał oddech i czekał aż drągal się odwróci. Hank już widział bełt zagłębiający się w jego oko. Czekał aż drągal się odwróci, by ściągnąć delikatnie spust.
 
Mike jest offline  
Stary 01-09-2010, 10:49   #34
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

Nie sądził, by po zeuglu coś mogło go jeszcze zaskoczyć w najbliższej dekadzie. Rzeczywistość wyprowadziła go z błędu, gdy dotarli do jego leża, w którym to znajdował się i potwór i jakiś staruch, który miast stać się przekąską, najwyraźniej... opiekował się nim. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to brzmiało, taka scena rozgrywała się na jego oczach.

Obrazu jak z narkotycznej wizji dopełniały dwa dziwolągi, które właśnie się pojawiły. O ile jeden był po prostu szpetny i zdeformowany, to drugi był...
~ ...do chuja niepodobny... ~ pomyślał Cillian, podejrzliwie rozglądając się dookoła, czy aby na pewno nie wydobywają się tu skądś jakieś halucynogenne gazy. ~ Skąd się bierze takie gówno, co to w ogóle, kurwa, jest? ~

Rozmyślania te przerwały jednak dwa wydarzenia, następujące jedno po drugim.
Pierwszym było to, że zeugl najwyraźniej ich wyczuł. Mniejsza o to, czy po zapachu czy cieple.
Drugim był Vampa, który cisnął nożem w jednego z odchodzących z trumną stworów.
- No kurwa, żeś się dupą z głową na miejsca pozamieniał!? - warknął do niego. - Po chuj to zrobiłeś, trzeba było zaczekać aż odejdą. Teraz z jednej strony mamy potwora, a z drugiej dwa. Mać wasza, taktycy jebani się znaleźli.

Wzorem Hanka wycelował i strzelił do garbatego. Na zeugla nawet strzelanie w paszczę nie podziałało, a pół-człowiek, był, cóż... Cholera jedna wiedziałą, czego się po nim spodziewać.

- Gońce, kurwa żesz mać, do kolumny! My zajmiemy się tą parką! - krzyknął do reszty kompanii.
 
Cohen jest offline  
Stary 01-09-2010, 23:52   #35
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ruiny które znalazł Venterin nie cieszyły się wielkim powodzeniem, Havelock nie przejął się tym bardzo. Tama nie była pierwszej jakości, ale działała. Venterin nie napracował się przy niej, w końcu jako jedyny był zdolny przyznać, że nie potrafi jej budować. Jednak ruiny zostały w końcu odkryte.

Havelock zafascynowany patrzył na te istoty które się pojawiły, nazwanie ich ludźmi było co najmniej błędne. Luigi rzucił nożem w jednego z nich, towarzysze Havelocka już go zbesztali, Venterin uważał, że słusznie, gdyż zdradził ich.
- Gońce, kurwa żesz mać, do kolumny! My zajmiemy się tą parką!- Wykrzyczał Cillian- Havelockowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, Venterin wypadł zza ściany, za którą się ukrywał, z uprzednio załadowanych kusz wystrzelił w oczy potwora, laskę miał zatkniętą za pas. Nie patrząc na efekt strzału dał się zauważyć zeuglowi i zaczął odciągać go w kierunku wskazanym przez Cilliana. Zaangażował całą swoją zręczność by uniknąć macek potwora.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 03-09-2010, 17:40   #36
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Podrapał się po jajach i splunął pod nogi. Miała być awantura, to będzie. Trzeba było gonić do kolumny? Ściągnąć ścierwo pod stalaktyt? Najlepiej byłoby chyba, aby do rzeczy zabrał się ten, którego poczwara najlepiej zapamiętała.
"Tutaj mordeczko" - Baklun wycelował i palnął z kuszy w cielsko zeugla - "Pamiętasz mnie? Wesoły drwal ze stateczku!"

Kapłan nie czekał ani sekundy dłużej, zerwał się do biegu. Gdzie woda była głębsza zachwycał rasowym kraulem, gdzie płycej brnął naprzód ile sił w nogach. Do punktu X miał ledwie dwa, trzy susy. Pozostawała tylko nadzieja, że Chleb i Wino dobrze się spisze i zwali skurwelowi sufit na głowę.
 
Panicz jest teraz online  
Stary 03-09-2010, 18:49   #37
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Zdecydowali się na walkę. Proste, brutalne rozwiązanie siłowe, jakie w ich pracy często dawało najlepszy efekt. Pozostawało tylko pytanie czy w starciu z zeulgiem siła jest faktycznie po ich stronie?

Role przywódcy podejmującego decyzje wziął na siebie Luiggi. Podjął ja autorytarnie za wszystkich, ale ktoś w końcu musiał prawda? Z resztą bycie przywódcą nie jest wcale złe, po zwycięstwie to właśnie oni dostają największe laury. Jedynie w wypadku porażki ma pewne niedogodności. Wprost proporcjonalne do skali porażki...

Ciśnięty przez Vempę nóż poszybował w powietrzu, odbijając w klindze czerwony płomień pochodni. Rękę miał pewną, mimo kiepskiego, migoczącego i na dodatek odbitego w tafli wody światła. Trafił. Sztylet zagłębił się w garb większego z lokatorów jaskini po samą rękojeść. Garbus zaś... szedł sobie spokojnie dalej! Z trumną pod pachą, zupełnie jakby nawet nie zauważył metalu, tkwiącego mu w ciele. W istocie może tak było, bo pierwszy zwrócił na niego uwagę, jego skrócony o połowę przyjaciel.

- Co jest kurwa? Skurwysyny! –
Karzeł wykrzyknął na cały głos, jak tylko zobaczył Luggiego wychylnego zza skały.
- Skrzynie na górę i wołaj chłopaków! –

Krzyknął do garbusa, który nawet się nie odwrócił, tylko przyspieszył kroku, teraz już biegnąc w kierunku szczebli. Kurdupel w tym czasie skręcił ręce w zadziwiający sposób i razem ze skrzynią błyskawicznie odwrócił się w kierunku zagrożenia. Zaraz też do niej sięgnął i wyrzucił w powietrze trzy miniaturowe przedmioty. Vampa, będący celem ataku, nie miał czasu na reakcje. Jedno ostrze przeleciało mu tuż koło głowy, drugie zarysowało ramię, przecinając skórę i podobnie jak pierwsze głucho uderzyło w skałę za nim. Z trzecim było gorzej, bo trafiło go prosto w udo. Ta noga nie była dla niego szczęśliwa.
Przewrócił się w wodę, zasłaniając się jakimś głazem i sycząc z bólu. Na szczęcie rana okazała się bardziej bolesna niż groźna. Pięcioramienna gwiazdka była mała i lekka, nie miała dosyć siły aby wyrządzić poważne szkody. Luiggi bez trudu wyjął ją z rany, stwierdzając, że boli jak cholera, ale jego stan jakoś bardzo się nie pogorszył. Radość jednak szybko przeszła, kiedy w słabym świetle zobaczył zgniłozieloną maź pokrywając krawędzie ostrzy...

Tym czasem reszta jego towarzyszy, chcąc nie chcąc ruszyła za jego przykładem. Hank wycelował z kuszy w garbusa, czekając aż się odwróci, aby wpakować mu pocisk między oczy. Problem z tym, ze ten nie chciał się odwrócić, tylko prał dalej ku wyjściu z jaskini. Trybunalczyk już miał mu strzelić w plecy, kiedy zobaczył, że za długo składał się do strzału i kurdupel go wypatrzył, już mając w dłoni kolejne pociski. Zadziałał instynkt. U jednego i drugiego.
Hank rejestrując kontem oka los jaki spotkał Luiggiego, błyskawicznie wycelował w kurdupla i nacisnął spust. Pół człowiek też się zorientował, że jest krok od śmierci i zadziałał z jeszcze większą szybkością. Opróżnił dłonie, podparł się nimi o skalne podłoże i z zadziwiającą szybkością uniósł na nich resztę ciała, które mu jeszcze zostało, zasłaniając się skrzynią. Bełt miał dużo większą siłę niż jego mini pociski i z hukiem uderzył w deski, obalając pokracznego człowieka miedzy skały. Pokurcz przeturlał się razem ze skrzynia do tyłu i z wyraźnym chlupnięciem zniknął z oczu wałczących.


Cilian również wziął na cel garbatego i miał przy tym więcej szczęścia. Warunki do strzału były trudne, ale Mahone trafił. Nie tak jak przymierzał, ale bełt utkwił w nodze taszczącego trumnę garbusa. Ten przykląkł na zranioną nogę, rycząc z bólu. Swojego marszu jednak nie przerwał. Już dopadł pierwszych szczebli i rozpoczął powolną wspinaczkę.

Hevelok, zgodnie z instrukcjami Hanka postanowił zwrócić na siebie uwagę zeulga, podobnie jak Salim, ale szlachcicowi poszło zdecydowanie najlepiej. Kapłan chybił, choć to nieprawdopodobne przy rozmiarach jego celu. Venterin trafił. Dwa pociski pomknęły ku potworowi. Jeden z mlaskiem zagłębił się w mackę, drugi zaś... Trafił prosto w pierś pokracznego starca, który akurat w tym momencie wstał, ruszając ku walczącym. Starzec jęknął głucho, upadł najpierw na kolana, a później przewrócił się na plecy, trzymając się kurczowo za wystający z piersi pocisk.

Ryk jaki wypełnił jaskinie był potworny. Nikt z obecnych nigdy w życiu nie słyszał nic podobnego. Biorąc zaś pod uwagę kto był jego autorem, można było śmiało zakładać, że już nigdy nie usłyszy. Przypominał połączenie płaczu małego dziecka z rykiem śmiertelnie zranionej bestii z najgorszych koszmarów. Odbity od wody i zwielokrotniony przez echo jaskini, sprawiał ze cała trzęsła się w posadach. Ze sklepieni polecił kurz i mniejsze odłamki skalne. Nikt nie pozostał mu obojętny. Wszyscy padli na kolana, trzymając się za uszy. Nawet garbus spadł z pierwszych szczebli, na które zdołał się wspiąć. Salim i Ilmar, po odjęciu dłoni spostrzegli, że mają na nich ślady krwi a świat wokół zrobił się nagle bardzo cichy. Mimo, że ni chuj nie powinien...


Zeulg uniósł się do góry, na pozostałych mu mackach, w jednej czule obejmując starca. Ten położył dłoń na skórze potwora. W oczach miał łzy i choć trudno w to uwierzyć, o ile można o czymś takim mówić, po ostatnich wydarzeniach, to obserwujący scenę, powoli wstający na nogi ludzie, mogli by przysiądź, że z oczu poczwary też płyną łzy.

- Dziecko.... Ja.... –

Starzec zwiotczał w objęciach stwora i znieruchomiał. Zeulg odłożył go delikatnie na skałę za sobą i odwrócił się ku jego mordercą. Spoglądał na nich. Bez wątpienie to właśnie robił. Szczególnie zaś patrzył na Venterina. Nikomu nie spodobało się to spojrzenie. Zwłaszcza Venterinowi.

Dalej wydarzenia potoczyły się juz szybko. Gdzieś z głębi jaskini dał się słyszeć opętańczy chichot i znane już wszystkim gwiazdki pofrunęły w powietrzu tuż obok Hanka i Cilina. Zeulg zaś skoczył. Przysiadł na macankach aby zaraz potem wyprostować je gwałtownie i skoczył. Na sam środek jaskini, w miejscu gdzie wypełniała ją woda. Niecka była płytka i stwór nie zdołał się zanurzyć, ale rozchlapał wodę na wszystkie strony, obryzgując wszystkich dookoła. I wszystko. W tym pochodnie, które zgasły z sykiem, zostawiając walczących w całkowitych ciemnościach. Dla Ilmara i Salima, były to dodatkowo ciemność pozbawione jakichkolwiek dźwięków.
 
malahaj jest offline  
Stary 04-09-2010, 10:08   #38
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Panie mniej mnie w swej opiece...- kapłan zwrócił się z prośbą do swego boga widząc, w jaką furię wpada stwór z mackami po śmierci starca. Nie było mu żal ani jednego ani drugiego. To nie byli przypadkowe dziwadła kryjące się przed bandą wieśniaków z widłami i pochodniami. Stwór z mackami atakował niewinnych, podróżujących barką. Zabił kilku ludzi Brusa i pokiereszował całą kompaniję, a także barkę. No i przede wszystkim porwał trumnę. Najważniejszy element całej wyprawy. Kapłan widział w oczach stwora złość. Wiedział, że ten pójdzie na całość i że teraz nie ma odwrotu.
-Nie lękajcie się go! Nie unikajcie konfrontacji!- zachęcał kleryk pokazując bojową stronę swego charakteru. Wiedział, że walka z bestią będzie trudna, dlatego postanowił poprosić o pomoc swego boga. Tak jak poprzednio, miał nadzieję, że to pomoże.
-Niezwyciężony. Ześlij na ten pomiot piekieł światłość swej sprawiedliwości! Spraw aby jasność mej wiary wspomagana twoim błogosławieństwem oślepiła mego przeciwnika, aby macki zła nie potrafiły celnie sięgnąć twego sługi!- wymodlił się człowiek rozkładając ręce w geście błagalnym. Kiedyś już raz tak zrobił i zaskutkowało. Snop światła choć nie ranił to jednak oślepił przeciwnika na kilka chwil. Oby i tym razem się to udało.
 
Nefarius jest offline  
Stary 04-09-2010, 11:38   #39
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Luiggi Vampa

-Aaa...kurwa, po jasną cholerę właziłem do tej nory.- powiedział do siebie wyciągając gwiazdkę z uda. Gdy zobaczył jeszcze na jej krawędziach lepkie coś przypominające truciznę dodał - Ja pierdolę ja to mam szczęście!

Omal nie fiknął z bólu, gdy potwór ryknął. Skulił się przy kamieniu zatykając uszy i modląc się by to wreszcie się skończyło. Gdy wycie ustało, ostatnie co zobaczył to chlapnięcie zeugla. Pochodnie zasyczały i nastała ciemność.

"Muszę się wynieść z tego miejsca, bo "Skrzynia" zaszlachtuje mnie tu jak świnię."

Luiggi raz czołgając się, a raz turlając się starał się dotrzeć do największego skupiska kamieni, jakie zapamiętał zanim zapadły ciemności. To była jego jedyna szansa, znaleźć osłonę przed ostrzami wrogów i prawdopodobnie towarzyszy, a także przed mackami stwora, który światła do orientacji pewnie nie potrzebował.
 
Komtur jest offline  
Stary 04-09-2010, 15:57   #40
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

- Pruj w garbatego! - ryknął do Hanka, gdy już wstał z klęczek. Nim sam jednak zabrał się do tego, schował się za głazami. Na wypadek gdyby skrzynioczłowiek wrócił, a zeugl zaczął uderzać mackami gdzie popadnie.
Traf chciał, że w tym samym miejscu znalazł kryjówkę Vampa. Cillian nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby nie trzymana przez niego gwiazdka. Zatruta.
- Trzymaj mocno to gówno. - powiedział do niego.
Wziął bełt, który miał właśnie załadować i oskrobał jego grotem trzymany przez Vampę pocisk.
Potem szybko umieścił go w rowku kuszy, wycelował w podnoszącego się garbusa i strzelił.
~ Zobaczymy, jaki twardy będziesz teraz. ~ pomyślał, życząc długiej i bolesnej śmierci garbatemu.
Co prawda, Vampa nie wykazywał póki co żadnych oznak zatrucia. Cóż, pewnie trucizna jest po prostu wolno działająca.
 
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172