Klemens rzucił okiem na dokumenty wydane przez szlachcica i kapłana. Nie interesowały go zbytnio, bo w końcu to nie on o nie zabiegał, ale nie przeczył ich przydatności. Ludność wsi nie należała do takiej która życzliwie witała gości, a tak przynajmniej będzie można skłonić sołtysa do współpracy.
Wygląd wozu wprawił Klemensa w osłupienie. Jeśli z tym wozem mamy udawać kupców, to może pójdźmy na całość i zacznijmy udawać imperatora i jego świtę... Rozmyślania zostały przerwane przez wybuch krasnoluda.
- Spokojnie mości khazadzie, przecie i tak nikt z nas, jak sądzę, nie umiałby powozić. - Klemens przemawiał pojednawczym tonem. - Dopadniemy tych bandytów innym sposobem.
Następnie wysłuchał słów żołnierza przyglądając się mapie i punktom o których była mowa.
- Przeszukanie lasu to dobry pomysł co prawda sami moglibyśmy pobłądzić, a dzięki listom będziemy mogli liczyć na pomoc kapłana i być może kogoś miejscowego. Dobrze, że je zdobyliście - Zwrócił się do sierżanta i niziołka - Zresztą mamy w naszej drużynie myśliwego, czyż nie? - Ostatnie zdanie było małą prowokacją. Chciał sprawdzić jego nowy towarzysz jest tym na kogo wygląda. |