Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 11:35   #14
Karenira
 
Karenira's Avatar
 
Reputacja: 1 Karenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znany
Charo była wściekła. Obudziła się niewiele pamiętając z wydarzeń poprzedniego wieczora, leżąc obok kobiety, obok której z własnej woli nie chciałaby leżeć na pewno. Bolała ją głowa, a na języku czuła cierpki smak. Dopiero teraz. Rozgoryczona i zła ubrała się szybko odpychając się siebie niechciane ciało tamtej. Zamrugała usiłując złapać ostrość widzenia, nadal lekko kręciło jej się w głowie. Gdy się podniosła do pozostałych dolegliwości doszły jeszcze mdłości. Warknęła cicho i mrużąc oczy obejrzała się na Rikę posyłając jej nienawistne spojrzenie. Czuła na sobie zapach tej kobiety. Krzywiąc się zużyła dość sporo wody, by się od niego wyzwolić. Dobrze wiedziała co się stało. Niepokoił ją fakt, że niczego w porę nie wyczuła. Sama nigdy nie zażywała żadnych środków farmaceutycznych. Nie piła też alkoholu. Nigdy. Wystarczała niewielka ilość, by traciła całkowity kontakt z rzeczywistością, a potem długo to odchorowywała. To dodatkowo podsycało jej złość. Byli przed akcją. Czekała ich kilkugodzinna podróż samochodem. Teraz Charo wiedziała, że będzie koszmarem. Dookoła niej szykowała się pozostała część bandy. Ci, którzy z własnej woli doprowadzili się do takiego stanu. Odgłosy ich rozmów, wstawania, ubierania, pakowania docierały do niej dziwnie przytłumione sprawiając, że czuła się głucha. Potrząsnęła głową przecierając powieki. Nie pozostawało jej nic innego jak dać zapakować się na ciężarówkę. Od tej pory musiała pilnować własnej wody i jedzenia. Tak, by nie powtórzyły się wypadki zeszłego wieczora. Wcześniej już przebywanie w pobliżu Los Diablos wydawało jej się dość kiepskim pomysłem. Teraz było jej wstrętne. Niestety na rezygnację było za późno.

Wciśnięta na tył ciężarówki całą podróż usiłowała przespać. Najlepszy i jedyny dostępny sposób poradzenia sobie ze skutkami podanego jej środka. Niestety wcale niełatwy do uzyskania. Brak miejsca, ścisk, duszne powietrze w środku i wreszcie powtarzające się wyboje na drodze nie pozwalały właściwie wypocząć. Nie uwalniały od mdłości. Niespokojna, z lekką gorączką wyczekiwała końca. Choć niekoniecznie wyobrażała go sobie wywołanego ostrzałem. Widać zwiadowców Los Diablos nie miało dobrych. Stłoczone ciała w panice wyrywały się na wolność. Krzyki. Kakofonia strzałów. Paskudnie, przenikliwie wwiercające się w głowę.

Nogi zadrżały i ugięły się pod nią zdradziecko, gdy wyskoczyła z samochodu. Kolano na moment dotknęło ziemi zanim odbiła się i wyrwała do przodu. Na zastanawianie się nie było czasu. Pierwszy z budynków był dość blisko. Przed nią podobną drogę wybrał inny najemnik. Człowiek, który w barze szybko rozprawił się z zabójcą. Przyklejając się do ściany odetchnęła głęboko. Bieg tylko nasilił nieprzyjemne uczucie w żołądku. Wyjątkowo niewłaściwy czas na podobne niedyspozycje. Na domiar złego ściemniało się już. Musiała zapamiętać, póki mogła, układ budynków. Za kilkanaście minut, może trochę więcej tylko na pamięci będzie mogła polegać. Co dziwne, po tej stronie drogi budynki zdawały się być puste. Charo nie mogła pojąć dlaczego. Przygotowana tylko z jednej strony pułapka nie była przecież najlepszą. Rika krzyczała, by strzelać. Rozproszyć się i strzelać. Charo miała zamiar trzymać się tego pierwszego. Broń trzymała już wyciągniętą w rękach. Słanie pocisków na ślepo uważała jednak za spore marnotrawstwo. Nie znosiła takich sytuacji. Walkę, jeśli już musiała ją podejmować wolała z przeciwnikiem sam na sam. Z bliska.

Poruszała się szybko i sprawnie. Cicho. Umiejętnie wybierając kolejne osłony. Dla niej najlepszym wyjściem było przekradnięcie się na drugą stronę, albo czekanie aż przeciwnicy przejdą na tą. Wśród ruin czuła się niemal jak ryba w wodzie. Fragmenty ścian i blaszanych konstrukcji, zalegające na ziemi zwały gruzu, wszystko to było terenem, po którym uwielbiała się poruszać. Wymarzone miejsce na zasadzkę. Wymarzone miejsce do obrony.

Los członków bandy ani trochę jej nie obchodził. Ostatecznie jechali wykraść chłopca, a nie wdawać się w walki gangów. Przynajmniej ona. Ciekawa była reakcji pozostałych najemników, tych którzy jak ona związali się z Los Diablos zaledwie wczoraj. Nie wyglądali na skorych do ucieczki, zresztą wszyscy teraz zgodnie walczyli o życie. Przemknęła dalej, do ostatniego z budynków, tego bliżej drogi. Wiedząc dobrze, że nie ona jedna go wybrała.
Skryła się za rogiem, gotowa w każdej chwili cofnąć się i przez dziurę w ścianie przeskoczyć do środka. Szum w uszach wzmagał się. Ciężko było odróżnić poszczególne wystrzały. Zamarła na moment, wysypujący się za nią z auta ludzie powinni już obrać własne pozycje. Charo czekała wsłuchując się w chrzęst kamieni.

Rzuciła się do przodu długimi susami pokonując pustą przestrzeń. Szybka. Nie znosiła być spychana do pozycji obronnej. Jeśli nie mogła uciekać należało przemieścić się, skryć, podkraść i wreszcie atakować. Ciało sprężystymi ruchami szykowało się do walki.
 
__________________
"...pogłaskała kota, który ocierał się o jej łydkę, mrucząc i prężąc grzbiet, udając, że to gest sympatii, a nie zawoalowana sugestia, by czarnowłosa czarodziejka wyniosła się z fotela."
Karenira jest offline