Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 19:40   #18
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny...

Armand zajęty był kolacją. Trochę z powodu tego, że po prostu dobre jedzenie sprawiało mu swoistą satysfakcję, po drugie - teraz był czas na obserwację... Lexington zaczął kategoryzować współbiesiadników. Watkins był najprostszą sprawa, Armand kojarzył go z Uniwersytetu i dość dobrze znał jego prace; zwłaszcza te dotyczące psychiki działań ludzkich. Dla wielu te teorie mogły być zbyt rewolucyjne, jednak dla Armanda były bardzo ciekawymi i zwykle trafnymi obserwacjami i wnioskami. Vincent - chwila wahania w głosie w jego głosie mogła być spowodowana dwoma przyczynami. Po sekundzie zastanowienia mężczyzna był skłonny wyeliminować kłamstwo. To pozostawiało brak wiary we własne możliwości, zapewne mający coś wspólnego z melancholijnym zachowaniem. Dość prostą do wysnucia, choć jeszcze niczym nie popartą tezą było założenie, że to nieudane negocjacje doprowadziły do śmierci ukochanej osoby... Armand uśmiechnął się do własnych myśli... Analityczny umysł nie powinien zajmować się trwonieniem swojej uwagi i możliwości na bezproduktywne zabawy, czy generowanie tez bez podbudowy z faktów... Jednak teraz, kiedy rozmowa zupełnie się nie kleiła, zaczepki Lexingtona zostały szybko zgaszone zanim zdążyły się na dobre rozwinąć... czymś, czymkolwiek właściwie należało się zająć. Robert z kolei wydawał się zbyt nerwowy, jego zachowanie w stosunku do kelnera, który przyniósł wodę było... intrygujące; w połączeniu z wcześniejszym stwierdzeniem, o swojej drodze zawodowej - nie powiedział właściwie nic, jakby celowo starając się z jednej strony ukryć swą przeszłosć, a z drugiej - jednak nie skłamać...

Po pierwszej wymianie zdań milczenie znów zaczynało narastać. Przez jakiś czas pretekstem do niego było to, że kelnerzy zaczęli znosić roztaczające wspaniały aromat potrawy i stawiać je przed biesiadnikami. W ruch poszły sztućce. Teraz wymówką mogły być reguły dobrego wychowania, nie zalecające mówienia z pełnymi ustami. Ale choć jedzenie było znakomite, nie mogło to trwać wiecznie i znów cisza nad stołem zaczynała niemiłosiernie dzwonić w uszach. Ci, którym zależało na etykiecie, myśleli o tym, że przecież w towarzystwie wypada prowadzić interesującą rozmowę. Obowiązkiem mężczyzny zwłaszcza jest dbanie, by obecna przy stole dama po prostu się nie nudziła.
A jednak rozmowa nie wiedzieć czemu nie była łatwa. Byli z pewnością usztywnieni, spięci. Przy innych stołach przecież co rusz rozbrzmiawały wybuchy śmiechu, trwała zabawa, nawet tańce. Przy stole numer siedem nikt nawet jeszcze porządnie się nie uśmiechnął. Obserwując siebie nawzajem zadawali sobie pytanie, czy jest tak dlatego, że się jeszcze nie znają, czy też po prostu w jednym miejscu zebrało się towarzystwo samych niespotykanie poważnych i smutnych ludzi.
A może, choć ich ciała siedziały jeszcze przy okrągłym stole gdzieś w labiryntach Le Chat Noir, tak naprawdę wszyscy byli już zupełnie gdzie indziej...

- A więc, jak państwo myślą, czego możemy spodziewać się w Samaris? - postanowił przerwać niezręczną sytuacją Vincent. - Ja osobiście, im dłużej o tym myślę, tym mniej mam pomysłów.
- Ma pan na myśli samo miasto czy raczej działania ludzi w tym mieście? - Odparł Lexington - nie sądzę, aby miasto bardzo się różniło zwłaszcza pod względem technologicznym czy technicznym. Co zaś się tyczy ludzi... tutaj możemy spekulować... Choć czy jest sens? Jedziemy tam jako obserwatorzy i myślę, że się nastawiać w jakikolwiek sposób...
- Jesteście pewni, że można tam spotkać w ogóle jakiś ludzi? Co, jeśli miasto jest... wymarłe? Albo w ogóle go nie ma? Czy ktoś z państwa miał dostęp do jakiś naukowych źródeł, potwierdzających istnienie Miasta Samaris? - spekulacje Roberta szły coraz dalej. - Może to właśnie nam ma przypaść w udziale misja napisania czegokolwiek o tym miejscu?

- Myślę - odezwał się Vincent - ze wszystkiego dowiemy się na miejscu. Mnie martwi inny problem. problem bariery nie tyle kulturowej lecz bariery językowej. Skąd pewność Rady, ze w Samaris czytają w naszym języku. Że zrozumieją notę dyplomatyczną. Ale nie moja w tym głowa. Ufam szczerze, ze w Radzie znajdują się osoby kompetentne, które wiedzą, co robią.

- Wysokie mury, pozbawione okien ściany. Ponad tym wszystkim wnoszące się wieże, a dalej kolejne, następne. Rzeka, rzeka wcinającej się w tą olbrzymią budowlę jak niebieska droga prowadząca do wejścia, łódź transportująca podróżnych … znakomity królik, polecam, wręcz wyśmienity. – Zakończył pochłaniający z widoczną satysfakcją kolejne kęsy Watkins.

- Idąc tym tokiem rozumowania, drogi Robercie szybko dojdziemy do konkluzji, że poza Xysthos nie ma absolutnie nic. Za murami świat się kończy i zionie wielka pustka. Oczywiście w tym świetle nasza misja z góry skazana jest na niepowodzenie ponieważ kiedy tylko przekroczymy mury miasta pochłonie nas owa pustka i niechybnie zginiemy... Królik jest faktycznie wyśmienity - kontrapasso związane z posiłkiem rozbawiło Lexingtona - przez niezamierzony podtekst związany z królikiem... doświadczalnym.

- Skoro jest pan taki pewien, że COŚ jest poza Xhystos, proszę nam przedstawić swoje teorie. Wie pan, ja jestem urodzonym pesymistą. Wolę wyobrażać sobie, że nie ma tam nic, przynajmniej nie będę niemile zaskoczony. Nie chcę być niegrzeczny - tutaj zwrócił się do Watkinsa, do reszty pochłoniętego jedzeniem królika - ale skąd pan ma takie informacje, co do wyglądu Samaris?

- Jest pan bogiem Robercie? - zapytał Lexington pomiędzy kęsami zupełnie nie zwracając uwagi na rozmówcę.

- Nie, oczywiście, że nie. Nawet nie chciałbym być - dodał Robert z mieszaniną zdziwienia i rozbawienia.

- Takie odniosłem wrażenie po pańskiej wypowiedzi... Jeżeli bowiem zgodnie z pańską teorią NIC nie ma poza Xhystos to znaczy, że to miejsce jest najdoskonalszym stworzeniem, ideałem i nieprzemijającą potęgą, oraz ośrodkiem wszechwiedzy i wszechwładzy. Takie atrybuty przypisywane są bogom. Skoro więc to my mieszkańcy Xhystos je zbudowaliśmy to jesteśmy bogami. - odparł Armand.
 
Aschaar jest offline