Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 20:29   #135
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Soresu nie byl tak spektakularny jak Ataru, Nie mial tej finezji cechującej Makashi daleko było też do zabójczego Vapadu, który jak dotąd miał jedynie dwóch mistrzów. Ten Styl był uważany za dość standardowy, często będący drugim stylem, który uczono padawanów. Nejlowi to nie przeszkadzało, bowiem siła Soresu tkwiła w doskonałej tarczy jaką dawała. Mówiono, że obrony mistrza III formy nie jest w stanie złamać żaden styl, a zwycięstwo redukowało się do tego kto będzie bardziej wytrwały. Oczywiście młodemu jedi daleko było do takiego mistrzostwa i choć ostatnio nieco większej uwagi przyłożył do ćwiczeń fechtunku, to jednak długo nie będzie tak dobry jak inni mistrzowie tego stylu. teraz jednak, co było najważniejsze był na tyle skuteczny, By bolty energi, kierowane w jego stronę odbić z rykoszetem, a część posłać z powrotem w stronę kolejnych droidów. W pewnym sensie przypominało to szybki, monotonny taniec, w którym Ricon to poruszał sie nieco do przdu, by znów cofnąć się do linii obrony zostawiając za sobą smugę zielonego światła miecza. Zdawać by się mogło wręcz, że taki stan rzeczy mogą utrzymać przez w nieskończoność. Było to niestety zwodnicze przekonanie, które w pewnym momencie zrodziło się w umyśle młodego jedi.

Tym mocniej zaskoczyła go huk eksplozji, który nagle wstrząsnął korytarzem... Nim jakkolwiek zdołał zareagować, poczuł falę uderzeniową, która wyrzuciła go dobrych kilka metrów w bok, aż resztę energii zamortyzowała ściana.
I nastała przeraźliwa głucha cisza i ciemność... Ale za to zmysły wypełnił tępy ból promieniujący po całym ciele. Czyli chyba żył... Zawdzięczał to mocy, czy szcęściu? Nejl wiedzial aż nadto dobrze, że często się tego nie da określić. Chwilę jeszce trwało, nim ciemność przerodziła się w niewyraźne kształty, a potem ogniskowały się nabierając odpowiedniej wyrazistości dopiero, gdy rozpoznawal jako tako białe uniformy klonów, a do uszu znów powracały wysokie dźwięki boltów. Nic, trzeba bylo się podnieść. Spróbował się zerwać, lecz fala bólu przygwoździla go do podłogi. Dopiero z a drugim razem pokonał granice bólu i na pół pochylony , kozystając z niewielkiej z bocznego korytarza jako osłony, szybko rozglądnął sie wokół by ocnić sytuację. Tam gdzie wcześniej stał, w ścianie zionęła dziura przez którą wylewając się droidy. Na podlodze leżały jeszce dwa ciał klonów, które nie miały tyle szczęścia co on. Ilu jeszcze ujrzy jednakowych ciał, w trakcie, tej wojny? Nie miał jednak na to czasu gdy ciągle ściskająca miecz niemal instynktownie aktywowala klingę i wykonała nim pozornie bezwładny zamach. Nie bylo czasu by nakierować bolt, poszybował wiec on rykoszetem w sufit. Jak wyrwany ze snu błyskawicznie ruszylw bok w stronę ty gdzie pozycji zaciekle bronia pozostałych jedi. Ból po uderzeniu nadal dawał o sobie znać lecz górę wzięła adrenalina .
- Zabierz rannych i połowę klonów. Za nami są kwatery mieszkalne, wywleczcie stamtąd co się da i budujcie nam jakieś umocnienia. – Może bardziej pokrzepiającym było pytanie "nic ci nie jest?", choć z drugiej strony w tej sytuacji, gdy nagle natarcie stało się jeszcze bardziej zaciekłe, było również pewno głupie, a przy tym nie było na niego czasu. Na próżno też mógł liczyć na choć cień zainteresowania Liry. Trzeba bylo jednak dzialać, kiwnał więc Erze, że rozumie, i ruszył na przeciwną strone korytarza, odbijajc pojedyncze strzały.
- Sierżancie, zbieraj pluton i rannych i do tyłu w stronę części mieszkalnej!- krzyknął do jednego z klonów, który o ile pamiętał miał właśnie ten stopień, tak by dosłyszał go w huku kolejnych wystrzałów- Budujemy barykady!
Oslanaiajac odwrót tych właśnie żołnierzy któży mieli na prędze przygotować kolejną linię obrony począł powoli oddalać się od potyczki, a gdy tylko strzały które do niego docierały stały sie odpowiednio rzadkie odwrócił się do tyłu, by dogonić sierżanta.

Zatrzymał sie dopiero przy kwaterach i rozejrzał w wokół. Tu było ciszej, choć bitwa wcale nie dala o sobie zapomnieć. Lepiej było bronić się jeszcze przed kwaterami gdzie przejście było węższe, a przy okazji można było skorzystać z samych pomieszczeń jako osłony. tyle jeśli chodziło o misterne plany, czas było je wdrażać w życie. Zapiął miecz do pasa i odgarnąwszy mokre włosy z czoła zaczął zdecydowanie wydawać rozkazy
- Zanieść rannych na tyły do którejś z kwater. Jest tu sanitariusz? Niech ich opatrzy. Reszta niech wyciąga co się da z pokojów i formuje osłony- tutaj wskazał miejsce jeszcze przed pierwszymi drzwiami. Na chwilę umilkł po czym odezwał się jeszcze do jednego z żołnierzy: Idź do przodu, ostrzegaj gdy nasi się będą zbliżać. - Pewno sam to wyczuje, wolał jednak mieć jeszcze dodatkowy bufor bezpieczeństwa, by tym lepiej przygotować się do walki. Może, jeśli zdarza, będą mogli zacząć szykować kolejne osłony w głębi kwater? Teraz jednak i tak musieli skupić się na tej pierwszej barykadzie.
Chciał już ruszyć w stronę najbliższych drzwi by pomóc przyłączyć się do spontanicznych przemeblowań, gdy wzrok jego zatrzymał się na dłoni, którą odgarniał włosy. była czerwona od krwi. Pewno przy eksplozji się zranił. Jak blisko był od śmierci?
Kolejne pytanie zostawił jednak za sobą zaciskając dłoń i ruszając by pomóc w szykowaniu obrony.
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline