Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 22:44   #42
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
To dla ludzi takich jak William wymyślono sklepy samoobsługowe. Inaczej facet chyba by głodował, bo jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, że idzie do sklepu i prosi sprzedawcę o kawałek cheddara. W ogóle na większość moich słów reagował chrząknięciami i mruknięciami. Czułam się jakbym grała w remake’u „Walki o ogień”. A potem mnie zaskoczył. Nie dość, że kupił dla nas rybę z frytkami to jeszcze sam z własnej woli opowiedział o zamaskowanym facecie, który zaskoczył w zaułku jego i egzekutora. Potem wrócił do swojej roli milczka słuchając moich teorii na temat tajemniczego gościa. Ale później wręcz mnie zaszokował zadając mi osobiste pytanie. Kurcze czyżbyśmy przełamywali lody, co doprowadzi nas do odbywania normalnych rozmów zamiast moich monologów i jego monosylab.

Wjechaliśmy na Rewir drugi raz tego samego dnia i znowu ogarnęło mnie to uczucie przygnębienia wywołane przez dojmujący odór śmierci, strachu i cierpienia. Cholera jak ludzie mogli tu przychodzić z własnej woli? A niektórzy z nich mieszkali tu nawet na stałe. Szybko znaleźliśmy właściwe miejsce, bo nie było tu wielu dziur, w których mogły się schować Umarlaki a jakiś uczynny jednooki zombie wskazał nam dokładne miejsce.

Znaleźliśmy zrobioną z jakiś resztek dziwna rozlatującą się chatynkę. Przypomniały mi się te ptaki, co ze śmieci wiją gniazda, ale za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć ich nazwy. Parę razy zawołaliśmy Papę Roara, ale nikt nie wylazł z nory. To było niepokojące zważywszy, że do wejścia prowadziła smuga chyba dość świeżej krwi. Czyżby Tatusiek zmienił się w krwiożerczego zombie rodem z filmów Romero i właśnie pałaszował jakieś kawałki ciał? Porozumieliśmy się z Żagwią wzrokiem ( w tym akurat facet jest dobry)a potem słowami ( w tej materii robił wyraźne postępy). Dobyłam z nogawki moje najdłuższe srebrne ostrze i odciągnęłam klapę robiącą za drzwi schronienia a Krzyżowiec wpadł do środka z kuszą w rękach. Potem wpuścił mnie do środka. Dobra nowina: Papa nie zamienił się w jedzącego ochłapy krwistego ciała zwyrodnialca. Zła nowina: to Tatusiek stał się obecnie ochłapami ciała. Ktoś go rozczłonkował dokumentnie. Kawałki jego ciała leżały wszędzie i stanowiłyby niezłą łamigłówkę- układankę dla studentów medycyny. Najgorsze było to, że pomimo takiego stanu ciała dusza Tatuśka jeszcze go nie opuściła. Jego głowa była cała i wyschnięte oczy przyglądały mi się ze zdumieniem i niedowierzaniem. Z pewnością nie mógł uwierzyć, że ktoś go mógł tak potraktować. Do licha. Ja nie mogłam uwierzyć. To było wybitne sukinsyństwo.

- Zakładam, że jesteś Papa Roar – przerwałam ciszę.

Oczy spojrzały, w zasadzie tak samo jak przed chwilą.

- Jesteśmy z Ministerstwa Regulacji i chcieliśmy porozmawiać z tobą o tych znalezionych ośmiu ciałach na Rewirze koło „Potu i Krwi”.

Oczy nadal spoglądały tak samo.

- Widzę, że możesz mrugać, więc umówmy się, że jedno mrugniecie będzie oznaczało tak, dwa – nie, a trzy – nie wiem. Zrozumiałeś?

*mrug*

- Czy to ty jesteś Papa Roar? – wolałam się upewnić.

*mrug*

- Czy atak na ciebie był związany z faktem, że znalazłeś te ciała? – to była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy ale chciałam się dowiedzieć co Papcio sądzi na ten temat.

*mrug*

*mrug mrug *

- Nie wiesz?

*mrug *

- Wiesz, kto cię zaatakował?

*mrug *

- Ilu ich było? Jeden?

*mrug mrug *

- Dwóch?

*mrug *

- Skupmy się na pierwszym z nich. Czy to był człowiek?

*mrug mrug *

Potem wymieniałam wszystkich innych, którzy przyszli mi do głowy. Zombie. Loup- garou. Wampir. Odpowiedź ciągle była nie. Zaczęły mi się kończyć możliwe opcje. W końcu wymieniłam najbardziej nieprawdopodobną.

- Piekielny pomiot? Demon?

*mrug *

- Jesteś pewien?

*mrug *

- Kurwa – wyrwało mi się.

*mrug * - zgodził się ze mną Papa Roar.

Nagle wszystko nabrało innego wymiaru. Wiejący wiatr wydał mi się zimniejszy niż przed chwilą i poczułam jak włoski na karku stają mi dęba. Tak jakby ktoś wlepiał mi wzrok w plecy. Nagle zapragnęłam wrócić do domu. Zamknąć drzwi na cztery spusty, wleźć do łóżka, pod koc i zostać tam przez następne dwa tygodnie. Cholera. Cholera. Cholera. Demon. Musiałam zacisnąć pięści i wziąć głęboki wdech żeby się uspokoić. Spojrzałam na Papę Roara. A może zombiak mi ściemniał. Łak Benjamin Sanders wspominał coś, że Papa miał tendencje do przesady. Może postanowił podrasować swoja historię i zamiast przyznać się, że rozwalił go człowiek, zombie czy łak dorobił sobie tego księcia Piekieł. Kurde nie potrafiłam tego stwierdzić, bo nie znałam Papy zanim nie zamienił się w te resztki. Tak, że póki, co musiałam chyba założyć, że mówi prawdę. Przyglądałam się jego kończynom. Wyglądały jakby ktoś je pociął wielkim ostrzem. Zapytałam o to Roara. Metodą prób i błędów wyciągnęłam z niego, że został pociachany mieczem. Potem zaczęłam wypytywać o drugiego napastnika. Okazało się, że Papcio nie mógł się mu bliżej przyjrzeć, ale nie wyczuł od niego zapachu śmierci. to mogło oznaczać, że drugi napastnik był człowiekiem. Demon i czarnoksiężnik, który go przyzwał? Możliwe.

- Zaatakowali zaraz po tym jak przyszedłeś to z "Potu i Krwi"? – kontynuowałam przesłuchanie.

* mrug *

- O świcie?

*mrug *

- O której godzinie znalazłeś te zamordowane dziewczyny? – zaczęłam wymieniać po kolei godziny i Tatko mrugnął na tak przy szóstej rano.

- Ciał nie było widać z głównej ulicy. Co skłoniło cię do wejścia w zaułek? – i znowu zaczęłam wymieniać wszelkie możliwości jakie przyszły mi do głowy. W końcu ustaliłam, że Papcio zobaczył kogoś wychodzącego z zaułka i dlatego tam w ogóle zajrzał. no to zaczynało robić się interesujące.

- Widziałeś, kto to był? – czułam że zbliżam się do czegoś istotnego.

*mrug *

- Widziałeś tą osobę wcześniej? Wiesz, kto to? – zbliżaliśmy się do sedna tego całego przesłuchania, do tego co tak naprawdę chciałam wyciągnąć od Tatuśka.

Tatusiek zamrugał a jak skinęłam głową. No tak.To miało sens. Chociaż wolałabym jakieś nazwiska. Niestety w swojej obecnej sytuacji Roar nie mógł podać mi rysopisu, ale istniała możliwość wyciągnięcia od niego czegoś więcej niż udało mi się teraz w inny sposób.

Zapytałam jeszcze Papcia o jego preferencje na przyszłość, chociaż podejrzewałam, jaka będzie jego odpowiedz. Tatusiek chciał żebyśmy pomogli mu wydostać się z ciała, które stało się teraz jego więzieniem. Rzuciłam do Williama żeby tym się zajął.

Patrzyłam jak resztki Tatuśka płoną i poczułam, w którym momencie Papa rozstał się ze swoim ciałem. Wyszłam z uliczki, na której mieszkał Roar i zwróciłam się do zombie z jednym okiem. Jednooki przyznał ze siedzi tu od niedawna i nie widział, aby ktoś szedł do nory Papy Roara. To tyle w kwestii ewentualnego drugiego świadka.
Wracaliśmy do samochodu, kiedy Żagiew zapytał:

- Jaki teraz plan Emmo?
- Teraz Williamie wrócimy do MRu zobaczyć jak sobie radzą Russell i Mr X i powiedzieć co nam a właściwie mi wyjawił Papcio. Poza tym mam zamiar znaleźć jakaś Wiedźmę i poprosić ją, aby przywołała błąkającego się ducha Papcia przy pomocy tego – pokazałam fragment palucha Roara, który zabrałam z jego nory – i wyciągnęła z Tatuśka jeszcze więcej.

- Także lepiej już jedzmy żeby nie tracić tu więcej czasu.

W głowie obijało mi się jedno słowo: demon. Byłam pewna, że moje zdolności działają na wampiry, łaki i resztę tego tałatajstwa, ale demony to wyższa liga. Tu nic nie było pewne.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 09-09-2010 o 18:54. Powód: dostosowanie się do posta MG :-)
Ravanesh jest offline