Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 22:45   #11
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Wiedziałem, że ludziom zachowanie dziewczynki się nie spodoba, ale nie spodziewałem się aż tak gwałtownej reakcji. Serio - małe i pyskate, ale dziecko to przecież dziecko. Rozumiem, żeby to był ktoś zbliżony im wiekiem i posturą, ale nieważne jakby smarkula nie była upierdliwa... to na co się zanosiło było po prostu niewłaściwe. Tym tokiem rozumowania nie kierowała jakaś wyższa logika. Po prostu tak czułem. Wydawało mi się to tak normalne i zrozumiałe jak fakt, że na niebie świeci słońce. Fakt, że ci panowie myśleli inaczej wskazywał wyraźnie na to, że byli grupą naprawdę złośliwych skurwysynów. Znam takich jak oni. Podobnych do nich spotykam prawie każdego dnia. W szkole. Na ulicy. Chcą udowodnić swoją wyższość i chcą by inni tą wyższość zaakceptowali. I by to osiągnąć zrobią prawie wszystko. Będą cie nachodzić, bić, grozić bliskim. Cel uświęca środki więc po co martwić się drobnymi problemami natury moralnej? To przedstawienie nie skończy się pewnie dobrze dla nikogo.

Chciałem pobiec do mnicha i mu pomóc, ale ktoś mnie ubiegł. Jeden z innych zawodników. Mnich poza złamaniem nosa chyba nie był jakoś szczególnie uszkodzony. Całe szczęście. Poboli bo poboli, ale z czasem się zagoi.
-Akira... Czy mi do końca odbiło czy właśnie gapi się na mnie dziwna krzyżówka nastolatki z królikiem? - to pytanie zupełnie mnie wybiło z rytmu. Jaki znowu królik?!
-Eee... czy czasem nie przepaliły Ci się jakieś obwody? - mój ton głosu wyraźnie świadczył o tym, że zaczynam się martwić o stan zdrowia psychicznego mojego przyjaciela. Ten tylko wskazał dyskretnie skinieniem głowy na pewną dziewoję i od razu zrozumiałem o co mu chodziło. Zawsze miałem problemu z wyobrażeniem sobie jak ktoś może "bezczelnie się gapić" i zastanawiałem się jak to musi wyglądać. Teraz wiedziałem.
-Cóż... - burknąłem próbując zebrać w sobie jakąś bardziej konstruktywną wypowiedź -...zawsze lubiłeś zwierzęta więc nie widzę proble... - nie dokończyłem bo metal powlekany syntetyczną skórą zdzielił mnie właśnie po głowie. Nie to, żeby jakoś szczególnie bolało ale samo uczucie było irytujące. Daisuke sprawiał wrażenie jakby zaraz miała mu paść chłodnica czy inne ustrojswo kontrolujące temperature ciała bo był cały czerwony. Chyba ze złości. Możliwe, że nieświadomie znowu użyłem jakiejś aluzji. Czasami jak mówię ludzie wyłapują więcej z moich wypowiedzi niż ja sam. Postanowiłem nie poruszać już tematu prześladującego królika.

Tymczasem koleś - ten sam który pomógł mnichowi - próbował załagodzić sytuację. Oto przykład kogoś kto ma jaja wystarczające by się mieszać w cudze problemy i je rozwiązywać. Spodobał mi się gość. Serio. Rzadko spotykana odwaga w dzisiejszych czasach. Tylko ta bródka... jakoś nie pasowała do wieku. Zupełnie jakby chciał wyglądać na starszego niż jest w rzeczywistości. Cóż... nie wygląd się liczy tylko charakter prawda? Wszystko szło pięknie. Naprawdę przez chwilę miałem wrażenie, że uda się sytuację opanować. Wtedy jednak mała dziewczynka otworzyła usta. Aż mi brew pyknęła ze zdziwienia. Ta mała chyba naprawdę chce wyruszyć w jednostronną podróż do zaświatów. Rozumiem duma... próżność... zapatrzenie w siebie i w swoje "umiejętności"... ale ona chyba nie miała za grosz instynktu samozachowawczego. Panowie może by i dali się wcześniej udobruchać, ale nie po takiej przemowie. To było jak zapalenie dla nich zielonego światła. Rzucili się do przodu z wyraźnym zamiarem zrobienia całemu towarzystwu krzywdy.
-Daisuke...
-Wiem.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Iof5pRAIZmw[/MEDIA]

Ten który powalił mnicha rzucił się na gościa z bródką. Reszta zaś skierowała swoją uwagę na innych. Jeden z bandy zruszył z wielkim uśmiechem na parszywej gębie w kierunku małej dziewoi. Z całą pewnością zasłużyła sobie na te kłopoty, ale nie mogłem po prostu stać i patrzeć. Sprowokowani czy nie nie powinni się tak zachowywać. Nie powinni tego robić. Krzywdzenie innych nigdy nie jest rozwiązaniem i nie mogłem po prostu stać z założonymi rękami kiedy znowu ktoś mógł zostać ranny. Dobiegłem w samą porę. Stanąłem między smarkulą a zbirem kiedy ten wyprowadzał cios. Moje pojawienie się jakoś nieszczególnie na niego wpłynęło - "Zdejmę tego frajera a potem zajmę się tą małą zdzirą" - pewnie myślał. Atak trafił mnie prosto w klatkę piersiową. Nawet nie drgnąłem. W porównaniu z pięściami Daisuke to było prawie tyle co nic. Zrobiłem półkrok do przodu. Zatoczyłem ręką obrót zakładając chwyt i tym samym unieruchamiając go częściowo. Wszystko trwało może niecałą sekundę. Tymczasem Daisuke, który biegł tuż za mną skoczył do góry. W powietrzu położył lewą dłoń na moich plecach by wyhamować prędkość lotu. Prawą zacisnął mocno na ramieniu wykorzystując go jako podporę. Gdy wyhamował znajdował się przez chwilę nade mną w stanie zawiesznia. Wtedy w powietrzu przełożył lewą dłoń na głowę. Trwało to tylko co mrugnięcie okiem. Walczyliśmy ze sobą często a jeszcze częściej trenowaliśmy razem. Znaliśmy siebie i swoje zagrywki całkowicie. Wypracowaliśmy nawet kilka wspólnych sztuczek. To była jedna z nich. Jeden unieruchamia wroga po czym drugi wykorzystuje pierwszego jako platformę do wyprowadzenia ciosu. Daisuke wykonał kopnięcie prosto w twarz przeciwnika.
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 05-09-2010 o 09:48.
Famir jest offline