Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 22:58   #18
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Boyos


Yue na początku nie wierzył swoim uszom. Siedzenie wśród magów było, że tak powiem...idiotyczne. Rozmowy tylko i wyłącznie o magii, o nauce i o światach elementów nienaturalnych. Stał przy gronie magów, a raczej lekko za nimi. Oni wszyscy byli ustawieni w kółku i energicznie wymieniali zdania. Yue stał prosto, ręce miał także wzdłuż linii, lecz schowane w rękawach. Ruszał tylko oczami przeglądając rozmówców. Wszystko było fajnie, gdyby nie to, że rozmowy o czymś nad czym się siedzi lekko z przymusu to za wiele. Wystarczyło mu odrabianie lekcji i uczenie się do specjalnych egzaminów. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś może mieć obsesję na punkcie magii, by jeszcze poświęcać czas na rozmowy. Rozumiał oczywiście wszystkie zagadnienia padające w rozmowach, lecz to nie było dla niego. Postarał oddalić się tak, by nie zobaczyli jego obecności. Tak też się stało. Siła energii wszechświata była o wiele bardziej interesująca niż otoczenie. Przynajmniej dla nich. To był jeden z powodów, przez które nienawidzi, że jest magiem. Wszystkie piękne kobiety to głównie wojowniczki. Tylko ćwiczenia i pancerze potrafią wyformować piękne łydki i uda. Ale jak można zdobyć serce wojowniczki, jak każda ma przeświadczenie, że każdy mag to idiota i swojego typu frajer rozmawiający tylko o durnej magii.
- Eh. Ja pierdziele... - mruknął tylko gdy doszedł do zgromadzenia. Tam też przyjął formę obserwatora. Wszystkie informacje jakie były o misji - posiadał. Nie było sensu bezpodstawnego wtrącania się w pytania i próbowanie zgrywania najbardziej inteligentnej i ogarniętej osoby w obozowisku. Sam się za taką przynajmniej nie uważał. Osoby pomału rozchodziły się, tak samo jak Yue. Poszedł skontaktować się z ojcem. Jednak nie było nigdzie miejsca, by to bezpiecznie zrobić, a oddalać się nie może. W momencie niebezpieczeństwa gdyby został zmuszony do użycia uwolniena...przy tylu osobach...mogłoby być to bardzo niebezpiecznie. Dlatego zawsze musiał trzymać się z tyłu walki.
Powrócił do rozmówców, których zostało tylko kilku. Osobnik płci męskiej w różowych włosach i kolczykach oraz pani władca-demonów. Usłyszał w rozmowie jak przechodził coś o demonach, dlatego postanowił przybrać sobie dla niej swój własny pseudonim. Stanął przy nich, zaznaczając swoją obecność. Zastanawiało go czemu obecnie patrzą w niebo. Sam spojrzał, lecz po chwili wzrok padł na niego.
- Ym...tego...no. Ładne niebo? Czy może coś się dzieje. Bo tak patrzycie na te niebo i się zastanawiam...Dobra. Nie będę owijał. Z magami siedzieć nie będę bo to idioci, a samemu mi się piekielnie nudzi. Mogę się przyłączyć do towarzystwa? - wymusił uśmiech lecz sam był trochę speszony.

Noc była naprawdę piękna. Wśród trzasków palonego drewna, i tańca szalonych płomieni, nieboskłon odsłaniał swoje tajemnice – gwiazdy. Choć było już dawno po zmroku, obóz tętnił życiem. Claud siedział przy jednym z ognisk, wsłuchany w opowieści innych. Rozmowa o sklepieniu niebieskim zwróciła jego uwagę ku młodej kobiecie, i dość niecodziennym młodzieńcu. Fireheart siedział wpatrzony w ogień, wyłaniając z rozmowy dwójki te ciekawsze fragmenty. Od rozmowy oderwało go nieśmiałe pytanie dobrze odzianego blondyna. Oczy Cluada skierowały się na jego twarz. Odpowiedział pierwszy.

-Jasne ! Siadaj tutaj – odparł, robiąc trochę miejsca.

Głosy nieznanych mu rozmówców oderwały go od oglądania nieboskłonu. Nie podnosząc się z ziemi spojrzał pierw na maga, a potem podnosząc się do pozycji siedzącej jego wzrok padł na Clauda. Ruchy wywołały kolejną serię brzdęków i stukotów jego paciorków. Patrzył rozmarzonym wzrokiem to na jednego, to na drugiego, i próbował uporządkować myśli. Po chwili jedno z miliona pytań krążących po jego głowie wzięło górę nad innymi i wydostało się przez jego usta, do uszu innych. - Lubicie jazdę konną?

Nawet nie wiedziała kiedy, a już wpatrywała się jak zaczarowana w niebo. Zainteresowało ją dopiero pytanie o jazdę konną, jakie zadał Szajel. Spojrzała na przybyłych towarzyszy, którzy dotąd jedynie jej mignęli w czasie pogoni do tego miejsca. Nie słyszała ich przyjścia i pojawienia się tuż obok. Za bardzo się odprężyła. Nie dobrze.

- Ja nie. Pierwszy raz jechałam, ale mi się nie spodobało. Za twardo było, chociaż koń był naprawdę mądry. - Przyznała wesoło. Nie długo będą musieli przerwać tę rozmowę, większość już się rozeszła, co oznacza, że jeszcze trochę i będzie świtało, ale póki mieli czas, warto było porozmawiać i poznać innych podróżników.

- Mi się podobało! To wspaniałe uczucie, tak pędzić przed siebie!- powiedział głośno i żywiołowo Szajel nie przejmując się tym, że większość obozu już spała. On był niezwykle ożywiony całą tą wyprawą. Spojrzał na Clauda i Yue, i zadał im kolejne pytanie. - Jak się właściwie nazywacie?- węgielek i papier były już gotowe by zapisać imiona nieznajomych. Jego twarz jednak zwróciła się jeszcze w stronę Shakti i w jej stronę również popłynęło pytanie. - Czemu właściwie tu jesteś?


Ajas

-Ja jestem Claud - odparł bez emocji. Jego spojrzenie utkwiło na młodej demonolożce. Jej rysy twarzy łudząco przypominały te z którymi miał wiele wspólnego dobrych 100 lat temu. Zamyślony dodał.

-Fireheart, szermierz na usługach naszego władcy... - Nie chciał teraz zagłębiać się w ten temat, nie chciał rozdrapywać starych ran.

-A ty jesteś Szajel Gentz o ile mnie pamięć nie myli - dodał kierując swój wzrok jak i uśmiechem w stronę tancerza.

-Co do jazdy konno, to na takich wierzchowcach jak te, to mógłbym przejechać każdy ze światów
. - uśmiechnął się pod nosem.

-O ile dobrze pamiętam to jesteś Shaki. - jego błękitne ślepia utkwiły na szacie kobiety.

-Pierwsze jazdy rzadko należą do przyjemnych, źle dobrane siodło czy choćby to że twój zadek nie jest przyzwyczajony do jazdy naprawdę potrafią uprzykrzyć podróż.
- Uniósł lekko głowę, tak by ich spojrzenia spotkały się gdzieś na środku.

-Hahaha - generał ryknął śmiechem. Młodzik dobrze prawi!

-Jak to co tutaj robię? Ojejku, wujek mnie poprosił i się zgodziłam. - uśmiechnęła się i spojrzała na krewnego, który w tym czasie musiał jej dopiec. Zaczerwieniła się ze złości i kopnęła wujka lekko w kostkę, tak żeby poczuł i się z niej więcej nie śmiał. -Nigdy nie była mi potrzebna ta umiejętność. Wystarczy, że umiem latać i dobrze biegać. W Minas'Drill nie używamy przecież koni. Znaczy moja rodzina nie używa. - Burknęła w ramach wyjaśnienia.

- Mnie tu wysłał Harl! - Szajel zatrzepotał wesoło skrzydłami- To moja pierwsza misja, ponoć każdy arlekin taką dostaje, Ariel też dostała!- powiedział to tak jak gdyby każdy znał jego przyjaciółkę, a potrzeba wyjaśniania kim dziewczyna jest, była dla niego zbytecznym trudem.- Latanie jest wspaniałe nie sądzicie? - jego skrzydła trzepotały jakby chciały wzbić się w górę, poczuć wiatr w piórach. Tak Gentz uwielbiał moment lotu, mimo, że rzadko miał okazje latać.
-Ja tutaj jestem z własnej...nieprzymuszonej woli. - takiego kita chyba każdy wyczuł. Kto chciałby bawić się w jakieś ewakuacje dla dzieci! Lepiej pozwiedzać te...no. Inne rzeczy!. Ważne było by dać wyczuć obecnym sarkazm. Nie chciał z drugiej strony by wiedzieli o jego prawdziwej roli w tym zespole.
Urizjel z początku szwędał się to tu to tam po obozie. Wciąż bez skrzydeł. Ale teraz od jakiegoś czasu przysłuchiwał się rozmowie. Kilka razy otworzył już usta by się włączyć, ale natychmiast je zamykał gdy ktoś go wyprzedzał. Nie chciał siedzieć sam. Nie chciał pozwolić myślą krążyć, bo wtedy Gniew prawdopodobnie znajdzie jakiś pretekst by wybuchnąć.
-Ja... e...- przerwał nim jeszcze na dobre zaczął, w sumie jedynie zwrócił na siebie uwagę, a pytające spojrzenia mu nie pomagały. Podniósł górną wargę w nieładnym grymasie, jednocześnie zamykając oczy i opuszczając głowę
-Ech... od początku- powiedział bardziej do siebie- Jestem Urizjel Blackhearth. Mogę się przyłączyć?- zapytał niepewnie, co potwornie kontrastowało z jego dwumetrową posturą atlety. Zdawał się być po prostu chłopcem uwięzionym w nieswoim ciele
 
Ajas jest offline